niedziela, 24 stycznia 2016

Shaman King, cz.1 – Cosplayer czy nie cosplayer?


Darka: Ha! Ja wciąż żyję I pomysły mam! Już chcielibyście, żebym sczezła, co? XD
Kyuu: Zaczytała się w Wiedźminie to teraz słownictwo jej odwala >.>
Darka: Ja to przynajmniej jakieś hobby mam. Ale co tam.
TUTAJ WAŻNY POSTULAT BARDZO
Główne postaci w tym opowiadaniu mają po 18 lat, to jest bliźniacy i przyjaciele. Ostrzegam na zaś.
A teraz miłego czytania!
                Shadow ziewnął rozdzierająco.
                Był już tak znudzony tym brakiem zleceń przez ostatni tydzień, że aż zdążył zrobić całą papierkową robotę w Organizacji(co nie zdarza się często), posprzątać swoje biuro i wysłuchać całej swojej playlisty za jednym zamachem (co było samo w sobie wyzwaniem, kiedy ma się ponad 100 piosenek w laptopie).
                Nie miał już kompletnie nic do roboty.
                Był aż tak zdesperowany, że pomyślał, że weźmie w końcu pójdzie na zakupy, które odwlekał sukcesywnie od… Półtorej roku? Tak, będzie coś koło tego.
                Tak to jest, kiedy zazwyczaj to przyjaciółka robiła zakupy za ciebie, bo zawsze masz coś ważniejszego do roboty.
                Chwycił w dłoń swoją kurtkę, sprawdził czy ma klucze i portfel, po czym wyszedł z biura, witając się przy okazji z przelatującym obok duchem.
                Shadow odkąd pamiętał widział duchy. Musiał przyznać, że w jego profesji coś takiego się przydawało jako siatka szpiegowska. Od duchów można było się dowiedzieć niemalże wszystkiego, a nawet jeśli nie wiedziały nic na jakiś temat, zazwyczaj w ciągu tygodnia wiedziały już o nim praktycznie wszystko.
                Wyszedł z budynku. Na dworze było całkiem ciepło jak na późną jesień, a dochodził do tego fakt, że był wieczór.
                - Piękna wiosna tej jesieni – mruknął pod nosem, maszerując szybko przez Tokio.
                Musiał kupić kilka sztuk ubrań. Najlepiej takich, które nie krępowałyby jego ruchów. I nowy zegarek. Ostatni zgubił, kiedy wisiał nad jakąś przepaścią i akurat się złożyło, że pasek sam się rozpiął i zegarek spadł.
                Shadow przez to przez kilka dni był zły, gdyż uwielbiał ten zegarek. Dostał go na urodziny od swojego najlepszego przyjaciela i partnera w branży.
                Ale nie miał zamiaru płakać nad rozlanym mlekiem, mimo wszystko. Zwłaszcza, że kolega się nie gniewał, wiedząc, że wypadki w pracy się zdarzają.
                Ach i musi kupić mandarynki. Mnóstwo mandarynek. Najlepiej tak ze dwadzieścia kilo, żeby mógł przeżyć chociaż najbliższy tydzień.
                Dzień bez mandarynek to dzień stracony, takie było motto Shadowa.
                Kilka godzin później…
                Shadow był zadowolony.
                Nie kupił dwudziestu kilo mandarynek.
                Kupił ich pięćdziesiąt kilogramów, przez co jego humor uległ znacznej poprawie.
                Może poprosi Hime, żeby upiekła mu ciasto mandarynkowe? Za niego mógłby wybić całą wioskę, a potem popełnić samobójstwo, byleby zjeść chociaż kawałek. Jej ciasto mandarynkowe było genialne.
                Jego nowy zegarek wskazywał godzinę jedenastą w nocy. Coś się trochę zasiedział na tych zakupach…
                Ale warto było. Dla mandarynek zawsze warto.
                Shadow był sam na ulicy. Można było aż usłyszeć ciszę, choć Shadow nie wiedział, jak to jest w ogóle możliwe. I chyba nie chciał tego wiedzieć.
                Wzruszył ramionami.
                Czy ciszę było słychać czy nie, nic praktycznie nie mogło zepsuć mu dobrego humoru. Nawet to, że pięćdziesiąt kilo mandarynek ciążyło mu niesamowicie. Ale to były mandarynki, mógłby nawet targać ich sto kilogramów, jeżeli mieliby taki zapas w sklepie, z wielką radością i wyszczerzem na twarzy.
                Nagle potknął się o coś.
                Niemalże mu wszystkie zakupy się wysypały, ale na szczęście Shadowa zawsze potrafił wystarczająco szybko odzyskać równowagę, żeby nie upaść ani nie wypuścić zakupów z rąk.
                Spojrzał za siebie.
                Przewrócił się prawie nie o coś, ale o kogoś.
                Potknął się o jakiegoś gościa z długimi włosami, ubranego w bodajże ponczo zrobionego z prześcieradła, w spodniach koloru bordo oraz dziwnymi butami, dziwnie bardzo przypominające mu klocki lego.
                Czyżby potknął się o pijanego cosplayera? Kto wie, być może.
                Przez chwilę Shadow zastanawiał się, czy ma mu w ogóle pomóc. Przez niego prawie potłukł mandarynki. A mandarynki to świętość, nie można ich od tak sobie rzucać jak się chce.
                No ale z drugiej strony ten człowiek mógł potrzebować pomocy. A jakoś Shadow nigdy nie lubił odmawiać pomocy innemu człowiekowi. Co go nieraz już mogło zgubić.
                Mogło, ale tak się nie stało. Hime uważała, że Shadow miał niesamowicie irytujące szczęście do unikania śmierci w niemalże każdej jej postaci. Udało mu się uniknąć spadku z pięćdziesięciu metrów, kiedy miał awarię spadochronu jego partner pomógł mu dojść do ziemi w całości, udało mu się nawet przetrwać po zjedzeniu ramenu z dodatkiem cyjanku, bo przyjaciele wystarczająco szybko zareagowali, przez co przeżył.
                Może i według Hime szczęście Shadowa było irytujące, ale on był z tego faktu niezmiernie zadowolony. Dzięki temu wciąż mógł jeść mandarynki w zastraszających ilościach, a nie wiedział, czy po drugiej stronie mandarynki w ogóle istniały.
                Wzdychając głośno, przeklinając swoje miękkie serce, spróbował obudzić cosplayera.
                - Halo, proszę pana, słyszy mnie pan? – Shadow potrząsnął jego ramieniem, tak jak uczono go podczas kursu pierwszej pomocy.
                Cosplayer się obudził. Tyle dobrego, jak uznał Shadow.
                - Czy dobrze się pan czuje? – Zapytał.
                Shadow musiał przyznać, że ten nieznajomy wyglądał niesamowicie podobnie do niego. Niemalże jakby był jego bliźniakiem. Kolor włosów, rysy twarzy, kolor oczu – wszystko podobne.
                Cosplayer jęknął.
                - Gdzie ja jestem…?
                - W Tokio.
                Nieznajomy zmarszczył brwi. Chyba coś mu nie pasowało.
                - Kim jesteś? I kim ja jestem…? – zapytał już niepewnie.
                No cudownie, jeszcze ten cosplayer miał amnezję. Zaklął. Shadow już zupełnie nie potrafiłby zostawić go na środku ulicy.

                - Więc chcesz mi powiedzieć, że znowu przygarnąłeś kogoś, bo twoje miękkie serce inaczej by nie mogło? Czy ty chcesz w końcu kopnąć w kalendarz? – Hime nie była zbyt zadowolona z tego, że Shadow kogoś przygarnął. Znowu.
                - Hime, nie marudź. Gdyby nie dobre serce tej staruszki, która się mną opiekowała, kiedy wylądowałem na ulicy, to już dawno mnie tu nie było. I nie mam zamiaru kogokolwiek w takiej sytuacji zostawiać.
                Hime westchnęła, kiwając głową. Wiedziała o tym bardzo dobrze, co jednak nie powstrzymywało jej od martwienia się o Shadowa. Był w końcu jej bardzo dobrym przyjacielem.
                Nagle usłyszeli, że ktoś wchodził po schodach, klnąc na kogoś niemiłosiernie:
                - A żeby cię zaraza pochłonęła! A żeby cię stado napalonych facetów wychędożyło, zjadło, wysrało i rzuciło na pożarcie tak głodnym krokodylom, że nie będą miały wyjścia i zeżrą twoje strawione szczątki! – Shadow i Hime oczywiście wiedzieli, kto to jest. Taki arsenał ciekawych wyzwisk miała tylko jedna osoba.
                Chłopaka nazywali Angel, gdyż złote włosy, cudownie zielone oczy i śliczna twarz przypominała anioła.
                Dzięki której, swoją drogą, mógł wyprosić wszystko, o ile użyje swojej wypracowanej przez lata niewinnej minki.
                Gorzej, że zasób słownictwa i ciężki charakter bardziej kojarzył się z demonem, niż z aniołem.
                I właśnie ten anioł wszedł do pokoju Shadowa, rzucił komórkę na ścianę, klnąc na czym świat stoi, pocałował Hime w policzek na przywitanie, poklepał drugiego chłopaka po ramieniu i usiadł ciężko na fotelu.
                A potem zaczął obierać mandarynkę, którą wziął, a która leżała na stoliku, mając przy tym naburmuszoną minę.
                - Co się tym razem stało?
                - Jakiś cham próbował sprzedać mi pralkę za kosmiczną cenę. Wydzwaniał do mnie już piąty raz w ciągu dnia, to się wkurzyłem – odpowiedział, biorąc pierwszą cząstkę do buzi. – Nie macie czekolady, prawda?
                - Niestety nie.
                - Cholera.
                - Ale ciasto zaraz będzie gotowe. Yoh poprosił, żeby je upiec.
                Angel zaraz przybrał rozanieloną minę, kiedy myślał o cieście Hime.
                - Ciasto…Ło ku*wa!
                Angel z wielkimi oczami spojrzał na człowieka, który wyglądał dokładnie tak samo jak jego kumpel.
                - O kurka wodna… Kropka w kropkę taki sam! – Angel obszedł bliźniaka Yoh dookoła, pomacał po twarzy, nie zwracając uwagi na wściekłe spojrzenie długowłosego, po czym przystawił Shadowa tuż obok niego i zaczął się zastanawiać.
                - Gdyby nie długość włosów to normalnie bym was ze sobą pomylił. Chociaż… – przechylił głowę na bok. – Nie, jednak mi się wydawało, nie poznałbym was, pomylił ze czterdzieści razy, a potem byście się na mnie obrazili na śmierć i życie.
                - Dobra, dobra, przestań już zagadywać biedaka. Pewnie głodny jest. Rany, jesteś nawet tak samo chudy jak Yoh, o matko jedyna… – pomarudziła Hime i poszła do kuchni, po chwili wracając z talerzem pełnym kanapek.
                Chłopak ostrożnie wziął jedną kanapkę i zaczął jeść.
                - Nadal nic nie pamiętasz?
                Pokręcił głową. Nic nie pamiętał.
                - No pięknie. Ale jakoś nazywać cię przecież musimy.
                - Firestorm! – Wykrzyknął Angel.
                - A dlaczego akurat tak? – zapytał Shadow po chwili ciszy.
                - No popatrz na te jego ślepia po prostu. Normalnie jakby był w nich wirujący ogień – odpowiedział, a Yoh przyjrzał się dokładniej oczom nieznajomego.
                Faktycznie, był w nich jakiś dziwny blask.
                Westchnął.
                Może być i to przezwisko, a Angel był najlepszy w ocenianiu ludzi na pierwszy rzut oka. A może nie tyle w ich ocenie, co w rozpoznawaniu czegoś w stylu… Aury, jaka ludzi otaczała, dzięki czemu łatwiej było mu odgadnąć charakter człowieka.
                - Ale niech on się zgodzi, w końcu to ma być jego przezwisko.
                Spojrzeli się na chłopaka, który powoli pokiwał głową. Zasadniczo jakoś mu to przezwisko za bardzo nie przeszkadzało, zwłaszcza, że nie było ono takie złe.
                Shadow po raz pierwszy od początku rozmowy uśmiechnął się promiennie.
                - No to witaj na pokładzie, Firestorm.
                Obrzeża Tokio
                - Hao-sama!
                - HAO-SAMA!
                - Zang-Ching, musisz tak wrzeszczeć, kretynie?!
                - Czego ty ode mnie chcesz, do cholery?! W razie co Hao-sama lepiej usłyszy, jakby był daleko!
                - Ale Hao-sama na głuchotę nie cierpi, nie sądzisz? – Powiedziała retorycznie członkini Hana-gumi.
                A gdzieś w oddali na kamieniu siedziała Opacho. Szukała ona Hao używając swoich zdolności do podróżowania poza ciałem i raczej nie podobało jej się to, że nie mogła znaleźć mistrza Hao nigdzie w pobliżu.
                Nie podobało jej się też, że nie mogła go nigdzie wyczuć. Nigdzie w pobliżu przynajmniej.
                Może mistrz Hao był gdzieś w mieście?
                Opacho nie wiedziała, ale wiedziała, że jest za daleko, żeby to sprawdzić.
                Nie miała już siły na przeszukiwanie miasta, musi trochę odpocząć, najlepiej przespać się po obfitym posiłku. W końcu Opacho wciąż rosła!
                Murzynka wróciła do swojego ciała, wstała z kamienia i pocierając pięścią oko, podeszła do Zang-Chinga.
                - Zang-Ching, możesz zrobić mi kanapkę?
                Mężczyzna natychmiast zaprzestał wołania mistrza Hao, wziął dziewczynkę na ręce i podszedł do namiotu, który pełnił rolę kuchni polowej.
                - Jasne mała, pewnie jesteś zmęczona? Znalazłaś mistrza?
                Pokręciła przecząco głową.
                - Nie martw się, Opacho, prędzej czy później go znajdziemy albo sam wróci. On zawsze wraca.
Darka: Na razie wam starczy XD Oczywiście będzie następna część, nie martwcie się XD Początek mam nawet już w głowie.
Hao: Innymi słowy: pomysł ma, ale nie przelany w Worda.
Darka: Cicho siedź, ty zdrajco >.>
Już tydzień ferii mi minął… Tak, dobrze czujecie, mam pierwszy termin ferii XD Rozleniwiłam się bardzo. Ale piszę. Wciąż piszę. I dołączyłam do Argo Magic School, gdzie mam lekcje rodem z Hogwartu XD
Ren: Darka-san, czas kończyć, musisz skończyć ogarnianie bloga.
Darka: Wiem… Na TYM blogu już niedługo pojawi się pierwsza notka z HP, więc bądźcie czujni XD
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
EDIT: Zmieniłam ilość piosenek na laptopie z 1000 na sto, bo inaczej wyszłoby, że Yoh spędził nieco ponad dwa dni na słuchanie całej playlisty za jednym zamachem, a uwierzcie mi, nawet najwięksi audiofile nie daliby rady przez tak długi okres czasu słuchać muzyki non stop. Prosta matematyka: tysiąc trzeba pomnożyć przez trzy (zakładamy, że piosenki trwają trzy minuty) i dzielimy przez sześćdziesiąt (liczbę minut w godzinie) i wyszło, że przez 50 godzin Yoh słuchał muzyki. A jak playlista ma tylko 100 piosenek to wysłuchanie jej zajmuje 5 godzin, co jest już do zrobienia.
I nie zapominajmy, że ta playlista jest tylko na laptopie, nie wspominałam, że Yoh ma MP3 XD

5 komentarzy:

  1. Mam rozumieć, że Hao dostał w główkę po walce z bratem i dlatego wylądował na tym chodniku? Czy jednak się spił? Hao, nie ladnie tak po barach się szwendać >.>
    Hao: Ale ja nic nie...! A z resztą, co się będę produkował i tak mnie zignoruje -,-
    Krótkie! Zdecydowanie za krótkie, żebym się mogła wypowiedzieć >.> Zwłaszcza, że Shadowa, Himy i Angela nie znam, a z jakiegoś powodu wyobraziłam sobie Byrona w roli Axela, Hinatę jako Himę i Shinsuke, jako Shadowa ;-; Czemu? ;-;
    Shun: Will, weź już może zamilknij, bo o niczym prawisz -,-
    Hai, oppa ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, ja napisałam "Byrona w roli Axela"? O.o Naprawdę? ;-; Oczywiście w roli Angela. Nie Axela. Byron nie może być Axelem >.>

      Usuń
    2. Cóż, o tym to będzie kiedy indziej, jeżeli chodzi o Turniej Szamanów...
      I myślałam, że łatwo wywnioskować, że Shadow to jest Yoh ^^" Podpowiedzi były wszędzie XD
      Spokojnie, kolejna część się pisze i chyba zasadniczo dobrze będzie podać tam dane osobowe członków drużyny... XD
      Hao: Miałaś zamiar to zrobić, no ale co tam.
      Dokładnie. O tym, dlaczego Hao ma amnestię to też będzie kiedy indziej. Nie wiem jeszcze kiedy, ale co tam XD
      A teraz mam mniej czasu na pisanie, bo się szkoła zaczęła i nowy plan mam masakryczny, ale kto wie, może do przyszłego tygodnia się wyrobię.
      Nic nie obiecuję, żeby nie było XD
      Pozdrawiamy!
      Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
      PS: Nie, Byron nie jest Angelem XD

      Usuń
  2. Pewnie, że Shadow to jest yoh :)

    OdpowiedzUsuń
  3. NAPRAWDĘ?! O__O
    ...
    ..
    .
    Więcej nie czytam skacowana, bo niezwykle wiele szczegółów mi umyka >.>

    OdpowiedzUsuń