czwartek, 13 marca 2014

Shaman King cz.2-Znowu jestem tu sam...

Witam was serdecznie!
Naru:Drużyna wróciła z urlopu!
Kyuu:I nadchodzi kolejna część o braciach Asakura.
Tsuna:Mamy nadzieję,że wam się spodoba!
Zapraszamy do czytania...
_***_***_***_***_***_***_***_***_***_***_***_***_***_***_***_***_***_
Do bliźniaków wspominających czasy,które minęły przyszedł Naru.
-Trzymajcie,Darka-san kazała mi to wam przynieść,bo wszyscy już jedzą,tylko nie wy.
Mówiąc to,dał Yoh i Hao łyżeczki i miseczki z lodami.
-Dzięki Naru^^-odpowiedzieli w tym samym czasie.I nagle usłyszeli jakiś wybuch...
-Do jasnej Anielki,Darka,uważaj,gdzie ty bazuką(nie wiem,jak to się pisze...) strzelasz!
-Oj się uspokój,nikomu nic nie jest,zresztą Rambo sam tego chciał...
-Wracajmy lepiej do domu,bo zimno się robi.
Wtedy Darka zauważyła bliźniaków,weszła do domu,a potem z niego wyszła trzymając koc,który rzuciła bliźniakom.
-Łapajcie,bo mi tu pochorujecie,a tego nie chcę.Nie siedźcie za długo.
Bracia,po przykryciu się kocem,zaczęli wspominać dalej...
_&_&_&_&_&_&_
Kiedy Yoh odłożył Księgę i wziął się za budzenie Hao,a coś mu mówiło,że nie pójdzie to łatwo...
-Hao,wstawaj,musimy stąd iść.
-Nieeee,jeszcze chwilę,chcę spać...
,,A mówią,że to ja jestem śpiochem"-pomyślał Yoh.
-Jeżeli chcesz jeszcze żyć,to wstawaj.
-Mówiłeś,że nie możemy tu umrzeć.
-Być może i nie możemy tu zginąć,ale w naszym świecie już możemy.Jeśli tutaj się rozpocznie proces umierania,to dokończy się w naszym świecie,więc wniosek z tego taki:Jeśli się wykrwawisz tutaj,będziesz wyglądał jak trup,chociaż nim nie jesteś,ale jak ten świat cię wyrzuci do twojego,to umrzesz tam,bo twoje umieranie zaczęło się tutaj.
-Nawet jeśli,to nikt nie chce mnie jeszcze zaatakować,bo inaczej wyczułbym aurę zagrożenia.Daj mi spać.-mówiąc to,Hao odwrócił się plecami do Yoh i poszedł lulu.
,,Czas na radykalne kroki..."
-Hao,jeżeli zaraz nie wstaniesz,to obetnę ci włosy.A wierz mi,mam przy sobie nożyczki.
Ten argument trafił do Hao w zadziwiająco szybkim tempem.Długowłosy szaman szybko wstał,gotowy do dalszej podróży.Yoh resztkami silnej woli powstrzymał się przed parsknięciem śmiechem.Ach to przyzwyczajenie Hao do jego włosów...Ale to nie jest ważne w chwili aktualnej.Bliźniacy szybko pozbierali ,,obóz"(Hao się zastanawiał,skąd Yoh wytrzasnął koc i jaśka,ale uznał,że wyjął ze swojej magicznej kieszeni,po której byś w życiu nie poznał,że w środku są rzeczy,które w zwykłych kieszeniach by się nie znalazły,ba,nawet nie było widać tego na zewnątrz,bo spodnie wyglądały tak,jakby nie miały w ogóle kieszeni!) i wyruszyli w dalszą drogę.
Parę godzin później...
-Zatrzymajmy się,nie ma po co iść dalej,skoro nawet nie spaliśmy za wiele.
-Jak dla mnie spoko.
Yoh i Hao znowu rozłożyli swój prowizoryczny obóz i rozpalili ognisko.Hao natychmiast zasnął,mówiąc krótkie,,oyasumi''.Yoh zaczął ponownie czytać Księgę:
Ludzie stworzyli najpierw programy o własnej sztucznej inteligencji.
Lecz to im nie wystarczyło.Ludzie postanowili sięgnąć dalej.
Zaczęli budować roboty,w które wpisywali programy IA(Sztuczna Inteligencja).
Lecz te roboty były bez dalekiej przyszłości.
Nauka wymyśliła więc biomechanoidy.
I to był największy błąd człowieka.
I największy upadek ludzkości.
Ludzie już się nie podnieśli,a rasa przestała istnieć.
Zostały tylko biomechanoidy.
Krótkowłosy wiedział,że nie przeżyją tu za długo,jeśli niczego nie wymyśli.A życie jeszcze mu miłe.I chciałby poznać lepiej swojego brata.Yoh przykrył Hao kocem i położył się niedaleko,aby sam mógł pogrążyć się w Krainie Snów...
Minęły cztery godziny...
(Narracja 1.-osobowa,Hao)
Obudziło mnie uporczywie dobijające się do moich oczu światło.Chcąc nie chcąc,musiałem wstać.Poczułem,że jestem przykryty kocem. Yoh musiał mi go dać,kiedy spałem.Ale dlaczego się tak o mnie troszczy?Przecież chciałem zabić jego przyjaciół,rodzinę...i jego samego.Nie rozumiem tego!
Zobaczyłem,że Yoh śpi niedaleko ode mnie.Mandarynkowe słuchawki położył obok siebie,żeby mu nie przeszkadzały w spaniu.Oczy miał lekko podkrążone.Niedaleko leżała Księga,mapa i kompas.Wziąłem mapę,z zamiarem odczytania jej.Kawałek drogi od nas,około kilometr stąd na północ znajdowało się sporej wielkości jezioro,pośrodku którego była wyspa.A dużo dalej znalazłem Yomi,a koło jaskini znajdował się wodospad.Nagle usłyszałem,że Yoh zaczyna się budzić.Miałem jeszcze chwilę czasu.Podszedłem do drzewa,na którym rosły jabłka.Wziąłem kilka i wróciłem na miejsce.Kiedy Yoh się zupełnie obudził,przez przypadek spojrzałem w jego oczy.Malowało się w nich zmęczenie.To normalne,dopiero co wstał.Ale zobaczyłem w nich coś jeszcze,a mianowicie była to smutek, samotność i pewna melancholia.Teraz to mnie dopiero zbiło z tropu.Dlaczego Yoh miał taki smutek w oczach?Przecież był niepoprawnym optymistą,zawsze się uśmiechał,niezależnie od sytuacji,był opanowany,trzymał krótko przy sobie swoje emocje...tak jak ja.Nigdy jakoś specjalnie nie interesowałem się tym,co się dzieje z Yoh. Lecz chyba od jakiegoś czasu wyglądał tak,jakby już ten dawny Yoh...już go po prostu nie było.Zmienił się.Stał się poważniejszy,nie śmieje się już tak często,jak kiedyś.Wyglądał też tak,jakby coś cały czas go trapiło,ale nie chce dać niczego po sobie poznać.On coś wie.Coś ważnego.
Podczas moich rozmyślań Yoh obudził się zupełnie.Przerwałem swój potok myśli pełzających mi po głowie.
-Łap.-zawołałem,rzucając mu jabłko.
Yoh się uśmiechnął,a jego oczy przez chwilę się zaśmiały,jak dawniej.
-Dzięki.
Nie wiem,dlaczego,ale chciałbym,żeby cały czas się uśmiechał,żeby się śmiał,żeby nie był smutny i samotny.Dziwne uczucie.A przecież nie powinienem czuć czegoś takiego.Przecież Yoh nie jest silnym szamanem,musi zginąć,żeby planeta mogła dalej istnieć,nieskażona przez ludzi.Ale coraz gorzej jest mi znieść myśl,że zabiję tyle osób.Czemu mi się nagle sumienie odezwało?!To takie upierdliwe(jakbym słyszała Shikamaru^^).Co się w ogóle ze mną dzieje?Chyba dłuższa obecność Yoh mi szkodzi.Ale nie jest mi wcale źle,nawet...stop!Przecież wiesz,że to niemożliwe,po prostu...
-Hao...HAO!
Poczułem,że ktoś mną trzęsie,ale nie zwracałem na to najmniejszej uwagi.Zatopiłem się w moich rozmyślaniach,czy to wszystko ma jeszcze jakikolwiek sens...
-***-***-***-***-
(Narracja 1.-osobowa,Yoh)
Zjadłem właśnie jabłko,które rzucił mi Hao.Wtem zauważyłem,że coś jest nie tak.Hao miał nieobecny wzrok.
-Hej,Hao...-zawołałem cicho.
Zero reakcji.Podszedłem do niego.
-Hej Hao,coś się stało?
Powtórka z rozrywki.
-Hao,bo zaraz obetnę ci włosy.
Nic,null,zero.Zacząłem się martwić.Zwykle reagował na taką groźbę.
-Hao...HAO!-zacząłem nim mocno trząść,ale znowu nic.Stał jak sparaliżowany.Stał tak przez kolejne dwie godziny.Wyszedłem na ten czas z obozu,dając mu chwilę na przemyślenie wszystkiego,chociaż martwiłem się jak cholera.Źle się z tym czułem.Kiedy wróciłem,poczułem coś dziwnego.Jego aura powoli zmieniała się na obojętną.Nie!Nie zgadzam się!Jeżeli Hao nie będzie miał woli do tego,by przeżyć,to...nie,nie chcę nawet o tym myśleć!Bo inaczej oszaleję!To jest zbyt bolesne,żeby coś się mu stało...
-Hao,obudź się,proszę...Nie zostawiaj mnie...
Dopiero wtedy Hao wrócił do świata żywych.Chyba nie słyszał do końca,co powiedziałem.Mocno go przytuliłem.
-Hao,stałeś tak od dwóch godzin!Wiesz,jak ja się martwiłem?Nigdy więcej mi tego nie rób.
-----------------------------------------
(Narracja 1.-osobowa,Hao)
Co powiedział?Że się o mnie martwił?Toż to już zupełnie sensu nie miało!Czułem,jak mnie tuli do siebie.Czułem się bezpieczny...tak jak w ramionach Asahony.Czułem ciepło od niego bijące.Czułem to,czego nie miałem od tysiąca lat.To takie miłe uczucie.Nie odwzajemniłem jego uścisku,ale też go nie odepchnąłem.Ale Yoh szybko się opamiętał,pewnie myślał,że się za to na niego obrażę.
-Przepraszam.Ja...tylko tak odruchowo zrobiłem.
-To ja powinienem przeprosić.Przecież to ja...
-No to jesteśmy kwita!-zawołał wtedy Yoh.
Nie chciał żadnych wytłumaczeń.Po prostu się z tym pogodził,jakby chciał tylko,żeby nic mi się nie stało.Nie wierzę,ale po raz pierwszy od dawna czuję się szczęśliwy.Niech Yoh mnie nie zostawia.I broń mnie,Kami-sama,żebym nie powiedział mu o tym,jak się dopiero co poczułem!Razem z Yoh szybko uprzątnęliśmy obóz i wyruszyliśmy w dalszą drogę.
_***_***_***_***_***_***_***_
(Narracja 3.-osobowa,nasz kochany narrator^^)
-Yoh,stój.
Hao,po kilku godzinach marszu, nagle się zatrzymał,nasłuchując odgłosów lasu.
-Co się dzieje?
-Słuchaj.
Yoh zaczął nasłuchiwać las,jak jego brat.I zrozumiał:coś lub któś oprócz nich tu jest.I to ,,coś'' nie ma pokojowych zamiarów...i jest tego,,czegoś''dużo.Bardzo dużo.
-Wchodzimy na drzewa,szybko!
Hao wykonał polecenie słuchawkowego szamana.Zauważył,że Yoh wszedł na inne drzewo niż on.,,Mniejsze prawdopodobieństwo wykrycia''-tłumaczył sobie Hao.Ale Yoh chodziło po głowie coś kompletnie innego.
I zobaczyli ich.To były biomechanoidy-roboty wyglądające i myślące jak człowiek.Mimo,że oczy Yoh widziały ludzi,to jego umysł widział tylko mechanizację i sztuczną inteligencję bez uczuć,lecz posiadający bardzo wysoki poziom samorozwoju.Krótkowłosy bliźniak nie mógł się ociągać.Zdjął snajperkę z pleców i zaczął celować do biomechanoida,który był najbliżej drzewa Hao.Strzelił.Roboty natychmiast zwróciły oczy w stronę drzewa,na którym przed chwilą siedział Yoh. Krótkowłosy,zanim mechanoidy zdążyły się odwrócić,przeskoczył na inne drzewo i zastrzelił drugiego.I tak dalej,aż oddalił się tak bardzo,że Hao przestał go słyszeć.I wtedy długowłosy zdał sobie z czegoś sprawę:został sam.Oczywiście,miał mapę,kompas,zapasy zostawione przez Yoh...
,,Chwila,kiedy on wyjął to całe jedzenie?''
Po chwili zobaczył kartkę z liścikiem.
Spotkajmy się na wyspie.Tam ci wszystko wyjaśnię.
Staraj się unikać biomechanoidy. Jeżeli jednak ci się nie uda
I będziesz musiał z nimi walczyć,wypowiedz słowa:
,,Ho,Tsuchi"
Ale tylko w ostateczności!I trzymaj wtedy sztylety.
Nie wiem,kiedy wrócę.
Yoh
PS.Zapasów używaj z rozwagą.
,,Ludzie także należą do Natury,
Ale nikt nie widzi,czy o nią dbają,
Dopóki tego nie zobaczą''.
Zdziwił się.Szybki jest,a nie widział,żeby Yoh pisał list.Ale jest coś,co go zasmuciło:
,,Znowu jestem tu sam...''
I choć Yoh tego nie napisał,Hao odczytał to między wierszami:
O ile wrócę...
-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-
Hao wziął mapę i nie mając jakiegokolwiek wyjścia,ruszył w drogę.Nie spotkał po drodze mechanoidów,a przynajmniej takich,które były całe.Yoh pozpył się sporej ich grupy.Musi mieć dobre oko i być szybki,bo przecież poruszał się skacząc na drzewach.Doszedł do miejsca spotkania po czterech godzinach.Jeżeli krótkowłosemu szamanowi dobrze poszło,to powinien być na miejscu.Ale miał przeczucie,że Yoh szybko do niego nie dołączy.Hao szybko przeprawił się przez rzekę(dzięki temu,że opanował pięć punktów Gwiazdy Jedności) i trafił na wyspę.Była dość sporych rozmiarów,rósł w niej centralnie na środku niewielki las.Hao szybko przeszukał wyspę.Nie było na niej,na szczęście, biomechanoidów.Ognisty szaman wszedł w głąb lasu,który na środku miał sporych rozmiarów polanę.Hao szybko rozłożył obóz i rozpalił ognisko.Teraz pozostało mu tylko czekać na brata.
-7-7-7-7-7-7-7-7-7-7--7-7-7-7-7-7--7-7-7-7-7-7-7-7-7-7-7-
A więc to koniec na dzisiaj.
Kyuu:W następnej części przeniesiemy się do Yoh,żeby sprawdzić,co on wyprawiał.
Naru:Mamy nadzieję,że część się wam podobała.
Sasuke:Do zobaczenia!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

2 komentarze:

  1. Gomenasai ._. że tak późno komentuję
    U mnie strasznie wieje i co chwilę prąd wyłączają ;-;
    Mmm... Yoh się martwi o Haosia :3 Czytałam ten fragment ze trzy razy zanim przeszłam dalej XD
    Ale opko świetne *-* Tylko czemu Yoh zostawił braciszka samego? ;-; Tak nie można... chlip...
    Tak w ogóle to przez ciebie jestem teraz przerażona T.T Ja się boję tych biomechanoidów T.T Shun, przytul mnie T.T
    Will

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się,że ci się podobało^^
      Kyuu:Nie martw się,u nas też skakało napięcie.
      Naru:Więc rozumiemy twoją sytuację.
      A fakt,że Yoh zostawił Hao był konieczny.Będzie to wyjaśnione w następnej części,którą,notaene,już kończę pisać,może jeszcze dzisiaj opublikuję.
      Pozdrawiamy:
      Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

      Usuń