czwartek, 2 października 2014

Shaman King,cz.1-Przeprowadzka i nowa szkoła.

Ave!
Zaczynamy dziś kolejny one-shot z SK!Mam nadzieję,że przypadnie wam do gustu.
Anna:Nie zdziwcie się czymkolwiek,co tam będzie,może w następnych częściach być jeszcze dziwniej...
Naru:Ale nie przedłużając,zapraszamy do czytania!
---------------------------------
Spokojna jasna noc.Gwiazdy iskrzyły się na niebie niczym tysiące świec położonych na ciemnym materiale nieba.Trzy osoby stały właśnie na cmentarzu,gdzie niegdyś został pochowany Amidamaru-legendarny wojownik,który w imieniu swej przyjaźni nie chciał wykonać rozkazu swego pana,gdyż nie miał zamiaru zabić swego przyjaciela-Mosuke.Do tej pory nikt nie wie,dlaczego Amidamaru tak postąpił-kroniki milczały na ten temat.Jednak są osoby,które znały prawdę,a usłyszały ją od właśnie samego samuraja-a właściwie jego ducha.I właśnie część tej nielicznej grupy była na cmentarzu.
-Zastanawia mnie jedynie,dlaczego wstrzymano Turniej.Nie było żadnych komplikacji,z tego co mi wiadomo od Silvy.
-Ponoć Król Duchów tego sobie zażyczył.Z tego co wiem,to ma zmienny humorek,nawet bardziej,niż kobieta w ciąży.
-Cokolwiek by to nie było,KD nie powinien od tak sobie wstrzymywać Turnieju.Gwiazda Zniszczenia jest blisko.-do trzech osób dołączyła czwarta.Chyba bardzo dobrze się znali.
-Gwiazda Zniszczenia zwiastująca koniec tego świata...Chyba że się znajdzie ktoś,kto podoła zadaniu,aby nie pojawiła się przez kolejne 500 lat.
-Tak...A bez Króla Szamanów ten świat nie będzie miał odpowiedniej osoby,która by temu podołała.
Przez chwilę zamilkli,zatapiając się we własne przemyślenia.Jednak jeden z nich znów zaczął mówić:
-Lepiej wracajmy do domu.Jutro szkoła,jest już po północy,a mamy na siódmą.
-Masz rację,chodźmy.
I tak się zakończyło spotkanie.Nie wiedzieli tylko,że ktoś przypadkiem usłyszał o Królu Szamanów.Nie usłyszał całej rozmowy,lecz jej najważniejszą część.A był to...
------------------------------------
Czwartek.Normalny dzień tygodnia,który zapowiada rychły weekend.Ale że dopiero go zapowiada,a go nie ma,więc...
-Hao!Wstawaj,niedługo musisz wyjść do szkoły!
Hao Arukasa to zupełnie zwyczajny nastolatek.No,dobra,oprócz tego,że jest adoptowany przez jego rodziców.Od dawna wiedział,że nie jest ich biologicznym synem.Widać to było choćby po wyglądzie:Hao miał czarne jak noc oczy,w których zawsze świeciły się wesołe iskierki;i długie,ciemne włosy.Państwo Arukasa za to mieli blond włosy,tyle że matka miała jaśniejszy odcień i niebieskie oczy,a ojciec miał je soczyście zielone.Pomimo jednak więzów krwi,byli szczęśliwą rodziną.Ale wróćmy do głównego wątku.
Pokój miał ładny,pomalowany na czerwono,duże łóżko,na pewno wygodne,szafa,stolik nocny,kilka kwiatów,mała biblioteczka i duże okno,z którego widać było dość sporą posiadłość.Ale teraz w łóżko leżał długowłosy chłopiec.
Hao,jak niemal każdy nastolatek(ja nie,jestem z tych mutantów-dop.aut.),zwlekał z wstaniem z ciepłego łóżka jak najdłużej,jednak efektem końcowym było spadnięcie z łóżka.Pojękując,wstał z podłogi i podszedł do szafy,aby wyjąć nowy mundurek.
,,Chyba jeszcze do mnie nie dociera ta przeprowadzka...''
Trzymał w rękach białą koszulę,czarny krawat i zielone spodnie.Patrzył się w nie jak zaczarowany.Nowa szkoła.Nowe dla niego miasto.A wkrótce nowa klasa,nowi nauczyciele,nowi znajomi.Totalnie nie wiedział,czego się spodziewać.Długowłosy poszedł do łązienki się ogarnąć i wyszedł już ubrany.Zszedł do jadalni,żeby zjeść śniadanie.Jak zwykle ojciec siedział z gazetą w ręku,a matka przygotowuje kanapki.Hao wolno jadł kanapki,jakby chciał odwlec moment wyjścia do szkoły,jednak w końcu musiało to nastąpić.Schował drugie śniadanie to torby szkolnej i wyruszył wreszcie iść się edukować i poznawać nowych ludzi.Kiedy wyszedłz podwórka,sprintem ktoś dosyć niski przebiegł obok niego.Hao zdołał zauważyć tylko granatowy czub i żółtą marynarkę.Długowłosy stał tak przez dłuższą chwilę patrząc się w stronę,w którą przebiegła mała burza,z rozszerzonymi oczami.Po chwili jednak wzruszył ramionami i w końcu mógł spokojnie pójść do szkoły.O ile spokojnie mógł iść,mimo faktu bycia tak bardzo zdenerwowanym,że mógłby sprintem zwiać z Tokio.
----------------------------------
Ciemnowłosy chłopak stał nerwowy pod salą lekcyjną.Usłyszał,jak nauczyciel go zawołał.Wszedł.Ustał pod tablicą,napisał swoje imię i nazwisko kredą i odwrócił się z uśmiechem.
-Cześć,jestem Arukasa Hao,miło mi was poznać.
Rozejrzał się po klasie i go zamurowało.Napotkał spojrzenie głębokich i czarnych jak jego oczach,spojrzał w identyczną twarz.Ten chłopak miał ciemne włosy związane w kitkę i dość charakterystyczny naszyjnik.Trwało to tylko chwilkę i Hao zdążył się ogarnąć na tyle szybko,aby zdążyć zauważyć,iż nauczyciel właśnie wskazywał jego miejsce.Kiedy przechodził,słyszał szeptanie uczniów:
,,Czyżby był jakoś spokrewniony z NIM?"
,,Nie wiem,ale wyglądają identycznie."
-Cześć Hao,jestem Hana.-oderwała się dziewczyna siedząca obok niego.
-Hm,cześć Hana.
-Wybacz,że tak prosto z mostu i na samym początku znajomości,ale czy...jesteś spokrewniony z tym,co siedzi tam?-wskazała na tego chłopaka o czarnych oczach.
-Nie,pierwszy raz go dzisiaj widzę.-odpowiedział i zauważył,jak ledwo dostrzegalnie Hana odetchnęła z ulgą.
Hana była dziewczyną o czarnych włosach i brązowych oczach.Nie wyglądała na wysoką,ani za niską i miała miły uśmiech.Innymi słowy:standardowa japonka.Długowłosy zauważył,jak macha ręką do reszty klasy,a im już wyraźnie po tym ulżyło.Coś tu jest nie tak i wiązało to się z tym czarnookim chłopakiem.Jednak uczniowie szybko się uspokoili i wsłuchali się w nauczyciela,mówiącego o równaniach liniowych(yep,matematyka).
Dwonek.Ulubiona i ukochana przez uczniów pora,która mówi,że czas kiszenia się w klasie dobiegł końca i pora na wyjście na wolność,choć krótkotrwałą.A tak jest przynajmniej w szkole europejskiej.W szkole,do której uczęszcza Hana i Hao,uczniowie na czas przerwy siedzą w klasie,a wychodzą tylko na czas pory lunchu i końca zajęć lekcyjnych.Długowłosy zauważył,jak pewna czarnooka blondynka i niski jak na swój wiek blondynek podchodzą do czarnookiego chłopaka.Dziewczyna usiada mu na kolanach,a chłopak właśnie siada na pustej ławce.Czarnowłosa dziewczyna chyba zauważyła,na kogo patrzy Hao i natychmiast popchnęła go w drugą stronę.
-Hao,posłuchaj mnie uważnie.-zaczęła-Ci ludzie,na których patrzyłeś,są...dziwni.
-A na jakiej podstawie tak sądzisz?
-Emm...Wiesz,takie rzeczy się czuje.Mantę wszyscy znają,ale pozostała dwójka...Nikt nie wie,skąd są,co chcą i dlaczego tu są.Nikt nigdy nie widział ich rodziców,a kiedyś widziałam,jak do Yoh przyleciał kruk z listem.Kruk!Gołębia może jeszcze bym zrozumiała,ale kruk?Te ptaki są zawsze tam,gdzie jest śmierć...Lepiej o tym pamiętać.
-A to jest,proszę wycieczki,sala klasy XXX(nie wiem,do jakiej klasy należy Yoh,więc pozostawię iksy).Tutaj chwilę pobędziemy,być może kogoś znacie i chcecie chwilę porozmawiać,a potem idziemy dalej.
Hao rozpoznał wśród,,wycieczki'' małą burzę,która przebiegła sprintem obok niego.Granatowowłosy chłopak z czubem.Teraz dopiero długowłosy zauważył,że ma dziwne,złote oczy.Nie wyglądał ponadto na Japończyka.
-Ren!Miło cię widzieć!-zawołał Yoh,wesoło machający do małej burzy.
Złotooki chłopak podszedł do grupy i nawiązała się rozmowa,której nikt nie usłyszał.
,,A więc mała burza ma na imię Ren.''-pomyślał Arukasa.
Teraz Renowi właśnie jakimś magicznym sposobem czub miał ,,skoki napięcia''.Zaciśnięte pięści podpowiadały,że chłopak się wkurzył.
-Mówiłam ci,Hao,nie gap się na nich,to przynosi pecha.-syknęła Hana.
Ale długowłosy nie mógł się powstrzymać,żeby nie patrzyć na swoje lustrzane odbicie.Właśnie ono(jako odbicie lustrzane,nie Yoh-tak się to odmienia) aktualnie próbuje odebrać swoją gumkę do włosów od małej burzy(cholera,kocham to przezwisko XD).Teraz dopiero Hao zauważył,że Yoh miał niemal tak długie włosy jak jego.Właśnie w tej chwili zastukał do okna ptak.Kruk.Blondynka podeszła do okna i je otworzyła,a kruk usiadł czarnookiemu na ramieniu.Chłopak natychmiastowo stracił zainteresowanie swoją gumką i spojrzał na ptaka.Zauważył,że u jego nóżki jest przywiązana kartka.Kiedy odwiązał kartkę,zabrzmiał dwonek i Ren musiał się ulotnić z klasy.Jak już wszedł wychowawca klasy,Yoh nadal czytał list,a kruk siedział na ramieniu.Akurat skończył czytać i podał drugą kartę do nauczyciela.Okazało się,że było to zwolnienie z jutrzejszych zajęć z powodu ważnych spraw rodzinnych.Czarnooki chłopak wziął do ręki długopis i odpisał coś na drugiej stronie listu,po czym przywiązał go do nóżki kruka,a ten zerwał się i wyleciał przez otwarte okno.Yoh usiadł do ławki i wyjął z kieszeni zapasową gumkę do włosów.Rozpoczęła się lekcja.
-----------------------------
Ostatni dzwonek tego dnia.Uczniowie szybko się spakowali,wsunęli krzesła i pożegnali się z nauczycielem,po to by w tempie natychmiastowym wyjść z klasy.Hao razem z Haną rozdzielili się przed szkołą,gdyż szli w dwie przeciwne strony.Kiedy przeszedł kawałek drogi,zauważył,że przed nim szli Yoh i Manta razem z dziewczyną,a jak się dowiedział,na imię miała Anna.Po chwili dołączył do nich również Ren.Długowłosy chłopak szedł za nimi,wystarczająco daleko,aby go nie zauważyli i jednocześnie wystarczająco blisko,aby wiedzieć,gdzie idą.Kiedy już doszedł do swojego domu,zauważył,że grupa poszła do posiadłości,którą widział przez okno.Hao wzruszył ramionami i wszedł do domu.
-Wróciłem!
-Witaj kochanie-zawołała na powitanie matka-Jak było w szkole?
-Hmm,ciekawie.
-To dobrze.Chodź,zaraz będzie obiad.
I tak powoli mija popołudnie Hao.Zjadł ładnie obiad,odrobił lekcje,a rodzice oznajmili mu,że wychodzą na trochę i poprosili,żeby dom stał tam,gdzie stoi w całości.
---------------------------------
Kilka godzin później,posiadłość Asakurów w Tokio
No cóż,wszyscy się przebrali z mundurka na bardziej normalne ubrania.Anna miała swoją czarną sukienkę,czerwoną chustę i niebieskie korale.Yoh założył czarne dżinsy i ciemną bluzę,na której rękawie jest liść.Słuchawki miał zawieszone na szyi,a włosy były związane kitką.Ren miał swoje czare spodnie i czerwony bezrękawnik.Yoh teraz właśnie rozmawia z Anną o swoim wyjeździe do domu:
-Anno,jutro z samego rana wyjeżdżam do Izumo.Mamy chyba spotkanie rodzinne,bo mają być rodzice.
-Nie martw się o dom,koteczku,ja już wszystkiego dopilnuję.
-Z tego co wiem,to jutro przyjeżdża Faust i Lyserg.O,i jeszcze Choco ma być w sobotę.Powinienem się wyrobić do popołudnia,ale nic nie wiadomo.
-Spokojnie,ja wszystko będę miała pod kontrolą.
W tym samym momencie rozległ się dźwięk tłuczonego szkła.Yoh coś czuł,że nie skończy się to dobrze.Co prawda mówił Trey'owi,który już był w posiadłości,aby nie denerwował Anny,która jest ostatnio lekko poddenerwowana.Ryu oczywiście się do tego dostosowuje i gotuje posiłki,podczas gdy reszta trenuje.Yoh i Anna weszli do salonu i zobaczyli,że został zbity ulubiony wazon blondynki.I dlatego,że był przy nim jedynie Trey,nikt nie miał wątpliwości,że to jego zasługa.Anna podeszła do niego i kazała mu wyjść na dwór,a sama dziewczyna wyszła za nim.Ren,który nie chciał przegapić widowiska,i Yoh,który szczerze współczuł przyjacielowi poszli za nimi,ale kiedy doszli,to Trey był już w połowie lotu na drugą stronę ulicy.
-Hmm...Chyba wylądował w ogrodzie nowych sąsiadów.Pójdę po niego.-zgłosił się na ochotnika Yoh.
Wyszedł z posiadłości,zanim ktokolwiek przestawił swoje obiekcje i poszedł na drugą stronę ulicy.Podszedł do murka i zadzwonił do dzwonka.Po chwili Czyjaś głowa wyjrzała przez drzwi.Okazało się,że to był Hao.Miał na sobie czarne zwężane spodnie(bo rurki są zarezerwowane dla dziewczyn...),czarną koszulkę na długi rękaw,a na niej założoną czerwoną na krótki ze złotą gwiazdą na środku.Na uszach miał kolczyki-kółka.
-Cześć Hao!Mam dziwne przeczucie,że w waszym ogrodzie wylądował mój przyjaciel,ma niebieskie sterczące włosy i czarną bandanę.Jest tam może?-zapytał się,uśmiechając się przy tym.
-Więc dobrze mi się wydawało,że coś się stało w ogrodzie...Wejdź,zaraz po niego pójdziemy.-zawołał długowłosy.
Czarnooki szaman wszedł na posesję i przeszli razem z Arukasą do ogrodu.I rzeczywiście-leżał tam nieszczęsny niebieskowłosy.Yoh westchnął lekko i podszedł do chłopaka,który już odzyskał przytomność.
-Na Króla Duchów...Czy ja znów wróciłem na Turniej?-zapytał.
-Nie,Trey,wkurzyłeś Annę.Mówiłem ci,żebyś jej nie denerwował,bo jest ostatnio nerwowa.
-Stary,ja ci takiej narzeczonej współczuję.-odpowiedział.
-Narzeczonej?
Hao wiedział,że nieładnie słuchać czyjejś rozmowy,ale cóż...Niech żyje ciekawość,co się w ogóle dzieje^^.
-Noo...Ciesz się,że ty takiej nie masz-odpowiedział Trey-To sadystka.Zło wcielone.Nie wiem,skąd ją wytrzasnął,ale jest straszna.
-Być może i tak jest,Trey,ale mówiłem ci,żebyś nie nazywał tak Anny,bo cię wtedy pokroję na ćwiartki.-powiedział Yoh-Hmm,dobrze,trawnik jest cały i dziury nie zrobiłeś.Nie trzeba nic tu robić ani naprawiać.
-No wiesz,zamiast mną trawnikiem się zajmujesz T.T
-Daj spokój,obrywasz codziennie,jeden raz więcej czy mniej ci nie zaszkodzi.Powinieneś już dawno przywyknąć do bólu.-odpowiedział Yoh,podchodząc do przyjaciela.
-Nie to,że chcę wam przeszkadzać czy coś,ale Anna każe wam się pospieszyć,mamy jeszcze pobiegać.-zawołał ktoś z góry.A kto to był?No cóż...Na dachu domy Arukasy stała mała burza^^.
-Ech,ile tym razem?-zapytał Rajdowiec.
-Dla ciebie podobno wymyśliła coś specjalnego,ale chyba nie chce męczyć Yoh,bo dała zaledwie 100 kilometrów.
-TYLKO 100 kilometrów?O.O
-Zazwyczaj biegamy 200.Dobra,chodźmy,nie będziemy kazać jej przecież czekać,nie?-powiedział Yoh i ruszył ku wyjściu.Trey spojrzał na Hao i krzyknął:
-Hej,aleś ty podobny do Yoh!Ooo,i masz kolczyki!Yoh,dlaczego ty swoich nie zakładasz?Miałeś podobno po pięć w jednym uchu.
-Już ci mówiłem sto razy,Trey.Dziury w uszach mi się zagoiły.A teraz się zamknij,albo się wkurzę i będzie z tobą gorzej,a trening Anny to będzie dla ciebie pikuś...-zagroził czarnooki,wychodząc.
-Chyba i jemu udzielił się zły nastrój Anny.No nic,przepraszam Hao,że tak wpadłem do waszego ogrodu.To ja już idę.
-No nareszcie,śnieżynko.Myślałem,że zapuszczę tu korzenie.
-JAK TY MNIE NAZWAŁEŚ,KTÓRKOMAJTKU?!
-Zamknąć się!Wracamy!-krzyknął Yoh i zaczął zaciągać siłą Trey'a.
Kiedy już Yoh i Trey wyszli,Ren już chciał wracać drogą podniebną,ale przez chwilę zatrzymał wzrok na Hao i dokładnie mu się przyjrzał,co sam długowłosy uznał za niepokojące oznaki,jednak się pomylił i uświadomił to sobie,kiedy Ren się zapytał:
-To ciebie minąłem dziś rano,jak biegłem,taa?
Hao kilka razy mrugnął oczami,po czym odpowiedział.
-No,tak...Dziwne,że mogłeś zapamiętać,jak wyglądam,przy tym sprincie...
-Pfff.W końcu jestem Tao-odpowiedział,jakby miało to wszystko wyjaśnić.-Tak poza tym,powiedz domownikom,że jak będziecie słyszeli coś niepokojącego z posiadłości Asakury,to jest u nas normalne.Teraz jest jeszcze cicho,ale jak zjedzie się cała ekipa...No cóż,nie martwcie się po prostu hałasami.Żegnam.
I Ren jak się pojawił tak zniknął.Hao wzruszył jedynie ramionami i wszedł do domu.Usiadł na kanapie i skakał po kanałach w telewizorze.Nic ciekawego niestety nie znalazł,jednak jego myśli były daleko stąd.
,,Hana miała rację.Są dziwni.Ale nie w taki zły sposób,raczej...neutralny,czy jakoś tak,cholera,nie wiem jak to nazwać.A sam Yoh wydaje się być miłą osobą.Nie rozumiem,dlaczego niemal wszyscy w klasie unikają go jak ognia.Chwila,czy ten cały Trey nie mówił coś o Królu Duchów i Turnieju?Co to do cholery może znaczyć?''
Po jakimś czasie wrócili jego rodzice,a Hao wrócił do swojego pokoju,przebrał się w dres i poszedł spać,jak normalny cywilizowany człowiek.
Yoh i ekipa nie miała tak dobrze.Przez godzinę jeszcze przebiegali dystans 100 kilometrów,a Trey...No cóż,spokuj jego duszy^^.Tyle dostał kilometrów od Anny.Jeszcze kilka pompek,tak jakoś 50 i Yoh poszedł spakować parę ubrań,na wszelki wypadek,gdyby okazało się,że miałby zostać dłużej,Ryu zrobił mu kanapki na drogę,które aktualnie leżały w lodówce i dopiero wtedy nasi szamani mieli pójść na zasłużony odpoczynek.I tak zakończył się pierwszy dzień.
--------------------------------
Yep,na teraz wystarczy.
Ren:Dlaczego nazwałaś mnie małą burzą?!
No bo to pasuje do ciebie,kiedy sprintujesz i jak obok przebiegasz,to ludzie myślą,że jesteś taką małą burzą^^.Ech,nie mam już siły pisać,to się żegnamy.
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

2 komentarze:

  1. Cudny początek ^^
    I nawet się domyślam, co będzie dalej XD Yoh przyjeżdża do Izumo, a tam "Synu nie mówiliśmy ci wcześniej, ale masz brata" XD Ech... Asakurowie XD
    Jedyne co mnie zastanawia, to dlaczego przerwano Turniej skoro Haoś nie robił żadnej rozpierduchy na Duchu Ognia? Ach, te legendarne kaprysy jogurtowej masy...
    Ren jako "mała burza"? Czemu by nie nawet pasuje, bo w mandze miał element pioruna, a wzrostem to on nie grzeszy...
    Ren: Jeszcze jedno słowo, a zabiję =.=
    Shun: Chciałbyś, bez niej opka nie będzie.
    Ren: =.=
    Muahaha XD czekam na ciąg dalszy :3
    ps. U mnie one-shot ^^
    Will

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Em,nie zgadłaś XD.Mam inne plany co do spotkania,ale o tym kiedy indziej...
      Jogurt ma pewne powody,aby wstrzymać Turniej,ale,jak wiadomo,z nim gorzej niż z kobietą w ciąży.Przekonaliśmy się już o tym dawno,dawno temu...
      Naru:...Za górami,za lasami...
      Kyuu:...W mieścinie,zwanej Patch Village...
      Ej,przystopujcie!Co wy,bajek się naczytaliście?
      Naru:No nie bardzo.
      Kyuu:Tak jakoś nam podpasowałaś tym,,dawno,dawno temu...''
      Oj tam,oj tam^^.Ren,zostaw Will w spokoju,bo nie będziesz mieć u mnie życia!
      Ren:Bo mi coś zrobisz...
      Mówiłeś coś,itoshi?
      Ren:Nic!Nic nie mówiłem!
      No,to dobrze.Co do następnej części,to już połowa jest,jeszcze muszę jakoś ładnie wszystko wyprowadzić i będzie.Może dam w przyszłym tygodniu?
      Yoh:Być może.Ale widzieliśmy,że masz wobec nas ciekawe plany.
      A jakie inne miałabym mieć,hmm^.^?Dobra,czas nam kończyć.
      Pozdrawiamy!
      Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

      Usuń