niedziela, 27 grudnia 2015

Hetalia – Spotkanie międzynarodowe.

         Ludu! One-shot tutaj przedstawiony jest jedynie żartem, opartym bezwstydnie na stereotypach, więc ci, którzy są na takie coś wyczuleni, mogą natentychmiast nacisnąć czerwony krzyżyk u góry! Dziękuję za uwagę! Reszcie życzę miłego czytania ^^.
                --------------------------------------------
                Iwan, Ludwig i Feliks prowadzili niezwykle ważne spotkanie w stolicy Polski, czyli w Warszawie, wyjątkowo na Zamku Królewskim.
                W sobotni wieczór, żeby być dokładnym, bo każda inna data jest już zajęta przez wir polityczny. Spotkanie śmiałe to było, rozpoczęte późną porą na skalę światową!
                Innymi słowy, grali w karty. Pomysł Feliksa, bo mu się nudziło, a papierów miał już po dziurki w nosie.
                Ale nie takie zwykłe karty. Iwan i Feliks zdołali namówić cudem Ludwika na małe odstąpienie od ogólnie przyjętych reguł (nie, wcale mu nie dolewali do kawy bimbru ani wódki, wcale, monitoring kłamie), dlatego też przy odpowiednim państwie stała flaszka wódki, słoik bimbru czy też beczułka piwa.
                Pomnóżcie ten zestaw jeszcze dziesięć razy. Właśnie tyle było alkoholu.
                Jednak, jak można było się domyślić, już po trzech godzinach trójka państw nie była tyle podchmielona, co pijana w sztok. Aczkolwiek przez to, że są niezwykłymi bytami, to ich mowa nie była zniekształcona przez alkohol.
                - No Polsza, czyż komuna to nie jest cudowny system polityczny, kochani kuzynie ty mój?
                - Bracie, komuna zła była. Dorośli nie mieli co jeść, co daaać dzieciom do kieliszka i taaak daaalej, więc generalnie nie było za fajnie.
                - Kak zawsze musisz się buntować. Nie możesz…?
                - Nie. Za wolność waszą i naszą. A co o tym sądzisz, Niemcy?
                - Ordung muss sein!
                - Boże, a on znowu o tym… - Feliks tak mocno przewrócił oczami, że aż go to zabolało. – No ile można tego porządku?! Zero miejsca na spontaniczność, improwizację…
                - Ej, Polsza, znowu ci się włączył mode romantyka.
                - Tylko nie to… - Jęknął Ludwig. – Proszę cię, nie recytuj mi tylko tutaj Wielkiej Improwizacji, błagam cię! Polen, masz może trójki?
                - Niet, spudłowałeś. Coś ci gra w karty nie idzie od czasów II wojny światowej, co?
                - No nie bardzo…
                - Za to Rosja jak zawsze oszukuje do potęgi – Feliks zmrużył oczy i spojrzał na Iwana, który udawał niewiniątko.
                - O czym ty Polsza mówisz? Ja oszukiwać? Chyba żartujesz!
                - Nie, bo właśnie stepuje w stroju baletnicy na stole. Dobra, nalewaj następną kolejkę, Rosja!
                Iwan chwyciła za swój słoik bimbru i nalał każdemu do szklanki. Rosja się uparł, żeby w nich pić, tak samo jak Feliks wódkę pić w kieliszkach, a Ludwig piwo pić w kuflach.
                Cóż, przynajmniej Iwan nalewał mniej więcej centymetr do każdej szklanki, a nie od razu po całości, bo inaczej nawet on by padł po trzech kolejkach takiego tempa.
                Wypili.
                Paliło w gardle teraz jak cholera, ale popitka skończyła się kilka kolejek temu, to musieli wytrzymać.
                Za to zostało się sporo ogórków i chleba ze smalcem (Feliks przewidywalnie przygotował tego parę setek sztuk – ,,Lepiej dmuchać na zimne” jak to ujął), dzięki czemu nie było zaraz znowu aż tak tragicznie…
                Po następnej godzinie wszyscy niemalże padali ze zmęczenia. Ale Rosja nie miał zamiaru poddać się bez walki. Dlatego też sięgnął po jedną z wiszących na ścianie szabli i zamachnął się na Feliksa, który miał drugą szabelkę w dłoni.
                - O nie, kuzynie! Nie ma ci ze mną tak łatwo, nie ma mowy!
                - Zobaczysz Polsza, zrobię ja z ciebie jeszcze komunistę! Tawariszczi drogi!
                - Nigdy! Za wolność naszą i waszą! Zobaczysz, to ja z ciebie demokratę zrobię!
                A co w tym czasie robił Ludwig?
                 Tak bardzo pogubił się w tej słowiańskiej polityce i zawirowaniach kulturowych i języcznych (Iwan w połowie przestawił się na rosyjski, co jednak Feliksowi absolutnie nie przeszkodziło w kłótni z kuzynem), że tylko patrzył się na nich z niepokojem w oczach.
                Tak bezmyślnie żeby się pojedynkować w czasie pokoju i to na Zamku Królewskim?! Jakże to?!
                Ludwig nie rozumiał tego, ale z drugiej strony nie miał zamiaru im przerywać.
                Z dwóch powodów:
                Po pierwsze, był na to za bardzo pijany i jeszcze by zaszkodził zamiast uspokoić rozjuszonych Słowian.
                A po drugie to nawet na trzeźwo by wezwał jeszcze ze dwa oddziały do pomocy. Już raz zlekceważył Iwana i Feliksa. Do dzisiaj pozostawały mu blizny.
                Już nigdy więcej nie miał zamiaru bez niezbędnego wyposażenia ich rozdzielać. Bo inaczej boli bardzo mocno.
                Tyle dobrego, że wtedy Litwa przechodził i mu pomógł, bo Iwan i Feliks nawet nie zauważyli, że przez przypadek kogoś staranowali i pokiereszowali.
                Po chwili jednak Polska i Rosja usiedli z powrotem przy stole i wzięli swoje karty.
                - Już skończyliście?
                - Po prostu nam szkoda napitku, jeszcze przypadkiem jaką wódkę rozbijemy i co wtedy? Toż to tragedia by była! Totalnie nie mieliśmy zamiaru popełnić takiego okropnego grzechu, jak rozlać cokolwiek z procentami podczas pojedynku, Toż to zbrodnia jest!
                - I to jest jedna z niewielu kwestii, z którymi zgadzam się z Polszą. – Iwan pokiwał głową, robiąc przy tym mądrą minę. – Bardzo niewielu.
                Chwila ciszy.
                - Wciąż musisz wypominać mi 1612, co?
                - A żebyś wiedział, kuzynie.
                - A idź w rzyć się kopnij.
                Wrócili jednak do partii kart. Tym razem przetasował Ludwig.
                - A tak w ogóle, to czemu ty tutaj cały koszyk jabłek kazałeś przynieść, Polen?
                - Jak to się u nas ostatnimi czasy mówi: na złość Putina – odpowiedział, szczerząc się wrednie do Iwana.
                - Ty się prosisz o powtórkę ’39 roku, Polsza.
                - A ty 1920, wiesz?
                Niemcy był załamany. Toż to się w głowie nie mieści.
                Jak im się udało tyle wieków mieszkać obok siebie i się nie pozabijać nawzajem?
                Nie mówiąc o tym, jak nagminnie łamane jest prawo w obu państwach…
                Iwan przynajmniej umiał kłamać prosto w oczy Zachodowi i nawet mu brew nie drgnie. Z Polską trochę ciężej jest z tym, ale wiedział z doświadczenia, że Polacy wcale głupi nie byli. Przekonał się o tym w 1945.
                Z drugiej strony praktycznie znają się jak łyse konie na emeryturze. Nikt nie potrafi przewidzieć lepiej, jak Iwan zareaguje niż Feliks i vice versa.
                - …Ha! Jeszcze czego! To ty zniknąłeś z map w 1795, Polsza!
                - A kto wrócił po 123 latach, choć nie dawaliście wiary, co?
                - Tak, tyle że niedługo po tym zniewoliłem cię na kolejne 44 lata. Licząc od roku ’45, oczywiście.
                - Oczywiście, tyle że przypomnę ci, drogi kuzynie, że komunę obaliłem w ’89 roku razem z Wałęsą, i to jeszcze pokojowo. Co więcej! Rozpoczęła się reakcja łańcuchowa i komunizm w końcu upadł nawet w ZSRR! Wybacz kuzynie, ale w tym starciu nie uda ci się niczego ugrać. Jakoś zawsze udawało mi się ciebie wykopać z mojej ziemi i nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby to się nie udawało w przyszłości. Polak radzi sobie w kryzysowych sytuacjach. – Feliks uniósł się narodową dumą.
                - Dobra panowie, nie kłócić mi się tu! W końcu mieliśmy grać i pić, a nie wojny rozpoczynać – Ludwig wyniuchał dobry moment, żeby przerwać wymianę argumentów pomiędzy Słowianami tak, żeby nie zostać narażonym na publiczne spalenie. I to pomimo faktu, że mamy XXI wiek. Czasy akurat były najmniejszym problemem.
                - Bo nikt się nie spodziewa Hiszpańskiej Inkwizycji… - Powiedział złowróżbnie Iwan.
                - Co?
                - A nic. Tak jakoś Monthy Pyton mi się przypomniał.
                - Ciesz się, że nie ma tutaj Anglii. Numer ze Świętym Granatem Ręcznym był fajny, ale nie zawsze te jego żarty są… Zrozumiałe. – Feliks przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad użyciem odpowiedniego słowa. Poprawność polityczna wszystko wyjaśnia.
                Iwan wzdrygnął się wewnętrznie.
                Arthur kiedyś przysłał mu książkę o tym, jak być dobrym dżentelmenem. Zakazał czytania tej książeczki, żeby czasem jego Rosjanie nie… Nie, nawet nie będzie o tym wspominać. Za Chiny Ludowe. Po prostu nie i już.
                Ale to ich picie herbaty niemalże non stop…
                Nie twierdził, że picie herbaty jest złe. Sam lubił ten napój. Ale Anglia pod względem czczenia tego napoju go przerażał. A to było już nie dość, że dziwne dla Iwana, to jeszcze zaskakujące.
                Chociaż i tak Anglia to jest nic w porównaniu z Albertem…
                - Nie, zdecydowanie lepiej, że nie ma tu Anglii. Ani Ameryki. Zdecydowanie.
                - No. Już kawały o Polaku, Niemcu i Rusku nie brzmiałyby tak dobrze, gdyby oni się wtrynili.
                - Szto?
                - Was?
                - Emm… Nieważne, zapomnijcie o tym. Niemcy, macie czwórki?
                Ludwig oddał mu dwie karty, patrząc podejrzliwie na Feliksa, ale nic nie powiedział.
                A Feliks odetchnął z ulgą. Poprawność polityczna zachowana. Co prawda pewnie Iwan i Ludwig i tak sprawdzą o co chodzi, ale co tam.
                A może jednak nie…?
                Już Felek postanowił zadbać o to, żeby tak rozpić towarzystwo, żeby w ogóle zapomnieli o dzisiejszym wieczorze.
                Jednakże bez użycia tabletek gwałtu czy innych cudów. W końcu nie był aż tak zdeprawowany, cokolwiek o nim Ludwig już nie sądzi. Czy tam Anglia. Już nie pamiętał, który miał wąty o to, że nie widzi nic złego w niewielkim bałaganie w papierach.
                ---------------------------------------------
                Dzień później…
                ,,O matulu, ta nalewka żmudzińska jednak mocna jest. Osiemdziesiąt procent ma najmniej. I jeszcze ten kac…” – to było pierwszą myślą Feliksa.
                A drugą: ,,Oby jednak ona wystarczyła, żeby Rosja i Niemcy zapomnieli o wczorajszym wieczorze gdzieś tak od połowy… Proszę? Panie Boże, śliczniem proszę.”
                Sięgnął po butelkę dwulitrowej wody i wypił całą za jednym zamachem.
                Ludwig i Iwan jeszcze spali na podłodze. Jakoś cała trójka nie miała siły się przenosić gdzie indziej. Mimo wszystko wypicie takiej ilości alkoholu nie sprzyja chodzeniu, a co dopiero włażeniu po schodach. Czy też pojedynkowaniu się. Nie mówiąc o pokazach fachu strzeleckiego.
                Swoją drogą ciekawe którego biedaka wtedy Felek postrzelił… Chociaż gość wyglądał bardziej na olewusa niż porządnego obywatela, to jednak media na pewno się do tego przyczepią… A Felek naprawdę nie miał ochoty na odkręcanie całej sprawy.
                Tyle dobrego, że postrzelony został w jakiejś ciemnej uliczce. W środku nocy. Do tego w kolano.
                Kto wie? Może to będzie dla tego gościa dar od losu, pozna kogoś, kto mógłby się nim zająć…
                .
                ..
                …
                Dobra, nawet Felek nie wierzył w takie cuda, nie ma co. Jeżeli gość nie płacił podatków to ma przechlapane.
                Feliks nic na to już nie poradzi. W końcu ludzie jeszcze zbierają się po komunie. Dwadzieścia sześć lat to za mało, żeby wszystko w pełni prosperowało jak w zegarku, ale ludzie nie chcieli tego zrozumieć. W ’89 też nie. Chcieli wszystko na teraz, zaraz, natentychmiast, tyle że się tak po prostu totalnie NIE DA. Nawet pół wieku wydaje się być za mało.
                Polska dalej by tak rozmyślał, gdyby nie fakt, że akurat przebudzili się Iwan i Ludwig.
                - Wasser, Polen, wasser…
                - Tawariszczi Polsza, wody dajtie…
                Feliks przewrócił oczami, jednak podał im butelki z wodą. Też dwulitrowe. Też wypili je za jednym zamachem.
                - Nigdy więcej mieszania trunków…
                - Nie kłam, kuzynie.
                - …Racja. Ech, to ja chyba będę się zbierać. – Powiedział, szukając swojego szalika i ze zdziwieniem stwierdzając, że został on powieszony na żyrandolu. Jak oni tam po pijaku wleźli? Przecież to niemalże niemożliwe się wydaje.
                - Wybacz Polen, ale ja też muszę już iść. Może Merkel ma jakieś papiery dla mnie – Ludwig przeciągnął się, poprawił koszulę, która jakimś cudem wciąż wyglądała nienagannie i skierował się do wyjścia. – A tobie, Rosja, proponuję wziąć drabinę, bo skakaniem nic nie zdziałasz.
                - A po co drabina? Wejdę na stół.
                - Wetuję! Nie będziesz mi generalnie stołu zaśmiecał, bo inaczej sprawię, że Warszawa stanie się stolicą Rosji! Wiesz, że dam radę. – Zagroził Feliks śmiertelnie poważnie.
                A Iwan wiedział, że Feliks zdołałby tę groźbę wprowadzić w życie.
                -------------------------------------------
                W końcu wszyscy goście się rozeszli.
                Iwan w końcu użył drabiny.
                I wszystko wskazywało na to, że Ludwig i Iwan nie pamiętali o kawałach o Polaku, Niemcu i Rusku.
                A Feliks zaczął się modlić przed porannym posiłkiem:
                - Panie Boże kochany, ja ci z całego serca mojego dziękuję ślicznie, żeś łaską takową wykazał słudze swojemu…
                Tak.
                Feliksowi ewidentnie włączył się tryb szlachcica sprzed epoki wiktoriańskiej.
                ----------------------------------------------
                Darka: Ostrzegałam. Oparte na stereotypach. Może i nie razi to aż tak w oczy (a przynajmniej mam taką nadzieję), to jednak to zostało na tym oparte.
                Kyuu: Darka-san na pomysł wpadła, kiedy odkryła pewien fanfik z serii ,,Polska od fandomu dla fandomu”, do którego link znajdziecie na końcu.
                Hao: Nawet nie wiedząc, co to jest Final Fantasy, warto przeczytać. Coś wspaniałego C’:
                Darka: A wiec, tymże optymistycznym akcentem kończymy!
                Pozdrawiamy!
                Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia ^^

                LINKIWSZĘDZIECOTOBĘDZIE

2 komentarze:

  1. Will: Dlaczego ja tego jeszcze nie skomentowałam? A tak, czasu nie było. Bella chcesz się wypowiedzieć? XD
    Bella: Podobały mi się gadki po pijaku ^^
    Will: Standard XD
    Bella: Napisz następną cześć, fajnie by było ^o^
    Will: Jep, kawały o Polaku, Niemcu i Rusku zawsze na propsie xD I ten tryb szlachcica przed epoki wiktoriańskiej XD
    Bella: O, to też było dobre XD I jak Iwuś szalik ściągał ^^
    Will: Bells, nie szalej, jeszcze nic nie piłyśmy >.>
    Bella: A pepsi?
    Will: Dobra, jednak piłyśmy ._.
    Bella: Haha! XD
    Will: Darkuś, hucznego Sylwestra ci życzym ^^
    Will & Bella (i Shun)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki dziewczyny!
      Wam też szczęśliwego nowego roku ^^
      Nie wiem, czy będzie kolejna część, ale może kiedyś Wena załapie XD
      Pozdrawiam!
      Darka3363

      Usuń