Uniwersum
Bridgette i Felixa. Całej reszty etykiet się domyślicie XD Jako, że nie wiem, kiedy Bridgette/Marinette się urodziła, to podałam fałszywą datę. Bo mogę i zrobiłam tak przy Byronie Love, o!
Zapraszam
do czytania!
-----------------------------------------
Była
wiosna, trzydziestego marca, sobota.
Bridgette,
jako że lubiła spać do późna, uwielbiała weekendy i wszelkie święta i dni wolne
od szkoły – wszystko, byleby pospać sobie dłużej.
Nie
dzisiaj.
Alya,
jak na najlepszą przyjaciółkę przystało, pamiętała o urodzinach Bridgette.
Dlatego też owego dnia trzydziestego marca, kiedy tylko wstało słońce, obudziła
się, wysłała wszystkim znajomym z klasy tyle wiadomości, aż wszystkich obudziła
i dostała od nich odpowiedzi , po czym się ubrała i chwytając po drodze prezent
dla Bridgette wyszła z domu, zmierzając w stronę piekarni Chengów.
Alya
wiedziała też, że o piątej trzydzieści nad ranem rodzice najlepszej
przyjaciółki nie spali, szykując coraz to kolejne wypieki na otwarcie piekarni.
A że znali Alyę już wystarczająco długo, żeby poznać jej manierę przychodzenia
o wczesnych godzinach porannych w urodziny ich córki, to tylko przywitali ją z
uśmiechem i całym talerzem ciasteczek. Alya przyjęła je z piskiem radości i
postanowiła dać przyjaciółce jeszcze parę dodatkowych minut snu.
W miarę
jak zbliżała się godzina szósta rano, coraz to więcej znajomych z klasy
dochodziła do piekarni. Najpierw przybyły Rose i Juleka, potem Kim i Alix,
którzy wciąż się kłócili i wyzywali na coraz to nowsze zawody. Potem przyszedł
Felix.
Szczerze
mówiąc to Alya nie była pewna, czy Agreste w ogóle przyjdzie. Chłopak był dość
alienacyjnym typem człowieka, więc wcale by się nie zdziwiła, gdyby nie
przyszedł. Chyba że przyszedł, żeby na nią nawrzeszczeć, że obudziła go o
piątej rano chmarą SMS’ów. No ale to nie była jej wina, ostrzegała go trzy
razy, że to zrobi.
Dziewczyna
zjadła ostatnie ciastko, po czym z diabolicznym uśmiechem na twarzy (który
sprawił, że wszyscy odsunęli się od niej o krok) wstała i weszła po schodach,
aby obudzić solenizantkę. I tak dała jej dodatkowe dwadzieścia minut snu.
Weszła
cicho do jej pokoju. Było ciemno jak w nocy, pomimo słońca świecącego tuż za
oknem, a to za sprawą zasłon, które nie przepuszczały nawet najmniejszego
promyka światła z zewnątrz.
—
Bridgiee, wstajemy! — Wrzasnęła Alya do ucha przyjaciółki, a ta tylko
szczelniej owinęła się w kołdrę i odwróciła się od
o-tej-godzinie-niemile-widzianego-gościa.
Znajomi,
którzy byli na dole mentalnie przesłali kondolencje uszom Bridgette. Żaden z
nich nie chciałby być w ten sposób obudzonym, a przy płucach Alyi… Sytuacja nie
do pozazdroszczenia.
— Ić
siobie.
—
Bridgiee, wstawaj no! Są twoje urodziny!
— I
właśnie z tego względu powinnaś mi pozwolić spać dalej, a nie mnie torturować.
— No
dalej dziewczyno, wszyscy tu są!
— Mogą
sobie poczekać, ja się nigdzie nie wybieram. Daj mi spać!
—
Przyszedł Felix — odparła śpiewnym głosem, będąc pewna, że to obudzi Bridgette
w mgnienia oku.
Nie tym
razem.
— On
też może sobie poczekać.
Alya
mrugnęła szybko kilka razy.
— Ej,
dziewczyno, dobrze się czujesz?
— Jak
najbardziej, poza faktem, że mnie obudziłaś o tak bezbożnej godzinie. Dobranoc,
idę spać dalej.
Alya,
będąc wciąż w ciężkim szoku wyszła z pokoju Bridgette i zeszła na dół.
— A
gdzie solenizantka? — Spytał się Kim.
— Żaden
sposób na nią nie podziałał. A właśnie, Felix, może ty ją obudzisz?
Wzrok
wszystkich skierował się na blondyna, który opierał się o ścianę.
— I co
jeszcze, może ją ubrać i nakarmić?
—
Wiesz, dopiero co powiedziała, że możesz sobie poczekać, bo nie ma zamiaru
wstawać.
Chłopak
zmarszczył brwi, odepchnął się od ściany i zaczął wchodzić po schodach z
wkurzoną miną, w czasie gdy Alya dumnie stała po środku pokoju i emanowała od
niej duma. Co jak co, ale zmanipulowanie prawdą Felixa zazwyczaj jest ciężką
sprawą, ale czasami się to udaje.
Blondyn
wszedł do niebieskiego pokoju, otwierając drzwi z rozmachem i uznał, że Alya
ani trochę się nie postarała, żeby obudzić Bridgette. Zasłony wciąż nie
dopuszczały nawet odrobiny światła, a dziewczyna spała dalej owinięta kołdrą
jak kokonem. Felix podszedł do okna i rozsunął zasłony, sprawiając że Bridgette
aż jęknęła.
—
Zgaście te jupitery, ja chcę spać! — wydusiła i zasłoniła głowę kołdrą. Och
tak, od razu lepiej.
Jednak
nie na długo.
Felix
podszedł do jej łóżka, szybkim i zdecydowanym ruchem odwinął Bridgette z
kokona, po czym zaczął się z nią siłować o kołdrę. Co jak co, ale ta dziewczyna
od bycia Biedronką i pracowaniu w piekarni wyrobiła sobie całkiem niezłą siłę,
jednak koniec końców on wygrał, kiedy użył podstępu.
—
Felix, jesteś okrutny!
— Nie
jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi. Wstawaj.
Uznając,
że i tak już nie ma co się kłócić, kiedy straciła kołdrę, posłusznie wstała i
podeszła do szafy, wyjmując ubrania. Felix obserwował ją, jednak szybko
odwrócił głowę, kiedy jego wzrok przykuły odsłonięte nogi dziewczyny, a potem
fakt, że widać kawałek jej stanika przez zbyt luźną bluzkę, w której spała.
Na jego
nieszczęście (a czy kiedykolwiek miał szczęście?), dziewczyna to zauważyła i
zachichotała. Podeszła do chłopaka i objęła go od tyłu, kładąc brodę na jego
ramieniu.
—
Czyżbyś się wstydził?
— Nie.
Rumieniec
na jego twarzy mówił coś kompletnie innego.
Bridgette
ponownie zachichotała, po czym pocałowała swojego chłopaka w policzek i po
chwili zniknęła w łazience.
Ta
dziewczyna kiedyś go zabije!
Bridgette
wyszła niedługo potem z łazienki i ciągle ziewając usiadła przy biurku i
obudziła Tikki, dając jej ciasteczko, po czym zawołała Plagga i dała mu kawałek
sera.
Felix
do dzisiaj się zastanawiał, jak Bridgette wkupiła się w jego łaski. W końcu ser
nie działał w przypadku Felixa tak dobrze, jak działał u Bridgette! To było
okropnie niesprawiedliwe.
Chłopak
jednak odsunął te przemyślenia na później, a zamiast tego wyrwał Bridgette
szczotkę z ręki i zaczął rozczesywać jej włosy. Felix bał się, że dziewczyna w
końcu wyrwie swoje miękkie, pachnące włosy, jak będzie tak ciągle je wściekle
szarpać. A Felix lubił jej włosy.
W tym
czasie towarzystwo na dole zaczęło się martwić. Na górze było podejrzanie cicho
i długo nikt nie schodził. Alyi powoli kończyły się wymówki, co Felix i
Bridgette mogą robić u góry, a zamiast tego zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem
Agreste nie zabił jej najlepszej przyjaciółki, a teraz szukał miejsca do
schowania ciała i przy okazji kryjówki dla siebie.
W swoim
pokoju Cheng kichnęła.
— Na
zdrowie.
—
Dzięki. Lepiej się pospieszmy, bo jeszcze trochę a Alya zacznie wariować ze
zmartwienia.
— A z
jakiej racji? Myśli, że mógłbym cię zabić, albo coś w tym stylu?
—
Całkiem możliwe. Nie powiedzieliśmy jej, że jesteśmy razem. O Boże. Jak się
dowie, to ona mnie zabije!
— Ale
się nie dowie. Przynajmniej do czasu, aż Władca Ciem nie zostanie ostatecznie i
definitywnie pokonany.
Bridgette
kiwnęła głową w geście aprobaty, a Felix po chwili związał jej włosy w
zwyczajowe kitki, po czym dziewczyna schowała Tikki i Plagga w swojej kieszeni
i para wyszła z pokoju, akurat trafiając na schodach na Alyę, która już nie
mogła wytrzymać czekania.
Ach, cóż za niecierpliwa kobieta,
pomyślał Felix, unosząc jedną brew.
— No w końcu! Już myślałam, że…
Nieważne. Chodźcie, nie mamy całego dnia!
Felix prychnął pod nosem, ale nic
nie powiedział, schodzą zaraz za Bridgette.
Na dole już na solenizantkę
czekała większość jej znajomych, a także jej rodzice. Życzeniom nie było końca,
prezentom nie było końca i, co najważniejsze, słodkościom nie było końca. Cheng
chodziła dzisiaj cała w skowronkach, Felix jeszcze nigdy nie widział jej tak
szczęśliwym. Gdyby nie fakt, że mógłby zaszkodzić swojemu image’u
niezresocjalizowanego, introwertycznego chłopaka, który zamiast serca miał
kawał lodu, to by się uśmiechnął pod nosem.
Kiedy nadszedł wieczór i
Bridgette jakoś udało się wypędzić Alyę do domu, wróciła do swojego pokoju,
gdzie czekał na nią Felix.
Znaczy się, on czekał na balkonie
jako Czarny Kot. Plagg, o dziwo, był zawsze wyjątkowo chętny do odwiedzania
Bridgette. Jednak Felix nie zamierzał marudzić.
Cheng wpuściła go do pokoju i
zamknęła okno. Felix dezaktywował transformację, po czym objął lekko swoją
dziewczynę.
— Wszystkiego najlepszego —
powiedział, po czym delikatnie ucałował dłoń dziewczyny i podał jej niewielkie
pudełko.
Bridgette z uśmiechem na ustach
otworzyła je i aż pisnęła z radości, kiedy zobaczyła bransoletkę z zawieszkami
z czarnym kotkiem i biedroneczką. Rzuciła się po chwili Felixowi na szyję,
niemalże wykrzykując podziękowania.
Niemalże, ponieważ w końcu nie
mieszkała sama w tym domu.
Felix uśmiechnął się lekko,
chowając głowę w ramieniu dziewczyny i wtulając się w nią.
W tym momencie nic więcej nie
potrzebne było mu do szczęścia.
Tyle że jego szczęście przecież
nigdy nie trwa długo.
Chwilę później para usłyszała
krzyk w pobliżu piekarni. Kiedy wyjrzeli na zewnątrz ujrzeli jakąś latającą
postać.
Felix przeklął bardzo nieładnie,
tak bardzo, że Bridgette walnęła go w ramię. Mocno. A Agreste spojrzał na nią
tylko z urazem, a Cheng natychmiast lekko pocałowała go w ramię na przeprosiny,
po czym wróciła do pokoju. Felix ruszył zaraz za nią, wyklinając na wszelkie
możliwe sposoby Władcę Ciem, który właśnie przerwał jeden z jego niewielu
szczęśliwych momentów w życiu.
Ale niestety, jego typ szczęścia
już tak miał.
— Chodźmy, Akuma wiecznie czekać
nie będzie!
Felix westchnął, przemienił się i
poleciał za Biedronką.
Mieli Akumę do załatwienia.
------------------------------------------------------
Nie jest to jedno z moich
najlepszych zakończeń, ale chyba bywały gorsze XD
Kyuu: Ono nadal ssie -.-
Tak, wiem ;-; Ale nie mam
kompletnie pomysłu na inne zakończenie, no! Wena znowu wyjechała do Piekła
rozwalić dom swojemu bratu i ja już nic, niestety, na to nie poradzę! I to jest
smutne ;-;.
Przyznaję się, nie tknęłam SK
odkąd opublikowałam ostatni rozdział. Nie mam na to Weny. Pomysł jest,
oczywiście, ale nie potrafię go wciąż ubrać w słowa. Smutne ;-;
Ale cóż, pojawiam się tutaj z
zapychaczem, aby was czasem nie znużyło za bardzo to czekanie XD
Inspiracja nie wzięła się znikąd,
jednak zgubiłam do niej linka. Było to właśnie o urodzinach Marinette i żeby ją
obudzić Alya wspomniała, że na dole jest Adrien i na nią czeka. Jakby ktoś
znalazł na fanfiction.net cosik takiego, to poproszę o link, wtedy go tu
zamieszczę ;D
Mój chyba pierwszy w życiu
one-shot, w którym zrobiłam cokolwiek, co bardziej przypomina fluff, ale to
jest moja osobista opinia XD
Naru: Nie pierwszy!
Serio?
Naru: A ostatni rozdział SK, z
Hime i Shikim?
… A faktycznie, coś tam takiego
było XD
Naru: Ha! I teraz nikt nie może
mi powiedzieć, że ani razu w życiu nie miałem racji!
Tsuna: Ależ oczywiście, Naruto.
Broń się!
*Naru wylatuje przez ścianę, a
Tsuna poleciała za nim*
Znowu czeka mnie remont w domu
;-; Toż mój budżet topnieje mi normalnie w oczach przez te ,,wypadki przy pracy”!
Kyuu: Spokojnie, bywało gorzej.
No ale…!
Kyuu: Nie.
Okej…
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna
Pierścienia
Hello, laska. Mam dla Ciebie dwie sprawy.
OdpowiedzUsuń1. Agwwww :3 Biedronsia i Czarny koteł. KOcham, uwielbiam, czczę i składam ofiary. Uwielbiam ich <3 WIdzę, że bohaterowie zachowali swoje oryginalne charaktery, miła odmiana.
A sprawa nr 2 to... Zostałaś nominowana do Liebster Award! Post pojawi się jutro w południe na:
kingdom-of-winter-blackrose.blogspot.com
Powodzenia, całuję, Winter.
Ach, z charakterami starałam się :D I dzięki za nominację na zaś XD
UsuńNa śmierć zapomniałam, mam u ciebie do skomentowania rozdział! Jeżu, co się ze mną dzieje, że o wszystkim zapominam? ._.
Kyuu: Wakacje.
Być może XD
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
Uwielbiam Biedronkę i czarnego kota a twój one-shot jest zajebisty masz talent do pisania tak jak ja do piosenek czyli mega talent ❤❤ pozdrawiam
OdpowiedzUsuń