wtorek, 19 września 2017

Naruto, cz.1 — Powrót do przyszłości

                Kiedy Minato użył Hiraishin mając w ramionach Kushinę od razu wiedział, że coś poszło nie tak, jak powinno.
                Kiedy transportował się z Uzumaki wcześniej (czy z kimkolwiek innym, jeżeli miał być szczery), to nigdy nie odczuwał takiego ostrego szarpnięcia w okolicach brzucha, poza tym czuł, że poruszali się aż za szybko, o ile to było w ogóle możliwe.
                Czyżby popełnił jakiś minimalny błąd w rysowaniu pieczęci? A może zostali nagle zaatakowani, kiedy miał użyć techniki?
                Nie, ostatnie jest wykluczone. Hiraishin jest zwyczajnie zbyt szybki, żeby mógł tak po prostu oberwać w brzuch, nie mówiąc o tym, że ani on, ani Kushina nie wyczuwali żadnego zagrożenia. Sprawdzali całą okolicę dwa razy, wiedziały, gdyby było coś nie tak.
                Niestety, Minato nie mógł się teraz zatrzymać dopóki technika nie przeniesie ich do drugiej pieczęci., bo inczej, gdyby się zatrzymał w środku drogi to mogłoby ich rozerwać na malutkie kawałeczki. Pewnie można by było ich zmieścić w pudełku po kunai , gdyby w ogóle coś z nich zostało i nie zostało wywiane przez wiatr.
                Naprawdę powinien popracować nad tym małym detalem, bo inaczej może się zrobić w pewnym momencie nieciekawie. Kushina nieźle by go zjechała, gdyby przez niego miała umrzeć w kwiecie wieku.
                Kiedy już osiągnęli kolejny punkt zaczepny pieczęci w biurze Hokage, Minato nie mógł nie odetchnąć z ulgą. Ani jemu, ani Kushinie nic się nie stało i nie wylądowali w jakimś obcym miejscu.
                — Dobra Minato, co się stało. Kręci mi się w głowie od tego poboru chakry, a wiem, że nie powinno coś takiego się dziać. Tłumacz się. — Kushina brzmiała, jakby była na skraju wybuchu, jednak udawało się jej jeszcze nad sobą panować.
                — Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc. Może…
                Nagle otoczyli ich ANBU, przykładając kunai  i tanto do szyi Minato i Kushiny.
                — Co jest?! — krzyknęła Uzumaki.
                ANBU nie odpowiedzieli, tylko zaczęli wypuszczać zabójczą intencję w powietrze.
                — Niedźwiedź. Lecisz po Hokage-sama, przekaż mu wieści o intruzach.
    — Hai.
Zanim mógł się jednak ruszyć, drzwi do biura zostały otwarte i stał w nich mężczyzna o blond włosach, niebieskich oczach i po trzema bliznami na każdym policzku. Miał około trzydziestu lat i był ubrany w czarne spodnie, pomarańczową bluzę i biało-czerwony płaszcz z motywem płomieni.
Był również, co zauważył Minato, bardzo podobny z twarzy do Kushiny, podczas gdy miał jego własne kolory.
Trzymał on w jednej dłoni kubek kawy z napisem: Cuda załatwiam z miejsca, na niemożliwe trzeba poczekać kilka minut, a w drugiej kilka zwojów.
— Hm? ANBU, co się dzieje? Czy ja tu widzę… Niee, pewnie halucynacje czy coś. A było nie pić z Sasuke tyle zeszłej nocy…
Przeszedł obok Minato, Kushiny i ANBU, mamrocząc pod nosem coś o złych wyborach życiowych orz beznadziejnych przyjaciołach i zasiadł za biurkiem, odkładając zwoje i kubek. Ziewnął mocno, rozciągając się na fotelu, jednak po chwili spoważniał.
— Dobra, chcę wiedzieć, co w moim biurze robią osoby, które były uznawane za zmarłe od ponad trzydziestu lat. ANBU, zabezpieczyć drzwi i powiedzcie tam na zewnątrz, że nie mam czasu na spotkania.
— Hai.
Mężczyzna wyjął jakieś dziwne, czarne pudełko i wcisnął jakiś guzik.
— Raport.
— Hokage-sama, ci obcy ludzie pojawili się w twoim biurze w ułamku sekundy, nie było przy tym żadnych naruszeń barier wokół budynku oraz wokół wioski.
Nagle Kushina krzyknęła.
— Jacy niby obcy ludzie, co?! Mieszkam tu od ponad dziesięciu lat, do cholery! A może już zapomnieliście o mnie, co?! Niefajnie! Poza tym, jaki Hokage-sama?! Aktualnie Hokage jest Sandaime-jiji!
— Spokojnie, zaraz do tego dojdziemy. Poza tym — w tym momencie mężczyzna podwinął lewy rękaw ubrania i ukazał im tatuaż Hokage[1]  na przedramieniu. Kushina w tym momencie momentalnie zamknęła usta, które już otwierała na kolejną porcję krzyków.
— Myślę, że po tym małym pokazie wiem już, co powinienem. ANBU, puścić ich i przyprowadźcie mi tu Kakashi’ego, powiedzcie mu, że chcę go mieć tu na wczoraj i jeżeli się spóźni to niech mu Kami dopomoże…
Nie musiał dodawać więcej w tym momencie. ANBU szybko się rozproszyli, wykonując rozkazy.
— A więc — zaczął mężczyzna, uśmiechając się szeroko. ­— Witamy w Konohagakure no Sato w okresie Zjednoczonych Sił Shinobi, dattebayo!
— Hę?
Kiedy Kushina się wypowiadała, Minato intensywnie myślał. Hokage? Zjednoczone Siły Shinobi? ANBU, którzy ich nie rozpoznawali? We własnych słowach Kushiny: Hę?
— Spójrzcie na górę Hokage, jeżeli mi nie wierzycie — wstał ze swojego fotela i odsłonił okno.
Nie było trzech twarzy na górze. Było ich siedem.
I chwila, czy Minato dobrze widzi twarz Tsunade n piątym miejscu? Tuż obok swojej twarzy, która była na czwartym?
— Minato… Co się dzieje? Nie rozumiem z tego nic… — Kushina wyglądała naokage, jeżeli  równie zagubioną na jaką brzmiała, kiedy chwyciła lekko za przedramię Minato.
— Maa, Naruto-kun, wiesz że nie musisz mnie grozić, żebym przyszedł, nie jestem przecież… Sasuke…? Minato-sensei? Kushina-nee?!
Mężczyzna o imieniu Naruto uśmiechnął się pod nosem po lisiemu na widok zszokowanego Kakashi’ego.
— Kakashi-kun?! A kiedy ty tak urosłeś?! I zestarzałeś się jakby. Czy ja widzę… Czy ty masz zmarszczki pod oczami?! — wykrzyczała Kushina, przyglądając się uważnie Kakashi’emu ze wszystkich stron.
Kakashi westchnął.
— Wiedziałem, że ten cały hałas znowu się kiedyś zacznie, po prostu wiedziałem… Tylko myślałem, że to będzie przez Boruto, a nie przez ciebie, Kushina-nee.
— Coś ty powiedział?!
— Dobra, dosyć tego dobrego! — krzyknął Naruto. — Muszę zadzwonić po Hinatę, żeby wzięła Boruto i Himawari do nas, chętnie by was poznali w końcu… Dajcie mi chwilę.
Naruto wyciągnął kolejne czarne pudełko. Z niego słychać było przez chwilę dziwną melodyjkę a potem głos:
Naruto-kun?
­— Cześć Hinata, mogłabyć przyprowadzić dzieciaki do biura? Chcę wam kogoś przedstawić.
Jasne, za niedługo będziemy. Akurat jesteśmy niedaleko wieży.
— Słodko, do zobaczenia!
I się rozłączył.
Nagle poczuł przy szyi chłodny metal kunai.
— Wyjaśnij. O co chodzi w tym wszystkim? Czy to jest jakieś wysokopoziomowe genjutsu? A może to jakaś inna sztuczka? — zapytał chłodno Minato.
Naruto tylko prychnął i z powrotem usiadł na fotelu, kompletnie ignorując zabójcze spojrzenia Namikaze i kunai przy jego szyi. Chwycił za kubek i wypił trochę kawy, rzucając absolutnie nie rozbawione i nie zaimponowane spojrzenia Minato.
Przez chwilę potem popatrzył pochmurnie na stertę papierów na biurku, jednak zanim Minato zdążył stracić cierpliwość, Naruto ponownie się odezwał:
— To nie sztuczka, co może potwierdzić Kyuubi.
Kushina nagle rozszerzyła oczy, a Minato mocniej przycisnął kunai do szyi, na tyle, by skóra pękła i zaczęła cieknąć krew. Jednak już po kilku sekundach rana zaczęła się zasklepiać, a Minato widział coś takiego tylko u jednej osoby…
Naruto ułożył pieczęć i nagle obok niego pojawił się klon, który po chwili miał czerwone oczy z pionową, cienką źrenicą i jego blizny wyraźnie się pogrubiły. Kiedy się odezwał, to jego głos był głębszy i złośliwszy:
— Hehehe, kopę lat, Yondaime, bachorze. Dawno się z wami nie widziałem.
— Kyuubi… — wyszeptała przerażona Kushina. Nie było mowy o pomyłce. Chakra Biju jest zbyt niepowtarzalna, żeby w jakikolwiek sposób móc ją zimitować.
— Dokładnie, śmiertelniczko, powinnaś się obawiać, albowiem znów jestem wolny…
W tym momencie Naruto przywalił własnemu klonowi w głowę, jednakże efekt był odczuwalny przez Kyuubi’ego.
— Naruto! Za co?!
— A jak myślisz, dattebayo?! Znowu lecisz ze starą śpiewką jaki to nie jesteś potężny i bla bla bla! Do porzygania z tym, ja to miałem szczęście, że musiałem słuchać tego tylko przez cztery lata, ale nie mam zamiaru ci pozwolić do powrotu do starego nawyku!
Już mieli kontynuować swoją kłótnię, kiedy drzwi do gabinetu gwałtownie się otworzyły.
— Boruto! Ile razy mam mówić, żebyś nie otwierał tak drzwi, czy ty chcesz je zniszczyć?
Chłopak niewiarygodnie podobny do Nanadaime lekko się zwinął na głos swojej, zdaje się, matki, jednak po chwili się zawiesił, kiedy spojrzał na to, kto jest w biurze.
— Yondaime i Krwawa Habanero? Staruszku, co jest, do cholery?!
— Uwierz mi, sam bym chętnie się dowiedział — stwierdził z westchnieniem Naruto. — Ale po Czwartej Wojnie już naprawdę niewiele mnie zaskakuje, szczerze mówiąc. Dobra, tak więc, wolałbym żebyśmy się nie atakowali nawzajem (w końcu mamy czas pokoju) i zamiast tego zaczęli od nowa. Tak więc, jestem Uzumaki Naruto, Nanadaime Hokage Konohagakure no Sato, a to moja rodzina. Moja żona Uzumaki Hinata, syn Uzumaki Boruto i córka Uzumaki Himawari. W sumie to wiemy, kim jesteście, więc nie musicie się przedstawiać.
— Uzumaki? — wyszeptała Kushina, podekscytowana. — To jest nas więcej, dattebane?! Cudownie!
— Kushina…
— Oj daj spokój, Minato! Chakry Kyuubi’ego nie da się jakkolwiek podrobić, poza tym futrzak, który jest we mnie dziwnie się zachowuje, co tylko potwierdza, że ten Kyuubi Naruto jest prawdziwy, wszystkie dowody przemawiają na to że tak, wylądowaliśmy w przyszłości i wiem, że z jakiejś racji jest to twoja wina. Ale wybaczę ci tym razem, bo spotkałam właśnie rodzinę!
Minato tylko westchnął na zachowanie się jego żony, ale tylko przytaknął głową, przyzwyczajony do tego.
— Naprawdę dajesz sobą pomiatać, co? — zapytał Boruto retorycznie. Chwilę później jednak przeprosił, kiedy zobaczył Straszny Uśmiech Mamy nr 4.
— A wiec?! A więc?! Jesteśmy kuzynami czy jak?!
— W zasadzie bardziej jesteś moją matką niż kuzynką — zaśmiał się lekko Naruto.
Kushinę na chwilę zamurowało, jednakże szybko się otrząsnęła z tego stanu.
— Jesteśmy w przyszłości, więc podejrzewam, że to możliwe. A ojcem oczywiście jest Minato! — krzyknęła z przekonaniem.
— C-co?
— Minato, widzisz, a jednak nie. Nie widzisz go? — podeszła do Naruto i chwyciła go za twarz. — Twarz ma moją, ale włosy ma zdecydowanie po tobie, dattebane! Co oznacza, że Hinata jest naszą synową i te dwa urocze bachorki…
— Oi!
— …To nasze wnuki! To absolutnie niesamowite! — Uzumaki była wyraźnie podekscytowana.
I tak też zaczął się ich pobyt w przyszłości.
 ------------------------------------------------
[1] Uznałam, że skoro ANBU mają swój znak rozpoznawczy, to czemu Hokage miałby tego też nie mieć?

Goddamnit, to miał być tylko one-shot, a nie kilkuczęściowa opowieść XD Może uda mi się jeszcze to zmieścić w dwóch częściach… Oh well XD
W każdym razie, zaczęłam na boku jeszcze pracować nad opowiadaniem (!) z Ao no Exrcist, ale zacznę je publikować dopiero wtedy, kiedy będę miała absolutnie całe napisane. Co może trochę zająć. Trochę dużo (bardzo, BARDZO dużo) czasu. Będzie fajnie, jeżeli uda mi się zmieścić w dwudziestu pięciu rozdziałach średniej długości, wtedy będę naprawdę zadowolona.
No, w sumie to już nie mam nic do powiedzenia, więc na razie!
Kyuu: Powinnaś niedługo napisać coś z nami wszystkimi.
Feliks: Dokładnie! Dawno nas tu nie było!
Narutoi: OI! Teraz ja mam swoje pięć minut, wynocha!
Idę ich ogarnąć, zanim coś zniszczą -.-lll
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

 
PS: Filmu nie oglądałam, tylko końcówkę którejś części, ale tak mi się wzięło skojarzyło.