WDP:Cześć.
Kyuu:Otóż,ta chwila w końcu nadeszła.Druga część SK!
Naru:Gdyby Autorka miała taki zapał do pisania prac domowych...
Cichaj.Nie otwieraj ust.Nie przerwałam ci,a to zawieszenie zdania w przestrzeni było ewidentnym jego zakończeniem.Ale,ale...Ja chcę już weekend!A najlepiej wakacje!
Yoh:*wykorzystuje chwilę przerwy w wypowiedzi Autorki*Zapraszamy do czytania!
----------------------------------
Nadszedł piątek.To jeden z ulubionych dni tygodnia każdego ucznia-już czuć weekend,pomimo faktu siedzenia w szkole.Jednak jedną osobę ominął ten zaszczyt bycia na lekcjach.A był to Yoh Asakura.
Ciemnowłosy chłopak,kiedy w szkole zaczynają się lekcje,jechał pociągiem ze słuchawkami na uszach.Patrzył przez okno na drzewa,stacje i domy,tak dobrze znane przez częste korzystanie z tej linii,kiedy wracał do Izumo.Słuchawkowy szaman zastanawiał się,czemu rodzina go wezwała-pewnie coś złego się stało.Albo niespodziewanego.Skoro jego rodzice mają być na miejscu...
Po kolejnej godzinie siedzenia w pociągu wreszcie nadszedł czas,kiedy Yoh miał wysiąść na dworzec.Wziął plecak i szybkim krokiem ruszył ku rodzinnej posiadłości.Było chłodno-Asakura musiał założyć bluzę,żeby nie zmarznąć.
Stanął pod wejściem do posiadłości i wyjął katanę.Tak na wszelki wypadek.A ten,,wzelki wypadek''nazywały się małe duszki shikigami,które dziadek młodego Asakury-Yohmei-zawsze wysyłał na wnuka,kiedy wracał do domu.Yoh się nie pomylił-i tym razem zaatakowały go listkowe duszki.
,,Całe szczęście,że ćwiczyłem z Amidamaru szermierkę''-pomyślał.
Posługując się wszystkimi zmysłami,nie tylko oczami,zdołał przeciąć wszystkie listki,dzięki czemu shikigami zniknęły.Yoh odetchnął z ulgą i wszedł na teren posiadłości.Tam przywitał do dziadek-gratulując przy okazji,że wreszcie nie chował się przed shikigami.Weszli do posiadłości.Keiko podeszła do syna i mocno go przytuliła,jak to miała w zwyczaju.Mikihisa zadowolił się mocnym uściskiem dłoni.Kiedy weszli do salonu,spotkali tak Kino-przed którą Yoh pochylił z szacunkiem głowę.Wszyscy uklękneli w kółko na matach,a Keiko przyniosła herbatę.Na środku kółka leżały świece-okna zostały zasłonięte.Nadawało to spotkaniu tajemniczości i skrytości przed światem.Pojawił się Amidamaru oraz shikigami Miki'ego.Spotkanie się zaczęło.
---------------------------
Była pora śniadaniowa.Manta i Anna jedli spokojnie śniadanie,którym były kanapkami.Trochę skromnie jest,bo nie ma tu pewnego chłopaka,który mógłby rozweselić wszystkich nastrój.
Blondyni siedzieli na tarasie szkoły,kiedy nagle ktoś jeszcze wszedł.Okazał się to być Hao.Kiedy zauważył,że już ktoś jest na tarasie,chciał wyjść,ale Manta zaprosił go do nich,że nie będzie przeszkadzał,po czym szybko spojrzał na Anne,jakby chciał uzyskać jej aprobatę.Blondynka kiwnęła lekko głową,co Manta przyjął z ulgą.Długowłosy wszedł niepewnie,wciąż mając w głowie przestrogi Hany.Tyle że nie miał zamiaru kisić się w klasie,skoro mógł wyjść na świeże powietrze.
-Cześć Hao,my się chyba jeszcze nie znamy.Ja jestem Oyamada Manta,a to Kyoyama Anna.
-Hao Arukasa,miło mi.-odpowiedział.
Manta uśmiechnął się lekko,ale na twarzy Anny nie było żadnych emocji.Kiedy Hao usiadł koło chłopaka,ten pochylił się do niego i powiedział:
-Nie przejmuj się jej wyrazem twarzy,zobaczenie u niej jakichkolwiek emocji jest niemal niemożliwe.
Atmosfera była lekko napięta.Jakoś nie mogli odnaleźć wspólnego języka.Wszyscy jedli spokojnie.Nagle jakiś dźwięk wydał się z torby Anny.Wyjęła z niej urządzenie,które wśród szamanów nazywa się dzwonkiem wyroczni.Spojrzała na ekran i odczytała wiadomość:
SZAMANI!WKRÓTCE PONOWNIE ROZPOCZNIE SIĘ WIELKI TURNIEJ!
NIEDŁUGO DOSTANIECIE SZCZEGÓŁOWE INFORMACJE.
-Anno,czy to znowu to samo?-Na to wygląda,ale trzeba podpytać Silvy.To może być kolejny fałszywy alarm.Jednak mam wrażenie,że nie tym razem...
-Kto wie,być może dlatego wezwali Yoh do Izumo.W końcu nie na co dzień ma okazję zobaczyć całą rodzinę w domu,razem z rodzicami.
-Całkiem prawdopodobne.
W tym momencie rozległ się dzwonek.Blondyni pozostawili Hao z mętlikiem w głowie.
,,O co im chodzi?Jak to Yoh nie ma zwykle okazji zobaczyć się z rodzicami?Czy to może mieć jakiś związek z tym całym Turniejem i Królem Duchów?''-zamyślał się,idąc do klasy w lekkim odstępie od Anny i Manty.
Kiedy już wszyscy weszli do klasy,lekcja historii mogła się rozpocząć.
-Jest może Asakura?-zapytał się pan od historii.
-Nie,proszę pana.-odpowiedział Manta.
-Szkoda,chciałem go spytać,czy zna poszczególnych członków rdzenia jego rodu.-zamartwiał się nauczyciel.
-Może mieć pan taką pewność.Kiedyś spytałam go o Wielkiego.A on,czytając przy tym mangę,opowiedział mi jego szczegółową biografię,nie przerywając czytania i jakby od niechcenia.-powiedziała Anna.-Mieliśmy wtedy po dziewięć lat.
-Ciekawe,zapytam go więc w poniedziałek,jeżeli będzie.A teraz zajmijmy się wierzeniami ówczesnych Japończyków.Jak wiecie,aby zrozumieć działanie złych sił,ludzie wymyślili różne mity o Akumach...
I tak właśnie mijała im lekcja.Jednak po tej lekcji tylko Manta i Anna wiedzieli,że te,,mity''były jak najbardziej prawdziwe.Mity o shikigami.Mity o Akumach.I,oczywiście,mity o duchach...
-----------------------------------
Koniec lekcji i jest piątek.Czego uczeń może chcieć więcej?Wszyscy ulotnili się z klasy szybkością huraganu po pożegnaniu się z nauczycielem.Długowłosy chłopak pożegnał się z Haną przy wyjściu ze szkoły.Hao szedł kawałek za Anną i Mantą.I ponownie jak wcześniej później dołączył do nich Ren.Rozmawiali o czymś tak cicho,jakby to nie miało dotrzeć do uszu innych.Konwersacja ta trwałaby dalej,gdyby nie przerwała jej pewna postać niebieskowłosego chłopaka...
-Hej,ludzie,widzieliście gdzieś Pilikę?Nie mogę jej znaleść!A jak ją X-Laws porwali,żeby nas zaszantażować?!
-Pff,nawet siostry upilnować nie może.-wtrącił swoje trzy grosze Len.
-Coś ty powiedział,krótkomajtku?!
-A co usłyszałeś,śnieżynko?!
-Cisza!-zawołała jedyna kobieta w towarzystwie.
-Hai...-chłopacy natychmiast się uspokoili,bojąc się gniewu Anny.
-Trey,jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć,gdzie jest Pilika,to ona poszła na dworzec po Fausta z Elizą i Lyserga.Zapomniałeś,że oni dziś do nas przyjeżdżają?
I w tym momencie dołączyła do nich niebieskowłosa dziewczyna na pewno będąca siostrą Trey'a, w towarzystwie wysokiego blondyna obejmujący długowłosą kobietę i w porównaniu do niego niskiego zielonowłosego chłopaka z płaszczem rodem z Sherlocka Holmesa.Blondwłosy wyglądał zdecydowanie strasznie-wory pod oczami,fioletowe usta,blada skóra-to wszystko czyniło,że ludzie,którzy go spotykają,wzdrygają się i boją.Lecz ludzie,którzy go poznali wiedzą,że jest dobrym człowiekiem,który dla przyjaciół zrobi wszystko.Jednakże Hao należał do tej pierwszej grupy.Zatrzymał się i wpatrywał w Fausta.Ten spojrzał na niego i się lekko zdziwił.
-Anno,od kiedy Yoh ma brata?-zapytał.
-W tym problem,że z tego,co wiemy,to jest jedynakiem,Faust.Hao,nie patrz się tak na Fausta.Nie jest nawet w połowie tak straszny,na jakiego wygląda,kiedy ktoś nie zlazł mu za skórę.On jest lekarzem,nie masz się co martwić.
-Skoro tak mówisz...-powiedział z wahaniem długowłosy.
Paraliż ciała jednak mu już przeszedł i zaczął iść dalej.Wyminął grupę,która totalnie przestała się nim interesować,pochłonięci własnymi sprawami.A z kolei Hao po raz kolejny pochłonęły jego myśli.
,,X-Laws?Dlaczego oni mieliby kogokolwiek porywać?I co to w ogóle za grupa?Nigdy nie słychać było o niej.A tak w ogóle,dlaczego się tym zadręczam?!Ale z kolei,ich zachowanie naprawdę jest dziwne,ale raczej dlatego,że coś ukrywają...Coś ważnego,czego nie może się dowiedzieć pierwszy lepszy człowiek z ulicy.''
Doszedł do domu.Matka jak zawsze powitała go i spytała,jak było w szkole,po czym zjadł obiad i odrobił lekcje,jak każdy przykładny uczeń. I wtedy doszedł jakiś wybuch ze strony posiadłości.Matka Hao już miała wyjść i zobaczyć,czy coś się nie stało,ale uprzedził ją Hao:
-Nie martw się,mamo.Taki jeden,co przebywa w tamtej posiadłości mówił,że u nich takie hałasy są normalne i nie trzeba się martwić.-powiedział,jednocześnie czytając gazetę o grach.
-No nie wiem...
-Serio mówię.Nie kłamałbym ci w takiej sprawie.-powiedział,przerzucając stronę.
Blondwłosa kobieta odpuściła i wróciła do wcześniejszego zajęcia.Hao nadal czytał gazetę.A w posiadłości jakby nagle się uspokoiło.Mama długowłosego wyjrzała przez okno i zobaczyła biegającą grupę osób.Westchnęła lekko,zastanawiając się,jak chłopcy mogli biegać w taki chłodny dzień i wstała z miejsca.Podeszła do syna i podała mu kartkę.Okazała się być ona listą zakupów.
-Ja nie mogę wyjść,bo mam jeszcze coś do załatwienia.-wytłumaczyła,dając Hao odpowiednią ilość pieniędzy.
Chłopak westchnął tylko lekko i wziął kartkę,odłożył CD-Action i poszedł do pokoju po słuchawki i MP3.Włączył pierwszą lepszą piosenkę i wyszedł z domu.Kiedy był mniej więcej w połowie drogi,zauważył biegających chłopaków.Jeden z nich musiał ewidentnie mieć chęć mordu na drugim,a był to Ren i już zaczął gonić Trey'a,który najwyraźniej mu się naraził.
-Żeby kogoś zabić za taką głupotę...Chodź Faust,lepiej dogońmy Rena i nie dajmy mu zabić Trey'a,inaczej nie zostanie z niego nawet nic do sprzątania,kiedy go poszatkuje.-powiedział Lyserg.
-Hmm,masz rację.-odparł jedynie blondyn.
I przebiegli koło Hao,nagle przyspieszając.Kiedy długowłosy był już koło sklepu,zobaczył Yoh.Nagle wezbrał chłodny wiatr.To było dziwne,choćby dlatego,że jeszcze przed chwilą nie było nawet podmuchu.Miał spuszczoną głowę i widać było,że nie miał najlepszego humoru.Słuchawki miał nałożone na uszy,a dłonie schowane w kieszeniach bluzy.Z dotychczasowych obserwacji długowłosy mógł wywnioskować,że Yoh zwykle jest wesołym chłopakiem.Dziwnie mu było patrzeć na smutnego chłopaka,który był jego lustrzanym odbiciem.
-Hej,Yoh.-zawołał.
Słuchawkowy chłopak podniósł głowę i spojrzał na Hao.Miał podkrążone oczy,a twarz była wyraźnie zmęczona.Nawet się nie uśmiechał,ale lekko odchylił kąciki ust,widząc kolegę z klasy,który nie bał się do niego odezwać.
-Cześć Hao.Mam nadzieję,że dzień minął ci lepiej,niż mi.
-Wydajesz się być zmartwiony.Stało się coś?
Yoh uśmiechnął się smutno i pokręcił przecząco głową.
-Nic,co można byłoby zmienić.To tylko sprawy rodzinne,ale dzięki za troskę.-odpowiedział i krótkowłosy skierował się w stronę domu.
Hao spojrzał na niego smutno.Dziwnie źle mu było,kiedy Yoh był taki smutny.
,,Kim ty do cholery jesteś?''
Wszedł do sklepu.Spojrzał na listę zakupów i wziął koszyk.I ktoś w niego wpadł.Okazała się być to Hana.
-O,cześć Hao.Ciebie też wysłali na zakupy,co?-dziewczyna uśmiechnęła się radośnie do chłopaka.
-Taa...Tak jakoś wyszło.
-Wybacz,że tak na ciebie wpadłam,ale właśnie mnie kuzyn gonił.Jest od nas trzy lata starszy i myśli,że wszystko mu wolno.Pewnie zaraz tu dobiegnie.
W tym momencie nie wiadomo skąd wyrósł blondwłosy blady chłopak.Był ubrany cały na czarno,włosy miał stopniowane(miały różną długość-na dole były długie,a na czubku głowy krótkie).Zielone oczy błyszczały rozbawieniem.W lewym uchu miał kolczyk-piórko.Czarne,ma się rozumieć.W prawym za to miał sporawy krzyż.Na nadgarstku miał sporo cieniutkich czarnych branzoletek i rękawiczki bez palców.Na spodniach były zawieszone srebrne łańcuszki,które miały zakończenia z logami zespołów,takie jak:Linkin Park,Metallica czy Black Veil Brides.Jednak nie to zwróciło szczególną uwagę Hao.Tylko to,że za nim czaiła się dziwna mgła,którą już widział wcześniej u Yoh,Renie i u reszty jego ekipy.Blondwłosy uśmiechnął się do kuzynki i spojrzał na Hao,który szybko wrócił na ziemię.
-Stary,jesteś podobny do mojego dobrego przyjaciela!A skoro chodzisz z moją kuzyneczką do klasy,bo ją znasz,z tego,co zauważyłem,to na pewno go znasz.
-O.O Ty znasz Yoh,Shiki?!-zapytała Hana.
-Tak,co w tym dziwnego?Moi kumple też go znają i uważają go za równego zioma.Zresztą,wiele osób go zna na całym świecie.On nawet ma znajomych w Ameryce.A tak w ogóle to jestem Hua Mei Shiki,miło mi cię poznać.
-Arukasa Hao,mi również.-podał rękę,by uścisnąć dłoń.
-Co jest w tym dziwnego?Ty na co dzień mieszkasz w Chinach!
-Ale to nie przeszkadza mi go znać,prawda?Właśnie,kto wie,gdzie mieszka?Chciałbym go odwiedzić i jego ekipę.
-Ja wiem.-zgłosił się Hao.-Mieszka niedaleko.
-O to fajnie.Możemy iść teraz?
-No nie bardzo,muszę zrobić zakupy-mówiąc to,pomachał mu kartką przed twarzą.
-Spoko,poczekam pod sklepem.Albo pogonię Hanę!-mówiąc to,w jego oczach było widać złośliwe iskierki.
-NIE!
-Oj tak,Hana-chan~!
-Nie,powiedziałam.Pójdę pomóc Hao z zakupami,o!-szybko znalazła sobie ratunek przed kuzynem.
-Ech,no dobra.To ja sobie poczekam.-i wyszedł ze sklepu,wyjmując przy tym z kieszeni MP3 i słuchawki.
Hana zaciągnęła Hao do wnętrzności sklepu,aby jak najszybciej się oddalić od wejścia,na wszelki wypadek,gdyby Shiki jednak się rozmyślił i postanowił iść z nimi.
-Uważaj na mojego kuzyna.To maniak muzyki ciężkiej.A to,że on i jego grupa zna Yoh wróży jeszcze gorzej...A tak w ogóle,Hao,czemu nie powiedziałeś,że mieszkasz niedaleko domu Yoh?Powiedz,jak wygląda?A widziałeś może jego rodziców?
-Myślałem,że nie lubisz Yoh.-zauważył logicznie długowłosy.
-No niby tak,ale nigdy nikomu nie pokazywał i nie mówił,gdzie mieszka i jak,więc jestem ciekawa.Poza tym...Jestem kobietą,więc co się dziwisz?
-Już nie.A więc,Nie powiedziałem,bo nie miałem po co.A dom ma ogromny,to jest właściwie posiadłość.I nie,nie widziałem jego rodziców.-nie powiedział wszystkiego,ale dlaczego niby miał się dzielić z kimkolwiek wiedzą,że Yoh nie widzi zbyt często rodziców?To jest jego sprawa i jeżeli nie chce komukolwiek tego mówić,to on też nie będzie.Niech żyje męska solidarność(oraz spartańskie odpowiedzi Hao)!
Hao wziął dwa bochenki chleba i kilka bułek,po czym przeszli do działu z owocami i warzywami,a ana zaczęła trajkotać.
-Ech,no trudno.Nikt ich nigdy nie widział na oczy,wiesz?Nawet nauczyciele!Nie pytają Asakury,gdzie są,ale zawsze wtedy jakoś dziwnie na niego patrzą,jakby mu współczuli.Nie rozumiem tego.Niby czemu tak na niego patrzą,przecież z tego,co wiem,ma rodziców,jak każdy inny uczeń.
Hao przeszyła ta wypowiedź:Jak każdy inny ma rodziców.Hao nie był biologicznym synem jego rodziców.Ale zachował to dla siebie.Niech wszyscy myślą,że żyje w idealnym świecie,gdzie zna swoich rodziców związani z nim krwią.Nawet nie wiedział,jak bardzo to przypomina tok myślenia u Yoh...Nie dał nic po sobie znać i słuchał dalej Hany,wybierając przy tym co ładniejsze jabłka.
-No,ale powiedziałeś,że ma wielki dom!Podobno ma jeszcze jeden w Izumo.I to też niby jest posiadłość.I że niby rówieśnicy też go tam nie lubią.
-Ciekaw jestem,skąd ty tyle o nim wiesz?
-Em...No wiesz,przez internet można się wszystkiego dowiedzieć,chociaż nie zauważyłam,żeby Yoh miał profil na facebook'u.Sprawdzałam raz,tak z ciekawości.I Anna też nie ma.Dziwni ludzie,nie należeć do facebook'a...
-Ja też nie mam profilu,i co z tego?Jakoś specjalnie potrzebny mi nie jest.
Hannie niemal oczy wyleciały z orbit.
-Nie masz facebook'a?!
-No nie,i co z tego?Przecież nie muszę,a to dziwne powiedzenie,że tego,kogo nie ma na facebook'u,to nie istnieje,jest bez sensu,bo ja jakoś żyję i mam się dobrze,nie sądzisz?
-Ja...Ja nie wiem,co powiedzieć.
-Ech,i weź tu z takim rozmawiaj.-Hao wzniósł oczy ku niebu i poszedł do kasy.
Hana szybko się obudziła i dołączyła do długowłosego,gdy ten już wychodził ze sklepu.Uśmiechnęła się do niego przepraszająco i wyszli.Kiedy już byli zna zewnątrz,spotkali Shiki'ego,który nucił piosenkę:
-We Scream! We Shout!
We are the Fallen Angels!
We Scream!We Shout!
Woah oh, Woah oh oh oh!
Dziewczyna podeszła do niego i wrzasnęła:
-Halo,Shiki,pobudka!-po czym trzepnęła go w głowę.
-Hana,nie musiałaś tego robić.-powiedział blondyn,masując głowę-wystarczyło mnie lekko szturchnąć.O,Hao!No to co,idziemy?Już się nie mogę doczekać,aż zobaczę Yoh i jego paczkę.
-Możemy wrócić razem,jak chcesz,koteczek właśnie wrócił do domu,z tego co mi wiadomo.-odezwał się za nimi głos.
Shiki uśmiechnął się promiennie do blondwłosej dziewczyny z czerwoną chustą na głowie,czarnej sukience do kolan,niebieskich koralach i drewniakach.
-Anna!Miło cię widzieć.Dawnośmy się nie widzieli.Jak to właśnie Yoh wrócił?A gdzie był?
Blondynka przeszła między nimi,wpychając torby z zakupami w ręce Shiki'ego.
-Jak chcesz Hao,to możesz wrócić z nami.W końcu mieszkamy niedaleko siebie.Co do koteczka,to był u rodziny w Izumo.Więcej powie Yoh w domu.
-Spoko.To co,idziemy?I nie martw się,Hana-chan,trafię do domu sam.Ba~j!-mówiąc to,popchnął lekko Anne i Hao w stronę,w którą mieli zmierzać.
Hao odwrócił się na chwilę i pomachał oniemiałej dziewczynie,po czym przestał zawracać nią sobie swojej cennej uwagi.Szedł obok Shiki'ego,który szedł po środku.Dało się jeszcze zobaczyć kamienną twarz Anny.Shiki zaczął mówić do Hao coś o muzyce:
-Stary,powiedz,że chociaż ty się na czymś znasz.No taka moja kuzynka się na porządnej muzyce nie zna,a Yoh czasem czegoś tam posłucha z mocniejszych brzmień,ale nic więcej.Powiedz mi,kolego,czego ty słuchasz?
-Emm,trochę Metallici,czasem Linkin Park,Boba Marley'a...
-Dobra,stój,skoro lubisz reeage,to jesteś skończony dla świata.A zapowiadało się tak pięknie!-teatralnie starł sobie wyimaginowaną łzę z policzka.-No dobra,nieważne.No daleko jeszcze?
-Nie.-odpowiedziała Anna.
-Dla ciebie to nigdy nie jest daleko -.- Ty mi odpowiedz,Hao.
-Hmm,jeszcze trochę,jakieś dziesięć minut?-odpowiedział.
-No to rzeczywiście niedaleko.A tak w ogóle to jak się Yoh trzyma?
-Ech,coś dzisiaj niewyraźnie.Spotkanie rodzinne,które nieźle go,no wiesz...-Anna nie mogła znaleźć słów.
-Wiem.Jest w tak podłym humorze,że nie wie,czy ma kogoś wyrzucić przez okno,czy mieć deprechę.Ale najczęściej robi dwa na raz,więc już jakieś okno zostało zbite przez lecącego człowieka.-Shiki znalazł zagubione słowa Anny.
-Tak,to niezłe porównanie.A raczej stwierdzenie faktu.-pokiwała głową z aprobatą.
-Słuchaj Hao,jak Yoh będzie po spotkaniu z rodziną,to nie wchodź mu w drogę.Kiedyś podobno wyrzucił przez okno Trey'a,a ten zrobił dziurę w drzewie.A chwilę później zamknął się w pokoju i się nie odzywał,nawet na kolację nie zszedł!Naprawdę wtedy uważaj,bo to może się źle skończyć dla ludzi w jego otoczeniu,kiedy ma podły humor.
-Doszliśmy.-oznajmiła jedyna dziewczyna w towarzystwie.
-No,nareszcie-ucieszył się Shiki.
I wtedy nagle przed nimi wyrósł Ren,który właśnie podnosił się z ziemi,otrzepując przy tym ubrania z kurzu.
-Cholera...-jęknął.
-Byłeś pod ręką?
-Dokładnie...Oi,to przecież Shiki!Dawnośmy się nie widzieliśmy.-Ren podał rękę na powitanie.
-No,rzeczywiście.Ostatnio to było w Ameryce,nie?Kiedy Kalim przed Anną zwiewał,to wpadliśmy na siebie,dobrze pamiętam?-zastanawiał się blondyn.
-Dobrze,ale wydawało mi się,że później mignąłeś jakiś czas temu...A może to nie byłeś ty?-zastanawiała się mała burza.
-Być może,jetsem tu od tygodnia.
-I nic nam nie powiedziałeś?!
-...Nie wiedziałem,gdzie was szukać,a jak zauważyłeś,Tokio jest ogromne.
-No też racja...Shiki,a może tobie się uda ogarnąć Yoh?Bo tak dawno cię nie widział,może się uspokoi...
-Innymi słowy,chcesz mnie wykorzystać jako tarczę ochronną-.-?
-Mniej więcej.
-Okrutnyś T.T
-Bo jestem Tao.Mimo,że się zmieniłem.
-Dobra,chodźmy do chodzącego tajfunu,może uda mi się go trochę obezwładnić...
I poszli w kierunku posiadłości.Shiki jeszcze się odwrócił i pomachał do Hao,który już miał skręcić do swojego domu.Ten mu odmachał lekko i wszedł na podwórko.I zastanawiał się,o co chodzi z tą mgłą,którą widział nad każdym,kto był w jakiś sposób powiązany z Yoh.
--------------------------------------
Kooooniec!Wystarczy wam na dzisiaj,i tak już dużo było napisane,jak na mnie,oczywiście.
Ech...Ja nie chcę mieć niemieckiego przez całe półtorej roku T.T
Kyuu:No bo wiecie,ona musi mieć ten ęzyk do końca pierwszej klasy i do połowy drugiej.
Naru:No i teraz Darka-san rozpacza nad tym faktem.
Dziwicie się jeszcze?Wy nie musicie chodzić na te zajęcia T.T Nie lubię niemieckiego!Zdecydowanie wolę angielski.A matematykę w szczególności!
Hao:*szepcze do brata*Yoh,ja z prawej,ty z lewej.
Yoh:*również szeptem*Dobra.
Yoh&Hao:*biorą Autorkę pod pachy i wywlekają z pokoju siłą*
*Nie ma siły się sprzeciwstawić*
Hiroto:*naukowym tonem*No,i tu mamy klasyczny przykład,proszę wycieczki,zrozpaczonej uczennicy,która ma dość nauki po pierwszym miesiącu.
Sakuma:Żegnamy się za nią?
WDP:Taa...
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
NARESZCIE!
OdpowiedzUsuńJak ty to robisz, że wchodziłam tu od niedzieli ze dwa razy dziennie, a i tak o rozdziale dowiedziałam się z informacji pod komentarzem? -,-
Shun: Chyba masz pecha i tyle.
No, nie ważne. Rozdział długi, fajny, ale i tak się trochu zawiodłam ;-; No ja tu liczyłam na jakąś cute asakurzastą scenkę z Yohsiem i Haosiem, a tu taki foch ;-; Ale mam nadzieję, że jeszcze nadrobisz te asakurzaste scenki ;) Liczę na ciebie ;)
Hm. Czyżby KD bawił się w trolla i zamieszczał fałszywe informacje o wznowieniu Turnieju? XD
Wiesz, Darka, po postaciach jakie tworzysz od razu widać jaki styl lubisz ^^ Tak, chodzi mi o Shikiego ^^ Nie to, że coś do tego mam, wręcz przeciwnie, ale tak mi się przypomina jak Bella się mnie kiedyś zapytała: "Pozwoliłabyś swojemu chłopakowi pomalować paznokcie? I ja odpowiadam: A niech maluje, byle nie na różowo! Heh, nie wiem czemu, kojarzy mi się to ze wszystkimi postaciami stworzonymi przez ciebie ^^"" Nie tylko ty masz dziwne skojarzenia ^^"" Ale Shikiego od razu polubiłam! ^^
Taa, też nie lubię niemieckiego. Mam go od szóstej klasy razem z angielskim i do tej pory za Włochy Południowe (Romano *-*) nie potrafię go ogarnąć. Za francuskim też nie przepadam, to taki żabojacki język ._. Ja to bym najchętniej uczyła się englisza i japońskiego ^^""
Will
Taki mały ps'ik: U mnie rozdział ^^
OdpowiedzUsuńTo ty masz francuski w szkole obowiązkowe o.O
UsuńKyuu:Darka-san używa czasem Mon Dieu,ale to dlatego że nauczyła się od swojej postaci w Saints Row 4...
I jeszcze masz niemiecki od szóstej klasyT.TJak ja ci współczuję!
Ja ponoć jestem dobra z niemca,ale rok temu tróję na koniec miałam.Zresztą uważam,że angielski przyda mi się bardziej w życiu niż niemiecki.
Ja też lubię Shiki'ego!
WDP:My też^^.
Hmm,lubię ten typ chłopaka,co?Bingo!I nie martw się p asakurzaste sceny,takie wrzucę i tak często,że znowu zmienisz stan skupienia~^o^~
Yoh:Uwierz jej na słowo,znam kawałek dalszego scenariuszu,ale nie wiem,czy zostaną zawarte już w następnej notce.
Poczekamy,zobaczymy:D
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
U mnie akurat nie ma francuskie, ale to zależy od szkoły. Jedni mają niemca inni fancuza, np. Mój kolega i też miał z nim straszne problemy.
UsuńFeliks: Will język niemiecki kojarzy się ze szczekaniem psów, a francuski z... Jak ty to ujęłaś?
Z rozmiękłymi żabami XD