środa, 2 marca 2016

No.6 – Wszystko

                Nazwijcie poniższą notkę chwilowym wytchnieniem od wszystkiego i wyładowanie się na bohaterach. Nie biorę odpowiedzialności za żadne randomowe sytuacje i emocje, które może wywołać ta notka. Dziękuję za uwagę.
------------------------------------------------
                Oddychał coraz ciężej.
                W życiu nie sądził, że zachoruje na gruźlicę.
                W końcu jadał regularnie, dbał o zdrowie jak tylko mógł w politycznym wirze odbudowywania miasta.
                Choroba przyszła niespodziewanie.
                Na początku sądził, że to zwykłe przeziębienie – miał lekką gorączkę i suchy kaszel. I bóle głowy, ale to nie jest ważne.
                Dopiero po miesiącu spostrzegł, że coś jest nie tak – kaszel zmienił się z suchego na mokry, zdarzało mu się nawet kaszleć krwią, gorączka od jakiegoś czasu w ogóle go nie opuszczała, za to siły wręcz przeciwnie – czuł się wypompowany z energii, chociaż dużo spał i odpoczywał. Ponadto stracił sporo na wadze – a przecież praktycznie z domu nie wychodził.
                Zadzwonił w końcu do lekarza, żeby umówić wizytę. Miał pewne podejrzenie, ale wolałby się upewnić. I tak bardzo chciał się mylić…
                Niestety, jak zwykle miał rację. Gruźlica, jeden z najcięższych przypadków.
                Wtedy przypomniał sobie okres spędzony z Nezumim w Zachodnim Bloku. Nigdy się nie jadało najlepiej, a jakość żywności pozostawiała wiele do życzenia. No cóż, to były wtedy ciężkie czasy nie tylko dla Shiona, który w końcu był wychowywany w utopijnym mieście, ale też dla ludzi, którzy się tam urodzili.
                Wstał z łóżka, powoli i ociężale. Musiał się napić wody, a ta, którą miał przy łóżku właśnie się skończyła.
                Wiedział, że umrze.
                Jego typ gruźlicy był wyjątkowy – nie było na niego lekarstwa. Przez pasożyta, który omal go nie zabił cztery lata temu. Którego dostał w ,,prezencie” od starego systemu poprzez szczepionkę. Tak, on to miał dopiero szczęście, co nie?
                Powoli zmierzał w kierunku łazienki.
                Wolałby być w tej chwili w swoim przytulnym mieszkanku z całkiem ładnym widokiem na miasto, leżeć w swoim wygodnym łóżku, pić zieloną herbatę, którą zawsze pił wieczorami na uspokojenie nerwów i rozgrzanie organizmu. Wolałby zjeść dobry, ciepły chleb swojej mamy, który co dzień dostawał, kiedy przechodził obok jej piekarni, razem z masą różnych słodkości.
                Szkoda, że musiał siedzieć w izolatce w szpitalu, objęty szczególną kwarantanną. Jego znajomi mogli się z nim kontaktować tylko drogą elektroniczną – dla bezpieczeństwa, żeby nikt inny się nie zaraził. Nikt nie chce więcej przypadków nieuleczalnej gruźlicy.
                Przez okno widział, że miasto normalnie prosperowało. Żyło swoim życiem. W południe na ulicach było ruchliwo, w nocy przechodziły tylko pojedyncze osoby, chcące jak najszybciej wrócić do ciepłego domu. Życie toczyło się dalej, podczas gdy on był zamknięty w części szpitala, mając do dyspozycji małą łazienkę, pokój i kuchnię. Niemalże luksus, jakby spojrzeć na to z daleka, bo reszta pacjentów nigdy nie była sama w pokojach, korzystali z ogólnodostępnej łazienki, a do kuchni nikt nawet nie śni pójść.
                Ale Shion im zazdrościł. Mogli ze sobą rozmawiać, mogli widzieć się z przyjaciółmi, z rodziną – ale on nie. Dla bezpieczeństwa, zawsze dla bezpieczeństwa.
                Trochę szkoda, musiał przyznać. Miał pecha – mówi się trudno. Nawet jeśli cierpi – co z tego, skoro wszyscy, o których się troszczy, wciąż żyją?
                Nawet, jeśli nie był pewny, czy Nezumi żyje. Miał nadzieję, że tak. Miał też nadzieję, że gdziekolwiek by nie był, jest szczęśliwy.
                Miał nadzieję, zawsze miał nadzieję.
                Wypił szklankę wody i wrócił do łóżka.
                Opadł ciężko na nieco twardy materac i przykrył się pościelą po samą szyję.
                Zapadł w niespokojny sen.
                ------------------------------------------------
                Dwa tygodnie później…
                Dawno go tu nie było.
                Zdaje się, że jakieś cztery lata, mniej więcej. Stracił rachubę już dawno temu.
                Przystanął przed granicą miasta. Zmieniło się tu trochę. A nawet bardzo.
                Nie było już tych wszystkich gruzów, nie było muru, okalającego No.6, nie było nawet tych ruin z Zachodniego Bloku.
                Tak, zdecydowanie się tu zmieniło.
                Wszedł do miasta, spoglądając na budynki z zaciekawieniem, na spacerujących ludzi i na luzem puszczone zwierzęta.
                Aż niemożliwe zdawałoby się, że jeszcze kilka lat temu wcale tak nie było. Ludzie podzieleni na klasy, część z nich była zaklasyfikowana jako śmiecie, a więc wykorzystywani jako szczury laboratoryjne – większa część ludzi z No.6 nawet nie wiedziała, jak tacy ludzie żyją, z dnia na dzień, byle przetrwać, nie dać się śmierci. Przetrwać.
                Nezumi zauważył, że ludzie byli czymś poruszeni.
                Ciekawy był, czy chodzi o Shiona. W końcu, jeżeli chodzi o ważniejsze decyzje w tym mieście, to on je podejmował, prawda? W końcu był bohaterem i znał się jako tako na polityce, nawet jeśli był często zbyt szczery.
                Uśmiechnął się pod nosem.
                Miał nadzieję spotkać tego głupka. Ach, czy odważy się to przyznać? Stęsknił się za nim. Za piciem z nim herbaty, za rozmowami, za czytaniem z nim książek, czy też po prostu siedzeniem z nim. Wtedy było całkiem miło. Czuł się, ach, bezpiecznie? Tak, to chyba dobre słowo. Ktoś się w końcu o niego troszczył i nie chciał zabić przez zwykły kaprys.
                Tak, z Shionem mógł czuć się bezpiecznie.
                Przeszedł do centrum miasta.
                Dziwnym dla niego było, że nie spotkał jeszcze nikogo znajomego. Zazwyczaj w końcu Inukashi był jak wrzód na tyłku. Podobnie ten śmierdzący alkoholem staruszek.
                Nie spotkał także gościa, który podawał się za ojca Shiona, ani też Karan.
                No ale z drugiej strony miasto się nieco rozrosło – nie musiał się niepokoić nie spotykając nikogo znajomego, prawda? No właśnie.
                Znając życie, Shion siedział pewnie gdzieś w centrum, być może w ratuszu miasta – gdzieżby indziej? No, ewentualnie w swoim domu.
                W mieście wszystko szeptało, co nieco niepokoiło Nezumi’ego.
                Czyżby ludzie stali się bardziej skryci? Kto wie.
                Przemierzał dalej przez ulice. Domy stały się kolorowe, odnotował w myśli. Niektóre pozostały białe, ale są też kremowe czy też niebieskie. Delikatne, pastelowe kolory. Aż miło się na nie patrzyło, musiał przyznać.
                Było też całkiem ciepło, pomimo faktu, że wiał delikatny wiatr. Może nawet i lepiej, że on był. Nie musiał myśleć o tym, jak ,,idealne” kiedyś było No.6.
                Szło się bardzo przyjemnie, tak czy inaczej. Słyszał śmiech dzieci, szczekanie psów, miałczenie kotów. Słyszał, jak ludzie krzyczą jeden przez drugiego w jakimś domu, o politykę poszło, z tego co zdołał wyłowić z pojedynczych słów.
                – Biedny chłopak, ma niesamowitego pecha, prawda?
                – Dokładnie. A taki miły człowiek z niego był. Czemu zawsze brakuje dżentelmenów na świecie? I czemu giną ci, którzy najbardziej zasługują na życie?
                – Miał dwadzieścia lat, co nie? Ach, szkoda że nie zdołałam się z nim umówić.
                Nezumi przeszedł obok nastolatek z obojętnością wypisaną na twarzy, jednak z uniesioną jedną brwią. Prawą, konkretniej. Uniósł ją bardzo teatralnie. Aż dziw czasami bierze, jak to działa na niektórych ludzi w licznych sytuacjach.
                Ale mimo wszystko był nieznacznie zaciekawiony. Młody chłopak, dwudziestoletni, nie żyje? Co to za chłopak? Na co zmarł? Czy to oznacza, że w mieście jest jakaś plaga? Czy może to jedna z chorób genetycznych, przez co nie był zagrożeniem jako takim, dopóki nie miałoby przychodzić do przekazywania genów dalej? Czy był trzymany w szpitalu, czy siedział w domu?
                Wyrzucił jednak po chwili wszystkie te pytania z głowy, skupiając się na dojściu do centrum miasta. Nie przyszedł tutaj słuchać o czyjejś śmierci, tylko żeby spotkać się z Shionem, ot co.
                Gorzej, że opis nawet w miarę pasował do tego głupka.
                Pokręcił głową. Przecież nie ma w mieście tylko jednego chłopaka o miłym usposobieniu, który mógł umrzeć, co nie? Takich ludzi jest co najmniej setka w tym miejscu. Nie miał się czym przejmować.
                Tylko dlaczego to niemiłe uczucie pozostało w jego sercu?
                Krok za krokiem, już był blisko. Ludzi było coraz więcej, było coraz duszniej, budynki piętrzyły się coraz wyżej, nigdy jednak nie osiągając wysokości Kropli Księżyca – dawnego ratuszu No.6.
                Uważał, że to dobra decyzja. Ludzie dzięki temu coraz słabiej pamiętają stary system, stary układ, stary stan rzeczy. Być może była nadzieja, że to miasto nie stanie się kolejną utopią. Może. Miał nadzieję, że Shion o to zadbał.
                Nadzieja.
                Ostatnio coś często ją odczuwał, czyż nie?
                Chyba jednak przejął od tego głupka kilka cech, bez których byłby zdecydowanie szczęśliwszy. Chyba. Tak mu się przynajmniej wydaje.
                Och, czyżby to był Inukashi? Urósł trochę. I włosy nawet związał! Obok niego, jak zwykle, szły cztery psy. I jeszcze jakiś dzieciak. Potomka się dorobił?
                Nie, to było głupie. Przecież to był mały Shionn. Najwidoczniej Psiarz się do niego bardzo przywiązał, skoro mały szedł z nim za rękę, mając na plecach tornister i uśmiechał się szeroko do starszego chłopaka.
                Inukashi jako matka. Tak śmieszne, że aż smutne.
                Przyspieszył trochę, nie odwracając wzroku od Inukashi. Może on mu powie, gdzie Shion się teraz podziewa?
                – Inukashi! – Zawołał, machając do chłopaka, kiedy ten się odwrócił.
                Psiarz uśmiechnął się sarkastycznie, ale się zatrzymał. Nezumi podszedł do niego najszybciej jak tylko mógł – nie na tyle szybko, żeby Inukashi pomyślał, że za nim się stęsknił, ale też nie na tyle wolno, żeby jego cierpliwość została wystawiona na próbę. Idealnie.
                – Cześć, cholerny Szczurze. Gdzieś ty się podziewał przez ostatnie kilka lat, co?
                – Trochę tu, trochę tam. Tobie, jak widzę, całkiem nieźle się tu powodzi.
                – A ty jesteś jeszcze chudszy, o ile w ogóle to jest jeszcze możliwe.
                Shionn schował się za nogą Inukashi, z ciekawością jednak spoglądając na Nezumi’ego.
                – Shionn urósł, jak widzę? Za to ty chyba zmalałeś.
                – Już mnie nie zdenerwujesz tymi słabymi tekstami, Nezumi.
                – Kurs panowania nad gniewem?
                – Gorzej. Shion dowalił mi raz tak dużo papierkowej roboty po jednym z moich wybuchów, że traumę mam do dnia dzisiejszego.
                Nezumi uniósł kącik ust. Shion i takie zagrywki? Od kiedy to niby?
                Ale z drugiej strony nie widział go od czterech lat, więc pewnie charakter zmienił mu się nieco. Kiedyś Shion mu powiedział, że człowiek non stop się zmienia, ale mniej więcej co siedem lat widać te zmiany w osobowości. Czy jakoś tak to szło, już za bardzo nie pamiętał, szczerze mówiąc.
                – A gdzie ten głupek o miękkim sercu jest?
                Inukashi zamarł nagle, poważniejąc.
                – Spóźniłeś się.
                Nezumi zmarszczył brwi.
                –Co masz na myśli, do cholery?
                – Spóźniłeś się. Gruźlica.
                – Epidemia jest w mieście? Mówże jaśniej!
                – On nie żyje, Nezumi.
                – Teraz to sobie ze mnie jaja robisz.
                – Ogarnij się, człowieku! On nie żyje, rozumiesz?! Nie żyje i nikt nie mógł mu nawet pomóc! – Wykrzyknął Inukashi, a Nezumi zrozumiał, że to nie był żaden żart.
                Gruźlica?
                – Przecież są leki na gruźlicę, można ją wyleczyć…
                – Nie jego. Wyjątek, zawsze wyjątek. Shion twierdził, że to przez pasożyta sprzed czterech lat, pamiętasz? Mutacja genów, nowy typ gruźlicy. Niemożliwe do wyleczenia. Ostatni miesiąc przesiedział w izolatce, nie mogliśmy się z nim nawet spotkać – głos Inukashi nabrał smutnego tonu. – Mogliśmy się z nim porozumiewać jedynie elektronicznie, nigdy nie mogliśmy przebywać z nim w tym samym pokoju. Zmarł dzisiaj rano. Spóźniłeś się o pieprzonych kilka godzin!
                Nezumi patrzył w szoku na kolegę z Zachodniego Bloku. Nie mógł w to uwierzyć.
                Nie.
                Nie chciał uwierzyć.
                Shion nie żyje?
                – Nie wierzę.
                – Uwierzysz, jak zobaczysz jego ciało – odparł pesymistycznie Psiarz.
                ------------------------------------------------
                Faktycznie nie żył.
                Jego ciało było tak strasznie, strasznie chude, jego twarz wyglądała na tak bardzo zmęczoną, cienie pod oczami mówiły mu niemalże wszystko.
                Wyglądał jak trup.
                Był trupem.
                Nezumi poczuł, jakby cały świat zawalił mu się na głowę.
                Jego najlepszy przyjaciel już nie żył.
                W tej chwili Nezumi uznał, że stracił już wszystko.

                ------------------------------------------------
                Może teraz chcecie mnie zabić, a może nie, ale szczerze to mnie teraz to nie interesuje XD Musiałam się jakoś wyładować, co nie? No i jakoś złapałam Wenę na takiego smutasa. I tak jakoś wyszło ^^”
                Kyuu: Następnym razem napisz coś optymistycznego -.-”
                I ty Brutusie?
                Kyuu: Tak.
                Ech -.-”
                Pozdrawiamy!

                Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz