czwartek, 13 listopada 2014

Shaman King,cz.5-Wszystkie karty zostały odsłonięte.

O~ha~yo~!To znowu ja!Autorka marnotrawna wróciła!
Kyuu:Z kolejną częścią o SK.
Yoh:Jednak ta część jest już ostatnia.Definitywnie.
Hao:Osoby lubiące nas niekiedy bardziej,niż powinny ucieszą się z pewnej sceny.
A teraz,nie przedłużając,zapraszam do czytania~!
--------------------------------------
Nar.1 os.Hao
,,I lepiej im uwierz-babcia Kino bardzo rzadko się myli.''
Szamani?Rodzina?Aura?Duchy?I weź tu nie bądź skołowany!Choć przeczuwałem,że Yoh może być jakoś ze mną spokrewniony.Mimo wszystko Marco w tym jednym miał rację:Nie ma takich dwóch ludzi tak bardzo podobnych,żeby nie byli nawet w tej samej rodzinie.Ech,jestem tym wszystkim wykończony.Słyszę głosy kroków wszystkich osób,które były w pokoju i wyszły.Lecz bynajmniej nie wszystkie.Jedna osoba została.A był to Yoh.Spojrzałem na niego.Wyglądał,jakby się wąchał,zastanawiał,tak mi się przynajmniej wydaje,czy ma coś ujawnić,jakiś sekret.Westchnął.
-Wiesz co?Tak właściwie to ja jestem pewny,że masz coś wspólnego z moją rodziną.-zaczął powoli-Kiedyś,w moje urodziny poszedłem do mamy.Byłem wtedy jeszcze mały.I ona płakała.Powtarzała cały czas jak mantrę:,,Mój synek''.Nie wiedziałem,o co jej chodzi,więc podszedłem i spytałem,jak każde dziecko by zrobiło.I wiesz,co mi powiedziała?Mówiła mi o tym,że powinienem mieć brata.I to bliźniaka.-Yoh miał puste oczy,jakby właśnie widział od nowa to,co się wtedy działo.-Ale nasza rodzina ma trochę wrogów.Kiedy właśnie mieliśmy się rodzić,ktoś podłożył ogień pod dom.Wtedy mój brat się urodził.Babcia i dziadek poszli gasić ogień,a tata został z mamą.I ktoś wszedł i rzucił czymś w tatę,co trafiło prosto w twarz,parząc skórę.I ten ktoś zabrał mojego brata.Tata nie dał rady biec,ze względu na to,że dwóch ludzi powaliło go na ziemię,a mama...Ona była zbyt zmęczona.Jednak krzyczała jedno imię.,,Hao''.I teraz przez tych ludzi nigdy nie miałem brata,którego mieć powinienem.Może wtedy nie byłbym...Zresztą nieważne.Ja może już wyjdę.Powinieneś odpoczywać.-mówiąc to,wstał i wyszedł.I dał mi niezłe powody do myślenia.
Po pierwsze-tym bratem bliźniakiem prawdopodobnie jestem ja,gdyż patrząc na Yoh czuję się,jakbym patrzył w lustro.Po drugie-to by wytłumaczyło moje odczucia,kiedy widziałem go przygnębionego.A wtedy czułem się okropnie.Po trzecie-Yoh właśnie mi się wyżalił z tego,co było kiedyś.I czuję,jakby to była moja historia.Rodzice mówili mi,że znaleźli mnie przy jakiejś kobiecie w środku lasu.A na kartce,którą ponoć miała,napisane było,jak mam na imię i że ona nie jest ze mną spokrewniona,lecz ocaliła mnie od strasznego losu.Jaki on miał być-tego nie zapisano.
Spojrzałem jeszcze na szafkę nocną i zauważyłem coś,czego wcześniej nie było.Malutkie czarne pudełeczko ze złotymi wzorami i białymi koralikami na przemiennie z niebieskimi.Być może i ciekawość to pierwszy stopień do piekła,ale i tak podniosłem pudełeczko.Wyczułem,że z tyłu ma pokrętło.A więc była to pozytywka.Nakręciłem ją trochę i otworzyłem wieczko.W środku był prześliczny obrazek pokazujący małego chłopca o ciemnych włosach,uśmiechającego się wesoło.Miał na głowie pomarańczowe słuchawki.Domyśliłem się,że to był mały Yoh.Za nim można było zauważyć piękną wiśnie z kwiatami w rozkwicie,a tuż obok było małe jeziorko.Po drugiej jego stronie zobaczyłem rosnące lilie pajęcze,kwiaty,które często kładzie się na grobach naszych bliskich na święto zmarłych.Obrazek musiał być przez kogoś namalowany,gdyż mogłem zauważyć chropowatą powierzchnię,a także lekkie różnice,które są pomiędzy fotografią a obrazem.Z pozytywki wylatywała delikatna melodia,bardzo smutna,a jednocześnie piękna(LINK).Po chwili zamknąłem wieczko i odłożyłem pudełeczko z powrotem na szafkę.Jestem padnięty.Nawet nie wiem,kiedy zasnąłem.
----------------------------
Kiedy się obudziłem,zobaczyłem mamę wchodzącą do pokoju.Niosła coś do jedzenia.
-Proszę,synku,musisz coś zjeść,żeby szybko odzyskać siły.-powiedziała do mnie.
Wziąłem od niej talerz i szybko wszystko zjadłem.Nie sądziłem,że byłem aż tak głodny,dopóki ktoś mi tego nie uzmysłowił.
-Dzisiaj przyjeżdżają państwo Asakura.
-A gdzie Yoh i reszta?
-Yoh i kilka osób poszły do szkoły,a reszta właśnie...-mama wyjrzała przez okno-Robi pompki.
Zmarszczyłem brwi.Dlaczego oni to robią?Przecież mogą oglądać telewizję,poczytać coś,a nie robić pompki.
-Czemu to robią?
-Anna im kazała.Z tego,co mi powiedzieli,to jeżeli nie wykonają zleconego im treningu,to Anna sama dopilnuje,aby mieli rzeź po lenistwie.
-Anna wcale nie wygląda na straszną osobę.-powiedziałem.
-Bo na taką tylko wygląda.-powiedział Choco,który właśnie wszedł do pokoju.-Ale jeżeli się pozna jej możliwości...Szamani,strzeżcie się.
-Całe Dobie się jej boi,a gdyby Król Duchów by się o niej dowiedział,to i on byłby jej posłuszny.-dodał Ryu.
-Nie wierzę.-powiedziałem-I kto to jest Król Duchów?
-Lepiej nam uwierz,a Król Duchów jest najpotężniejszym duchem ze wszystkich.Staje się duchem stróżem Króla Szamanów co pięćset lat.Jednak są osoby,które go nie lubią i negują jego domniemaną siłę...Nie będę wymieniał nazwisk,gdyż nie jest to potrzebne,poza tym i tak pewnie nie znasz.I poznać nie chcesz.-powiedział Ryu i wyszedł,kiedy usłyszał głośne,,okairi''-Mistrz Yoh wrócił!-wykrzyczał cały uszczęśliwiony.
Co to się dzisiaj z ludźmi dzieje?Boją się Anny,widzą duchy i z nimi walczą,na 15-letniego chłopaka wołają,,mistrzu''...Co to się dzieje dzisiaj ze światem?Chyba przestaję go ogarniać...Zobaczyłem,jak do mojego pokoju wchodzi Faust.Prawdopodobnie chce mnie jeszcze przebadać.Szybko się z tym uporał i zszedł na dół,a ja,z tego co wiem po tym,co zdarzyło się później, zapadłem w znowu w sen.
----------------------------
Nar.3-osobowy.
Yoh i spółka wrócili ze szkoły,a na wejściu przywitał ich Ryu,oznajmiając,że obiad jest już gotowy.I w tym momencie wpadł Silva.
-Wybaczcie ten poślizg czasowy,ale Goldva czegoś chciała ode mnie i nie mogłem się wyrwać.
-A cóż to musiałeś zrobić?-zapytał się Yoh.
-Ech,cóż...Chciała,żebym przygotował nagłośnienie areny.Tak,moi drodzy,Turniej niedługo rzeczywiście zostanie wznowiony.
Trey,Ryu i Choco zaczęli krzyczeć z radości,Yoh uśmiechnął się wesoło,Ren jak zwykle pozostał niewzruszony.Lyserg lekko się uśmiechnął,tak samo Shiki.Anna nic nie pokazywała po sobie,tylko zagoniła wszystkich na obiad.
Zaraz po obiedzie Silva wziął się za omawianie szczegółów wznowienia Turnieju.
-Za jakiś miesiąc dostaniecie informację o okresie,w którym macie się dostać do Dobie.W Turnieju biorą jedynie udział osoby,które przeszły do trzeciej rundy.Nie ma opcji o dodatkowych eliminacjach,bo nie ma na to czasu.Musicie się wyrobić w dwa tygodnie.Jak już mówiłem-nie ma czasu na zastanawianie się.Jeżeli Goldva mówiła prawdę,to pojedynki będą odbywać się codziennie.Powód znacie.Dzięki temu już po trzech tygodniach wyłonimy Króla Szamanów.Tak będzie najlepiej.
-Zgadzam się,ta przerwa zabrała już wystarczająco dużo czasu.A więc chłopaki-czeka was wreszcie prawdziwy trening-oznajmiła Anna,na co wszyscy zgodnie jękneli.
Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.Yoh poszedł otworzyć,domyślając się,że to pewnie rodzinka się zjechała.
-Cześć,mamo,tato,babciu,dziadku.-powiedział i lekko kiwnął głową.
-Witaj Yoh.-odpowiedzieli i weszli do domu.
Zdjęli buty i płaszcze.Widać było,że Keiko i Mikihisa są lekko poddenerwowani.Wtedy weszła pani Arukasa.
-Hmm...Państwo muszą być Asakura...Widać duże podobieństwo między panią a Yoh.-powiedziała-Arukasa Asai,miło mi.
-Jestem Asakura Keiko,mi również.-uśmiechnęła się kobieta.
W tym momencie słychać było potężny huk.
-Ojej,co się stało?!-zawołały obie panie.
-Spokojnie,pewnie to tylko Anna się zdenerwowała na kogoś.-odpowiedział spokojnie Yoh.
-Nie zgadłeś-powiedział Shiki,który właśnie wszedł do korytarza-To Ren i Trey właśnie gonią Choco.Ale Anna zaczyna się właśnie denerwować...
-Okey,w takim razie lepiej wyjść z pola rażenia.No to co,idziemy do Hao?-zapytał krótkowłosy.
-Możemy iść.
I w ten sposób w akompaniamencie huków,wybuchów i krzyków,Keiko,Miki,Asai,Yoh,Shiki,Kino i Yohmei poszli na górę do pokoju,który aktualnie zajmował Hao.
----------------------------
Weszli do pokoju zastając leżącego Hao na podłodze i wyklinającego cały świat.Złorzeczył właśnie na szafkę nocną.
-Hao,co ci ta biedna szafka zrobiła,że życzysz jej aż tak źle?-spytał Yoh,który szeroko się uśmiechnął,zwracając przy tym uwagę długowłosego chłopaka.
-Oi,podczas snu spadłem z łóżka i uderzyłem się w nią.Nie śmiej się!-wykrzyknął,kiedy Yoh złapał się za brzuch i zaczął chichotać.-To nie jest śmieszne!
-Jak nie jest,jak jest?Nie udawaj,że sam byś się nie śmiał,gdybym to ja spadł z łóżka i o coś się uderzył.-odpowiedział,ledwo tłumiąc śmiech,lecz po ostatnim wypowiedzianym słowie zatrząsł się ze śmiechu i spadł na ziemię,nic sobie jednak z tego nie robił i śmiał się dalej na cały regulator.Długowłosy rzucił w niego poduszką,lecz to nic nie dało.
Hao dopiero teraz,po wstaniu i przy akompaniamencie mamrotania zauważył,że wszyscy dorośli przypatrują się mu jak na obrazek.A zwłaszcza wysoka ciemnowłosa kobieta,która bardzo mu kogoś przypominała.Przypominała mu Yoh i co zauważył,również on przypomina tę kobietę.Jego tym bardziej ze względu na długie włosy.
Kobieta patrzyła na niego ze łzami w oczach,a Hao miał wrażenie,że powinien ją znać,a tak nie jest.Mimo,że rozum mu mówił,że jest to obca kobieta i powinien trzymać się na baczności,to serce i intuicja podpowiadały mu,że nie ma się czego obawiać,gdyż to ona właśnie jest jego matką.
-Hao...-powiedziała Keiko,wspierając się o Miki'ego.
Z oczu pociekły jej łzy,lecz się uśmiechała.Hao spojrzał jej w oczy i już wszystko wiedział.To są jego prawdziwi rodzice,jego rodzina.Spojrzał na Mikihisę,lecz nie dostrzegł jego twarzy z powodu kretyńskiego dzioba na łbie.Lecz Hao czuł,że Miki się uśmiecha i sam ledwo powstrzymuje emocje.
Keiko z kolei czuła,że jeżeli się nie powstrzyma,to zaraz rzuci się na długowłosego,by go przytulić,choć wie,że tego nie powinna robić.W końcu chłopak jej nie zna!Co by sobie pomyślał?Wtem Hao wstał z łóżka i podszedł do Keiko i Mikihisy.Spojrzał na nich jak zaciekawione dziecko.
Przyglądał im się przez chwilę,by później odwrócić głowę w bok i zagryźć dolną wargę.Lekko zmrużył oczy,a brwi zmarszczył.Chłopak nie wiedział,co ma zrobić.Czuł...Nie,wiedział,że to są jego prawdziwi rodzice.
Yoh,kierując się przeczuciem,podszedł do Hao i przyciągnął go do siebie,jednocześnie go przytulając.Długowłosego na chwilę zamurowało,lecz po chwili odwzajemnił uścisk,wiedząc,że jest mu to teraz bardzo potrzebne.Nie musieli nic mówić,wystarczy,że po prostu byli.
------------------------------
-Yoh...Chcę cię przeprosić.
Wszyscy obecni w pokoju porozsiadali się na wszelkich możliwych miejscach.Yoh spojrzał na dziadka,nie rozumiejąc,o czym do niego mówi.
-Ale za co?-zapytał się zdezorientowany szaman.
-Zmuszaliśmy cię podczas ostatniego spotkania,żebyś nauczył się opanować pięć punktów Gwiazdy Jedności.Nie powinniśmy tak cię wykorzystywać.Przepraszam...-powtórzył Yohmei.
-W porządku.Nie przejmujmy się tym,co było wcześniej,ważne jest to,co jest teraz!-odpowiedział Yoh i spojrzał na brata z uśmiechem,na co Hao odpowiedział tak samo.
-Och,Yoh...-powiedział Mikihisa,kręcąc głową z rozbawieniem.
Byli tu całą rodziną.I tylko tyle się liczyło.Tak jak powiedział Yoh.Nie liczy się to,co było wcześniej,ważne jest to,co się dzieje tu i teraz.
------------------------------
Hao Arukasa,a właściwie Asakura bardzo przywiązał się do brata.Postanowił wyjechać do Dobie razem z Yoh i jego paczką,jednak nie miał zamiaru brać udziału w Turnieju,zresztą nawet by nie mógł.Uznał,iż najlepiej będzie,jak popatrzy na pojedynkujących się szamanów,a sam będzie się uczył pod czujnym okiem Yohmei'a.W końcu dobrze wytrenowanych szamanów nigdy za wiele.
Ostatni pojedynek,który miał wyłonić króla szamanów miał długo zachować się w pamięci wszystkich na nim obecnych.Pojedynkowali się Ren i Yoh,co oznaczało:wybuchy,huki jak na II Wojnie Światowej,latające kawałki ziemi i kamieni,a także krwi.
Jednak koniec końców wygrał Yoh,i to z niemałym trudem.Ledwo stał na nogach,jednak to Ren padł na twarz wykończony.Słuchawkowy szaman został królem,lecz była pewna wysoka cena,jaką musiał przypłacić.Jako Król Szamanów,nie mógł już pozostawać na Ziemi,tylko przenieść się do Gwiezdnego Sanktuarium,na Ziemi pojawiając się tylko w postaci duchowej.Co oznaczało również,że nie mógł być z Anną.To zabolało ich oboje,ale cóż-tym razem obowiązek przed sercem,niestety.Spotykają się na Ziemi co prawda,ale to już nie jest to samo-Yoh wygląda,jakby ciągle miał piętnaście lat,noszący niebieskie kimono z płatkami wiśni przy zakończeniach,podczas gdy Anna ma dwadzieścia lat.Wyrosła na piękną kobietę,która uczy Annę Itako III sztuki medium.
I siania postrachu wśród szamanów.
Hao niespecjalnie się zmienił,chyba tylko urósł,lecz nadal ma długie włosy.Ren nie ma już swego tradycyjnego czuba na głowie i długie włosy,których część spina,tworząc przy tym trzy kolce wystające zza głowy.Choco już nie ma charakterystycznego afro,Ryu zapuścił zarost,a Lyserg i Trey zbytnio się nie zmienili.
Hao podczas pobytu w Dobie znalazł sobie najpierw przyjaciółkę,lecz,jak szybko się okazało, niedługo potem dziewczynę i narzeczoną.Była to dziewczyna o białych włosach i niesamowicie niebieskich oczach o imieniu Hoshi.Miała taki charakter,jakby był krzyżówką osobowości Shiki'ego i Anny.Hao i Hoshi sprawili wnuka rodzicom Asakura,a z radą Anny nadali dziewczynce imię Himitsu.Itako chciała tak nazwać swojego potomka,lecz niestety,jest to nie      możliwe.Blondynka nie chce mieć nikogo innego,pozostając przy tym wierna Yoh,choć ten ją namawiał do znalezienia sobie kogoś i ustatkowania się.To właśnie ona została matką chrzestną Himitsu.Hao wiedział,że Anna była ważna dla jego brata,więc to właśnie ją oboje wybrali,a oprócz niej chrzestnym chłopaka został Shiki,który wydawał im się jednym z najbardziej ogarniętych ludzi z paczki.
Wszyscy żyli długo,czasem szczęśliwie,czasem nie,gdyż jak to z życiem bywa,los lubi płatać figle i nie pozwala ludziom spocząć na laurach.A Yoh?Yoh przygląda się wszystkim z radością,lecz także smutkiem i nostalgią w oczach,a za każdym razem przypomina mu się smutna melodia z pozytywki.
I tak,moi mili,zakończyła się historia o szamanach.
------------------------------
Wiecie co?Mam ważny komunikat:Od tej pory do końca grudnia nie będę tu nic dłuższego wstawiała,jedynie krótkie one-shoty(jednoczęściowe,to mam na myśli).
Kyuu:Jest to spowodowane pewnym,,projektem'',a Darka-san za punkt honoru ustanowiła sobie,że skończy go właśnie do końca grudnia.
Naru:Ma się rozumieć,dowiecie się,co to za projekt,ale dopiero w grudniu.
Nie znikam na stałe!Zapamiętać!Będę coś wrzucała,ale,jak już wcześniej wspomniałam,tylko jedno-częściówki.Jest to nieodwołalna decyzja!
Do następnego!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

1 komentarz:

  1. To... już... koniec? ;-; Nande~?! ;-;
    Shun: *podaje chusteczkę... znowu*
    Dzięki... znowu.
    Ekchem. Podsumuję to tak: Musk rozwalony .w. Twoja genialna! Ticz mi master! .w.
    Ale dlaczego to zakończenie takie dołujące? T^T Chociaż, trza przyznać, że oryginalne, więc ci się ceni ^^

    Anonimowy

    Byron: Ekchem, Will? =.=
    Tak? O.o
    Byron: Ty się miałaś podpisać, a nie informując, że jesteś anonimowa =.=
    A co ja napisałam? O.o *czyta* =.=''' To się nazywa wyłączone myślenie =.='''

    OdpowiedzUsuń