poniedziałek, 16 czerwca 2014

Shaman King,cz.1:Więzienie,czy pułapka umysłu?

Cześć i czołem!
WDP:Siema!
Ha,a jednak w poniedziałek!Ale,ale,ja nie o tym.Oto nadchodzimy z kolejną serią one-shotów,tym razem Shaman King.Powiem tyle:ten pomysł od dawna chodzi mi po głowie.To jest takie:,,Co by było gdyby..."w takim sensie,co by było,gdyby rodzina Yoh tak naprawdę go wykorzystywała,a właściwie nim kierowała.Jak to zrobili?Tego się dowiecie z opowiadania.
Kyuu:Kto pomoże biednemu Yoh?
Naru:Czy są jakiekolwiek szanse,żeby się wydostał?
Sasuke:Tego się stąd właśnie dowiecie.Mamy nadzieję,że zainteresowaliśmy naszych drogich krytyków.
Sakura:A zatem,nie przedłużając już dłużej,zapraszamy do czytania.
----------------------------------------
Yoh szedł z przyjaciółmi po ulicach Dobie.Słońce szczodrze obdarzało szamanów swymi promieniami,przyjemnie ogrzewając twarze obecnych na ulicach osób.Co ja mówię,żar się z nieba leje,jak mało kiedy nawet na pustyni.Dlatego też wszyscy starali się spieszyć do domu po posiłku,żeby dać biednym nogom,głowom i innym częściom ciała odpocząć.Nawet Anna zrezygnowała z treningu,uznając,że w tym stanie nie przebiegną nawet sześćdziesięciu metrów.Yoh był już mocno zmęczony,że nawet nie zauważył pojawienia się Hao razem z jego świtą.
-Witaj,braciszku^^.
-Nie mam ochoty się teraz kłócić,Hao,więc proszę,daj spokój.
-Czemu sądzisz,że chcę się z tobą kłócić,Yoh?
-Nie żartuj sobie,każde spotkanie tak się kończy.Ech,zresztą,idę do domu.
Wtem starszy z bliźniaków już po raz kolejny w ciągu tego miesiąca zauważy jakże dziwne zjawisko.Otóż,wokół szyi,rąk i nóg Yoh widać było przez krótką chwilę skondensowaną energię duchową:czerwone wokół nadgarstków,niebieskie wokół kostek i złote wokół szyi.Hao zmarszczył brwi.Czuł,że coś jest nie tak,ale nie zamierzał się dzielić tymi spostrzeżeniami.Yoh w tym czasie zdążył już przejść obok grupy Hao i razem z przyjaciółmi powrócić do zajmowanego przez nich mieszkania.
-Mistrzu,coś nie tak?-spytała się Opacho.
Hao nagle się,,obudził''i przerwał swoje rozmyślania:
-Nic takiego,Opacho.Chodźmy już.
I wrócili do swojego obozu.
-------------------------------------------
Ten sam dzień,noc,godzina trzecia
Hao postanowił,że pójdzie zobaczyć,co jest nie tak z jego bratem.Zaciekawiło go to zjawisko,pojawiające się wokół niego.Stał już pod domem,niezauważony dzięki Duchowi Ognia,zmieniając siebie i swojego pana w powietrze(a co mi tam!XD).Kiedy już wszystkie światła się zgasiły,Hao odczekał jeszcze pół godziny,żeby być pewnym,że jego bliźniak zasnął.Po cichu wszedł do jego pokoju i,pchnięty przeczuciem,zajrzał do umysłu Yoh.Był zdziwiony.Jeszcze czegoś takiego w swoim długim życiu czegoś takiego nie widział.Umysł jego brata było więzieniem.Na końcu widać było jakieś kraty,ale nie widać było,co lub kto był w środku,z powodu panującego wokół mroku,oświetlany tylko dzięki wazom powieszonym na ścianach,w których palił się wieczny ogień.Jednak tych pochodni nie było w celi.Hao podszedł bliżej.I zobaczył coś,co go zbiło z tropu.A właściwie nie COŚ,tylko KOGOŚ.Był tam bowiem Yoh,ale nie ten,którego zna z codziennych widzeń na ulicy,ale osobę zgoła inną,chociaż na pewno nie wyglądem.Był ubrany cały na czarno:długi czarny płaszcz,czarny podkoszulek,czarne spodnie z zawieszonymi trzema srebrnymi łańcuszkami,czarna,długa rękawiczka bez palców,na drugiej dłoni miał trzy srebrne pierścienie i czarną,skórzaną braznoletę z ćwiekami.Włosy miał trochę dłuższe,niż w rzeczywistości,do karku(coś jakby mu odrastały),a z jednej strony ciągnął się warkocz,opadający do połowy klatki piersiowej,związany srebrnym pierścieniem z fantazyjnymi wzorami.W uszach miał kolczyki-kółka.Jego czarne oczy porażały głębią ich czerni i hipnotyzowały,były bardzo przenikliwe.Hao niemal nie miał wątpliwości,że Yoh umie czytać w myślach,nie używając reishi.
,,Albo to jest naprawdę Yoh,albo tak naprawdę mam jeszcze jednego brata...''-pomyślał długowłosy szaman.-,,Albo to jest pułapka.''
-O to się nie martw,jest nas tylko dwóch i nie jest to żadna pułapka.-roześmiał się cicho drugi szaman.
-Skąd wiedziałeś...?
-Nie trudno odczytać tego z twoich oczu,aniki.-uśmiechnął się lekko.
-Dobra,to już jest dziwne,nigdy mnie tak nie nazywałeś.Tak właściwie,to co ty tu robisz?Jesteś więźniem własnego umysłu,ale dlaczego?
-Ech,to trochę dłuższa historia...Widzisz,nie jestem taki,jaki jestem,,na zwenątrz''.Nie jestem przygłupem,który jest aż tak łatwowierny,żeby zaufać obcym ludziom,ba,nawet zadaję się ze swoimi przyjaciółmi,z których połowa chciała mnie zabić!Czyż to nie jest śmieszne?Dziwne?Ale,ale,ja nie o tym.Kiedy miałem 5 lat,ciągle gdzieś znikałem.Chodziłem do rodzinnej biblioteki,a nawet znalazłem Tajną Bibliotekę w tejże rodzinnej.Była ogromna.Coraz więcej zacząłem wciągać się w te księgi.Mimo to musiałem uważać,bo dziadek z jakiegoś powodu ciągle mnie obserwował,albo przynajmniej próbował mnie mieć zawsze na oku.Udawałem,że nie potrafię obronić się przed jego shikigami,ale ja już dawno na te jego treningi wysyłałem moje shikigami,które mogły zmienić się we mnie i udawać,że są mną z dużym powodzeniem.Ja wtedy schodziłem do Biblioteki,aby wertować coraz to nowe księgi.Nie znaczy to,że zaniedbałem trening fizyczny,bo biegałem po nocach.Jenak,kiedy znów wysłałem moje shikigami do dziadka,babcia mnie zauważyła.Nawet nie wiedziałem,kiedy wróciła.Doniosła to dziadkowi.Obawiając się,że prawdopodobnie w ich mniemaniu,wkrótce znajdę coś,co rzuci mi światło na to,co Asakurowie robią już od dwóch pięć setek lat.Że za każdym Turniejem Szamanów zabijał cię któryś z rodu i przejmował koronę,zdobywając ją po trupach.Chcieli mnie przekonać w odpowiednim czasie,że to jedyna słuszna opcja.Wiedzieli,że jak za wcześnie się tego dowiem,to się zbuntuję.BALI się,że już się dowiedziałem,więc nie tracili czasu.Tyle,że już dawno się wydali,nie chroniąc swoich myśli,więc od dawna o tym wiedziałem.Na początku pomyślałem,że ten pomysł jest bez sensu-zabijać ciebie za to,że chcesz ocalić naturę?Po co?Dla mnie to niepojęte.Choć dodałbym kilka małych korekt...Ale wracając,dlatego zamknęli mnie za tymi kratami i tak straciłem wolność.Tak jak widziałeś,wokół kończyn i szyi mam łańcuchy,które wyglądają dla ciebie jak sznury,bo Yohmei postarał się,żeby nikt ich nie zauważył,jednak zapomniał o tobie.Próbowali włamać się do mojego umysłu,ale zdążyłem większość wiedzy zapieczętować,co mnie praktycznie uratowało przed śmiercią.W końcu nie mieli sumienia,kiedy chcieli nas zabić,więc teraz pewnie też nie.Shikigami ukryłem w moim ubraniu,również zapieczętowane.Ale Yohmei i Kino mogą się czuć bezpiecznie z myślą,że zdołam się kiedykolwiek uwolnić.Jest to dla mnie niemożliwe.Bo klucze są powieszone tam.-ręką wskazał drugi koniec korytarza,gdzie faktycznie coś wisiało.-Nie sądzili,że ktokolwiek zechce wejść do mojego umysłu i zobaczyć moje więzienie.Byli tak zuchwali,że powiesili je tuż pod moim nosem,wiedząc,że ich nie sięgnę.Najgorsze jest jednak to,że zabrali mi mojego prawdziwego Ducha Stróża.Była to kobieta o długich,związanych w warkocz aż za łydki,czerwonych włosach,grzywka opadała jej na prawą stronę twarzy;miała złote kocie oczy,delikatne rysy twarzy,wysoką i wysportowaną sylwetkę,na plecach miała przewieszony łuk i topór,a katanę w pasie.Nosiła lekką zbroję zakończoną spódniczką.Była osobą bardzo cierpliwą,dyscyplinarną i surową,ganiła mnie,jak coś źle zrobiłem,ale później wskazywała,gdzie popełniłem błąd i kazała powtarzać,dopóki się nie udało,a potem dawała pochwały,że jest zadowolona,z czego się zawsze cieszyłem,że mogłem wywołać uśmiech na jej twarzy.Dla mnie nigdy nie było,a co tam,nadal nie ma dla mnie lepszej osoby na świecie,była dla mnie jak matka.Zawsze ją mile wspominam.Yohmei i Kino zabrali mi ją i zapieczętowali gdzieś w posiadłości.Bardzo mi jej brakuje.Ech...gdybym był tylko trochę ostrożniejszy...
Yoh spuścił wzrok i wyraźnie posmutniał.Hao zrobiło mu się jakby...żal.Owszem,on też stracił swojego pierwszego strażnika,ale nie w tak brutalny sposób,poza tym nie był więźniem własnego umysłu.Nagle poczuł ogromną złość.Jak rodzina mogła zrobić coś takiego?!Toż to nie do pomyślenia!Zresztą...Nie zostawi tego samemu sobie,bo,do ciężkiej cholery,Yoh tu siedzi już od dziewięciu lat,a siedziałby dłużej,gdyby nie zainterweniował.Złapał klucze wiszące na ścianie i podszedł do klamki,którą szybko otworzył.Drzwi celi zostały otwarte,po raz pierwszy od lat.Młodszy z braci podniósł głowę i zobaczył uśmiechającego się szeroko brata.
-Powiem tak...rodzinka już mnie wkurzyła i postanowiłem ci pomóc.Nie będziesz tu więcej siedział,wychodź!
Yoh patrzył się na Hao z wielkimi oczami.Potem łzy zgromadziły się w jego oczach i rzucił się na szyję brata,mówiąc:
-Dziękuję!Nawet nie wiesz,jak się cieszę!Dziewięć lat na to czekałem!Dziewięć długich lat!
I się rozpłakał.Długowłosy szaman uznał,że ma prawo do płaczu.Odwzajemnił uścisk.Chciał,nie wiadomo czemu,żeby Yoh wiedział,że ma wsparcie.
-Chwila,a co będzie,jak się obudzisz?Poza tym,nie wiem,jak tu czas płynie.
-O to się nie matrw,aniki.Czas tu płynie,jak w zewnętrznym świecie.I zawsze wiem,kiedy moi współlokatorzy się obudzą,zanim zdołają o tym pomyśleć.A co do pierwszego pytania...mój wygląd będzie taki,jak tutaj,nawet ubrania.No i...nie chcę przed nimi udawać,że jestem taki,jak tam.Nie po to tu tyle siedziałem i obserwowałem,co robię po to,żeby znów się ukrywać.Czy mógłbym...no wiesz...przyłączyć się do ciebie?-spytał,patrząc rozmówcy w oczy.
-Jasne,pomogę ci nawet odzyskać ducha stróża.-roześmiał się Hao.
Yoh uśmiechnął się szeroko.Jak dobrze mieć takiego dobrego brata!Wyszli z klatki,a wtem obraz umysłu gwałtownie się zmienił.Zniknęły jakiekolwiek ściany,za to było mnóstwo drzew.Kawałek dalej stało lazurowe jezioro,a niedaleko stał mały domek.Niebo było błękitne i bezchmurne.Hao rozumiał jednak,że teraz nie będzie mógł czytać mu w myślach,bo Yoh właśnie założył barierę wokół tego miejsca.Wyczuł,że był to ogień.Jego żywioł.Poczuł się dumny ze swojego brata,mimo,że przecież był drugą połową jego duszy.Ognisty szaman wycofał się z umysłu młodszego Asakury,po czym pojawił się w realnym świecie.Było jeszcze ciemno,a zegar wskazywał na godzinę piątą nad ranem.Po chwili wybudził się Yoh.Popatrzył przez chwilę na pokój i śpiących towarzyszy,po czym wyskoczył przez okno w ślad za Hao.Zgarnęli Ducha Ognia i pobiegli do obozu,tylko po to,żeby zawiadomić uczniów o szczęśliwej wiadomości,że Yoh będzie od teraz z nimi.Tak właściwie,zastali obóz stojący na nogach.Wyglądali,jakby czegoś szukali,albo raczej kogoś,sądząc po hałasie,jaki robili naokoło.
-Tu jesteś,mistrzu!-wykrzyknęła mała Opacho.
Hao się uśmiechnął.Nie sądził,że jego uczniowie o piątej piętnaście rano będą go szukać.
-Czy coś się stało,Opacho?-spytał Asakura,uśmiechając się.
-Był tutaj Marco,razem z X-Laws,znowu czegoś od ciebie chciał,mistrzu.I chieli,żebyśmy się do nich przyłączyli,do pokonania,,największego zła tego świata''.-z każdym słowem cytatu,wypowiadanego przez Marco,kiwała głową na lewo i prawo,a potem przewróciła oczami-Ale my nie chcieliśmy o tym nawet słyszeć!...A co tutaj robi Yoh?-spytała.
Wtedy reszta także zauważyła niezwykłą obecność młodszego Asakury i wlepili w niego swoje oczy(chciałam napisać,,ślepia''ale się powstrzymałam^^").
-Właśnie,co on tutaj robi?-spytały Hanagumi.
Hao spojrzał na swoich uczniów z błyszczącymi i śmiejącymi się oczami.
-Jak to co?Dołączył do nas,tak jak wam mówiłem!-wykrzyknął,uradowany.-Ale musimy jeszcze coś zrobić,więc może nas nie być przez kilka dni.W razie co,Luchist ma mnie zastąpić.A w walce...Zang-Ching,gdybym nie zdążył wrócić razem z Yoh.Jakby co,to wyjechałem na parę dni,żeby odpocząć od Marco.I nie ma ze mną Yoh czy coś takiego.To ma być niespodzianka dla Dobie^^.A więc,do zobaczenia,wierni uczniowie!
Złapał Yoh i za pomocą ognia przeteleportował ich na posiadłość w Izumo.Schowali się w krzakach,obserwując rezydencję.Pozostało im już tylko czekać...
----------------------------------------
-Wstawać!Jeżeli nie będzie was tu za pięć minut,nie dostaniecie śniadania!-przywitała na dzień dobry,jak zwykle,Anna
Wszyscy już po dwóch minutach byli na dole.Minęły kolejne trzy.I nie ma nigdzie Yoh.
-Yoh,ty leniu,za karę będziesz miał dodatkowe okrążenia!!!
I Anna poszła do pokoju swojego narzeczonego.Jednak spotkała się z pustym łóżkiem.Poszła zapukać drzwi do łazienki.Nic.Weszła.Nikogo nie ma.Wróciła do pokoju i zauważyła,że słuchawki i naszyjnik leżą na szafce.Coś tu jej wyraźnie nie grało.
-Ren!Widziałeś może Yoh?-spytała Anna,kiedy już zeszła na dół.
-Hmmm...Jak się tak zastanawiam,to nie.
-Jak mogłeś nie zauważyć jego braku,krótkomajtku?!?!?!
-Zamknij się,śnieżynko!W porównaniu do ciebie,Yoh zachowuje się cicho!!!
-Co żeś powiedział?!
Lecz kiedy miało dojść do rękoczynów,zatrzymała ich Anna i Pilika.
-Może zamiast się kłócić,byście poszli z resztą szukać Yoh po Dobie,a my pójdziemy do Rady im to zgłosić,co?-powiedziała Pilika.
-Nie,,może''tylko tak zrobimy.Na co jeszcze czekacie?Jazda szukać Yoh!
I tak,z całym zapałem(zwłaszcza Ryu)zaczęli szukać narzeczonego Anny.Przeszukali każdy zakamarek Patch,oprócz...
-Został nam tylko obóz Hao.-powiedziała Jun.
-O cholera...nie mów,że on może tam być?-spytał HoroHoro.
-Nie wiem,ale z własnej woli na pewno tam nie jest.
I tak poszli do miejcsa,które było ostatnie na liście,gdzie chcieliby się kiedykolwiek znaleźć bądź nie.Kiedy już doszli,zobaczyli uczniów Hao.Podeszli do nich,a Anna szła pierwsza.Opacho i reszta nie wyczuli zabójczych intencji(nawet jeśli HoroHoro się aż wyrywał do walki),więc postanowili dać spokój walce,która i tak nie miałaby sensu.
-Mamy pytanie:Wiecie,gdzie jest Yoh?
Hanagumi spojrzały się po sobie,a Mari odpowiedziała:
-Nie,nie było go tu.
Wtedy Ryu wyskoczył z kolejnym pytaniem,którego się nie spodziewali:
-A gdzie jest Hao,tak w ogóle?
-Opacho powie!Mistrz Hao wyjechał na kilka dni z Dobie,bo od Marco dostawał migreny i musi od niego odpocząć!
Wszyscy się roześmiali.Nie tylko ognisty szaman ma go dość.Cierpliwość ,,przyjaciół''Yoh też powoli osiągał zenitu.Tylko zasady powstrzymywały ich od ataku,zbombardowani,czy,jak to woli,najazdu na chatę X-Laws i wyrzuceniu Marco do Nilu.W końcu,nie wszyscy są takimi psychopatami,jak ten okularnik.Drużyna wyszła z obozu,a uczniowie Hao westchnęli z ulgą.Udało im się nie wygadać,choć pokusa była silna.
-Właśnie!Dzięki,Opacho,tak realistycznie odegrałaś rolę!
-Dla mistrza Hao?Wszystko!
Teraz zostało im tylko czekać na powrót bliźniaków.
----------------------------------------
Izumo.godzina 17.00
Bliźniacy siedzieli w krzakach już od paru godzin i powoli cierpliwość im się kończyła.No bo ile można siedzieć samemu w domu?Yohmei,jako jedyny,na stałe mieszkał w posiadłości.Keiko była w świątyni,babcia w Ozoresan,a Mikihisa w górach.Według Hao dziadek już dawno powinien wyjść z domu,skoro jest taka piękna pogoda.Yoh tylko westchnął na to stwierdzenie.Bo Yohmei faktycznie już dawno powinien wyjść,a ciągle siedzi w domu!Aktualnie kręcił się w kuchni.Po kolejnych dwóch godzinach Hao nie wytrzymał i postanowił,że odwróci uwagę Yohmei'a,za pomocą ognistego klona.Kazał SoF(Spirit of Fire),żeby poszedł za klonem.Yohmei złapał przynętę,nawet mówił,że spodziewał się wizyty wnuka!Klon oddalał dziadka od posiadłości,a w tym czasie Hao i Yoh weszli do domu i zeszli do podziemia.Yoh zabrał po drodze broń,która wisiała,jakby nigdy nic,na ścianie:łuk i topór przewiesił sobie na plecy,a katana wisiała u jego pasa.Chwilę potem znaleźli odpowiednią celę.Duch Stróż snuł się smętnie po pokoju,ze smutną miną.Po chwili usłyszała łamaną pieczęć,cichy krzyk jej imienia,,Lulien!" i silny uścisk wychowanka.Oczy jej się rozjaśniły i odwzajemniła uścisk.Jak bardo za nim tęskniła!
-Yoh-san...
Jednak po chwili długowłosy się zapytał:
-Yoh,a co z Amidamaru?
Młodszy Asakura zmarszczył brwi,a potem odpowiedział:
-Amidamaru od zawsze wiedział,że jestem więziony.Powiedział,że zostanie ze mną,dopóki Lulien nie będzie ponownie walczyć u mego boku.Teraz już przeniósł się na drugą stronę,do Domu.
-Rozumiem,a teraz wracajmy,bo Yohmei zaraz tu będzie.Duchu Ognia!Przenieś nas do lasu,na jakąś polanę daleko od posiadłości,zostaniemy tam na noc.
SoF zrobił tak,jak prosił go o to jego pan.W samą porę,bo Yohmei już wrócił do posiadłości i zaczął ją w całości przeszukiwać.Nie zauważył żadnych ubytków.Lecz zapomniał o przeszukaniu podziemia.Więc z pełnym spokojem poszedł na spacer,w końcu jest taka piękna pogoda!
Hao i Yoh zdołali rozłożyć obóz i po chwili ognisko przyjemnie ich ogrzewało.Yoh i Lulien odbijali stracone lata,kiedy byli w niewoli.Długowłosy patrzył na nich z lekkim uśmiechem.Nie sądził,że zrobienie czegoś takiego tak bardzo go zadowoli.Czuł się wspaniale.
Zrobiło się ciemno.Bliźniacy patrzyli się w ogień,zafascynowani jego pięknem.Co jakiś czas dorzucali opału w postaci lekkich i małych gałązek.Nie wiedzieli,ile czasu tak przesiedzieli,ale powoli zaczynało robić im się sennie(no co?Nawet tysiącletni szaman może czuć się zmęczony!).Weszli do namiotu,Yoh zdjął swój rynksztubek i poszli spać.Na czatach stała Lulien i Duch Ognia,zabawiając się rozmowami(to,że SoF nie umie mówić,w żadnym stopniu nie przeszkadzało Lulien,bo duchy potrafią różnie się ze sobą porozumiewać,nie tylko przez mowę).I tak minął dzień i pierwsza noc urlopu Hao^^.
------------------------------------
Dobra,wystarczy wam na razie!Mam nadzieję,że się wam spodobało.
Kyuu:Ludzie przedstawiają Yoh jako dobrego anioła,który jest uosobieniem dobra i miłości.Darka-san postanowiła zrobić to troszkę inaczej.Yohmei-zły dziadek,Kino-zła babcia,Keiko i Mikihisa-nic nie wiedzący rodzice,reszta-nieświadomi prawdziwej natury Yoh.
Sasuke:Trzeba stwarzać nowe ścieżki,choć na Fungafufu już coś takiego było.Ale dziadkowie nie więzili Yoh!
Yoh:Darka-san,dlaczego mi to robisz?
Oj tam,daj spokój,nie jest w końcu tak źle,prawda?
Hao:No,ale przez dziewięć lat więzić go w swoim własnym umyśle?
Aj tam,dajcie mi spokój!*rzuca poduszką w Hao i Yoh*
Yoh&Hao:Hej!*oddają*
*odrzuca z powrotem do bliźniaków*
Itd.itd.
Kyuu:Szybko tego nie skończą...ała!*oberwał poduszką**oddaje*
Naru:Co ty nie powiesz.Hej!*również oberwał*
*po chwili już wszyscy bili się na poduszki*
*Darka,krztusząc się poduszkami*
Pozdrawiamy was i niech moc będzie z...*odrzuca poduszkę do Sasuke*...wami!!!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
*dwie godziny później...*
WDP:*Padają prawie nieżywi**Darka nie lepsza*
No pięknie...wszyscy są w pierzu.
WDP:Yhym.
Trzeba się oskubać.
WDP:Yhym.
Ale później,teraz nie mam siły.
WDP:Yhym.
Hej,która godzina?
WDP:Yhym.
Wiedziałam,że nie kontaktują=.=

niedziela, 15 czerwca 2014

Aye!

Siemanko,jak tam pogoda?
Sasuke:U nas słonecznie bardzo^^.
Ale odstawmy sprawy pogody.Khem,khem,będę przemawiać:
Otóż wszem i wobec oświadczam wam,iż następny one-shot będzie o braciach Asakura!
WDP:*fanfary i konfetti*
Wiem,że się cieszycie.Ja też^^.Pomysł od jakiego czasu po łbie mi chodził,no i cóż,pierwsza część już napisana,opublikuję we wtorek:)
Kyuu:Czemu we wtorek dopiero?Gdyż nie da rady w poniedziałek,ze względu na ograniczony czas siedzenia na kompie w tym dniu.
Do zobaczenia we wtorek!
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

wtorek, 10 czerwca 2014

D.Gray-Man,cz.4-Koniec misji i powrót do domu.

Witajcie,kochani czytelnicy!Oto prezentuję wam ostatnią już część D.Gray-Mana.
Kyuu:Przepraszamy za długą nieobecność,ale...
...Wena pojechała na wakacje do Krainy Podziemia i musiałam po nią pójść,bo coś się tam zasiedziała u znajomych.
Sasuke:Tak więc,kiedy Darka-san przyprowadziła Wenę z powrotem*pokazuje związaną łańcuchem dziewczynę*,to wpadła na pomysł ostatniej części.O czym będzie?
Naru:Tego za chwilę się dowiecie.I powiem wam jeszcze coś:jest jeszcze jeden powód długiej nieobecności,ale to na końcu.A teraz,zapraszamy do czytania.
------------------------------------------------
Darka i Kanda trzymali swoją broń.Oboje mieli poszarpane ubranie i zakrwawione ciała.Z pozostałymi wcale nie jest lepiej.Tworzyli pary i jedną trójkę tak,aby osłaniać swoje plecy.
-Jak się to do cholery stało...?-zapytał się po cichu Hao,opierając się o plecy Sasuke.
------------------------------------------------
Retrospekcja
Dziewczyna razem z Yuu kręcili się po Sali Balowej w poszukiwaniu Innocence.Jak się można było spodziewać,wiele kobiet legło do Kandy,jednak Darka dość skutecznie je przepędzała.Widziała,że ciemnowłosy jest na skraju wytrzymałości.Wtem zauważyła jakieś dziwne wibracje,a także oddalanie się demonów od pewnego miejsca,co nie powinno mieć miejsca.Oznaczało to tylko jedno:Innocence gdzieś jest w pobliżu.Dźgnęła lekko w bok chłopaka i pokazała głową stary zegar.To właśnie stamtąd Darka wyczuwała niepokojące drgania.Yuu natychmiast zrozumiał,i udając,że zaprasza Darkę do tańca,poprowadził ją do tegoż mebla(sorki,brak synonimów T.T).
-Muszę przyznać,że taniec nieźle ci idzie.Kto cię uczył?-spytała ciemnowłosa.
-Tak właściwie to sam się nauczyłem.Przez przypadek zauważyłem,jak Moyashi prowadził jakąś czerwonowłosą panienkę na parkiet i zaczął tańczyć.Pomyślałem,że to może się przydać,gdybym musiał iść na bal z powodu misji.Zbyt bardzo się nie pomyliłem.
-A może nie chciałeś być gorszy od Allena?-zapytała wyzywająco.
-N-nie!-wykrzyknął chłopak.
-Ta,jaaasne...-Darka puściła oczko.-Nieważne.Patrz,o wilku mowa!
Allen razem z Mari i Ichigo lecieli do Kandy i Darki.Wyglądali na wystraszonych:
-Darka!Jest źle!Moje lewe oko jest zablokowane i nie mogę go używać!
-Uspokuj się i po kolei.
Allen wziął kilka głębokich wdechów i zaczął mówić:
-Kiedy szukaliśmy Innocence razem z chłopakami,chciałem sprawdzić,czy z moim okiem jest wszystko w porządku,bo to aż niemożliwe,że nie ma tu nawet jednej Akumy.Zdjąłem jedną soczewkę tak,żeby nikt nie zobaczył i spróbowałem aktywować oko,ale nic to nie dało.-skończył.
-Cholera,to nie dobrze.Dajcie mi chwilę,dzwonie do Kyuu.Kyuu?!Słyszysz mnie?!Tak,znaleźliśmy.Chodź tu z Naru,bo być może będziemy potrzebować pomocy,to prawdopodobnie pułapka!
Kyuu:Jesteśmy razem z Hao i Sasuke,zabezpieczymy teren,później do was dołączymy.
-Dobra,macie pół godziny.
Kyuu:Wyzwanie?Stoi.
I się rozłączył.Darka schowała telefon i w tym momencie słychać było darcie materiału.
-Cholera,wiedziałam!
Wszyscy goście,jacy byli w środku,zrzuciły przebrania i zobaczyć się dało Akumy pierwszego i drugiego poziomu.Było ich trochę,tak na oko z trzysta.Allen i Kanda aktywowali swoje Innocence,Mari odsunął się,żeby nie przeszkadzać,a Ichigo wyjął Zangetsu.Kiedy Yuu spojrzał na podwójne Zanpakuto Kurosaki'ego,zrobił duże oczy,ale po chwili się opanował i przyległ plecami do najbliższej osoby.Była to Darka.Allen,Mari i Ichigo osłaniali nawzajem swoje tyły.Po jakiś dziesięciu minutach kompletnego bezruchu,dołączyli Hao,Sasuke,Naruto i Kyuubi.Zrobili to samo,co pozostali,czyli przygnęli do siebie plecami:Naru z Kyuu,a Sasuke z Hao.W ten sposób cała grupa utworzyła coś w rodzaju czworokąta.Darka zdarła część sukienki,uznając,że będzie tylko przeszkadzać(bez zboczeń,moi drodzy,bez zboczeń).Wyjęła Guan-Dao i rzuciła w pierwszą lepszą Akumę.I zaczęła się bitwa:,,Dziewięć na Trzystu".
----------------------------------------
Minęła godzina.Wiele Akum już poległo,ale nadal zostawało ich tak na oko stu siedemdziesięciu.Jednak dziewiątka powoli się męczyła.Hao odgrodził ich ogniem niczym kopułą,aby mogli chwilę odpocząć.Cała grupa była zakrwawiona,ubrania były w strzępach.Mari miał sporą ranę na nodze,co już zaczął leczyć Kyuubi swoją czakrą.Darka i Yuu legli na ziemię,nawet nie odsuwając się od siebie,uznając to za stratę energii.Dziewczyna wywaliła już cały swój arsenał,który wzięła ze sobą,którą pragnę wyliczyć:Guan-Dao,parę szabli,dziesięć sztyletów,dwanaście noży do rzucania,cztery katany,trzydzieści shurikenów,dwadzieścia kunai,tuzin kulek wystrzelonych za pomocą procy,wystrzeliła dwa magazynki z podwójnych pistoletów,a nawet zniszczyła swój kiścień.Zostały jej jeszcze kastety,których nie będzie używać,bo nie chce ich stracić i Innocence.Przy drugiej rundzie właśnie jego użyje.Hao leży na wznak na plecach po środku,Allen,Ichigo,Sasuke i Naruto siedzieli oparci o siebie,ciężko dysząc.
-Hej,nie wytrzymam już długo-powiedział Hao.
-Ile?
-Pięć minut góra.
-Łeee,to kupa czasu.-powiedział Naru.
-Zawsze tak mówisz,ale tym razem masz rację,mamy mnóstwo czasu.
Szybko się ogarnęli,tj.wytarli krew,żeby im nie przeszkadzała,a chłopacy wywalili górne części garderoby,bo im przeszkadzały i tak więcej było odsłonięte aniżeli zasłonięte.Naru wbił w Tryb Mędrca i połączył siły z Kyuubi'm,który wszedł z powrotem do pieczęci,a Ichigo aktywował Bankai.I wtedy minęło pięć minut.Wszyscy utworzyli mur wokół wykończonego Hao,który teraz siedział i zbierał siły.Darka wyjęła swoją tajną broń,której rzadko używała:duży,srebrny dysk na łańcuchu,z wysuwanymi ostrzami.
-Innocence aktywacja:Shinoshi!
Łańcuch oplótł Darkę wokół ramienia i stał się czarny,a Innocence rozłożyło się na trzy dyski lecące nad sobą,co dawało większą precyzję i prawdopodobieństwo trafienia.Z miejsca zlikwidowała dyszkę.
-Czemu wcześniej tego nie wjęłaś?!-wykrzyknął Naru,rozwalając gigantyczną łapą czterech wrogów.
-No bo to trochę ciężkie jest i niezbyt wygodne,dlatego.Poza tym,to jest dopiero pierwsza część tego Innocence.
-Pierwsza?-spytał Allen,rozwalając dwie akumy.
W tej chwili na oczach Darki pojawiły się wirtualne okulary,dające lepszą celność.
-To jest właśnie część druga.
Dziewczyna zakręciła dyskami nad głową i obracając się,szybko przeliczyła miejsce,gdzie jest najwięcej akum i je zdjęła.Zostało już pięćdziesiąt.
-Chwila,jak to pięćdziesiąt?
-Sporo z nich wlatywało na moją kopułę,chcąc nas dopaść.
-No to wszystko wyjaśnia...Akumy są kretynami.Innocence:100%!!!-wykrzyknęła Darka.
Wtedy broń zaczęła zmieiać swój kształt.Dziewczyna wyskoczyła poza krąg i wskoczyła na jakiś zachowany stół.W dłoni trzymała karabin maszynowy,a na oczach nadal miała wirtualne okulary.
-Uwaga,wszyscy padnij!
Ledwo jej towarzysze zdążyli paść,a już zaczęła strzelać.Ze względu,że miała Innocence,to nie musiała się przejmować nabojami.Po pierwszej serii pozostało już trzydzieści potworów.W tej chwili wstał Kanda i Allen ze swoimi mieczami,gdyż Walker podczas leżenia aktywował 100%.Dali reszcie odpocząć,gdyż zaczęli prawdziwą rzeź.Kanda wziął tych po prawej,a Brytyjczyk:po lewej.Jakby się dogadali w bezsłownym porozumieniu.Po dziesięciu minutach było po wszystkim.Drużyna ledwo sapała,no ale ktoś musiał pójść po Innocence.Padło na Mari,który i tak nie brał udziału w walce i jako jedyny jeszcze się trzyma na nogach.Wszedł na drabinę,którą Bóg-wie-skąd-ją-wytrzasnął i wyjął z zegara przedmiot misji.Jednak kiedy wrócił,zastał tylko śpiących kompanów:Allen i Kanda opierali się o siebie,a Darka spała na ich kolanach,Kyuu wyszedł z pieczęci i służył za poduszkę dla Naru,Sasuke,Hao i Ichigo.Mari tylko wzruszył ramionami i wysłał wiadomość przez golema do Komui'ego o powodzeniu misji i prośbę o pomoc w dostarczaniu osób poszkodowanych.Wszystko poszło z górki,rzeczy wojowników(o wolność i ojczyznę!!!)zostały zabrane z ich apartamentu i przeniesieniu do Black Order.Oni sami zostali wyniesieni do Skrzydła Szpitalnego,z którego nie wyszli przez tydzień.I nadszedł czas pożegnania.
Darka pakowała swoje rzeczy do dużej walizki.Wtem do pokoju wszedł Allen:
-Musisz wyjeżdżać?
-Muszę,taka już kolej rzeczy,muszę wrócić do domu,zanim reszta mi go doszczętnie rozniesie.-uśmiechnęła się lekko.-O,cześć Yuu!Przyszedłeś się pożegnać?
-Raczej pogratulować,że wytrzymałaś dłużej niż trzy dni obok mojego pokoju.
-Na pewno.Dobra,reszta,czas już iść.Pożyczyłam od Mikołaja ze Strażników Marzeń magiczną kulkę i możemy bez problemu się przenieść do domu.Ale zanim wyruszymy...
Darka podeszłą do Allena i Kandy,którzy stali wyjątkowo obok siebie,nie kłócąc się,i ich przytuliła.
-Żebyście mi nie rozwalili Kwatery beze mnie i wyślijcie pocztówkę z pokonanym Grubasem(Milenijny)!
Allen odwzajemnił uścisk,czego nie można powiedzieć o Kandzie,który stał tak zszokowany,że zupełnie znieruchomiał.Darka puściła chłopaków,potrząsnęła kulką,która ukazała jej domek i rzuciła ją na podłogę,po czym razem z WDP wskoczyła do portalu.Yuu i Allen zostali sami.
-Nie ważne,czy ją lubiłeś czy nie,Kanda,ale musisz przyznać:potrafi postawić na swoim.
-Taa...czekaj,co miała na myśli:,,Nie rozwalcie Kwatery beze mnie"?
-Prawdopodobnie jeszcze tu wróci.I chyba będzie wściekła na coś.Na przykład na Komui'a-san.
-Chyba tak...
-Dobra,nie ma co tak stać,lepiej wyjdźmy,bo ktoś jeszcze pomyśli,że coś z nami nie tak.Chwila,powiedziała,że mamy jej wysłać pocztówkę,co nie?
-Taaa...i co z tego?
-Chyba pocztą nie damy rady,co nie?Trzeba będzie przeszukać jej pokój,bo inaczej...
-Znalazłem coś na biurku,list do nas:
Kanda,Allen,
Nie chcę,żebyście szukali tego po całym pokoju,bo nie warte to wysiłku.
Wszystko,co potrzebne do przesyłania listów jest tutaj.
Lecz lepiej nie próbujcie z czymś żywym,bo może zdechnąć.
Do przyszłego zobaczenia!
Darka
W kopercie były jeszcze dwie kartki z tytułem:,,Jak stworzyć własną Pocztę Międzywymiarową''.Każdy wziął po jednej i wrócili do swoich pokoi.
W tym czasie u Darki...
-No pięknie,trzeba zrobić generalny remont...Naru,ściągnij tu Yamato,bo nie poradzimy sobie bez niego!Reszta:za narzędzia i do roboty,dom ma stać,a nie leżeć!
I taki był koniec tej podróży.
-----------------------------------------------
Ha,koniec!Tęskniliście za mną choć troszkę?
Kyuu:Darki-san nie było przez cztery dni,co znacznie utrudniło skończenie i wstawienie ostatniej części.
Wybaczcie mi,byłam w Krakowie i okolicach.Było całkiem miło^^.I jeszcze raz przepraszam za długą nieobecność.
Naru:Dobra,koniec marudzenia,musisz się scenariusza na koniec roku nauczyć.
Tiaa...Do zobaczenia!
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesołą Drużyna Pierścienia