sobota, 18 października 2014

Shaman King,cz.3-Interesująca niedziela.

Ave!
WDP:Czołem^.^
Oto przybywamy z kolejną częścią niczym Izaya do Ikebukuro!Jednak w nas nikt nie rzuca automatami.Ale chyba tak będzie po tej notce...Nie zabijajcie mnie,proszę!Następna część będzie lepsza!Obiecuję TT.TT!
Yoh:Dobra,zaczynajmy,bo inaczej nie będziecie wiedzieć,dlaczego będziecie chcieli rzucać w nią automatami.
Naru:Zresztą,nie jest aż tak źle,mogło być gorzej.
Hao:Ciekawe,jak...?
Naru:Zawsze to jakaś psychofanka mogłaby tobie zrobić coś podobnego.
Hao:W sumie racja.Ale już nie przedłużajmy,trzeba pójść do Darki,co teraz płacze w kącie.Ale wy zajmijcie się notką.Do czytania marsz!
----------------------------------
Hao wszedł do domu,mówiąc głośne:,,wróciłem'',poszedł do kuchni,by odłożyć torby z zakupami,po czym skierował się w stronę swojego pokoju.Gdy już tam był,walnął się na łóżku,wyjął słuchawki i komórkę i włączył muzykę.Długowłosy skupił się na muzyce,nic nie myślał i nie kontaktował z otoczeniem.Ściemniło się.A Hao pozostawał w stanie letargu.Jutro była sobota,więc mógł sobie pozwolić na dłuższe siedzenie.I nagle zobaczył Yoh i jego przyjaciół,razem z Shikim.Za nimi lśniła dziwna mgła,którą Hao widział już wcześniej.Zebrani ludzie mieli poważne miny i rozmawiali o czymś bardzo ożywieni.
-Sądzicie,że to może być jakiś kolejny fałszywy alarm?-zapytał właściciel słuchawek.
-A co,jeśli nie?-zapytał Shiki-Co,jeżeli jednak to jest już wezwanie na Turniej?
-A jeżeli jednak robi z nas sobie trolla?-zapytał Horo
-A wiecie, co mówi trol,kiedy puszcza gazy?Oj przepraszam,chciałem wcelować w ciebie!-pojawił się Choco w stroju trola.Ren i Horo już się zajęli karaniem go za denny żart.
-Wezwałam Silvę,aby nam o tym powiedział.Ma przybyć jutro.-odezwała się blondynka.
-Jesteś kochana,Anno.Więc wszystkiego dowiemy się jutro.
Nagle Yoh spojrzał w stronę,z którego patrzył Hao.Wstał i wyciągnął katanę.Anna zauważyłą jego ruchy i również spojrzała na Hao.Zdjęła korale z szyi,a długowłosy wystraszył się ich bardziej aniżeli katany.Ren wyciągnął Guan-Dao.I nagle ,ni stąd ni zowąd,wizja się skończyła,a Hao usiadł szybko na łóżku.Zauważył,że zrobiło się ciemno na zewnątrz,a kiedy spojrzał na zegarek tylko się w tym upewnił-była jedenasta wieczorem.Chłopak przebrał się w dres i szybko położył się spać,zastanawiając się,jaki normalny rodzic daje nastolatkowi niebezpieczną broń do użytku.
W tym czasie po drugiej stronie lustra...
Narracja pierwoszoosobowa,Yoh.
Spojrzałem przed siebie.Coś mi nie pasowało.Wyczułem kolejną energię w tym pokoju,choć nie powinienem.Tylko duchy stróże mogą wejść do domu,Anna już to zapewniła po tym wypadku z Tokagero.Więc to nie mógł być duch,a zresztą,wcale jak duch to,,coś''nie wyglądało.Miało jakieś zarysy ludzkiej postaci,mogłem rozpoznać ludzką sylwetkę,najpewniej chłopaka,lecz nie dane mi się było dowiedzieć,kim to,,coś''jest.Wyjąłem Hasuramę.Anna,widząc moje spojrzenie,zdjęła swoje korale i przyjrzała się kształtowi.Ren wyjął Guan-Dao,a reszta przygotowywała się do bitwy,szykując swoje media.Jednak kształt nagle zniknął.Zarządziłem dokłądne przeszukanie całego domu i podwórza.Nikt niczego nie znalazł.Ta sytuacja była dziwna,nawet nie wiemy,jak kształt jest do nas nastawiony i ile usłyszał.Jeżeli cokolwiek usłyszał.Ech,warto by zapytać Silvę,czy ma jakiekolwiek pojęcie o takich zjawiskach.Ale to jutro.Było już po północy i Anna zarządziła ciszę nocną.Shiki wrócił wcześniej do domu,lecz po to,by spędzić tam ostatnią noc,od jutra będzie gościł u nas,o ile mu pozwolą.Wszyscy poszliśmy spać,ale przykazałem Amidamaru,aby był czujny na każde,nawet minimalne wahanie energii duchowej.Jednak przez całą noc nic się już nie działo i wszyscy spali spokojnie.
--------------------------
Narrator 3-osobowy.
-Shiki,gdzie ty tyle czasu byłeś,czy ty wiesz,która jest godzina?!-zaczęła krzyczeć Hana.
-Emm...Jakoś koło północy.
-Jest PO północy,kretynie!Wiesz,jak się martwiłam?!
-Oj,no sorry,ale pomagałem przyjacielowi.
-A niby w czym?-spytała dziewczyna.
-Poproszono mnie,abym niczego nie mówił.Sorry,Hana ale obiecałem na Styks i moją miłość do muzyki,że tego nie zrobię.A wiesz,jak bardzo kocham muzykę.
-Coś kręcisz.-powiedziała dziewczyna.
W tym właśnie momencie na korytarz weszła matka dziewczyny.Wyglądała bardzo podobnie jak córka-miała czarne włosy i brązowe oczy,tyle że jej były większe i miały głębszą barwę.I miały w sobie figlarne iskierki,jakby czuła się nadal nastolatką.
-Daj spokój Shiki'emu kochanie i daj mu wejść do środka.
-Ale mamo...!
-Hana,wiem,że się mimo wszystko martwiłaś,ale wszystko w porządku.Ciocia ostrzegała nas,że Shiki często późno przychodzi,kiedy jest ze znajomymi.Wtedy tracisz rachubę czasu,prawda?
-Tak ciociu,mama ma rację.Ciociu...
-Hmm?-uśmiechnęła się kobieta.
-No bo wiesz,ten kolega zaprosił mnie do siebie na kilka dni.
-Och,to wspaniale!Hana,też mogłabyś tak czasami spędzać noce poza domem z koleżankami.Oczywiście się zgadzam,Shiki.Ale czy będzie tam dla ciebie miejsce?-widać było,że czarnowłosa jest naprawdę miłą osobą nastawioną na zachowania nastolatków.I je dobrze rozumie.
-Nie martw się,ciociu.Jest tam naprawdę dużo pokoi.
-A więc,jutro się spakujesz,bo już jest późno,czas już iść do łóżek.
-Dobrze ciociu/mamo!-odpowiedzieli Shiki i Hana.
-----------------------------
Dzień następny.
Niedziela.Uczniowie starają się wykorzystać jak najlepiej ostatni dzień wolności.Hao wraz z rodzicami wyszli do parku.Postanowili wykorzystać piękną pogodę i zrobić piknik.Kobieta już rozłożyła koc i położyła na nim koszyk i wszyscy usiedli na czerwonym materiale.Byłoby pięknie i w ogóle,gdyby nie pojawili się jakże irytujący osobnicy.Ale rodzina jeszcze o tym nie wiedziała...
-Asakura Yoh,wreszcie cię znaleźliśmy!
Tak jest moi kochani,to właśnie X-Laws postanowili nas uraczyć wizytą!Marco jak zwykle się wydziera,reszta stała za nim lub za metalowym czymś,przypominające średniowieczne narzędzie tortur zwane żelazną dziewicą.Ale chyba nie będzie to miła wizyta dla Hao...
-Chyba zaszła pomyłka...Ja nie jestem Yoh.Nazywam się Arukasa Hao...-próbował tłumaczyć.Na próżno.
-Kłamiesz!Nie ma dwóch identycznych ludzi,którzy nawet nie należą do jednej rodziny!-wykrzyczał okularnik.-Pójdziesz z nami.
-Co?Ale o co wam...?Aaaa!Ludzie,ratujcie,jacyś psychopaci mnie porywają!
I jak się nagle pojawili,tak równie szybko odeszli,pozostawiając oszołomionych rodziców Hao samych.W tym momencie wpadł Yoh i jego ekipa razem z Shikim.Brakowało jedynie Ryu i Manty,którzy mieli się opiekować domem podczas ich nieobecności.Tak zażądziła Anna,więc nie mieli wyboru.Niemal każdy z grupy miał założone na ręku dziwne urządzenie.
-Cholera,spóźniliśmy się!-zaklął Shiki.
-Ale nadal możemy ich gonić.-powiedział Yoh.-Dzień dobry!-przywitał się grzecznie.-Czy widzieli państwo dziwnych ludzi w białych mundurach z dziwną puszką po środku?
-Porwali nam syna!Chyba znacie Hao,prawda?Jesteś do niego bardzo podobny.
-Ach,więc państwo to pewnie są Arukasa,czyż nie?Wiec...Na shomogenizowanego Króla Duchów,oni pomylili Hao ze mną i go wzięli porwali!Ale jak można być takim idiotą,żeby nie poznać,że to to ja nie wiem...W końcu zawsze jestem z wami,a oni powinni wiedzieć,że rzadko w ogóle ktokolwiek spoza ekipy jest ze mną...-zastanawiał się jak filozof Yoh.
-Proszę pani,którędy oni poszli?-zapytała uprzejmie Anna,nie zważając na uwagi narzeczonego,które były co najmniej dziwne i śmieszne.Choćby dlatego,że Yoh i Hao łatwo pomylić,jeżeli nie pamięta się,który miał długie włosy.
Rozstrzęsiona Kobieta pokazała palcem w stronę lasu.Nadal była oszołomiona tym,co się przed chwilą stało.A zapowiadał się taki cudowny dzień!
-Idziemy!
I już ich nie było.Pobiegli w stronę wskazaną przez panią Arukasa.A dorośli nie wiedzieli,co mają zrobić:zostawić wszystko w rękach tej grupy czy raczej zadzwonić na policję?Tylko że wątpili,aby funkcjonariusze uwierzyli w to,cokolwiek by powiedzieli,gdyż sytuacja nie była w najmniejszym stopniu normalna.Pewnie by ich zignorowali.Lub powiedzieli,że się tym zajmą,ale nie zrobią w tym kierunku absolutnie nic,aby rozwiązać tę sprawę.Małżeństwo spojrzało po sobie z bezradnością w oczach.
----------------------------
U ekipy Yoh.
Grupa ludzi biegła przez las dość dziwnie uzbrojona.Niektórzy mieli katany czy Guan-Dao,co można jeszcze zrozumieć.Ale korale,deska snowbordowa i inne tego typu rzeczy?Dla zwykłych śmiertelników jest to dziwne i zupełnie niekompetentne,jeżeli wiedzieliby,że grupa ta ma odbić jakiegoś chłopaka.Ale dla szamana...Tak,to mogło stanowić śmiertelną broń,nawet jeśli korale wyglądały na niegroźne i takie,które nigdy,przenigdy nie dałyby rady zranić kogokolwiek.Ale jak wiemy,jeżeli jest się itako i nazywasz się Anna Kyoyama,to szamani drżą ze strachu przed wkurzeniem tej niezwykłej blondynki.Tylko idioci i samobójcy się jej narażają.Jej i jej narzeczonego.A jeżeli ktoś wkurzył ich obu,to...Spokój jego duszy i zasuwać po grabarza i księdza trzeba.Lub nekromatę,jak kto woli.Wróćmy jednak do szamanów.Duża grupa biegła przez las,szukając jakiegokolwiek śladu po X-Laws,którzy się narazili im się już nie raz i nie dwa.Jednak nic nie mogli znaleźć.
-Słuchajcie,będzie lepiej,jak się rozdzielimy na...Cztery grupy po dwie osoby.-powiedział Yoh-Ja pójdę z Faustem,Anno,ty z Renem-oboje wskazali kiwnęli głowami-Lyserg pójdzie z Choco.I tylko spróbuj opowiedzieć mu kawał...-spojrzał na murzyna,który szybko zaczął kiwać głową-Trey,pójdziesz z Shikim.W razie co,jesteśmy w kontakcie przez dzwonki wyroczni.Raportujemy co pół godziny,chyba że wcześniej na coś natrafimy.Ma ktoś jakieś obiekcje?-zapytał na końcu.-Nikt?Więc rozdzielamy się.
Każda grupa poszła w różne strony,aby przeszukać dokładnie cały las.Anna starała się wyczuć furyoku kogokolwiek z Wyrzutków-na próżno.Ren po prostu parł przed siebie.Duma nie pozwalała mu,aby ucierpiał ktoś spoza szamańskiego świata-i to z ich winy!Lyserg starał się wykryć ich za pomocą wachadełka.Jednak z jakiejś racji nie chciało działać.Choco próbował użyć swojego ducha stróża,aby znalazł po zapachu,ale X-Laws udało się oszukać nos kocura,gdyż ich zapach rozciągał się po całym lesie.Shiki próbował wsłuchać się w odgłosy leśne,gdyż miał niespodziewanie bardzo dobry słuch,że mógłby rozpoznać kroki Yoh w tłumie oddalonego od niego o 20 metrów i to tylko używając słuchu.Jednak ktoś mu niewiarygodnie w tym przeszkadzał-Trey.On szukał w każdym krzaku tajnych przejść i robił przy tym niesamowicie wiele hałasu.Więc blondyn położył się na ziemi,brzuchem dotykając podłoża i przyłożył ucho do ziemi.Nic z tego.Nie zdołał usłyszeć więcej dźwięków,niż wywoływały poszczególne grupy.Poza tym,Trey zachowywał się coraz głośniej.
,,Zapowiada się dłuuugi dzień~''-pomyślał cierpiętniczo blondyn.,,I czemu nie mogę pozbawić tego bałwana przytomności?Nikomu nic by się nie stało,a świat byłby znacznie cichszy.Normalnie nie mam nic do Trey'a,ale teraz mnie wkurza!''
Ale co robią Yoh z Faustem?No cóż...Słuchawkowy szaman,by mieć lepszą perspektywę,wszedł na drzewo.Nie przewidział jednak tego,że wiewiórka przeleci mu przed nosem,w efekcie wystraszył się i spadł z drzewa,wpadając w krzaki.Jednak kiedy bardzo boleśnie upadł,zorientował się,że kiedy już walnął w ziemię,ta wydała jakiś dziwny dźwięk.Faust w tym czasie szybko do niego podbiegł.
-Wszystko w porządku?-zapytał melodyjnie.
-Taa,i zdaje się,że znalazłem coś ciekawego...
Wstał z ziemi i odgarnął trochę trawę,która porastała ziemię w miejscu,w którym upadł.Zobaczył coś metalowego i zimnego.Puknął w to miejsce,a ono wydało metaliczny dźwięk.Spojrzał przez chcwilę na Fausta,z którym porozumieli się wzrokiem.Wyrwał całą trawę,która,jak się okazało,była sztuczna i zauważyli właz.Napisał wiadomość przez dzwonek wyroczni do innych i razem z lekarzem otworzyli przejście.Prowadziło ono w dół.Yoh zapuścił się w odmęty ciemności...
---------------------------
U Hao,nar.1-osobowa
-Nas nie oszukasz,Asakura!
-Ale ja serio wam mówię,nie jestem Yoh,do ciężkiej cholery!Wiem,że podobnie wyglądamy,ale nawet nie jesteśmy spokrewnieni!Przysięgam na Styks,na Anioła,na co chcesz!JA NIE JESTEM YOH!
Ci ludzie w białych mundurach czy tam sukienkach z tym czterookim na czele zaczynają mnie powoli denerwować.Ponadto jestem przykuty łańcuchami w lochu do wilgotnej ściany bez choćby nawet najmniejszego okna,a zimno tam było jak w siódmym kręgu piekieł(o ile kręgów nie pomyliłem...).Próbowałem wyrwać ręce z kajdan-bezskutecznie.Ten dziwny blondyn w okularach jest fanatykiem, albo bierze dragi,że ma aż taką fazę i tak się nakręcił.Zawsze do mnie wrzeszczy jakby się z Sosnowca urwał,nazywa Asakurą,choć nawet nie wiem,o co mu chodzi!A gdy się pytam,zaczyna się tylko śmiać i mówi,,Ty już wiesz,za co,Asakura...".Dlaczego wokół mnie musi się dziać coś dziwnego,odkąd przeprowadziliśmy się do Tokio?!Nic tylko gadanie o jakimś Królu Jogurtów,czy mu tam było,do tego jeszcze Turniej,o którym wszyscy tak trąbią...Niech mi to ktoś do jasnej cholery powie,o co tu w ogóle chodzi?!
-Jak mam ci,do diabła,udowodnić,że nie jestem Asakurą,co?!
-Ja jestem PEWNY,że jesteś Asakurą,masz wszystkie cechy,jakie oni posiadają!Czarne oczy i brązowe włosy!I ty takie masz,i Keiko razem z Mikihisą!-zawołał.-A dzięki temu,że ciebie złapaliśmy,Asakura,jest możliwe pojmanie twoich przyjaciół,którzy już na pewno przeszukują las,aby cię znaleźć.A jeżeli jeszcze twoja rodzina się dowie,wtedy jeszcze lepiej.
-Marco!Chodź tu,panienka Jeanne cię wzywa!
-Wybacz,Asakura,ale obowiązki wzywają...Chociaż...-wyjął srebrny pistolet.
Momentalnie rozszerzyłem oczy.Czy on chce mnie zabić?!Nic mu nie zrobiłem!Oj,wróć,dla niego jestem winny bycia Asakurą.W co się ty wpakowałeś,Yoh,że teraz tu siedzę i myślą,że ja jestem tobą?Szalony okularnik strzelił jednak nie we mnie,a w sufit,mówiąc przy tym:
-Michaelu,pilnuj tu Asakury,z nimi to nigdy nic nie wiadomo...
I znowu to samo.Pojawiła się dziwna mgła,którą widziałem już wcześniej.Dlaczego się ona pojawiła dopiero teraz,kiedy ten cały Marco strzelił?Jest tyle niewiadomych i zero odpowiedzi.Muszę o to wypytać Yoh,bo mam wrażenie,iż on wszystko będzie wiedział,co się dzieje.Jest mi to winny,choćby ze względu na to,że zostałem porwany,bo zostałem pomylony z nim.I niech lepiej to będą dobre wytłumaczenia...
Przy kolejnym szarpnięciu łańcuchami poczułem coś wilgotnego i lekko ciepłego.Ponadto,spływało po mojej ręce.Spojrzałem na nadgarstek i przedramię i okazało się,że to była moja krew.Chyba za mocno szarpnąłem,a co gorsza zaczęło strasznie mnie piec w zdartym miejscu.I wtedy to zauwarzyłem.Ta mgła,którą wcześniej widziałem,zamieniła się w anioła...
--------------------------------
KONIEC!A wiecie,że na początku chciałam napisać,że Yoh z Faustem się lenili?Serio,to był pierwszy pomysł,jaki mi wpadł do głowy,zanim ukształtowała się ostateczna wersja,co koniec końców zrobili.Ale serio chciałam tak napisać XD.
Kyuu:Ledwo ją przed tym powstrzymałem.Przypomniałem jej,,Może i Will-san obiecała cię nie zabić po tej notce,ale jednak złamie obietnicę po tym,co przeczyta,że Yoh nawet się nie starał szukać Hao!"
I cholera miałeś tu rację.Poza tym...Jakoś przestało mi to pasować.No ale wyobraźcie sobie swoje miny:wszyscy wszystko robią,co w ich mocy i niemocy,aby ocalić Hao,a oni sobie leżą pod drzewem XD.
Hao:Musiałaś aż tak bardzo mnie ściskać?Teraz jestem cały obolały T.T*rozmasowuje sobie ramiona*
Wybacz Hao,ale ja naprawdę nie chcę,żeby mnie wszyscy zabijali...
Hiroto:Wiemy o tym,Darka-san,wiemy.
Następnym razem będziecie bardziej zadowoleni!Ale jakoś dopiero od połowy,ale będziecie!Obiecuję!I przepraszam,że dzisiaj tak krótko,ale postaram się,żeby następna notka była dłuższa.*chowa się w kącie,cicho łkając*.
Hiroto:Ech,i co my z nią mamy?*bierze Autorkę na ręce i wynosi z pokoju do Magazynu Czekolady*
Yoh:Mam ochotę na czekoladę,wiecie?Ale chyba się teraz wstrzymam.Tak,chyba tak będzie lepiej,niech najpierw Autorka trochę odżyje.Ale czas już kończyć.
Pozdrawiamy!
Lamentująca Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

2 komentarze:

  1. ... Nie skomentuję dopóki nie dodasz kolejnej części :C *foch*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No weź,Willcia!Ranisz mnie!T.T
      Kyu:Mówiłem,że będzie wściekła,a jeszcze nie wie,co masz w zanadrzu...
      Cicho!Ale i tak mnie ranisz,Will...

      Usuń