czwartek, 1 września 2016

Kyuu w krainie Undertale, cz.3 — Hotland

Hejka!
WDP: Siemanko ^^
A więc cóż, ludki, nowy rok szkolny się zaczął, a więc z tej okazji postanowiłam się ogarnąć i wrzucić kolejną notkę z Kyuubim ^^
A więc nie przedłużając, enjoy XD
----------------------------------------------------
                Wszedł do jakiegoś laboratorium w Hotland.
                Tutaj prawie na pewno nie znajdzie żadnego egzorcysty, ale zapytać się zawsze warto. Ci stalkerzy powoli wyczerpują jego dzienny limit cierpliwości. Zwłaszcza ta gadzina w zielonym sweterku, była najgłośniejsza, reszta to przynajmniej starała się być cicho.
                Padła na niego wiązka światła, a wszędzie indziej było ciemno. Kyuu jednak nie przejął się tym za bardzo i szedł dalej przez laboratorium. Spotkał kolejną rybę, tyle że tym razem w kitlu lekarskim. Zapaliła światło.
                Zauważyła go.
                —  O mój Boże. Nie spodziewałam się ciebie tak szybko! Nie wzięłam prysznica, jestem ledwo ubrana, wszędzie bałagan i…
                Nie żeby bałagan Kuramie przeszkadzał. Zasadniczo to przywykł nawet do niego ze względu na ciągłe remonty w domu. Ciągle ktoś w końcu przelatuje przez ściany lub okna… Albo jedno i drugie czasem.
                Gdyby tak tylko Tsunade mogła się opanować i przestać rzucać ludzi na ścianę…
                — Umm… Siema! Jestem doktor Alphys. Jestem królewskim naukowcem Asgore’a! A-a-ale ach, nie jestem jednym z tych ,,złych gości”. Zasadniczo odkąd wyszedłeś z Ruin to ja umm… Obserwowałam twoją podróż przez moją konsolę.
                Kyuu uniósł brwi. Chyba będzie musiał podać ten pomysł Darce, bo pokój monitoringowy zajmuje dużo miejsca, a taka jedna niewielka konsola najwyżej róg pokoju. A tam można by było zrobić… Szklarnię? Albo spiżarnię? Pomyśli jeszcze nad tym.
                — Twoje walki, twoje przyjaźnie… Wszystko!
                Jak bardzo teraz Kyuu się cieszył, że nie chodził do łazienki w tym czasie za potrzebą, to tego nikt nie wie.
                Chociaż to, że zawierał przyjaźnie to trudno o tym powiedzieć… Nazwałby to raczej tymczasowym sojuszem. Przyjacielem to jest Naruto. I Wena. I szefowa oczywiście. Bliźniacy też. No i cała reszta Wesołej Drużyny Pierścienia, a przy tym nie wolno zapomnieć o Luciferze oczywiście.
                — Oryginalnie powinnam była cię zatrzymać, ale… Oglądanie kogoś na monitorze jest naprawdę fascynujące. W-więc teraz chcę, ach, pomóc ci! Używając mojej wiedzy mogę z łatwością zaprowadzić cię przez Hotland! Znam drogę prosto do zamku Asgore’a. Umm, tylko jest pewna kwestia. Jest tutaj robot, którego zbudowałam, nazywa się Mettaton. Oryginalnie zbudowałam go, aby zabawiał innych. Uch, wiesz, jako robotyczna gwiazda TV czy coś takiego… Tak czy inaczej uznałam, że trzeba zrobić go bardziej pożytecznym. Wiesz, tylko małe dostosowanie. Jak, ummm… Cechy do zwalczania ludzi? O-o-oczywiście kiedy tu przyszedłeś, zdecydowałam, że muszę uregulować te cechy… Niestety popełniłam głupi  błąd i ummm… Teraz jest niepowstrzymaną zabijającą maszyną z pragnieniem ludzkiej krwi?
                Kyuu, podczas mowy Alphys, dziwował się coraz bardziej i brwi były już tak wysoko, że cudem jest, że jeszcze nie były na czubku głowy.
                — Ehehehehe… He… Ummm… Może będziemy mieli szczęście i na niego nie wpadniemy.
                — Spoko Alphys. Ja jestem Kyuubi no Kitsune i musze spytać: nie masz gdzieś tutaj jakiegoś egzorcysty w zanadrzu? Gadzina w zielonym sweterku i pęknięta czaszka ciągle za mną latają, a ten twój robot mógłby ubić słonecznika.
                Nagle usłyszeli nakiś łomot. I znowu.
                — Słyszałeś coś?
                Kyuu miał ochotę się roześmiać, ale właśnie wtedy rozległ się kolejny łomot. I coraz więcej.
                — O nie.
                — O tak! Witajcie, beauties… W dzisiejszym quiz show!
                Kyuu spojrzał na robota, który wybił dziurę w ścianie. Jak nic by się Tsunade spodobał, bo oboje lubili ściany, jeden nimi wchodzić, a druga wyrzucać przez nie innych.
                — O rany! Już teraz mogę powiedzieć, że będzie to rewelacyjne show! Wszyscy wnieśli swój wkład w naszego zawodnika! Nigdy u nas nie grałeś, wspaniały? Nie ma sprawy, to proste! Jest tylko jedna zasada: odpowiedz właściwie… Albo zginiesz!
                Kyuubi westchnął i spojrzał na godzinę. Piętnaście po jedenastej. Miał niespełna dwie godziny i czterdzieści pięć minut.
                Mettaton zaczął zadawać na początku beznadziejnie proste pytania… Kyuubi, dla świętego spokoju, odpowiadał na nie, wciąż mając oko na Alphys. Coś mu się nie podobało w jej zachowaniu, dlatego wolał jej się baczniej przyglądać.
                Jedno pytanie nawet dotyczyło matematyki… Gdyby nie to, że Darka ma wszędzie porozrzucane zbiory zadań z tego przedmiotu i gdyby nie fakt, że Kyuubi czasem z nudów rozwiązywał kilka zadań, to z całą pewnością odpowiedziałby źle.
                A potem zaczynało się hardcore’owo… A przynajmniej byłoby tak, gdyby nie to, że Alphys dawała mu podpowiedzi. Spoko jest mieć taką miłą koleżankę, co nie? Kyuu niewiarygodnie się z tego cieszył, byle Mettaton tego nie zauważył.
                Zauważył i potem specjalnie dał takie pytanie, że doktor się zawstydziła.
                Kurama miał ochotę go w tym momencie uderzyć, ale powstrzymał się… Bo Chara zaraz zaczęła mu wykrzykiwać nad uchem feministyczne hasła propagandowe.
                Notka mentalna, najpierw pozbyć się gadziny, a potem strzelić w pysk Mettatona. Bo mógł, ot co. W końcu jest demonem, a demony nie mają sumienia. Sekretów kobiet zwyczajnie się nie rozpowiada, bo jeżeli przekroczysz pewną granicę, to możesz obudzić prawdziwego potwora… Po przyjacielsku wyjaśni Mettatonowi tę sprawę.
                Ech. Jak on nienawidził tej zielonej gadziny. Musi w końcu znaleźć tego egzorcystę, albo inaczej dosłownie i w przenośni on oszaleje!
                Ale po tym pytaniu Mettaton poleciał sobie hen.
                — Szczerze? W ostatnim pytaniu strzelałem. Spokojnie Alphys, nie powiem Undyne, zwłaszcza, że jeszcze przez dłuższy czas nie będzie… Dyspozycyjna. — Ach, ognista klatka, jedna z jego ulubionych technik.
                — Emm… Jasne. Mettaton, on… Miał n-nie zadawać ostatniego pytania, umm… Swoją drogą, mówiłeś, że nazywasz się Kyuubi no Kitsune, tak? — Kurama potwierdził. — To zabawne, bo z japońskiego na nasz oznacza to Dziewięcioogoniasty… Czyżbym się pomyliła…? Jesteś demonem, a nie człowiekiem?
                — No w końcu! W końcu ktoś to zrozumiał! Myślałem, że wieki będę na to czekać! Dziękuję! A teraz, na pewno nie masz tutaj w zanadrzu żadnego egzorcysty? Ta gadzina dalej wrzeszczy mi do ucha hasła feministyczne, odkąd Mettaton zadał ostatnie pytanie — Kyuu poklepał się po uchu, żeby pozbyć się chwilowej głuchoty. Nawet pomogło.
                — N-nie, nie mam przy sobie ż-żadnego…
                — Szkoda. Więc muszę się z nimi dalej użerać — Kyuu otoczyła mroczna aura. — Naruto, czemu kazałeś mi obiecać, że nie będę krzywdził duchów, no czemu?! Miałbym wtedy teraz święty spokój! — Mówił bardziej do siebie jak do Alphys.
                — Cz-czekaj! Dam ci m-mój numer telefonu, w razie g-gdybyś potrzebował pomocy… Chwila, skąd masz ten telefon? Jest prehistoryczny! Nie ma nawet opcji esemesowania!
                — Taa, wiem, ale pani Koza mi go dała, nie wypadało odmówić, zwłaszcza, że i tak miałem go oddać.
                — P-poczekaj, proszę, chwilkę…
                Zabrała mu telefon, po czym w błyskawicznym tempie go przerobiła.
                — Trochę go za-upgradeowałam, teraz możesz esemesować, masz listę itemów… Masz nawet połączenie z Podziemnym Internetem!
                — Wow, dzięki Alphys. Teraz bardziej przypomina mojego smartfona. Być może nawet tym razem dam radę dodzwonić się do szefowej!
                Natychmiast wykonał numer, ale nic nie wyszło. Niestety.
                — A było brać starą Nokię, tamta to by nawet w czarnej dziurze działała… Nic to, trudno się mówi.
                — No, to oficjalnie jesteśmy teraz przyjaciółmi, hahaha! Ha… Ha…
                Kyuu przyjrzał się Alphys, nie rozumiejąc nagłej zmiany nastroju.
                — Emm… No to idę się wykąpać.
                I tak szybko jak weszła, tak szybko wyszła.
                Kyuu obejrzał sobie jej laboratorium, posprawdzał nawet książki o ,,Historii Ludzkości”, jednak nie miała z nią nic wspólnego. Były to komiksy. Kyuu pomyślał, że te potwory są całkiem naiwne, skoro sądzą, że to historia ludzkości. Gdyby chociaż jedna osoba mogła trzymać miecze większe od ludzi siedmiokrotnie to byłby już cud.
                A nie, przecież Yoh w swoim podwójnym medium ma pewnie z siedem razy większy miecz od siebie. Fail tak trochę.
                I wyglądało na to, że Alphys była fanką mangi i anime. Jak nic dogadałaby się z Yoh, który wolał czytać mangę niż trenować do Turnieju Szamanów, chociaż Anna dość restryktywnie go trzymała na smyczy, musiał przyznać. Nikt nie potrafi tak zmotywować szamanów jak Anna. Ona miała prawdziwy i niesamowity dar przekonywania.
                Ledwo wyszedł z laboratorium, a Alphys zdążyła trzy razy zmienić status. Lecz potem była cisza. Uznał, że to może być całkiem zabawne, ale widział ostatnimi czasy Darkę, jak wyklinała powiadomienia z Facebooka, kiedy tylko zaczęła się bardziej udzielać na grupach… Więc po prostu postanowił zostawić podziemną sieć w spokoju.
                Znowu była walka, Kyuu po prostu zamknął delikwenta w klatce i szybko poszedł dalej. Zostało mu półtorej godziny do obiadu. Może jeszcze zdąży. A Alphys znowu zupdate’owała status. A z resztą, czym on się przejmuje. Szedł dalej, znów pomijając savepoint. I tak te potwory nie potrafią go zabić porządnie.
                Zaczął skakać po tych śmiesznych, przynajmniej według niego, urządzeniach. A w Hotland czuł się wspaniale – było ciepło i przyjemnie. Normalnie jakby był w domu Lucifera. Tam też jest tak fajnie ciepło i przyjemnie.
                Tak, Alphys jest nerdem. Znowu update. I znowu. Uprzedziła go przez to, że zadzwoni, Słodko.
                Odebrał raz, ale ta zaraz się rozłączyła. Z jednej strony było to irytujące, ale z drugiej rozumiał, że doktor jest bardzo nieśmiałą osobą. Zadzwoniła znowu, ale tym razem się nie rozłączyła.
                — Um, cz-cześć! Niebieskie lasery… Znaczy, tutaj Alphys. Emm, niebieskie lasery nie zranią cię, kiedy się nie ruszasz! Po-pomarańczowe z kolei, umm… Musisz się poruszać cały czas, żeby cię nie zraniły. Uch, umm… Baj!
                Kyuu nie miał nawet szansy powiedzieć halo. Nie zdążył się przywitać. Nic, po prostu nic. Wzruszył tylko więc ramionami i poszedł dalej.
                Po chwili znowu zaczęła się sesja update’owania statusu przez Alphys. Stawało się to irytujące. Już się nie dziwił Darce, że tak wyklinała powiadomienia z Facebooka. To potrafiło porządnie wytrącić z równowagi, mimo wszystko.
                Znowu ktoś dzwoni. Kyuu uznał, że nie byłoby zbyt miło nie odebrać, nawet jeśli nie miał na to najmniejszej ochoty. Przez chwilę bił się z myślami, po czym westchnął i odebrał.
                — Moshi moshi, Kyuubi desu.
                —Umm, hej! A-a-a-a-a-alphys z tej strony! Um, północne drzwi będą zamknięte, dopóki nie rozwiążesz zagadek na lewej ścieżce i tej po prawej.
                Kyuu miał ochotę zajęczeć, ale powstrzymał się. Miał swoją godność, mimo wszystko.
                — Umm, sądzę że powinieneś iść najpierw do prawej zagadki! — Alphys się rozłączyła.
                Kyuu jednak na przekór postanowił pójść na lewą stronę. Darka i Wena byłyby z niego dumne.
                Ring ring!
                No żesz jasna cholera! — pomyślał Kyuu. Odebrał.
                — Hej, tu Alphys! Ten niebieski laser jest akurat nie do przejścia, ale przecież jestem Królewskim Naukowcem i m-mam parę sztuczek w rękawach! Z-zhackuję centrum laserów w Hotland i wyłączę ten laser!
                I faktycznie, chwilę później laser znikł.
                Kyuu zignorował dwójkę potworów stojących po drugiej stronie i wszedł do… Jaskini? Chyba tak to mógł nazwać.
                Zagadka po lewej stronie była łatwa. Kyuu szybko zawrócił i poszedł na prawą stronę, po raz kolejny ignorując potwory tam się znajdujące.
Po prawej stronie zagadka też była banalna. Nie mógł uwierzyć, ze te potwory nie potrafiły jej rozwiązać. Chyba mieli tutaj kiepski poziom nauczania… Lepiej żeby się Wena nie dowiedziała o tym, bo by zgotowała prawdziwe piekło w Podziemiu zmianą programu nauczania.
Wrócił z powrotem i podszedł pod drzwi, które akurat się przed nim rozsunęły. Bosko.
Sprawdził godzinę.
Została mu godzina do obiadu, Cholera, mało czasu.
Riiing!
No nie!
— Halo? — Zapytał Kyuu znudzonym głosem, wiedząc już, że to Alphys dzwoni.
— Hej! Co do tych zagadek po lewej i prawej… Były całkiem trudne, co nie?
— Ekstremalnie łatwe raczej. Zmieńcie system nauczania, ludzki przedszkolak mógłby to rozwiązać.
— Och, umm… To wspaniale!

I się rozłączyła. Kyuu przewrócił tylko oczami i poszedł dalej. Mimo tego, że w Hotland było przyjemnie, to miał już go dość, Kyuu chce już się znaleźć po prostu w domu.
----------------------------------------------------
No cóż, szczerze mówiąc to tę część zaczęłam pisać dawno temu. A zasadniczo rzecz biorąc to pisałam poprzednie notki ciągiem, a potem zaczęłam dzielić na rozdziały. Ten trzeci skończyłam pisać akurat dziś, bo mi się zachciało XD
Hao: Czy też raczej przypomniałaś sobie, że ten blog istnieje >.>
No wiesz ty co >.< Nawet ja nie mam całych tygodni na pisanie!
Yoh: Wiesz, tłumaczenie tylko potwierdza twoje lenistwo.
Wiem ;-; Jesteście wredni TT_TT
Yoh&Hao: Taa, znamy to.
Anna! Oni są dla mnie niemili!
Anna: Nudzi się wam, chłopaki?
Yoh&Hao: NIE! Absolutnie nie! *Wymiatają z pokoju*
No, Kyuubi miał rację. Ty to masz dar przekonywania XD
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia