wtorek, 31 maja 2016

[Dodatek] Cień Króla Szamanów — Wybory Królów

                Takie małe co nieco, które napisałam, nudząc się siedząc w terminalu XD
Wybaczcie brak akapitów i nowych przerywników, ale nie mam opcji robienia tych pierwszych w komórce, a drugich nie chciało mi się robić XD
                — No, panie i panowie, kto w tym roku zostanie Królem Szamanów?
                Poprzedni królowie i królowe siedzieli przy wielkim okrągłym stole zaśmieconym przez masę papierów, które były, jak się później okazało, podaniami z danymi wszystkich zawodników Turnieju Szamanów.
                Było ich zdecydowanie więcej, niż jeszcze pięćset lat temu. Ale z drugiej strony ludzkość od tamtego czasu potężnie się rozwinęła, więc nie ma się co dziwić.
                Pewnie Rada ma niezły zamęt z tyloma kandydatami, ale drugiej strony pewnie w tym roku mieli dużo wyższy przychód pieniędzy, niż w poprzednich edycjach Turnieju.
                — Te, Yohken, zobacz, twój krewniak znowu bierze udział w Turnieju — zawołał Kim Tao że swojego miejsca, przeglądając kartę Hao Asakury.
                Yohken natychmiast rzucił się do Kima, wygrywając mu podanie z ręki.
                Tak, bez wątpliwości był to Hao.
                — No sporo furyoku uzbierał. Nieźle.
                — No nieźle. A popatrz tutaj, mam akta nowego Cienia. Też twój krewniak, Yoh Asakura.
                Yohken spojrzał na dokumenty i zobaczył na zdjęciu postać szalenie podobną do Hao. Sprawdził potem daty urodzenia obu Asakurów i doszedł do jedynego logicznego wniosku:
                — Hao sknocił na całej linii reinkarnację, dorobił się bliźniaka.
                Na sali zapanowała nagle cisza.
                — Panie i Panowie, myślicie może o tym samym, co ja? — Powiedział Shin, młodzieniec o białych włosach i czerwonych oczach.
                — Myślę, że tak. Moi drodzy, robimy z Hao Króla Szamanów. Dawno nie mieliśmy bliźniaków na tych dwóch najważniejszych stanowiskach. Kto jest za?
                Wszyscy podnieśli ręce.
                — Jednogłośnie stwierdzam, że Hao Asakura zostaje nowym Królem Szamanów. Świecie, strzeż się, bliźniaki u władzy wracają do akcji — powiedział Hikaru, jako przewodniczący całego zebrania, uśmiechając się delikatnie.
                Miał cichą nadzieję, że Hao opanuje się z tym zamiłowaniem do grillowania. Król Szamanów miał być protektorem ludzi, a nie ich katem.
                Wierzył, że może Yoh uda się mu wybić z głowy palenie ludzi za błahostki. Ten młodzieniec był bardzo przekonywujący, kiedy tylko chciał.
                I dosyć bezpośredni, jeżeli ktoś miałby pytać go o zdanie.
                Uśmiechnął się pod nosem.
                Biedni szamani. Nie wiedzieli, że Turniej Szamanów był jedynie dla zaspokojenia gawiedzi. Jak to się mówi, chleba i igrzysk. Tyle ludziom wystarczy. Dlatego nawet jeśli ,,przegrają", to będą zadowoleni. Jedzenie mają, nawet jeśli horrendalnie drogie, igrzyska też mają, w końcu pojedynki szamańskie są jak najbardziej zaspokajające na zredukowanie poziomu adrenaliny.
                A w międzyczasie dawni Królowie Szamanów demokratycznie wybierają nowego władcę (wybraniec przez cały Turniej miał błogosławieństwo Królów i Króla Duchów, przez co miał w sobie odpowiednią ilość siły, aby zwyciężyć w zawodach) spośród mnóstwa kandydatów — tych najsilniejszych, z ogromną wiedzą lub szczególnie niezwykłym marzeniem.
                I choć Hao nie spełnia jedynie ostatniej tej wyliczanki, to wiedział, że jego plan i tak spali na panewce. Zasady zabraniają, tak na wszelki wypadek. Ludzkość należy do natury, czy tego Hao chce, czy też nie.
                Poza tym są inne sposoby na pomaganie naturze. Już teraz jest mnóstwo organizacji, które walczą o przetrwanie przyrody. Po za tym wielu ludzi ma ogrody, które również przyczyniają się do przetrwania gatunków, podobnie ze zwierzętami, które trzymają w domach. Wiele z nich nie odnalazłoby się w rzeczywistości bez ludzi.
                Uśmiechnął się ponownie do siebie, akurat w momencie, kiedy Mugen weszła do środka. Nikogo poza nim nie było.
                — Bracie?
                — Będziemy mieli teraz interesująca parę, wiesz o tym? Jestem ciekaw, co z tego wyniknie.
                Kobieta uśmiechnęła się pod nosem.
                — O, tak. To może być panowanie nie do zapomnienia.
                Mam nadzieję, że się podobało ^^ i tak jak obiecałam pojawi się niedługo post z mojej wycieczki do Karlskrony :D Poczekajcie jeszcze chwilę cierpliwie ^.^
                Kyuu: A więc do zobaczenia wkrótce!
                Pozdrawiamy!
                Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
                EDIT: Poprawiłam sprawę z akapitami, dodałam przerywniki te moje i poprawiłam błędy ^^ I sorki, nie będzie postu z Karlskrony, zdjęcia poszły się chędożyć ;-;

wtorek, 17 maja 2016

Shaman King, cz.4 – Jedziemy na wycieczkę!

                Ja was przepraszam za tak długie nie dawanie rozdziału, ale dosłownie kilka dni wcześniej się wzięłam ruszyłam i napisałam kilka stron rozdziału po nagłym ataku Weny XD
                Wena: To moja specjalność.
                Dostajecie praktycznie świeżynkę, bo chwilę przed publikacją kończyłam pisać XD No cóż, bywa XD
                Dobra, koniec mojego ględzenia, Enjoy ;D


                Shadow siedział jak wmurowany, jednak po chwili się rozluźnił. Uznał, że dopóki nie usłyszy całej historii, to nie będzie go osądzać. W końcu Hao to taki spokojny, fajny kolega — ze świecą normalnie takiego szukać!
                Kira opowiedział mu wszystko, co tylko wiedział o Hao i jego poplecznikach, plotki, jakie panują wśród szamanów i zaniepokojenie faktem, że Hao nagle zniknął.
                Jak to się mówi, przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Lepiej było, jak Hao był na widoku, a nie zaszyty gdziekolwiek nie dający żadnych oznak życia, co można odczytać niczym znaki na niebie i ziemi, że coś planuje i to wcale nie będzie miłe dla kogokolwiek innego poza Hao i jego drużyną.
                Jednak Shadow skupiał się na innej kwestii, którą jest zastanowienie się, co z tymi informacjami zrobić i wpadł na jeden realny, przynajmniej według niego, pomysł:
                — Trzeba mu o tym powiedzieć!
                — I co mu powiesz ,,Hej, nazywasz się Hao Asakura i hobbystycznie zajmujesz się mordowaniem Bogu ducha winnych ludzi, zostawiając tylko wybranych!”? Chyba cię do końca pogrzało, jak mnie tu nie było – odwarknął Kira, krzyżując ramiona na torsie. – Świetny plan, geniuszu.
                — Ale nie mogę też zachowywać jego tożsamości w tajemnicy – westchnął Shadow. – Więc co według ciebie mam zrobić?
                — Imię i nazwisko można mu na spokojnie powiedzieć, ale na pewno nie profesji. Ani tego, że jest szamanem. Tak na wszelki wypadek. A jeżeli odzyska pamięć… Coś się wymyśli. Na razie skupmy się na tym, co jest teraz.
                — Wiesz, że nie lubię zatajać prawdy.
                — Wiem. Ale czasami cel uświęca środki. — Kira odparł twardo.
                Yoh pokręcił głową, ale nic nie powiedział. Akurat na tę chwilę nie miał zbyt dużego wpływu na ową decyzję, z którą po części się zgadzał, poniekąd. Było to dosyć logiczne. Hao bez pamięci jest spokojnym chłopakiem, pomocnym i cichym. Nie było miło usłyszeć, że zanim dostał amnezję był seryjnym mordercą niewinnych. To tak bardzo nie pasowało do jego obecnego zachowania.
                — Tak swoją drogą, skoro wiedziałeś, że Hao jest… No wiesz, to dlaczego go nie zaatakowałeś? Z tego, co powiedziałeś praktycznie wszyscy go nienawidzą.
                — Zauważyłem, że coś jest nie tak, to po pierwsze, a po drugie przecież ci mieszkania bałaganić nie będę. Krew strasznie ciężko zmyć z dywanu, wiesz?
                — Ciekawe podejście, nie powiem. Z pewnością innych szamanów by to nie obchodziło i po prostu zarżnęliby Fire’a na miejscu.
                — Ja nie jestem wszystkimi.
                — Wiem.
                Shadow ziewnął rozdzierająco, przeciągając się niczym kot.
                — Idę spać, mam już dość tego dnia. Jakie to szczęście, że mam jutro wolne!
                — Yoh — Shadow spojrzał na Mephisto. — Nie zaatakowałem go, bo on jest po prostu pogubiony. Ma dobry cel, ale wykorzystuje do niego złe środki. Grillowanie wszystkiego, co się rusza i nie jest szamanem to nie jest rozwiązanie. Poza tym nie poznał mnie, a widzieliśmy się kilka razy w Patch.
                Angel wpadł do mieszkania Yoh już o siódmej rano i zaczął wrzeszczeć na całe gardło:
                — Nie śpimy, zwiedzamy! Wstawać, lenie parszywe, przebrzydłe!
                — Musisz tak wrzeszczeć od samego rana? — Hao wyjrzał z kuchni.
                — Wiesz, inaczej Shadowa się nie obudzi. Na niego to potrzebne są drastyczne środki. Nie wiedziałem, że jesteś rannym ptaszkiem.
                — Nie lubię spać do późna, potem wszyscy wyglądają jak zombie, a ja nie chcę tak wyglądać.
                — I dobrze. To ja lecę dobudzać kierownika.
                — Kierownika nie ma, nie było i nie będzie! — Yoh odkrzyknął ze swojego pokoju, jednak ani myślał wstać i się przywitać z Shikim.
                Zasnął późno w nocy, a myśl przeleżenia całego dnia w łóżku pod ciepłą kołderką bardzo mu się podobała, zwłaszcza, że ma dzisiaj wolne. Całodzienne lenistwo całkowicie mu odpowiada.
                Shiki jednak miał co do tego inne plany.
                Wszedł do jego pokoju, odgarnął zasłony z okna (Yoh nagle odczuł przykre skutki nabytego wampiryzmu), otworzył je, wpuszczając świeże powietrze do środka (względnie świeże – mieszkają w końcu na obrzeżach Tokio), po czym ukradł Yoh pościel.
                Shadow zaczął jęczeć i wyklinać Shiki’ego na wszelkie możliwe sposoby we wszystkich językach, jakie znał. Czyli japoński, angielski i łacina podwórkowa.
                — Wstawaj Yoh! Idziemy dzisiaj na wycieczkę i za godzinę mamy być na peronie, bo inaczej marny nasz los!
                — Ale ja nie chcę.
                — Ale mnie to nie obchodzi. Idziesz z nami, czy tego chcesz czy nie. Rusz swoje leniwe cztery litery!
                Przynajmniej wybijanie Shiki’emu z głowy przekleństw nie spełzło na niczym w porównaniu do dzisiejszych planów Shadowa.
                Z ledwością wstał i z męką wypisaną na twarzy podszedł do szafy, biorąc pierwsze lepsze ubrania, które nawinęły mu się pod rękę, po czym skierował swe kroki do łazienki. Umył zęby, ubrał się i rozczesał włosy, wiążąc je w wysoką kitkę. Chwilę później usiadł, opierając się o wannę i znowu zasnął.
                Nie dane było mu jednak odpoczywać za długo, ponieważ Shiki, do cna niecierpliwy człowiek zaczął walić w drzwi łazienki.
                — Shadow, nie mamy całego dnia!
                Pojękując wstał ze swojego miejsca i wyszedł z łazienki. Przeszedł do kuchni, gdzie Hao podał mu kanapki i mocną kawę.
                — Dzięki stary.
                — Drobiazg — odparł Hao.
                Jak ten gościu mógł kiedykolwiek zabijać? Toż to oaza spokoju i dobrych chęci, myślał Yoh siadając przy stole i odkładając jedzenie, po czym znowu usnął.
                Hao westchnął, przysiadając się koło niego ze swoim śniadaniem, po czym szturchnął go lekko w ramię.
                — Nie śpię! — Yoh powiedział głośno i wziął się za picie kawy, solennie sobie obiecując, że już nie będzie nigdy chodził tak późno spać, kiedy Shiki też ma wolne, bo to samobójstwo jest. Nigdy więcej.
                Fire uśmiechnął się pod nosem, jedząc swoją kanapkę.
                — Swoją drogą, Firestorm, dowiedzieliśmy się, jak się nazywasz.
                Uwaga chłopaka została natychmiast przyciągnięta i zaczął spoglądać na Yoh z ciekawością i niejakim ponagleniem.
                — Jesteś Hao Asakura. Twoja rodzina od dawna nie żyje, niestety.
                — Skąd wiesz?
                — Kira jest specem od zdobywania informacji. On potrafi znaleźć wszystko i rozgłaszać fałszywe informacje, w które wszyscy wierzą. No i potrafi zapaść się jak kamień w wodę na pół roku i nagle wrócić, jak to zrobił niedawno. Zobaczysz, on jest potworną plotkarą.
                Hao kiwnął głową, popijając swoją herbatę.
                Między prawdą a Bogiem to był przygotowany na fakt, że prawdopodobnie nie ma rodziny. Ba, sam to przeczuwał! Ale i tak pozostaje to dziwne rozczarowanie, ten zawód w duszy, że tak naprawdę nie ma się nikogo na tym świecie. Hao uznał, że nie jest to ani trochę przyjemne uczucie.
                Kiedy tylko skończyli śniadanie, Shiki szybko ich zgarnął do wyjścia.
                — Zrobimy sobie piknik ludzie, znam fajne miejsce na obrzeżach Tokio — powiedział Angel, niemal wyrywając im ramiona. — I odwiedzimy kilka fajnych miejsc.
                Yoh i Hao kiwnęli tylko głowami, Yoh jeszcze zbyt zaspany, żeby kontaktować, Hao profilaktycznie, żeby nie oberwać od Shiki’ego. Co jak co, ale ten chłopak miał siłę.
                Niedługo potem dołączyli do nich Hime i Mephisto, również zaspani i zmęczeni tak wczesną pobudką. Zwłaszcza Kira, który strzelał piorunami w stronę Angela, jednak ten nic sobie z tego nie robił i pchał wszystkich na peron.
                Po godzinie podróży, plotkowaniu Kiry z Hime i czternastu prób zaśnięcia Yoh później Shiki w końcu zarządził koniec podróży. Hao był całkiem z tego zadowolony, w końcu mógł rozruszać trochę kości. Poza tym jako że Yoh siedział koło niego to po każdym zaśnięciu opadał na jego ramię, przez co Angel, kiedy budził Shadowa szturchnięciem, to dostawało się przy okazji Hao.
                Musiał przyznać, że wysiedli w naprawdę ładnej okolicy. Byli nad Zatoką Tokijską, w Parku Kasai Rinkai. Hao już stąd widział Diabelski Młyn1.
                — Dobra, to idziemy najpierw do Morskiego Parku Rozrywki, potem na taras widokowy Crystal View, a na koniec na Diabelski Młyn. Myślę, że się wyrobimy w cały dzień.
                — Widzę, że się przygotowałeś, Shiki.
                — No przecież, inaczej bym was tutaj nie ciągnął od samego rana — wyszczerzył zęby.
                Hao uśmiechnął się pod nosem.
                Zdążył nawet polubić Shiki’ego przez te kilka tygodni. Pomimo nie zbyt dobrego pierwszego wrażenia, to okazało się, że ten chłopak jest całkiem miłym człowiekiem, pomimo braku umiejętności panowania nad gniewem. Ponadto zauważył, że Shiki miał umiejętność szybkiego podejmowania decyzji i spontaniczności.
                Hao wiedział, że te zdolności są często bardzo użyteczne, ale równie często stają się zgubą, dlatego też dobrze, że Angel miał Ran-Mao, która analizowała wszystkie za i przeciw, zanim podejmie decyzję.
                — Yoh, wracaj do nas, nie mamy czasu na twoje odwiedziny w krainie baranków — szturchnął chłopaka i lekko popchnął w stronę pozostałych.
                — Ale ja chcę spać! Hao, nie bądź taki!
                — Do tej pory nie powinieneś już czuć senności, nie tak dawno temu wypiłeś dwie kawy. Coś z twoim układem pokarmowym jest nie tak, czy co, że tak łatwo ignorujesz kofeinę?
                — Nie, za dużo jej piłem, kiedy mieliśmy sprawę zamordowanej dziewczynki. Została brutalnie zgwałcona, a potem zabita w dość… Fantazyjny sposób. Nie chcesz wiedzieć, do teraz śnią mi się koszmary. — Shadow się wzdrygnął.
                Hao kiwnął głową. Prawdopodobnie Yoh miał rację, bo gdyby mu jeszcze ze szczegółami wyleciał…
                — Co mi przypomina. Wszyscy widzicie duchy, co nie? — Yoh kiwnął głową. — Czy to nie oznacza, że wasza praca jest ułatwiona.
                — Chciałbym. Tak naprawdę przez to jest gorzej. Duchy strasznie użalają się nad sobą, jak to one zginęły niesprawiedliwie. Żaden, rozumiesz, żaden nie chciał nam pomóc, dlatego zaczęliśmy je egzorcyzmować, zanim się zajmiemy badaniem miejsca zbrodni. Uwierz mi, strasznie utrudnia skupienie się fakt, ze jakiś duch ględzi non stop, że zginął i czego to nie zdążył zrobić.
                — A w jaki sposób je egzorcyzmujecie?
                — Spełniamy jedno życzenie. Coś prostego, dzięki czemu mogą odejść na drugą stronę. Nie powiem, czasami jest ciężko, ale zawsze się to opłaca, choćby po to, żeby zobaczyć ich uśmiechy, zanim odejdą.
                — Rozumiem.
                Już było widać Morski Park Rozrywki. Hao już nie mógł się doczekać, żeby tam wejść. Był ciekawy, co może tam zobaczyć, choćby z tego powodu, że Shiki był bardzo oszczędny w wyjaśnieniach — nie powiedział im absolutnie nic, oprócz nazwy ośrodka. Także Hao chciał się dowiedzieć jak najszybciej, co mogą tam robić.
                Duch Ognia przyglądał się swojemu szamanowi, nie ujawniając się. Sam przed sobą się przyznawał, że był zdumiony, jak bardzo Hao się zmienił, od kiedy stracił pamięć. Zmienił? A może raczej zaczął w końcu pokazywać swoją prawdziwą osobowość? Stróż nie był tego pewny.
                Z jednej strony część niego buntowała się przeciw decyzji Yoh, Amidamaru i reszty i chciał się pokazać swojemu szamanowi, aby następnie zabrać go do obozu. Ale jak teraz spoglądał na Asakurę… Nie mógł powiedzieć, że decyzja Amidamaru nie była słuszna. Hao, mimo braku pamięci i pewnego gruntu pod nogami wydawał się być… Szczęśliwy, co niezwykle zdumiało Ducha Ognia. Dawno już nie widział, żeby jego szaman tak szczerze się uśmiechał, czy był zainteresowany czymkolwiek innym, co nie byłoby planem stworzenia Królestwa Szamanów.
                Z jednej strony było to ogromnie dezorientujące. A drugiej z kolei chciał paść na kolana przed Yoh i dziękować mu do końca świata, a może jeszcze dłużej.
                Niestety Duch Ognia wiedział również, że ta sielanka nie potrwa wiecznie. Asakura w końcu odzyska swoje wspomnienia, albo jego uczniowie w końcu go znajdą. Stróż nie był pewien, czego się podziewać, kiedy Hao wyleczy się z amnezji. Nie chciał nawet się nad tym nie zastanawiać, żeby czasem jego najgorsze myśli się nie sprawdziły.
                Swoją drogą, ciekawe gdzie się podziali uczniowie Hao? Dawno ich nie widział, musiał przyznać, zdecydowanie za długo. Był ciekawy, czy czasem nie szukają swojego mistrza w złym miejscu, bo wątpił szczerze, żeby porzucili Hao od tak. Może byli bardzo różni i dość często się kłócą, ale byli lojalni, zwłaszcza mała Opacho.
                Duch Ognia, gdyby mógł, to by się uśmiechnął.
                Opacho była uroczą dziewczynką. Podobnie jak Hao, miała reishi, a mimo to nie była zgorzkniała. Podejrzewał, że powodem tego jest, iż dziewczynka ma przy sobie swojego mistrza, który był dla niej jak rodzina, podobnie jak reszta uczniów. Zaś Hao… On nie miał takiego szczęścia.
                W czasie, kiedy Duch Ognia ukazywał swoją filozoficzną stronę, Hao razem z resztą oglądał atrakcje Morskiego Parku Rozrywki. Było to połączenie oceanarium i pingwinarium. Musiał przyznać, że wielkość całego terenu robiła wrażenie, podobnie jak ilość gatunków zgromadzonych przez ludzi. Bardzo spodobało mu się obserwowanie zwierząt przez szybę panoramiczną. Wyglądało to niesamowicie.
                Parę godzin później zrobili sobie krótką przerwę na fast-foody (Yoh jadł zdrowo tylko w domu, a i tak jadł zwykle na mieście, więc nie robiło to większego problemu) i poszli, zgodnie z planem Shiki’ego, na Crystal View. Z tego miejsca mogli bez przeszkód obejrzeć cały park2.
                Na sam koniec poszli na Diabelski Młyn. Hao dowiedział się dodatkowo, że jest to największy diabelski młyn w całej Japonii. A że w pobliżu nie było żadnych wysokich budynków, to widok na okolicę był naprawdę rozległy.
                Kiedy zakończyli cały plan Shiki’ego co do ostatniego guzika, nastała pora by wracać do domu. Robiło się już powoli ciemno, a i pogoda zachęcała do skrycia się w jakimś przytulnym, ciepłym mieszkanku. I właśnie to cała grupa miała zamiar zrobić.
                Wychodzili już z terenu parku, kiedy ktoś nagle za nimi zawołał:
                — Hao-sama?
                Yoh, sam zainteresowany i reszta natychmiast się odwrócili.
                Spojrzeli prosto na grupę Hanagumi z Opacho na czele.
                        1 Uwierzcie mi, ale ciężko jest sprawdzić na Google Maps, czy rzeczywiście mógłby go zobaczyć po wyjściu z pociągu XD Powiedzmy, że to nagięcie na potrzeby opowiadania XDD
                2 Tego faktu tez nie jestem pewna, choćby przez to, że nie mogłam znaleźć czegokolwiek o tym, że dzięki CV można zobaczyć teren całego parku. Uznajmy to za nagięcie prawdy ku chwale rozdziału XD
                Wybaczcie mi takie zakończenie, ale nie mogłam się powstrzymać, to było silniejsze ode mnie XD
                Kyuu: Wiemy, wiemy. Nienawidzisz takich zakończeń, a jednocześnie je kochasz.
                Dokładnie! Mój głos rozsądku jak zawsze ma rację XD
                Kyuu: -.-”
                Nic mi się nie chce… Do wakacji wciąż daleko… Właśnie piosenka na kompie mi się skończyła -.-”
                Hao: Life is brutal.
                Zwłaszcza dla ciebie, Haoś. Przynajmniej ostatnimi czasy, wcześniej Yoh obrywał ^^”
                Yoh: Taa >.>
                Oj tam, już się nie fochaj XD
                I pamiętajcie – nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się u mnie nowy rozdział, tutaj ta sprawa jest bardziej randomowa niż wizje u niejednego jasnowidza XD
                Pozdrawiamy!
                Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

wtorek, 3 maja 2016

[Dodatek] Cień Króla Szamanów: Kirami!

                Ave ludu!
                WDP: Siema!
                Dawno mnie tu nie było, o ja!
                Kyuu: A czemu?
                Bo mnie specyficzny rodzaj lenia złapał -.-” Przepraszam. I przepraszam, że to wciąż nie rozdział. Ale!
                Zgodnie z obietnicą, tę notkę dedykuję Arii Adler, która odgadła kto był na rysunku w Zgaduj Zgaduli. Jeszcze raz gratuluję!
                Dla tych, którzy nie wiedzą, a nie spojrzeli na komentarze: byli to Hikaru i Mugen, Pierwszy Król Szamanów i Pierwsza Cień Króla Szamanów. To było tak gwoli ścisłości XD
                Kyuu: Wystarczy już tego gadania. Zapraszamy do czytania!


            Hao siedział znudzony na tronie, czekając na spóźniającego się Yoh. Wszelkie książki, jakie przyniósł mu. brat się skończyły (nie zniósł łatwo śmierci Syriusza Blacka), gazety swoją drogą też, Król Duchów gdzieś się zmył, a Mugen pilnowała, żeby Hikaru nie pił czasem jakiejś kawy. Miał absolutny odwyk, gdyż zdecydowanie przedawkował ten napój podczas wojny z X-Laws, a jego siostra ciągnąć go po lekarzach zamiaru nie ma, jeżeli istniała tylko możliwość ominięcia tego mało przyjemnego zajęcia.
            Kiedy zaczął się zastanawiać, czy drzemka nie będzie czasem odpowiednim rozwiązaniem, nagle do Sanktuarium wpadł jego Cień z paniką wypisaną na twarzy. Yoh podbiegł do tronu i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, do środka weszła Keiko z jakimś zawiniątkiem w ramionach.
            Jak się okazało, była to ich mała, zaledwie trzymiesięczna siostra o imieniu Kirami.
            Yoh, widząc matkę z siostrzyczką wydał zduszony okrzyk i zaraz schował się za tronem, doprowadzając Keiko do śmiechu.
            — Zobaczysz, kochanie, jeszcze Kirami będzie twoim oczkiem w głowie!
            — Polemizowałbym! — Odkrzyknął, dalej chowając się za tronem i nie mając zamiaru się stamtąd ruszyć, jedynie tylko widać było czubek jego głowy i oczy ponad oparciem tronu.
            Hao zamrugał kilkukrotnie i miał ochotę dołączyć do bliźniaka w chowaniu się, jednak z drugiej strony nie chciał wyjść na tchórza, więc siedział sobie spokojnie dalej na tronie.
            Chwilę później przypomniał jednak sobie, że wychowywał już dzieci, nie tylko swoje, czego Opacho była doskonałym dowodem. Ale z drugiej strony Kirami była jego siostrą, a nie córką czy kimś obcym z więzów krwi. A tego jeszcze nie było.
            Keiko podeszła do tronu, kręcąc z politowaniem głową na zachowanie Yoh i ze zniewalającym uśmiechem spytała się starszego syna:
            — Chcesz ją potrzymać?
            W tej chwili właśnie z Hao wyparowała cała odwaga, którą jeszcze chwilę temu miał i odezwały się pierwotne instynkty, mówiące wyraźnie: nie rób tego, jeżeli ci życie miłe.
            — Nie. Jeszcze ją upuszczę przypadkiem. Albo zwalę z siebie, kiedy Król Duchów mnie zawoła. Nie, lepiej nie.
            Kobieta zaśmiała się z tej próby wymigania się i odpowiedziała Hao:
            — Siedzisz na tronie, więc jej nie upuścisz. Poza tym Król Duchów na pewno zrozumie, jeżeli nie pójdziesz do niego natychmiast po zawołaniu. Już ja się o to postaram.
            I mimo tego, że Keiko mówiła to z uśmiechem na twarzy, to Hao poczuł dreszcze przebiegające mu przez plecy. Przypomniała mu się w tym momencie Asanoha, nie wiedząc czemu, ale postanowił dać sobie spokój z rozwiązaniem tej zagadki. Nie miał teraz na to czasu.
                Ponieważ Hao właśnie się zorientował, że skończyły my się jakiekolwiek argumenty, których mógłby użyć, byleby nie trzymać siostry w ramionach. Yoh przynajmniej zdołał się ukryć, a Hao nie i to go właśnie zgubiło.
                Keiko przekazała Kirami w ręce syna, a ten patrzył na swoją siostrę. Kirami leżała spokojnie, patrząc się na niego swoimi wielkimi, błyszczącymi, brązowymi oczami.
                W tej chwili Hao miał tylko nadzieję, że Kirami nigdy nie będzie nocowała w Sanktuarium, bo inaczej może być krucho z porządnie przespanymi nocami.


                — Hao-nii-chan, Yoh-nii-chan!
                Siedmioletnia Kirami wbiegła do Sanktuarium zastając śpiącego Hao i czytającego mangę Yoh.
Dziewczynka wskoczyła na kolana tego śpiącego bliźniaka, niezbyt przyjemnie przy tym go budząc.
                — Kirami, prosiłem cię, żebyś po mnie nie skakała — wyjęczał.
                Mała Asakura tylko wyszczerzyła zęby.
                Była bardzo podobna do bliźniaków, że gdyby nie różnica wieku, to ludzie pomyśleliby, że Keiko jest dumną matką trojaczków.
                Kirami miała błyszczące się czarne oczy, brązowe włosy sięgały jej za pas, jednak charakterystyczna grzywka Asakurów sięgała jej tylko do ramion. Na twarzy miała też mnóstwo piegów.
                Ubrana była w dżinsową sukienkę-ogrodniczkę do kolan z białym kwiatem na kieszonce, białą koszulę z mankietami, a na nogach miała czarne balerinki z pomponami.
                — Nii-chan, nie złość się — Kirami postanowiła użyć swojej tajnej broni.
                Smutnej mordki. Dziewczynka doskonale wiedziała, że to zadziała na jej brata. Może nie w takim stopniu, w jakim by chciała, ale wciąż szansę na to, że przestanie się złościć są spore.
                I tym razem się Kirami nie zawiodła. Hao natychmiast zapomniał o złości i wydał tylko pełne cierpienia westchnienie.
                — Kirami, jesteś już za duża, żeby tak skakać na Hao. On też ma swoje prawa jako Król Szamanów, wiesz?
                — No wiem...
                — Kirami, jesteś już duża. A skoro jesteś duża to robisz się też ciężka. Nie chciałabyś, żeby ktoś tobie skakał po kolanach kiedy śpisz, co nie?
                — Emmm...
                — Tak jak myślałem. — Yoh poklepał Kirami po głowie. — Nie rób drugiemu co tobie niemiłe.
                — Okej. Hao-nii-chan, przepraszam.
                Król tylko mruknął coś pod nosem, ale pokiwał głową na znak zgody.
                — A tak w ogóle to gdzie mama?
                — Powiedziała że zaraz będzie.
                Już z dala słychać było kolejną kłótnię Króla Duchów i Mugen.
                Hao pokręcił głową. Te kłótnie są już normą, a tydzień bez ich głośnej wymiany zdań to tydzień stracony, jak to sarkastycznie ujmował. Uznawał jednak, że Król Duchów powinien przynajmniej informować Mugen o wizycie Kirami, ponieważ dziewczynka nie powinna wysłuchiwać pewnych niecenzuralnych słów, które często wychodzą z ust Cienia, kiedy ma podniesione ciśnienie. 
                Tak, to dobry pomysł, pomyślał Hao, nie ma mowy, żeby Kirami zaczęła przeklinać zanim skończy osiemnaście lat i nie zakuje na blachę każdej definicji przekleństwa razem i z osobna. Ze wszystkich dostępnych słowników w Japonii. I to nawet w każdej wersji językowej.
                Podczas tych przemyśleń do pomieszczenia wszedł Król Duchów. Kirami zapiszczała ze szczęścia i rzuciła się blondynowi na szyję.
                — Cześć, Królu Duchów!
                Yoh zasłonił twarz dłońmi i spytał się płaczliwym głosem brata:
                — Hao, gdzie ja, do diabła, popełniłem błąd?


                Yoh właśnie wrócił z podróży do Atlantydy, po raz kolejny przemoczony do suchej nitki. Kiedy wracał z jakiejś racji nagle zaczęło padać niemiłosiernie, a nigdzie nie było żadnego schronienia, nawet jednego drzewa, żeby się pod nim schować. Żyć nie umierać normalnie. Znowu będzie przez tydzień wyłączony ze służby przez głupie przeziębienie.
                Wszedł do Sali tronowej, przez którą było dojście do jego pokoju. Miał zamiar się przebrać, legnąć na łóżku i opatulić się porządnie kołdrą, po czym jak najszybciej zasnąć.
                Ale zanim to zrobi to najpierw wypije herbatę. Plan idealny.
                Który nie miał szansy powodzenia, bo Kirami znowu postanowiła odwiedzić rodzeństwo.
                Piętnastoletnia już dziewczyna siedziała na kolanach Hao, przytulając się do niego ze szczęściem wypisanym na twarzy. Hao zaś miał wypisane na twarzy bezgraniczne znudzenie.
                — Yoh-nii-chan!
                Zeszła z kolan brata, który ledwo to zauważył. I już miała rzucać się na szyję Yoh, jednak nagle zauważyła, że Cień jest cały przemoczony i dosyć mocno drży, szczękając przy tym zębami.
                — Yoh-nii-chan, co się stało?
                — Burza się stała i Atlantyda też. — Yoh udało się coś powiedzieć, nie przegryzając przy tym sobie języka. Co było prawdziwym wyczynem, trzeba przyznać. — Nie zawsze mam tyle szczęścia i czasem wpadam na jedną burzę lub dwie. Najgorzej, jak wpadnę na burzę tropikalną, wtedy dopiero jazda jest. Wtedy nie dość, że jestem przemoczony, to jeszcze obolały.
                — Yoh, won do łóżka. Kiedy chorujesz jesteś marudny — powiedział Hao, czytając w międzyczasie jakąś gazetę.
                — Nie jestem marudny.
                — Tylko bardziej skłonny do miewania zmiennych humorów, jasne. Idź, albo zaciągnę cię tam siłą. I posadzę Kirami, żeby cię pilnowała.
                Yoh niemalże natychmiast rzucił się w stronę drzwi. Już miał doświadczenie, jeżeli chodzi o Kirami. Kiedy jego siostra dowiaduje się, że któryś jest chory, nie ma żadnej siły, żeby ją odciągnąć od zrobienia wszystkiego, żeby kochany braciszek wrócił jak najszybciej do zdrowia.
                Mniejsza z tym, że po takiej sesji chory był wycieńczony bardziej niż po przerobieniu trzech treningów Anny na raz. W ciągu pół godziny. Bez żadnego jedzenia.
                Dlatego Yoh wolał się upewnić, że nie będzie chory akurat w terminie przebywania Kirami w Sanktuarium, ponieważ jest to zwyczajne samobójstwo.


                Kirami powiedziała, że ma chłopaka.
                Kiedy Hao o tym usłyszał, to niemal padł na zawał. Yoh tylko roześmiał się z takiej reakcji starszego brata. On, w porównaniu do swojego Króla, nie miał z tym większych problemów, bo zawsze w razie co może po prostu skopać tyłek nieodpowiedniemu delikwentowi i… Sprawić, żeby zniknął w tajemniczych okolicznościach.
                Ależ nie, on nie był okrutny i nadopiekuńczy wobec siostry. Wcale. Po prostu bardzo kochał swoją małą siostrzyczkę i nie chciał, żeby przebywała w towarzystwie kogoś nieodpowiedniego.
                Dlatego słuchał z uśmiechem na ustach przesłuchanie Hao.
                — Jesteś pewna, że go lubisz?
                — Jestem.
                — A tego, że na pewno nie chce cię oszukać? Bo i tacy się zdarzają.
                — Oczywiście, że nie chce.
                — No nie jestem taki pewien.
                — Hao-nii-chan, on jest szamanem z jednej z szanowanych rodzin. Ktoś taki nie oszukuje.
                — No nie wiem…
                — Jego rodzicami są Tao Ren i Anna.
                Hao zamilkł i zaprzestał zadawania pytań. Oparł się o oparcie tronu i pokiwał głową. Skoro to syn Anny to nie będzie przecież marudził, co nie? Znał w końcu Annę i Rena, i…
                O Królu Duchów. Syn Anny i Rena.
                Kiedy Yoh spojrzał na mimikę twarzy brata, to aż spadł ze swojego ulubionego miejsca na tronie, chichocząc w najlepsze i tracąc oddech. Co jak co, ale to było całkiem zabawne.
                — I czego się śmiejesz? — Hao spytał Cienia z ponurą miną.
                — Gdybyś widział swoją minę, też byś się śmiał!
                Dobre dziesięć minut zajęło Yoh, żeby się w końcu uspokoić.


                Yoh wciąż ledwo mógł uwierzyć, że jego siostra niedługo wychodzi za mąż.
                Jego już wcale nie taka mała siostra miała już dwadzieścia dwa lata i już za trzy miesiące będzie brała ślub z Aenem Tao. Wciąż to dziwnie dla niego brzmiało.
                Wiedział, że jego siostra była z nim szczęśliwa. Aen też, choć zachowywał się jak typowy Ren, unosząc się często dumą. Yoh musiał przyznać, że dziecko Anny i Rena było ciekawym połączeniem charakterów ich obojga. Duma Rena i zapał do treningu połączone z bezwzględnością i umiejętnością przerażania innych Anny dało dość oryginalny wynik.
                Aż się dziwił, że Kirami, która była spokojną kobietą o ciepłym sercu dała radę oswoić takiego Aena, który był jak dzika bestia, z braku innego porównania. Chociaż z drugiej strony sam Yoh też czasem dawał radę uspokajać Annę i nie doprowadzić do jednej czy też dwóch Apokalips raz na kilka tygodni, a przecież był najbardziej wyluzowanym człowiekiem, jakiego świat widział, a przynajmniej tak mówił mu Trey…
                Oczywiście on i Hao mają zamiar pojawić się na ślubie, nie ma innej opcji. Nikt ich przed tym nie powstrzyma, nawet sama Mugen.
                A jako, że wszyscy na ślubie będą wyłącznie szamanami, mogą na spokojnie pójść na uroczystość w duchowych formach.
                Yoh doskonale wiedział również, że musiał pójść w oficjalnym stroju Cieni – czarny garnitur z fioletowym krawatem. Za to Hao miał się pojawić tam w kwiecistym kimonie. Wciąż nie rozumiał, dlaczego Hao wybrał akurat taki strój do poruszania się po Ziemi, ale nie będzie wnikał w gusta brata. Nie on nosi, nie jego sprawa.
                Miał jedynie taką małą, cichą nadzieję, że nikt nie zdenerwuje Hao. Wypełnianie papierów odnośnie pokazywania nowego znaczenia grilla przez Króla Szamanów jest dość kłopotliwą sprawą.
                Mugen i Hikaru też mają przyjść. I, o zgrozo, Król Duchów. Yoh już widział przed sobą, jak ego rozpiera tego małego blondyna… I te wielkie kłótnie między nim a Mugen. Miał cichą nadzieję, że nie będą wszczynać awantur, mimo wszystko jest okazja do świętowania i nikt nie chciałby takiego nieprzyjemnego akcentu na ślubie.
                Hm. Chyba będzie musiał pogadać o tym z tą dwójką. Nie ma wyboru. Nie pozwoli, żeby ślub jego kochanej, małej Kirami został zbezczeszczony przez kłótnie i awantury. Wszystko ma być idealnie, a on już o to zadba.

                Keiko pomogła się ubrać córce we wszystkie kimona i umalować jej twarz na biało. Jej włosy spięła, na głowę założyła tsuno kakushi1.
                Spojrzała na Kirami i musiała przyznać, że wyglądała przepięknie w rodowych kimonach ślubnych. Aż przypomniał jej się jej własny ślub z Mikihisą.
                — Mamuś, za gorąco mi w tym!
                — Kirami, tradycja to tradycja, musisz je mieć założone aż do wesela, potem będziesz się mogła przebrać.
                — Wiem, ale i tak mi gorąco. Mamy w końcu maj! Aen to przynajmniej ma tylko jedno kimono, a nie tyle co ja! — Kirami jęczała w sposób, który absolutnie nie przystoi młodej damie, co dość boleśnie przypomniała jej babcia Kino.
                — Babciu! To bolało!
                — Miało boleć. Przestań marudzić, jak my cię wychowaliśmy?
                — Hai…
                — Aen ma przyjąć twoje nazwisko, prawda?2 — Spytała Kino.
                — Tak.
                Babcia odetchnęła z ulgą.
                — To dobrze.
                — Też lubię moje nazwisko, poza tym Aen ma jeszcze młodszego brata, który będzie kontynuował nazwisko Tao. Pamiętasz babciu? Ta mała burza energii.
                — Jakbym mogła zapomnieć. Zniszczył nam ogród podczas swojego szamańskiego treningu.
                Keiko zachichotała, przypominając sobie, jak Anna goniła swojego niesfornego syna, krzycząc na niego w niebogłosy za zniszczenie im ogrodu. Potem otrzymał oczywiście karę. Co jak co, ale Anna ma całkiem niezłą wprawę w gonieniu szamanów, którzy jakkolwiek się jej narazili. Nawet Ren uznał, że nie będzie wchodzić jej w drogę, bo mogłoby to się źle dla niego skończyć.
                — No! Jesteś już gotowa. Na żywioły, moja córeczka wychodzi za mąż!
                — Mamuś, nie płacz, bo zaraz ja się popłaczę i jak my na ślub wtedy pójdziemy? — Kirami przytuliła się do mamy.
                — Ja wiem, ja zaraz przestanę — Keiko wytarła nos chusteczką. — Po prostu to dla mnie coś nowego.
                — No jakoś ani Yoh-nii-chan ani Hao-nii-chan nie mieli okazji znaleźć sobie żon… — Kirami dostała w tej chwili po głowie od Kino. — Babciu! Za co tym razem?!
                — Yoh i Hao nie mogą mieć żon. Prawnie zakazane od góry. Nie myśl sobie, że bycie Królem Szamanów i Cieniem jest prostą sprawą, młoda panno. Nawet nie wiesz, ile musieli poświęcić, żeby się nimi stać, a zwłaszcza Yoh. Musiał zostawić wszystkich, których kochał, wszystko, co do tej pory znał i odebrać sobie życie. To nie jest takie proste, jak ci się wydaje. Hao co prawda planował zostanie Królem Szamanów, ale nie spodziewał się, że nie będzie mógł dopiąć do końca swojego planu. A mimo to został na stanowisku, co więcej, nawet ocalił nas wszystkich przed Apokalipsą.
                — Tak, wiem babciu…
                — Wiesz, a nadal zachowujesz się tak, jakbyś tego nie wiedziała. Trochę szacunku do starszych braci.
                — Którzy właśnie stoją za tobą.
                Panie momentalnie odwróciły się w stronę dobiegającego głosu. Zobaczyli Hao i Yoh podpierających ścianę przy drzwiach.
                Keiko ze smutkiem pomyślała, że nic się nie zmienili. Dalej wyglądali, jakby mieli po piętnaście lat. Ich ciała się nie zmieniły, ale oczy… Do wyrazu oczu Hao Keiko już przywykła, w końcu miał już ponad tysiąc lat. Oczy Yoh zaczęły wyglądać podobnie jak do Hao. Za stare jak na wiek ciała. Zbyt smutne, zbyt doświadczone.
                A jednak wciąż widziała te radosne iskierki, co pozwalało jej w jakimś stopniu odetchnąć z ulgą.
                Kirami podeszła do braci i przytuliła ich mocno do siebie.
                — Wyglądasz ślicznie, Kirami.
                — Dziękuję.
                — A więc, gdzież to jest mój przyszły szwagier? — Hao spytał się z najzłośliwszym uśmiechem, jaki do tej pory Kirami widziała na jego twarzy.
                — Hao, zachowuj się — jednak na jego nieszczęście zauważył to Yoh i dostał za to po głowie. — Nie powinieneś na samo wejście grozić narzeczonemu Kirami, kiedy nawet go tu nie ma. Więc jak, idziemy? Nie ukrywam, że zostawianie Mugen-sensei i Króla Duchów samopas na zbyt długo mi nie odpowiada.
                — Oczywiście.


                Aen był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną o krótkich włosach koloru granatowego, które odziedziczył po ojcu i czarnych oczach, odziedziczone po matce. Jego rodzice stali niedaleko, Ren ubrany w gustowny garnitur, za to jego matka miała założoną prostą zieloną suknię, która podkreślała jej talię. Sam Aen miał założone czarne kimono z herbami Asakurów i Tao na plecach.
                Mimo, że nie dawał po sobie tego poznać, denerwował się przeogromnie. W końcu nie na co dzień żenisz się z osobą, która za starszych braci ma Króla Szamanów i jego doradcę od wszystkiego. Gdyby jakimś cudem kiedykolwiek zranił Kirami (nie zamierzał bynajmniej tego robić, nigdy), to miałby nieźle przechlastane, łagodnie mówiąc.
                Już zaczynał zastanawiać się nad sposobami śmierci, jakimi mógłby zginąć, kiedy Kirami razem z matką, babcią i braćmi przybyła na miejsce. Yohmei i Mikihisa byli już na miejscu.
                Aenowi udało się cudem utrzymać szczękę na swoim miejscu.
                Wziął jej rękę delikatnie w swoją dłoń i poprowadził ją do kapłana.
                Zaraz mieli zostać małżeństwem.


                Hao zdziwił się niezmiernie, kiedy okazało się, że Kirami wybrała go na chrzestnego swojego pierwszego dziecka.
                A zasadniczo to jednego z nich. Yoh miał być chrzestnym tego młodszego.
                Kirami miała urodzić bliźniaczki.
                Starsza miała mieć na imię Anna po swojej babci, młodsza miała mieć na imię Haomi, po starszym bracie.
                Kirami myślała nad tym, żeby jej dzieci miały imiona po jej dwóch starszych braciach, ale przypomniała sobie, że brat jej męża miał imię po Yoh. Anna tak zarządziła, a Ren nie miał w tym nic do gadania. Nie żeby ten jakoś mocno się opierał…
                Dlatego też starsza miała imię po Annie. Kirami wierzyła, że jej córka zostanie wspaniałą medium.
                Nic dziwnego, że tak myśli, skoro szamani nadal boją się jej babci na samo choćby maleńkie wspomnienie. Kirami wiedziała, że córka przejmie pałeczkę babci w terroryzowaniu nowego pokolenia szamanów, z czego już teraz była niesamowicie dumna.
                Aen zaczął świrować, kiedy tylko dowiedział się, że będzie ojcem. Jest na każde choćby najmniejsze skinienie Kirami, podaje jej wszystko pod nos i rozpieszcza ile może. Warczy na każdego, kto śmie choćby spojrzeć na jego żonę. A raczej warczy na prawie każdego, jej braci zostawia w spokoju. Co jak co, ale Aen samobójcą nie jest.
                — Czyli za niedługo znowu będziemy mieli tutaj dzieciaka na wychowanie, co?
                — Tyle że tym razem dwójkę. — Yoh odparł wesoło, pijąc herbatę.
                Hao uśmiechnął się pod nosem.
                Chyba jednak te pięćset lat rządów nie będą takie nudne, jak mu się na początku zdawało.


                1 Tsuno kakushi – tradycyjny ozdobny czepiec ślubny. Wygląda on całkiem ciekawie, muszę przyznać.
                2 W Japonii posiadanie podwójnego nazwiska jest prawnie zakazane, co postawiło mnie w niemałym kłopocie… Ale udało mi się to rozwiązać XD
                No, w końcu skończyłam pisać ten dodatek XD Ma on ponad 2800 słów, więc wyszedł całkiem długi. A powinnam pisać rozdział... Trudno XD.
                Powiem szczerze, stęskniłam się za SK – Cień Króla Szamanów, więc kiedy wywęszyłam szansę napisania dodatku do niego, zrobiłam to z radością. Mam nadzieję, że nie znudziliście się w połowie XD
                Muszę w końcu zabrać się do pisania rozdziału do najnowszej serii, bo choć mam początek to za cholerę nie mam Weny do pisania ciągu dalszego, co mnie martwi. Ła tam, jakoś dam radę i skończę tamtą serię, zobaczycie!
                Hmm, to chyba tyle z dzisiejszych ogłoszeń. Ludu, do zobaczenia!
                Pozdrawiamy!

                Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia.