niedziela, 28 lutego 2016

Drugie urodziny w Blogosferze – Dziękuję!

                Darka siedziała sobie spokojnie w salonie, oglądała telewizję, piła zieloną herbatę z czystka słodzoną stewią i jadła kanapkę z pomidorem. W końcu po całym dniu noł lajfienia odpoczynek jest wskazany! Zwłaszcza, że następnego dnia był poniedziałek, więc Darka musiała zebrać dnia dzisiejszego jak najwięcej energii, żeby móc w ogóle myśleć o przeżyciu kolejnego tygodnia szkolnego. Tak, liceum nikogo nie oszczędza, a dziewczyna nie chciała nawet myśleć, co będzie na studiach.
                W pokoju było cieplutko, fotel bardzo wygodny, kanapka została zjedzona, a herbata wypita. I o czym tu można więcej marzyć?
                Darka już prawie że usnęła na fotelu, kiedy nagle Kyuu wbiegł z prędkością światła do pokoju i zaczął potrząsać szefową Wesołej Drużyny Pierścienia.
                – Darka-san, mamy problem! – Wykrzyknął, dalej potrząsając dziewczyną.
                – Kyuu, weź się ogarnij bo zwrócę na ciebie dopiero co zjedzoną kanapkę – kiedy Lis wypełnił polecenie, Darka spytała. – Jaki znowu problem mamy? Znowu antyterroryści adres pomylili?
                – Chciałbym, żeby tak było.
                – Więc o co chodzi?
                – Zapomnieliśmy o urodzinach bloga! – Wyjęczał głośno.
                Chwila ciszy.
                – O czym ty chrzanisz? Urodziny bloga są dwudziestego ósmego lutego, a dzisiaj mamy… – Nie dokończyła zdania, bo demon wcisnął jej pod nos kalendarz.
                Jak byk widniała data dwudziestego ósmego lutego.
                – O cholera – szepnęła. – O cholera! – Wykrzyknęła, zrywając się z fotela. – I co my teraz zrobimy?! Ja myślałam, że mamy jeszcze co najmniej tydzień czasu, to niczego nie przygotowywałam! – Po chwili zaczęła mówić do siebie. – Dobra, rilaks kobieto, rilaks, coś się wymyśli, jeszcze mamy kilka godzin, to jeszcze nie jest koniec świata, co nie? No właśnie, nie ma co panikować.
                W tym właśnie momencie do pokoju postanowiła wejść Anna.
                – A czemu was jeszcze nie ma na kolacji?
                – Bo zapomnieliśmy o urodzinach bloga! – Wykrzyknęła pozostała dwójka unisono.
                Anna tylko uśmiechnęła się na to pobłażliwie.
                – Co byście bez nas zrobili, co?
                Kyuu i Darka wymienili zdziwione spojrzenia, po czym podążyli za Anną do jadalni. To, co tam zauważyli, wprawiło ich w ogromne zdumienie, szok i szczęki aż opadły na podołek.
                W pomieszczeniu aż roiło się od ludzi. Byli wszyscy bohaterowie OC Darki ze wszystkich notek, byli nawet bohaterowie owych notek, przez co w jadalni aż roiło się od alternatywnych bliźniaków, było dużo Ann, nie brakowało też kilku wersji Naruto, byli nawet bohaterowie z jednonotkowych opowieści, czyli Shion z Nezumim, a także Feliks Łukasiewicz, zwany również Polską, Matuszka Rosja, czyli Iwan, a także Ludwig – personifikacja Niemiec. Było też sporo ludzi z Władcy Pierścieni, a nawet z Harry’ego Pottera. A więc oznacza to, że bracia Asakura nie byli jedyna parą bliźniaków obecnych w tym zgromadzeniu.
                Nagle, ni stąd i zowąd drzwi jadalni wyleciały z nawiasów, ukazując w całej swojej okazałości Will z jej własnymi asystentami, a także Czarną Wdowę oraz Winter.
                – Impreza bez nas?! Nie ma mowy!             
                Za dziewczynami stali również czytelnicy, jednak przez ciemność, która była na korytarzu i oślepienie przez blask Złotej Trójcy stojącej przy drzwiach, Darka nie mogła zobaczyć, ile ich tak faktycznie było.
                – Holender. Wygląda na to, że wszyscy o urodzinach pamiętali, tylko nie my. – Wymamrotała pod nosem do Kyuu, który pokiwał głową.
                – Nie martw się. Zdarza się, nawet najlepszym! – Powiedział Yoh, a w zasadzie kilka jego wersji unisono i poklepali dziewczynę po plecach, przez co omal nie wylądowała na podłodze.

                – Dzięki chłopaki – uśmiechnęła się lekko – No to teraz może kilka podziękowań i takie inne duperele… Dziękuję wszystkim czytelnikom za odwiedzanie mojego bloga, zarówno tym, którzy komentują, jak i tym cichym! W ciągu zaledwie dwóch lat dobiliśmy do ponad dwudziestu tysięcy wyświetleń, zostały opublikowane 64 notki właściwe, dwa (nie)artykuły, mieliśmy pięć edycji Liebster Award, a także jedna luźna notka z pseudo-zabawnymi dialogami. W ciągu tych dwóch lat rozwinęło się moje pióro i poznałam wielu niesamowitych ludzi. Ach, te szalone konfy z dzikimi pomysłami! – Darkę wzruszenie wzięło. – Ach, jak tern czas szybko leci. A jednocześnie mam wrażenie, że mam bloga od dawna, a nie zaledwie dwa lata. Ale dziękuję wam za to wszystko! I oby do trzecich urodzin bloga!

sobota, 20 lutego 2016

Liebster Award, odcinek piąty

                Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w zamian za dobrze „wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz inne blogi (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 10 pytań.

                Darka: Well… dzięki za nominację, Willcia ^^ Czy tylko mi się wydaje, czy rok temu nie było czasem jedenastu pytań?
                Kyuu: *Przegląda papiery* Ano, ostatnio było jedenaście pytań. I była zasada o nienominowaniu osób, które nominowały ciebie.
                Darka: Pozmieniało się, nie ma co. Ale co tam! Odcinek piąty LA właśnie się rozpoczyna!

1.Kto jest twoim ulubionym książkowym/filmowym/serialowym etc. czarnym charakterem? Well… Nie mam za bardzo ^^ Lubię Hao, oczywiście!
Hao: Hej!
No co? W anime właśnie jesteś antagonistą -.-”

2.Ostatnio przeczytana przez ciebie książka?
Ostatnio przeczytałam ,,Miecz Przeznaczenia” Sapkowskiego, a ostatnimi czasy zaczytuję się w ,,Krwi Elfów” tegoż samego autora <3

3.Najlepszy film jaki kiedykolwiek oglądałeś/aś? Dlaczego ci się podobał?
O matko… Rzadko oglądam filmy ^^” Oczywiście ,,Harry Potter”! A podobał mi się, bo to ,,Harry Potter” XD

4.Oglądałeś/aś Hetalię? Jeśli tak to powiedz jaka jest twoja ulubiona postać i ulubiony parring (tylko szczerze, ja wszystko widzę =.=). A jeśli nie oglądałeś/aś to co ty tu jeszcze robisz? Jazda na keskoweczki.pl =.=
Ano, oglądałam, ulubiona postać: Feliks Łukasiewicz! A parringu to nie mam ^^”

5.Z czego najczęściej korzystasz na internecie? (np. Facebook, ask, itp.)
Cóż, blogger, YT, zaglądam na aska i na fejsie. A teraz siedzę jeszcze na wbijam.pl, bo oglądam tam Magi ^^

6.Ulubiony kanał na YouTube’ie?
Lubię oglądać Elevena i Clouda ;D Stereo Love Studio też lubię obejrzeć ^^

7.Co sądzisz o serialach typu Trudne Sprawy, Szkoła itd.? Denerwują cię czy może wręcz przeciwnie?
Jak komuś się podoba to niech se ogląda, ale mnie osobiście to ścierwo odrzuca.

8.Czy masz jakąś złotą myśl, którą kierujesz się w życiu? Jaką?
Spoko, rilaks kobito. To jeszcze nie koniec świata. Zawsze może być gorzej!

9.Jaką cechę cenisz u innych, a jaką gardzisz?
Cenię sobie ludzi spokojnych, zaś nie cierpię samolubnych -.-”

10.Jaki jest twój ulubiony zespół muzyczny? I dlaczego to BIGBANG?
Hah, to nie jest BIGBANG XD Nie mam szczególnie jakoś ulubionych zespołów, ale uwielbiam słuchać Linkin Park, Halestorm, Black Veil Brides i Evanescene.


To już wszystko ^^ A teraz nominacje!
            Asakura Destiny:Gdy los daje drugą szansę nie wypuszczaj jej z rąk

I koniec, bo reszta albo nie lubi, albo zawieszona albo coś tam -.-”
Czas na pytania!
1.Ukochane twoje cytaty to?
2.Trafiłaś na bezludną wyspę, ale znalazłaś złotą monetę, która okazuje się być dżinem i może spełnić dwa życzenia. Jakie te życzenia będą?
                3.Ostatnio ukochana przez ciebie piosenka to?
4.Ostatnio obejrzane anime/przeczytana manga/ niepotrzebne skreślić?
5.Ulubione powiedzenie?
6.Ulubiona postać z ulubionych serii książek to?
7.Którego autora jesteś gotowa żywcem zakopać za śmierć twojej ulubionej postaci?
8.Najbardziej wzruszająca scena, którą kiedykolwiek widziałaś to?
9.Jakie blogi najbardziej polecasz innym do czytania?
10.Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, od kogo co roku zaczyna się LA?

Hah, udało się napisać! A teraz lecę nominować innych~!
Pozdrawiamy!

Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

piątek, 19 lutego 2016

(Nie)Artykuł – O nie! Tylko nie gra słowna! – Czyli jedna ze zmór tłumaczy

                Ostatnio na Disney Channel pojawił się nowy serial zwany Miraculum. Moja siostra i ja polubiłyśmy go, bo ma bardzo ciekawą koncepcję co do OTP (One True Parring) całej serii. Nie będę spojlerować, o co chodzi, bo mnie zaszlachtujecie chyba za to. Cóż, ale ja nie o tym miałam.
                Lucy była oburzona faktem, że ,,My Lady”, tak jak Czarny Kot nazywa Biedronkę, przetłumaczyli na ,,Biedrońsiu”, czy jakkolwiek to inaczej szło. Nie pamiętam, bo bardziej oglądałam angielską wersję, a do tego czytam z tego uniwersum fanficki po angielsku, więc jakoś specjalnie się nie gniewajcie na mnie, co? Dzięki. Wracając, nie daje się przetłumaczyć tak łatwo, jak się wszystkim dookoła na początku wydaje.
                Dowód? A proszę bardzo.
                Nieprzetłumaczalne gry słów to zmora tłumaczy.
                W angielskiej wersji Czarny Kot nazywa Biedronkę ,,My Lady”, ponieważ wiąże się to z angielskim słówkiem ,,Ladybug” – czyli właśnie Biedronka. Powstaje z tego połączenia gra słów, która nie miałaby najmniejszego sensu w języku polskim. No bo jak można wiązać nazywanie Biedronki Moją Panią, co?
                Podam wam inny przykład.
                Wszyscy znamy powiedzenie: ,,Ciekawość to pierwszy stopień do Piekła”. Jej angielski odpowiednik to: ,,Curiosity killed the cat”, czyli ,,Ciekawość zabiła kota”.
                Podam wam przykładowy dialog, jaki mógłby się wydarzyć po angielsku:
                – Curiosity killed…
                – The cat, yeah, I know.                                    
                Można to normalnie przetłumaczyć z naszym rodzimym powiedzeniem, bo tutaj nie jest ważne, czy chodzi o zwierzaka czy o Piekło:
                – Ciekawość to…
                – Pierwszy stopień do Piekła, taa, wiem.
                A teraz ten sam związek frazeologiczny zastosujmy do innego dialogu:
                – Curiosity killed the cat.
                –­ I’m Snake.
                Przetłumaczmy to na polski:
                – Ciekawość zabiła kota.
                – Jestem Wężem.
                Tutaj nie można byłoby zastosować naszego rodzimego powiedzenia, bo jaki niby związek ma wąż i Piekło? Co prawda można by doszukiwać się przyczyn w Biblii, no ale i tak ten dialog miałby niewiele więcej sensu, ze względu na grę słów, gdzie potrzebne były zwierzęta. W pierwszym przykładzie nie było to ważne, ale w drugim – już tak.
                Podajmy teraz inny przykład. Jak wszyscy doskonale wiemy, Krzysztof Ibisz wraz z wiekiem młodnieje. W Polszy wiele osób o tym oczywiście wie. Ale kto wie chociażby w Ameryce? O ile część z nich w ogóle wie, gdzie Polska leży, ale nieważne.
                Żeby przetłumaczyć zdanie na język angielski:
                – No normalnie jeszcze trochę, a będziesz drugim Ibiszem!
                – Wiesz, chodzę do niego na korki z urody to teraz widzisz efekty.
                Tutaj mamy dwie możliwości:
a)      Pozostawić Ibisza w niezmienionej formie, ale dodać przypis o kogo chodzi i dlaczego wynika cały komizm słowny,
b)      Zmienić Ibisza na amerykański jego odpowiednik (że z wiekiem gość młodnieje), dzięki czemu przeciętny czytelnik tamtych rejonów zajarzy od razu, o co chodzi.
                Opcja b) oczywiście jest lepszym wyborem, bo nikt nie musi się domyślać i głowić, o co kurna temu autorowi chodzi?! No i czytelnik od razu zajarzy komizm całości i będzie się śmiał, a o to w niektórych fragmentach właśnie chodzi, prawda?
                Ale w niektórych miejscach trzeba przetłumaczyć dosłownie, bo inaczej nie ujdzie tego inaczej ująć, a i tak zrozumie się o co chodzi, na przykład:
                – Ciekawość to pierwszy stopień do Piekła.
                – Skoro tak, to zamierzam być jeszcze bardziej ciekawski. W Piekle są sami fajni ziomkowie, a nie nudziarze!
                Tutaj trzeba przetłumaczyć to dosłownie, bo jakby zamienić przysłowie nasze na Curiosity killed the cat, to cały dialog nie miałby najmniejszego sensu. W końcu co wspólnego mają koty i Piekło? Chociaż jakby tak się zastanowić to na chama dałoby się ich połączyć… No to inaczej.
                – No i co, wyszło szydło z worka?
                – O co ci chodzi? Szydło jest premierem, nie ma potrzeby żeby żyła w worku!
                Coś cholernie nieprzetłumaczalnego na język angielski. Widzicie? Też mamy takie gry słowne. Tego nawet przy największych chęciach nie przetłumaczycie tak, żeby miało to sens po angielsku. Tak jak to było z ,,Biedroneczką”, czyż nie?
                Ludzie, szanujmy się troszkę. I szanujmy pracę tłumaczy, bo oni mają przechlapane, kiedy przychodzi do właśnie takich gier słownych. Pogódźmy się z tym, że nie da się wszystkim dogodzić. Może i lud jest zły za tę ,,Biedronsię”, no ale niech przetłumaczą ci ludzie tę grę z ,,Ladybug – My Lady” tak, żeby mieli jak chcieli i żeby została zachowana gra słowna, a nie, że po prostu podadzą ,,Moja Pani” i będą przeszczęśliwi. Co to to nie. Chętnie się dowiem, jak to im pójdzie.

                Darka3363

niedziela, 14 lutego 2016

Po raz pierwszy z (nie)artykułem, czyli Walentynki pod wodzą Darki.

                Lud wybrany dobrze wie, że nie obchodzę Walentynek.
                Nie tylko z powodu tego, że nie mam chłopaka, ale też dlatego, że nie przepadam za tym świętem, w którym jest aż za dużo czerwonych i różowych serduszek, a także par, które co chwila mówią, że się kochają, po czym obściskują się wszędzie, gdzie się da. No dobrze, z tym ostatnim może trochę przesadziłam, ale do rzeczy. Walentynki nie są żadnym polskim, rodzimym świętem, nie jest to nawet żadne słowiańskie święto, rzadko też kojarzymy je jako wspomnienie liturgiczne świętego Walentego – co prawda stosuje się wymiennie Walentynki i Świętego Walentego, ale ile osób tak naprawdę wie, kim był ów święty?
                O Walentym nie ma zbyt wiele informacji. Był to biskup i męczennik chrześcijański, pochodzący z Terni w Umbri. Żył w III wieku naszej ery w Rzymie, a jak wiadomo, w tym czasie panowały masowe i bardzo popularne imprezy lokalne, zwane prześladowaniami chrześcijan. Został on oczywiście pojmany i zaprowadzono Walentego na proces, podczas którego kijami próbowali mu wybić z głowy wiarę chrześcijańską. Coś jednak im to słabo poszło, bo biskup wcale nie miał zamiaru odchodzić od Chrystusa.
                Jak zapewne się domyślacie, Walenty został skazany na śmierć poprzez ścięcie, Stało się to – a jakże – 14 lutego 269 roku. Jakim cudem stał się patronem zakochanych – nie mam pojęcia, ale tak się właśnie stało. Może to przez to, że został ścięty za wiarę?
                A więc biografię gwóźdź razy oko świętego Walentego mamy za sobą. Przechodzimy do kultury słowiańskiej teraz.
                Było sobie pewne święto kiedyś, nazywane Nocą Kupały. Święto było to obchodzone nocą z 21 na 22 czerwca. Zasadniczo to dalej się je obchodzi w kilku krajach słowiańskich, żeby nie było. Noc Kupały związane było z przesileniem letnim i było świętem Słońca, Księżyca, ognia, wody, płodności, urodzaju, radości i miłości. Przez co często kojarzone było z Walentynkami. Ale chcę tutaj zaznaczyć szczególną różnicę.
                Walentynki to święto zakochanych, a nie święto miłości. Nie każdy jednak tę różnicę zauważa.
                Zakochani to zakochani i kropka. Ale miłość… Miłością można obdarzyć swoją lepszą połówkę, swoją rodzinę, psa, kota, przyjaciela, przyrodę, swoich bliźnich, ojczyznę. Różnica jest duża. Przecież nie zakochujesz się w ojczyźnie, bo nie jest ona osobą, ale ojczyznę kochasz. Różnica jest ogromna.
                To, że jesteś zakochany nie oznacza od razu, że kochasz. Tak przynajmniej jest moim zdaniem. Trzeba trochę uważać z tymi słowami i ostrożnie je szacować, żeby potem nie było płaczu i zgrzytania zębów.
                Ale na chwilę wracając do słowiańskiego święta. Noc Kupały została wyparta w Polsce przez chrześcijaństwo (chociaż ciężko było, nie ma co). Jak? Tak jak inne święta pogańskie. Na jej miejsce wrzucili inne święto, a konkretniej Noc Świętojańską, którą obchodzi się 23 – 24 czerwca. No i cóż, zabieg był udany – w Polsce nie ma tak naprawdę wielu osób, które wiedzą, czym jest Noc Kupały, choć dawniej było to jedno z najradośniejszych świąt w całym roku.
                I tutaj zakończę swój wywód, mając nadzieję, że trochę się doedukowaliście. Boże, w życiu nie sądziłam, że będę w ten sposób nauczać ludzi historii. Aż przez chwilę poczułam się mądra, ale szybko mi to przeszło. Wystarczyło, że przypomniałam sobie ,,Dziady", a konkretniej część trzecią i czwartą. Boże, czytanie tego było przerażające, więc podziwiam ludzi, którzy potrafili przeczytać całość bez łamania sobie głowy, o co tak właściwie głównemu bohaterowi chodzi. 
                Ale na chwileczkę wracając do głównego tematu, jakie jest wasze odczucie co do Walentynek? Lubicie je, czy też nie za bardzo? Czekam na wasze opinie.
                Pozdrawiam!
                Darka3363

czwartek, 11 lutego 2016

Shaman King, cz.2 – Wystarczy, że Firestormowi zetniemy włosy i nikt się nie połapie.

                Darka: Hejo~!
                WDP: Ave.
                Darka: Kolejna notka przybyła! Tym razem dłuższa, specjalnie dla Will XD Czuj się zaszczycona XDD
                Kyuu: Przestań już gadać tyle. Zapraszamy do czytania!
                PS: Wiem, tytuł ssie, ale nie umiem wymyślić lepszego ;-;
                Firestorm siedział na kanapie, pijąc herbatę.
                Minęło już kilka dni, odkąd Shadow przygarnął go z ulicy. Firestorm ciekaw był, jakim cudem się tam znalazł o takiej porze.
                Dowiedział się też kilku ciekawych rzeczy.
                Shadow, Hime i Angel są detektywami, współpracującymi z policją, co nie oznacza, że nie mają znajomych po drugiej stronie barykady. Hime przyznała, że kilkukrotnie zawdzięczali im życie, kiedy znaleźli się w niemałych tarapatach.
                Westchnął.
                Hime, czy też raczej Ran-Mao Honsiu, jak brzmi jej prawdziwe nazwisko, wciągnęła go do branży, uznając że nie będzie nic-nie-robił całymi dniami, a jak zobaczą Firestorma w sklepie, to pomyślą, że to jest Yoh i wszyscy by się zastanawiali, czemu nagle branżę zarobkową zmienił.
                Dziewczyna też od razu zastrzegła, że tylko od czasu do czasu współpracują z policją, a zazwyczaj zajmują się sprawami cywilów. Zdobądź informacje o tym i o tym, znajdź tego i tego człowieka. Policja korzysta z ich usług, ze względu na ich szczegółowe analizy miejsca zbrodni. W związku z tym nie narażają się na niebezpieczeństwo, bo nie biorą udziału w akcjach ot choćby pojmania delikwenta.
                Choć oczywiście zdarza się, że nie mogą uniknąć uczestniczenia w jakiejś akcji, choćby dlatego, że nagle znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i czasie, albo ktoś czyhał na ich życie. Ponoć to się zdarza w ich branży.
                Cóż, przynajmniej nie będzie mu się nudziło.
                Hime była dosyć żywą, rudowłosą osobą z piegami na nosie. I była również okrąglejsza niż inne dziewczyny. Nie była gruba, o nie. Miała po prostu okrąglejszą sylwetkę i twarz.
                Angel, czyli Shiki Hua Mei, był jej chłopakiem. Nie był być może zbytnio zazdrosny o nią (w końcu rozumiał, że jak przechodzi ktoś ładny tuż obok, to nie sposób chociaż nie rzucić na tę osobę krótkiego spojrzenia), ale poza Hime świata normalnie nie widzi. Rodzina chłopaka od dawna robiła jako detektywi bądź policjanci w Tokio i Angel dołączył do tego swoistego rodzinnego biznesu.
                To wyjaśnia też sprawę jego codziennego słownictwa. Chociaż pozostali cały czas nad tym pracują.
                A Shadow, czyli Yoh Kuroshi (niestety, chłopak nie zna swojego prawdziwego nazwiska – nikt nie chciał mu powiedzieć, dlaczego), był całkiem spokojną, wyluzowaną osobą, która mogła zasnąć gdzie popadnie, bez względu na porę dnia, miejsce czy sytuację. Ten chłopak tak już miał.
                Firestorm podejrzewał, że Shadow cierpiał na narkolepsję lub hipersomnię*.
                Wiedział natomiast, że w tej chwili grupa Shadowa prowadziła sprawę dorosłego, który teoretycznie popełnił samobójstwo. Dorosłego? Miał zaledwie dziewiętnaście lat, był jeszcze praktycznie rzecz biorąc nastolatkiem!
                A do tego wprowadzali go powoli w takie sprawy – Hime twierdziła, że to dobre ćwiczenie umysłu, takie tajemnicze sprawy. Gdzie potrzebne jest trzeźwe myślenie i logika. A także spryt i bystrość. No i oczywiście znajdywanie nawet najmniejszych szczegółów.
                Angel kiedyś wspominał, że gdyby raz nie znaleźli małego odłamka scyzoryka, na którym były DNA sprawcy, w życiu by się nie domyślili, że nie było to samobójstwo.
                Przestępca miał wszystko dokładnie zaplanowane – znalezienie ofiary, kiedy ten był sam w domu, użycia scyzoryka (którego odłamek został w szyi ofiary), następnie założenia dwóch par rękawiczek, włożenie noża kuchennego w rękę ofiary, zasymulowanie poderżnięcia gardła, a następnie staranne pozbycie się wszelkich dowodów.
                Zbrodnia niemal doskonała. Niemal.
                Westchnął.
                Obudził się kilka dni temu na środku ulicy z wyczyszczoną pamięcią, z bolącą głową. Miał ogromne szczęście, że Yoh przechodził obok (choć był niemalże święcie oburzony, kiedy mówił, że przez Firestorma omal nie potłukł mandarynek) i że mu pomógł.
                Firestorm wiedział również, że pociągnął za sznurki i policja z kilku miast przeszukiwała teraz swoje archiwa w odnalezieniu tożsamości Firestorma. Kto wie, może miał gdzieś tam rodzinę, która się martwi, co się z nim dzieje?
                Chociaż w to powątpiewał. Miał przeczucie, że nie miał rodziców ani choćby dziadków. I z jakiegoś dziwnego powodu wierzył, że jego intuicja się nie myli. Nie wiedział, dlaczego. Tak po prostu było.
                Firestorm usłyszał kroki na schodach. Pewnie Shadow i reszta wracała do domu. Angel jak zawsze był niewiarygodnie głośny.
                – Wiesz, nam to wystarczy że ciebie udusimy, a Firestormowi obetniemy włosy i mamy Shadowa jak się patrzy!
                Zgarnął swoje włosy w pięść i spojrzał gniewnie na blondyna.
                – Wara od moich włosów! – Warknął.
                Angel spojrzał ze zdziwieniem na Firestorma, po czym uśmiechnął się złośliwie. Bardzo złośliwie. Firestorm zaczął się nieco martwić tym obrotem sprawy, ale był przygotowany na każdą ewentualność.
                Przynajmniej taką miał nadzieję.
                – A więc w razie co wiemy, gdzie uderzyć, jeżeli będziemy czegoś od ciebie chcieli – mruknął prosto w twarz Firestorma.
                A chwilę potem Angel dostał po głowie od Hime.
                – Kochanie, mimo wszystko jakbyś przestał grozić czy też ostrzegać, jak wolisz to ujmować, byłoby miło. Poza tym też masz fioła na punkcie swoich włosów, nie pozwalasz innym ich tykać nawet kijem.
                Angel wymruczał pod nosem kilka nieprzyjemnych słów, masując się po głowie. Hime zawsze miała niezłe przyłożenie, nie ma co.
                I to nie tak, że Firestorm nie lubił blondyna. Po prostu pierwsze wrażenie bardzo mocno zawiodło w jego przypadku. No bo jak masz zareagować, kiedy jakiś furiat wchodzi do mieszkania, rzuca przedmiotami po ścianach, po czym siada z naburmuszoną miną i tłumaczy, że to przez telemarketera?
                Pierwsze wrażenie do najlepszych więc nie należało.
                Yoh usiadł ciężko obok Firestorma, wziął od niego kubek i napił się trochę herbaty i oddał napój w ręce z powrotem do towarzysza, zanim ten w ogóle zdążył jakkolwiek zareagować.
                – Yoh…
                – Cicho. Ani słowa Hime. Ja już wiem, co ty chcesz powiedzieć. Nie, nie przestanę kraść kubków innym, żeby wziąć kilka łyków herbaty. Czego jak czego, ale akurat tego mnie nie oduczysz.
                Hime westchnęła cicho pod nosem, ale wiedziała, że kłócenie się z Shadowem, kiedy ten nie miał humoru, nie jest najlepszym wyjściem. Nie chciała denerwować go bardziej, niż było to warte.
                Yoh wziął mandarynkę w dłoń i zaczął ją obierać. Wiedział, że jeżeli jest coś na tym świecie, co go uszczęśliwi, to są właśnie mandarynki. Uwielbiał te owoce. Były słodkie i bardzo smaczne, jak się wybrało odpowiednie, były także nie za twarde, ani za miękkie. Owoc idealny.
                – Yoh? Co w zasadzie się stało, że jesteś w takim podłym nastroju? – Zapytał Firestorm, nie mogąc już wstrzymać swojej ciekawości.
                – Kiedy analizowaliśmy tę sprawę z Wisielcem, to mordercy postanowili wrócić na miejsce zbrodni. Wiesz, że nie lubię krzywdzić innych, a tamtą dwójkę postrzeliłem w nogi – odburknął Shadow i wziął pierwszą cząstkę do buzi. – Co prawda nie miałem za bardzo wyboru, ale to nie oznacza, że tego nie cierpię. Krzywdzenie innych czy zabijanie nie należy do najfajniejszych rzeczy na świecie.
                I nagle zasnął.
                I mimo, że Firestorm już wywnioskował, że pewnie choruje na narkolepsję, to nadal wprawiało go w zdumienie fakt, że tak szybko potrafi zasnąć w środku rozmowy. Dla niego to wciąż była jakaś nowość. Intuicja mówiła mu, że jeszcze nigdy nie spotkał się z osobą, która miała tę chorobę bądź też jej objawy.
                – Dzięki temu jeszcze w ogóle żyjesz, Yoh – mruknęła Mei-Lin pod nosem. – I możesz dalej mnie tyrać o to ciasto mandarynkowe.
                Shadow jak na zawołanie obudził się i zrobił proszącą minkę.
                – Ran-Mao, proooszę! Mam jeszcze pięć kilo mandarynek, więc zrób mi!
                – Robiłeś zakupy cztery dni temu, zakupiłeś pięćdziesiąt kilo mandarynek i zdążyłeś już zjeść czterdzieści pięć kilo?
                – Firestorm mi pomógł – wyszczerzył się. – On też lubi mandarynki.
                – W tym problem, że ja zjadłem ich góra dziesięć – powiedział Firestorm.
                – Tym lepiej dla mnie, mogłem ich więcej zjeść – zachichotał cicho.
                – Jesteś takim bezproblemowym człowiekiem Yoh. Zazdroszczę ci. – Angel wyraził swoje zdanie, nie chcąc być wyłączonym z rozmowy.
                – Jak to bezproblemowym? Jak się mandarynki kończą, to jest problem! Big problem, much problem, jak nie ma mandarynek to koniec świata jest! – Shadow oburzył się bardzo wyraźnie.
                – Tak, tak, to już wiemy – zachichotała Ran-Mao.
                Shadow udał obrażone dziecko, nadmuchując policzki, krzyżując ręce na torsie i odwracając głowę od przyjaciół.
                – Niedobrzy wy! Nie wierzycie mi, nie lubię już was!
                – My też ciebie kochamy, Yoh! – Ran-Mao zawołała śpiewnie. Wiedziała, że ten konkretny człowiek nigdy nie umiał gniewać się na nią długo. Tylko Shiki przebijał Yoh pod względem szybkiego wybaczania swojej dziewczynie.
                Chociaż normalnie chował uraz do końca życia swojego i osoby, która się mu naraziła.
                Firestorm westchnął mentalnie.
                Trafiła mu się naprawdę dziwna grupa ludzi do poznania.
                
                Przyśnił mu się las.
                Siedział na polanie, wpatrując się w gwiazdy, a niedaleko od miejsca jego pobytu stała mała, drewniana chatka. Miał pewność, że to był jego dom.
                Przed drzwiami stała piękna, blondwłosa kobieta. Już z daleka widział, że jest to potężna, ale mimo wszystko bardzo kochająca kobieta.
                Czyżby przyśniła się mu matka?
                Nagle jednak na polanę wpadła horda ludzi. Z bronią. Nie wyglądali przyjaźnie. Mieli wykrzywione w złości twarze, a w ich oczach płonęło pragnienie krwi.
                Chciał się zerwać z miejsca, chciał pobiec do tej kobiety, przytulić się do niej, obronić, cokolwiek! Ale nie mógł kiwnąć nawet palcem, był sparaliżowany strachem.
                Kobieta krzyczała. Do niego. Żeby uciekał, nie oglądał się, że ona powstrzyma ich na tyle, żeby zdołał uciec.
                Zawołała jego imię, ale nie potrafił go rozróżnić od krzyków innych ludzi.
                Obudził się nagle, mając niemalże krzyk na ustach. Ale siedział cicho.
                Na policzkach poczuł coś mokrego. Czyżby to były łzy?
                Cały dygotał. Ten sen na pewno nie należał do najprzyjemniejszych do przeżycia. Firestorm wiedział jednak, że nie był to do końca normalny sen. Był zbyt realny, zbyt prawdziwy, zbyt świeży, zbyt emocjonalny do przeżycia. Po prostu zbyt.
                Wstał z łóżka. Spojrzał na zegarek. Była druga w nocy.
                Wyszedł cicho z pokoju, kierując się do kuchni. Może szklanka wody pomoże mu się oprzytomnieć na tyle, żeby się uspokoił?
                – …Mam pewne podejrzenie, co do jego amnezji, ale nie jestem pewien. To, jak opisałeś schorzenie jest jeszcze niewystarczające, ale myślę, że może to być amnezja psychogenna całościowa. – Firestorm nie wiedział, czyj był to głos.
                – Czyli?
                – Nie pamięta historii swojego życia, ale ten typ amnezji może ustąpić w jednej chwili. Dzień wcześniej nie pamiętał, kim w ogóle jest, a następnego dnia już wie wszystko, kim jest, co robił i tego typu rzeczy. A więc uważaj, Yoh, bo jeżeli przygarnąłeś seryjnego mordercę do domu, to może być z tobą krucho.
                Firestorm, całkowicie rozbudzony, przeklinał w tej chwili swoją ciekawość, kierując swe kroki do salonu. Naprawdę nie powinien tego robić. No ale cóż może poradzić, że jest zainteresowany dowiedzeniem się, z kim Shadow rozmawia na jego temat?
                A przynajmniej podejrzewał, że to on jest obiektem ich tematu.
                Spojrzał delikatnie przez drzwi do salonu i aż się zachłysnął.
                Co prawda Yoh wyglądał normalnie, siedział na kanapie, w ręku trzymając kubek, ale jego towarzysz…
                Nie miał nóg.
                Zamiast tego miał coś w rodzaju półprzezroczystego ogona.
                Nagle Yoh spojrzał na Firestorma, a ten spanikowany uznał, że wpadł po uszy.
                Przynajmniej do czasu, aż Yoh nie uśmiechnął się i nie pomachał mu ręką, żeby wszedł do środka. Zrobił to ostrożnie, czując, jak jego mięśnie były napięte do granic możliwości, a jego zmysły wariowały, nawet jeśli instynkt mu podpowiadał, że nic nie czyhało na jego życie, a już tym bardziej nie ten dziwny człowiek bez nóg.
                Usiadł sztywno obok Yoh, pilnie obserwując osobę w białym kilcie medycznym.
                Był to wysoki i przerażająco chudy mężczyzna o blond włosach, z dużymi cieniami pod oczami i sinymi ustami. Pod kiltem nie miał żadnej bluzki, przez co było widać, że na torsie miał inny kolor skóry przyszyty do ciała.
                Ten facet zdecydowanie bardziej potrzebował lekarza niż sam Firestorm. Co tam jego amnezja, ten gość wyglądał, jakby nie jadł już od dwóch miesięcy a nie przespał co najmniej całego tygodnia!
                Firestorm poczuł, jak dreszcz przechodzi mu po plecach, kiedy tylko mężczyzna uśmiechnął się do niego lekko. Ten facet zdecydowanie go przerażał. Yoh chyba był szalony, skoro się z nim zadawał.
                – Ach, więc mnie widzisz. Dobrze wiedzieć, badanie przejdzie łatwiej niż sądziłem na początku.
                Zmarszczył brwi na to oświadczenie. Coś było tu nie tak. Od kiedy w ogóle się zgodził na przeprowadzenie jakiegokolwiek badania na nim?
                – Nie martw się, Firestorm. On chce tylko się upewnić co do swoich podejrzeń. Ten duch to Johann George Faust VIII, jest moim przyjacielem.
                – Duch?
                – No a czy kiedykolwiek widziałeś osobę, która zamiast nóg postanowiła być oryginalna i wytworzyć półprzezroczysty ogon? Pomyśl trochę, zastanów się, jak w mitologii zostały opisane duchy.
                Firestorm zastanowił się przez chwilę i uznał, że faktycznie Faust pasował do tego opisu. Co nie zmieniało jego opinii, że wolałby raczej nie poznawać tego jegomościa. A przynajmniej nie w tym życiu.
                Firestorm uznał, że miał jak na razie dość spotkań z dziwnymi osobami przynajmniej na ten rok. To może źle wpłynąć na jego dobre zdrowie psychiczne, które bardzo lubił i wolał je zachować.
                Szkoda tylko, że nikt dookoła tego nie respektował.
                *Hipersomnia – nadmierna senność w ciągu dnia wraz z napadami snu niezależnie od miejsca i pory. Uznaje się hipersomnię za jeden z objawów narkolepsji.
                Darka: Wiem, zabijacie mnie wzrokiem za to zakończenie XD Ale co tam XD
                Przepraszam, że długo nic nie dodawałam, ale dzisiaj wyjątkowo wcześnie wróciłam ze szkoły, to mogłam skończyć pisanie tej notki. Wiem, że się cieszycie XD
                Cóżem mam jeszcze powiedzieć?
                Kyuu: Może to, że zamiast się uczyć czy pisać notki na bloga to czytasz jakieś one-shoty na ff.net?
                Hao: A może to, jak próbujesz na przekór wielu ludziom wyswatać węzłem małżeńskim…
                Darka: Cicho! To ma być później dopiero! Nie spojleruj XD
                Yoh: Teraz będą w głowę zachodzić, o jaki paring ci teraz chodzi -.-”
                Darka: No co zrobisz jak nic nie zrobisz? Ale nieważne to!
                Z mojej strony to już wszystko, trzymajcie się ciepło, ludziki!
                Pozdrawiamy!
                Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
PS: W kilka dni wbiliście więcej wejść na pierwszą część SK - Cosplayer czy nie cosplayer? i ta notka oficjalnie przebiła najpopularniejszy post o urodzinach Aphrodi'ego teraz prawie dwukrotnie! Fajnie, że wam się pomysł serii spodobał ^^