wtorek, 28 października 2014

Shaman King,cz.4-Co to jest szaman?

Czołem!
WDP:Cześć wam!
Zapraszamy do czytania kolejnej,czwartej już części o SK.Miał się pojawić środa-czwartek,a jest we wtorek!Widzicie,jak bardzo was kocham,że aż wcześniej wstawiłam?
Kyuu:A tak naprawdę to Darka-san skończyła wcześniej lekcje i miała czas dokończenia notki.
No wiesz!Tak się nie robi,Kyuu!
Naru:Whatever,a tymczasem zapraszamy do czytania.
Enjoy!
-------------------------------
Narracja 1-osobowa.Hao.
Boli.Tak bardzo boli.Czuję tylko to i krew spływającą po moim ciele.I ja tego całego Michaela nazwałem aniołem?To diabeł,któremu się kierunki pomyliły i poszedł nie tam,gdzie trzeba.Za każdym razem,jak podniesie rękę lub jego wzrok spocznie na mnie,czuję,jakby miliony maleńkich igiełek przebija moje ciało,a w konsekwencji tracę krew.Chciałbym zemdleć,żeby już nic nie czuć.Ale Michael mi na to nie pozwala.Robi wszystko,bylebym czuł cały czas ból i przy tym nie zemdleć.Na bogów,nawet już wolałbym umrzeć,niż czuć cokolwiek.Ten piekielny anioł jest chyba tak samo psychiczny jak czterooki,o ile nie bardziej.Tyle że w porównaniu do niego,nie mówi nic.I to milczenie jest chyba gorsze,niż gdyby się śmiał.Bo gdy milczy,to jeszcze trochę,a moja psychika legnie w gruzach...
-------------------------------
Nar.3-osobowa,jesteśmy u Yoh i Fausta.
-Yoh-dono,nie sądzisz,że powinniśmy wszystkich zawiadomić?-zapytał duch samuraja.
-Hmm,racja,zapomniałem o tym,odkąd spadłem z drzewa.Już do nich piszę.
Słuchawkowy chłopak wyjął dzwonek wyroczni i napisał następującą wiadomość:
Znaleźliśmy z Faustem dziwne przejście w krzakach niedaleko wielkiego dębu.Jest on bardzo blisko naszego punktu rozdzielenia,w kierunku północnym.Zostawiliśmy je otwarte,więc powinniście je łatwo znaleźć.
Założył dzwonek na rękę,spodziewając się powrotnych wiadomości.I rzeczywiście-zaledwie chwilę później zostały nadesłane odpowiedzi,a każda z nich mówiła o szybkim dołączeniu do grupy.A raczej,że się o to postarają.
Schodzili cały czas w dół i w dół.Yoh miał serdecznie dość tych schodów.Po tysiącu przestał liczyć.I nagle usłyszeli dziwny dźwięk.
-Co to jest?-zapytał Yoh.
-Chyba dochodzi ze ściany.-odpowiedział Amidamaru.
Yoh podszedł mniej więcej do źródła hałasu.Przyłożył ucho do ściany i usłyszał ciche sunięcie i zgrzyt lin.Kiedy zorientował się,co może wydawać ten odgłos,walnął się otwartą dłonią w głowę.
-To winda!A ja się zastanawiałem,dlaczego od czasu do czasu schody się wydłużały,podczas gdy ja myślałem,że to żart,abyśmy nie wiedzieli,że to jeszcze nie parter!A dopiero co minęliśmy!Ale ze mnie idiota,że się nie domyśliłem!
Faust i Yoh,który zastanawiał się nad swoją głupotą,wrócili się  i stanęli przed drzwiami windy.Z boku zauważyli mapę całej tej bazy.Lochy były na samym dole.Nawet cela,w której prawdopodobnie był Hao, została podpisana:,,Loch dla największego złą tego świata".
-Tak,to na pewno tam go zamknęli myśląc,że to ja -.-
Weszli do windy i nacisnęli guzik:,,Lochy".
-----------------------------------------
Hao,nar.1-osobowa.
I znowu ból.Ten cały Michael to psychopata!Najpierw jakimś cudem wbijał mi w ciało igiełki,a teraz czuję się,jakby orał mi skórę nożem!I do tego krew nie leci,ani nic,skóra jest cała(o ile można tak powiedzieć,kiedy jest cała podziurawiona przez igły).Cały czas milczy.Ta cisza,przerywana jedynie moimi jękami bólu jest nienaturalna,sztuczna.Nie wiem,jak długo jeszcze wytrzymam.Mam ochotę się śmiać,płakać,wrzeszczeć,grozić,błagać...Czy to oznacza,że z moją psychiką jest już bardzo źle?Czy to jest normalne to,co w tej chwili myślę?Czy ten ból,który czuję jest na pewno prawdziwy?Czy to wszystko sobie uroiłem?A może to,co mnie tu spotyka to tylko jakiś koszmar,z którego nie mogę się wybudzić?Tyl pytań i żadnej odpowiedzi.Nagle przestało mi wbijać noże w skórę.Czy da mi wreszcie spokój?Nie...Znowu coś nowego.Czuję,jak robi się powoli gorąco,po czym temperatura tak nagle bardzo wzrosła,że myślę,że zaraz umrę.Ale wiem,że Anioł mi na to nie pozwoli.Nie pozwoli mi poczuć jakiejkolwiek ulgi,dopóki ja i on jesteśmy w jednym pomieszczeniu.Krzyknąłem.Ja chcę już wrócić...
--------------------------------------
Yoh i Faust,nar.3.
Jechali windą już dłuższy czas.W środku leciała jakaś nudna melodia,jak to zwykle jest w windach.Przejechali przez kolejne pozycje,nazywane kuchnią,jadalnią,ogrodem,gabinetem,salami Panienki Jeanne(Yoh:Jak dla mnie to powinni to piętro podpisać:,,Sale sardynki w puszce".)i jeszcze jakieś.Mieli nawet piętro,gdzie wyrzucali śmieci i trupy(Faust nie wątpi,że na pewno by co najmniej kilka znalazł).I wreszcie lochy.
-Ech,dobrze,że nie musieliśmy schodzić schodami,inaczej bylibyśmy tak zmęczeni,że nawet nie dalibyśmy rady odbić Hao,a zamiast tego byśmy poszli spać.-ujawnił swoją opinię Yoh.
-Pewnie masz rację.-odpowiedział Faust.
-Dobra,a teraz spojrzeć na mapkę...Hmm,wiem,gdzie trzymają Hao,ale napisane jest tutaj mega małą czcionką,aby uważać na nieliczne błękitne płytki.O ile dobrze przeczytałem,bo ta czcionka ma chyba rozmiar 1!
Oczywiście Yoh trochę przesadził.Czcionka miała wielkość 5.A więc była pięć razy większa!Ale nieważne.Yoh dostał wiadomość od Trey'a:
Stary!Dlaczego nie powiedziałeś nam,że jest tu winda?!
-O cholera...
-Co się stało,Yoh-dono?
-Zapomniałem im powiedzieć,że jest tu winda.
Chwila ciszy.Wszyscy zastanawiają się nad tym,co przed chwilą powiedział krótkowłosy.
-Masz przechlapane.
-...Mam,zaiste.Ale nie ważne,trza iść dalej,bo chyba słyszę wrzaski Hao.Albo to była moja wyobraźnia.
-Może,ale ja też to słyszałem.
W tej chwili przyjechała winda,a ze środka wysypali się szamani.Trey podszedł szybko do słuchawkowego szamana i zaczął się na niego wydzierać,potrząsając nim przy okazji.
-Yoh,człowieku,czemu nie powiedziałeś,że jest tu winda?!Przez ciebie musieliśmy się czołgać po tych schodach!
-Kto się czołgał,ten się czołgał.-dodał swoje pięć groszy Ren.
-Coś ty powiedział,krótkomajtku?!
-Jak mnie nazwałeś,śnieżynko?!
-Cisza!-krzyknęła Anna.-Przez was X-Laws już na pewno wiedzą,że tu jesteśmy.
-Dobra,robimy tak:Ja z Faustem pójdziemy po Hao,a wy tu czekacie na X-Laws,którzy wysypią się z tej oto windy.-powiedział Yoh,myśląc przy okazji:,,Uff,zapomniał".
-Dobra...Dlaczego niby wy?!-zapytał Choco.
-Bo po pierwsze:Faust jest lekarzem,więc to logiczne,że on pójdzie.Po drugie,jakbyś ty poszedł z nim,to Hao wolałby zostać w lochach,jakbyś zaczął opowiadać swoje kawały.
-Och,no dobra...-odpowiedział człek w afro i nadepnął na lekko błękitną kafelkę.
-Nie!
Ale było już za późno.Choco nadepnął i zanim się zorientowali wszyscy usłyszeli wybuchy,jakby przechodzili pod polem minowym.Choco przypadkiem jeszcze raz nadepnął na tę samą kafelkę i przestało.Anna już zaczęła go karać,a Yoh i Faust weszli do lochu,w którym siedział Hao i Michael.
-------------------------------
Nar.1.os.,Hao
Chyba po tym,co się tu dzieje już nigdy więcej nawet nie tknę noża.No dobra,na pewno tak nie będzie,ale na pewno zacznę się bać noży.Właśnie ten anioł wywijał jednym o ostrzu,które ma chyba z 10 centymetrów.Miałem już po nim kilka długich ran na ramionach i brzuchu,a boli jak cholera.Nagle słyszę wybuch.Anioł spojrzał w stronę hałasu,by chwilę później zostać przecięty na pół przez jakieś ostrze.Michael zniknął.Rozpłynął się w powietrzu.A zamiast niego ujrzałem ratunek,kogoś,kogo ujrzeć się nie spodziewałem.Raczej myślałem o grupie szturmowej z policji...Co ja gadam.Przecież policja na pewno by nie uwierzyła,że kogoś porwali,skoro nie było nawet jakiegoś zdjęcia czy nagrania.No ale JEGO się nie spodziewałem.
-Sorry za spóźnienie,ale dopiero w połowie zorientowaliśmy się,że jest winda.-powiedział z lekkim uśmiechem Yoh.-Dobra,warto by cię odkuć i Faust pomoże ci dojść jako tako do siebie.A potem stąd spadamy,zanim zrobi się gorąco.
Chłopak podszedł do mnie i zdjął mi kajdany za pomocą wsuwki do włosów.Nie sądziłem,że ten sposób zadziała,ale nie marudzę.Ręce opadły mi,a ja nie miałem siły na cokolwiek.Ale Yoh robił wszystko,abym nie zasnął,gdyż jego przyjaciel mnie badał.Nie zauważyłem nad nimi już tej mgły.Zamiast tego zauważyłem ładną blondynkę i wielkiego samuraja.Ale teraz nic mnie nie zdziwi.Pewnie przez to,że nadal jestem w szoku,bo nie czułem już bólu ani tego,że Faust mnie bada.Czułem,jak kończy,a Yoh bierze mnie na ręce.Gdyby nie to,że tak bardzo chce mi się spać,to pewnie bym się przytulił,gdyż człowiek po torturach na pewno chciałby poczuć,że ktoś nie chce jego cierpienia,lecz pomóc w jakimkolwiek stopniu.Poczuć,że ktoś jest blisko.Co nie oznacza,że później nie będzie traumy do końca życia.Oczy powoli zaczęły mi się zamykać i nawet nie wiem w którym momencie zasnąłem.
------------------------------
Nar.3.os.loch Hao.
Faust leczył Hao furyoku na tyle,by można go było bezpiecznie przenieść do posiadłości Asakurów w Tokio.Yoh gadał i gadał do długowłosego,byleby nie zasnął.
-Skończyłem,ale musimy szybko się przenieść do domu,żebym mógł lepiej go przebadać i doleczyć.-powiedział melodyjnym głosem Faust.
Słuchawkowy szaman kiwnął głową i wziął Hao na ręce,delikatnie,aby nic mu się nie stało.Hao wreszcie mógł zasnąć.Kiedy wyszli,usłyszeli hałas i szybką grę na skrzypcach.
-Oho,Shiki wyjął swoją broń.-odparł Yoh,słysząc wyjątkowo szybką wersję Moonlight Trance.-Czas wiać,póki można.
-Musimy się pospieszyć.Wyślę wiadomość do Ryu,aby przygotował łóżko dla poszkodowanego.-odparł blondyn.
---------------------------
Nar.3.os.U reszty ekipy.
-No,do diabła,ile mamy na nich czekać?!-zaczął się niecierpliwić Trey.
-Dopiero co poszli,śnieżynko,poza tym ao na pewno jest skatowany.
-Nie denerwuj mnie krótkomajtku.-warknął.
-Bo co mi zrobisz?
-Osz ty!
-ZAMKNĄĆ SIĘ!Siły zostawcie na X-Laws,a nie się tu teraz kłócicie.
-Tak jest,pani Anno.-powiedzieli skłócący się szamani i postanowili nie narażać się Annie.Mieli w końcu plany na przyszłość.
Za każdym stał jego duch stróż.Lecz podczas gdy my znamy większość duchów,to nie znamy jednego.Ducha Stóża Shiki'ego.Była to płomiennowłosa kobieta o tak czarnych oczach,że nie szło rozróżnić,gdzie jest źrenica,a gdzie tęczówka.Ubrana była ona w czerwoną koszulkę na ramiączkach,a pod nią była jeszcze jedna,podobna zielona,ale wystawała z niej koronka,a ramiączka opadały jej po bokach,w porównaniu z tą czerwoną.Założone miała czarne dżinsowe rurki i czarne buty z mankietem na delikatnej szpilce.Na ramieniu miała tatuaż ze skrzypcami,przypominający wyglądem klucz wiolinowy.Była wysoką i piękną kobietą,wyglądała na nie więcej,niż dwadzieścia lat.
-Kami,słyszysz to?-zapytał Shiki swojego ducha.
-Tak,zaraz tu będą.Ludzie,X-Laws zaraz będą!
Jak na wezwanie szybko utworzyli kontrole ducha.Aby rozwalić całą siedzibę,Trey użył Ikupashi,a Ren miecz.Shiki wyjął skrzypce.Dlaczego skrzypce,pewnie się zastanawiacie.W końcu Shiki uwielbia muzykę rockową i metalową!I oto właśnie chodzi,że Shiki nie był nim od początku.Blondyn uczył się grać na skrzypcach z własnej,nieprzymuszonej woli,kiedy był jeszcze mały.Więc teraz używał muzyki i skrzypiec jako jego broni.Skoro deska snowboardowa może,to dlaczego instrument nie?
Drzwi windy się otworzyły i wysypało się z tamtąd całe X-Laws.Jak się tam razem zmieścili?Do dzisiaj naukowcy badają to nadzwyczajne zjawisko,zastanawiając się,jakim cudem złamali wszelkie prawa fizyki.Jednak Shiki nie miał tego problemu i zamiast się zastanawiać szybko chwycił skrzypce i zaczął grać szybką wersję Moonlight Trance(LINK).Zanim Wyrzutki się zorientowali,zostali zaatakowani przez muzykę w taki sposób,że ich głowy zaczęły pękać od jej nadmiaru.
-Spotkamy się w posiadłości.-powiedziała blondynka,podchodząc do mapy.
-Jasne.
Anna sprawdziła na mapie,gdzie jest najbliższe wyjście.Nawet nie musieli jechać windą,gdyż było zaraz po drugiej stronie lochów,a wyjście wychodziło,według mapy,całkiem niedaleko posiadłości,jednak na tyle daleko,aby nie zniszczyć jakiejkolwiek części miasta.Anna szybko podbiegła do miejsca,gdzie był loch ten najbardziej nam znany,a przed nim stali Yoh i Faust.
-Po tamtej stronie jest wyjście,musimy się pospieszyć,bo chłopaki chcą puścić to miejsce z dymem.-powiedziała to z takim spokojem,że aż było to przerażające.Szamani tylko kiwnęli głowami.
Usłyszeli wybuch.Chyba nie dość,że piosenka Shiki'ego się skończyła,to chyba jeszcze doszło do tego to,że pozostali postanowili się dołączyć do rozwalania kryjówki Wyrzutków.Tak więc trójka przyspieszyła trucht do lekkiego biegu i coraz szybciej przybliżali się do wyjścia.Faust utworzył Kontrolę Ducha i rozwalił drzwi,aby nie musieli się zatrzymywać.Wyszli na powietrze.Yoh zaczął głęboko oddychać,gdyż on dodatkowo niósł na rękach śpiącego Hao.Zaczęli kierować się do posiadłości.
------------------------------
Kilka godzin później,posiadłość Asakurów w Tokio.
Pierwsze,co zdołał zauważyć to to,że jest mu przyjemnie ciepło.Lecz to,co przyszło chwilę później wcale nie było przyjemne.Wręcz przeciwnie.Całe ciało go bolało.Nawet oczu nie chciało mu się otwierać,ale wolałby jednak dowiedzieć się,gdzie jest.Postanowił otworzyć oczy.Ledwo je uchylił,a natychmiast je zamknął oślepiony sztucznym światłem pochodzącym z lampy.Przy drugiej próbie poszło mu lepiej.Naturalnym odruchem było to,że chciał wstać,jednak ktoś delikatnie,tak,aby nie uszkodzić ran,popchnął go z powrotem na łóżku.
-Lepiej leż Hao,bo ci się jeszcze rany otworzą.Faust nie zakończył jeszcze twojego leczenia,a Michael całkiem nieźle cię pokiereszował.
Postanowił posłuchać się głosu należącego do Yoh i nie wstawać więcej.Podjął trzecią próbę otworzenia oczu i tym razem mu się udało.Zobaczył dość skromnie urządzony pokój:ściany były jasno-niebieskie,obok łóżka,na którym leżał stała mała szafka nocna,na której leżały jakieś rzeczy:zdjęcia,klucze,długopis i notatnik,a także manga.Na ścianie prostopadłej do łóżka były drewniane drzwi,a obok nich wisiał nie za duży obraz przedstawiający drzewo wiśni pochylające się nad jeziorem.Kiedy Hao spojrzał w bok zobaczył szafę,a kawałek dalej wielkie okno.Przez okno zobaczył rozgwieżdżone niebo i księżyc w pełni.Nagle ktoś wpadł do pokoju i zawołał:
-Więc wy jesteście szamanami???-długowłosy usłyszał bardzo znany głos.
Hao nie miał siły się podnieść i sprawdzić,czy przyszedł ktoś jeszcze,lecz coś mu podpowiadało,że tak.Zaczęła go trochę boleć głowa.Wtedy jego rodzice dopadli do łóżka Hao.
-Hao,obudziłeś się!
-Państwo Arukasa,wiem,że się państwo cieszą,ale pacjent nadal potrzebuje odpoczynku.-powiedział melodyjnie Faust,który nie wiadomo kiedy się tu pojawił.
-Chwila...Co to jest szaman?O co tu chodzi?-długowłosy był coraz bardziej zdezorientowany.
I wtedy Choco wyskoczył jak Filip z Konopi:
-SZAMAN:Specjalny Zespół Anty-Możliwości Alkoholowej Nikotyny.
-Choco...
-Spokojnie,już się nim zajmujemy.-powiedział Trey i już zajął się karaniem komika razem z Renem.
-Dzięki chłopaki.Ale tak na serio:szaman to osoba,która łączy świat duchowy i świat ludzi.Szaman ma swojego ducha stróża,z którym może walczyć czy się pośmiać.A co pięćset lat odbywa się Turniej,który ma wyłonić Króla Szamanów,który ma powstrzymać Gwiazdę Zniszczenia przed destrukcją Ziemi.Ale to nieważne.Pamiętasz swojego kata?
-Dziwne,żebym nie pamiętał...
-Fakt.Między Michaelem a Marco,czyli tym czterookim,jest pewna istotna różnica:Arcyduch Marco,w porównaniu do niego samego,ma mózg i umie myśleć.Więc kiedy cię pokiereszował,zorientował się,że ty to nie ja.Takie rany to ja odnoszę na pojedynkach i jestem przyzwyczajony do bólu.Tyle że Michael jest tak samo psychopatyczny jak jego pan, ile nie bardziej.On lubi zadawać ból,dlatego nie wyprowadził czterookiego z błędu i się z tobą,,zabawił''na twój koszt,ma się rozumieć.
Zapanowała cisza,podczas której Faust badał Hao i doleczył rany furyoku,aby te szybko się zagoiły.Jednak pewna sprawa nie dawała mu spokoju...
-Mamo,czemu zapytałaś,czy Yoh i reszta są szamanami?
Po raz kolejny zapadła cisza.Mama Hao długo zbierała odpowiednie słowa i zaczęła mówić:
-No widzisz,ja i twój tata widzimy duchy.Nie jesteśmy szamanami,ale rozwinęła się u nas empatia.Nie chcieliśmy tego,ale cóż począć?Mieliśmy nadzieję,że ty nie będziesz miał na tyle rozwiniętej empatii,aby widzieć duchy.Tyle,że ty...Jak to powiedzieć?Jak byłeś mały,to widziałeś duchy,bawiłeś się często z nimi.Przeczuwaliśmy,że jesteś...że jesteś szamanem,Hao.
Hao,gdyby mógł,to by natychmiast wstał na nogi.Tyle że na razie siedział a nigo nie pozwalały mu na jakikolwiek wysiłek.Więc tylko popatrzył z niedowierzaniem na rodziców.
-Jak...Jak to?
-Bo od dawna wyczuwaliśmy od ciebie inną...aurę?Tak,chyba tak to można nazwać.Zmieniała się w ciągu tych wszystkich lat,a my to czuliśmy.A twoi koledzy za krótko cię znali,aby to zauważyć,ale ci tu obecni?
-Dla zwykłego człowieka ta aura jest całkiem mocna,wyczuwa ją,lecz w porównaniu z szamanem jest całkiem słaba.Jednak jest bardzo podobna do mojej.-powiedział Yoh-Podobna do tej,która występuje w rodzinie Asakurów.Jeżeli nie przez wygląd,to na pewno przez aurę mogę stwierdzić,że na pewno jesteśmy spokrewnieni.Bo aura każdej rodziny szamańskiej jest wyjątkowa.I ty ją posiadasz,Hao...Ale możesz mi nie wierzyć na słowo,a przynajmniej nie na moje.Ale są tu osoby,które potrafią to rozpoznać i jest to Anna i Ren.A żeby przekonać cię jeszcze bardziej,przyjechała tu moja rodzina z Izumo.I lepiej mu=i uwierz-babcia Kino bardzo rzadko się myli.
-------------------------------------
Wystarczy już.Ach ten bogaty opis przeżyć wewnętrznych Hao!
Yoh:Taa,i trauma do końca życia.
Ale przecież nic nie zrobiłam takiego Haosiowi!Tylko troszku go poturbowałam.
Yoh:Tak!I teraz boi się noży!
Oj tam,a czy mu kazałam zacząć się bać?Nie.Więc nie miej do mnie pretensji!Zresztą,wcześniej to ciebie gorzej potraktowałam w innym one-shocie,mówić nie mogłeś,nie pamiętasz?
Yoh:Whatever-.-Nie było tematu.
Okey^^.No dobra,muszę kończyć.Prezentacja na angielski się niestety sama nie zrobi=.=
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

2 komentarze:

  1. Okej i teraz jestem w pełni usatysfakcjonowana z rozdziału ^^
    Shun: Will, skoro już udajesz obłożenie chorą i siedzisz w domu to mogłabyś się ruszyć i zrobić coś kreatywnego i pożytecznego =.=
    Nie pieklij się, zaraz powieszę to pranie =.=
    Dobrze, wracając do komentarza, nie wiedziałam, że z Michaela taki psychopata O.o Właściwie, nigdy się nad tym nie zastanawiałam *Sherlock Holmes made on*. Czy duchy stróże przyjmują charakter swoich właścicieli? Jak na przykład zwierzęta? O.o Hmm.... *wyobraża sobie Amidamaru i Ducha Ognia, którzy tarzają się po ziemi i czochrają sobie nawzajem włosy* Jezus Maria, muszę amputować sobie mózg!!! T^T Shun, ratuj! T^T
    Shun: Przepraszam bardzo, jak?
    Nie wiem, weź może lupę to go znajdziesz! T^T
    Shun: Will, nie chodziło mi o to =.=
    Kij z tym! T^T
    Shun: *podstawia jej pod nos scenę z bliźniakami* Masz, czytaj dalej.
    *O* Bliźniacy!!! Kocham, cię Darka *O* *zmienia stan skupienia na ciekły*
    Shun: Byron, skocz po ścierkę i wiaderko!
    Byron: Alice znowu zagania cię do sprzątania? O.o
    Shun: Nie, ale trzeba Will powycierać, bo jak wsiąknie w dywan to już jej nie odzyskamy...
    Will

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No,to ja się cieszę,że foch ci minął^^.I znowu zmieniłaś stan skupienia...Ale co tam,ważne,że się podobało^^.
      Kyuu"Shun,ty to masz przechlapane.
      Shun:No wiem,ale co ja poradzę,jeżeli Will nam przepadnie to nie będzie Tytanów i SK,a wtedy to ja będę za to odpowiedzialny,bo Will nie dopilnowałem...
      Nie amputuj sobie mózgu,to nie jest zdrowe,Willcia:)Alice każe Shunowi sprzątać O.O A ja myślałam,że tylko ty możesz nim pomiatać...
      Pozdrawiamy!
      Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

      Usuń