wtorek, 3 maja 2016

[Dodatek] Cień Króla Szamanów: Kirami!

                Ave ludu!
                WDP: Siema!
                Dawno mnie tu nie było, o ja!
                Kyuu: A czemu?
                Bo mnie specyficzny rodzaj lenia złapał -.-” Przepraszam. I przepraszam, że to wciąż nie rozdział. Ale!
                Zgodnie z obietnicą, tę notkę dedykuję Arii Adler, która odgadła kto był na rysunku w Zgaduj Zgaduli. Jeszcze raz gratuluję!
                Dla tych, którzy nie wiedzą, a nie spojrzeli na komentarze: byli to Hikaru i Mugen, Pierwszy Król Szamanów i Pierwsza Cień Króla Szamanów. To było tak gwoli ścisłości XD
                Kyuu: Wystarczy już tego gadania. Zapraszamy do czytania!


            Hao siedział znudzony na tronie, czekając na spóźniającego się Yoh. Wszelkie książki, jakie przyniósł mu. brat się skończyły (nie zniósł łatwo śmierci Syriusza Blacka), gazety swoją drogą też, Król Duchów gdzieś się zmył, a Mugen pilnowała, żeby Hikaru nie pił czasem jakiejś kawy. Miał absolutny odwyk, gdyż zdecydowanie przedawkował ten napój podczas wojny z X-Laws, a jego siostra ciągnąć go po lekarzach zamiaru nie ma, jeżeli istniała tylko możliwość ominięcia tego mało przyjemnego zajęcia.
            Kiedy zaczął się zastanawiać, czy drzemka nie będzie czasem odpowiednim rozwiązaniem, nagle do Sanktuarium wpadł jego Cień z paniką wypisaną na twarzy. Yoh podbiegł do tronu i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, do środka weszła Keiko z jakimś zawiniątkiem w ramionach.
            Jak się okazało, była to ich mała, zaledwie trzymiesięczna siostra o imieniu Kirami.
            Yoh, widząc matkę z siostrzyczką wydał zduszony okrzyk i zaraz schował się za tronem, doprowadzając Keiko do śmiechu.
            — Zobaczysz, kochanie, jeszcze Kirami będzie twoim oczkiem w głowie!
            — Polemizowałbym! — Odkrzyknął, dalej chowając się za tronem i nie mając zamiaru się stamtąd ruszyć, jedynie tylko widać było czubek jego głowy i oczy ponad oparciem tronu.
            Hao zamrugał kilkukrotnie i miał ochotę dołączyć do bliźniaka w chowaniu się, jednak z drugiej strony nie chciał wyjść na tchórza, więc siedział sobie spokojnie dalej na tronie.
            Chwilę później przypomniał jednak sobie, że wychowywał już dzieci, nie tylko swoje, czego Opacho była doskonałym dowodem. Ale z drugiej strony Kirami była jego siostrą, a nie córką czy kimś obcym z więzów krwi. A tego jeszcze nie było.
            Keiko podeszła do tronu, kręcąc z politowaniem głową na zachowanie Yoh i ze zniewalającym uśmiechem spytała się starszego syna:
            — Chcesz ją potrzymać?
            W tej chwili właśnie z Hao wyparowała cała odwaga, którą jeszcze chwilę temu miał i odezwały się pierwotne instynkty, mówiące wyraźnie: nie rób tego, jeżeli ci życie miłe.
            — Nie. Jeszcze ją upuszczę przypadkiem. Albo zwalę z siebie, kiedy Król Duchów mnie zawoła. Nie, lepiej nie.
            Kobieta zaśmiała się z tej próby wymigania się i odpowiedziała Hao:
            — Siedzisz na tronie, więc jej nie upuścisz. Poza tym Król Duchów na pewno zrozumie, jeżeli nie pójdziesz do niego natychmiast po zawołaniu. Już ja się o to postaram.
            I mimo tego, że Keiko mówiła to z uśmiechem na twarzy, to Hao poczuł dreszcze przebiegające mu przez plecy. Przypomniała mu się w tym momencie Asanoha, nie wiedząc czemu, ale postanowił dać sobie spokój z rozwiązaniem tej zagadki. Nie miał teraz na to czasu.
                Ponieważ Hao właśnie się zorientował, że skończyły my się jakiekolwiek argumenty, których mógłby użyć, byleby nie trzymać siostry w ramionach. Yoh przynajmniej zdołał się ukryć, a Hao nie i to go właśnie zgubiło.
                Keiko przekazała Kirami w ręce syna, a ten patrzył na swoją siostrę. Kirami leżała spokojnie, patrząc się na niego swoimi wielkimi, błyszczącymi, brązowymi oczami.
                W tej chwili Hao miał tylko nadzieję, że Kirami nigdy nie będzie nocowała w Sanktuarium, bo inaczej może być krucho z porządnie przespanymi nocami.


                — Hao-nii-chan, Yoh-nii-chan!
                Siedmioletnia Kirami wbiegła do Sanktuarium zastając śpiącego Hao i czytającego mangę Yoh.
Dziewczynka wskoczyła na kolana tego śpiącego bliźniaka, niezbyt przyjemnie przy tym go budząc.
                — Kirami, prosiłem cię, żebyś po mnie nie skakała — wyjęczał.
                Mała Asakura tylko wyszczerzyła zęby.
                Była bardzo podobna do bliźniaków, że gdyby nie różnica wieku, to ludzie pomyśleliby, że Keiko jest dumną matką trojaczków.
                Kirami miała błyszczące się czarne oczy, brązowe włosy sięgały jej za pas, jednak charakterystyczna grzywka Asakurów sięgała jej tylko do ramion. Na twarzy miała też mnóstwo piegów.
                Ubrana była w dżinsową sukienkę-ogrodniczkę do kolan z białym kwiatem na kieszonce, białą koszulę z mankietami, a na nogach miała czarne balerinki z pomponami.
                — Nii-chan, nie złość się — Kirami postanowiła użyć swojej tajnej broni.
                Smutnej mordki. Dziewczynka doskonale wiedziała, że to zadziała na jej brata. Może nie w takim stopniu, w jakim by chciała, ale wciąż szansę na to, że przestanie się złościć są spore.
                I tym razem się Kirami nie zawiodła. Hao natychmiast zapomniał o złości i wydał tylko pełne cierpienia westchnienie.
                — Kirami, jesteś już za duża, żeby tak skakać na Hao. On też ma swoje prawa jako Król Szamanów, wiesz?
                — No wiem...
                — Kirami, jesteś już duża. A skoro jesteś duża to robisz się też ciężka. Nie chciałabyś, żeby ktoś tobie skakał po kolanach kiedy śpisz, co nie?
                — Emmm...
                — Tak jak myślałem. — Yoh poklepał Kirami po głowie. — Nie rób drugiemu co tobie niemiłe.
                — Okej. Hao-nii-chan, przepraszam.
                Król tylko mruknął coś pod nosem, ale pokiwał głową na znak zgody.
                — A tak w ogóle to gdzie mama?
                — Powiedziała że zaraz będzie.
                Już z dala słychać było kolejną kłótnię Króla Duchów i Mugen.
                Hao pokręcił głową. Te kłótnie są już normą, a tydzień bez ich głośnej wymiany zdań to tydzień stracony, jak to sarkastycznie ujmował. Uznawał jednak, że Król Duchów powinien przynajmniej informować Mugen o wizycie Kirami, ponieważ dziewczynka nie powinna wysłuchiwać pewnych niecenzuralnych słów, które często wychodzą z ust Cienia, kiedy ma podniesione ciśnienie. 
                Tak, to dobry pomysł, pomyślał Hao, nie ma mowy, żeby Kirami zaczęła przeklinać zanim skończy osiemnaście lat i nie zakuje na blachę każdej definicji przekleństwa razem i z osobna. Ze wszystkich dostępnych słowników w Japonii. I to nawet w każdej wersji językowej.
                Podczas tych przemyśleń do pomieszczenia wszedł Król Duchów. Kirami zapiszczała ze szczęścia i rzuciła się blondynowi na szyję.
                — Cześć, Królu Duchów!
                Yoh zasłonił twarz dłońmi i spytał się płaczliwym głosem brata:
                — Hao, gdzie ja, do diabła, popełniłem błąd?


                Yoh właśnie wrócił z podróży do Atlantydy, po raz kolejny przemoczony do suchej nitki. Kiedy wracał z jakiejś racji nagle zaczęło padać niemiłosiernie, a nigdzie nie było żadnego schronienia, nawet jednego drzewa, żeby się pod nim schować. Żyć nie umierać normalnie. Znowu będzie przez tydzień wyłączony ze służby przez głupie przeziębienie.
                Wszedł do Sali tronowej, przez którą było dojście do jego pokoju. Miał zamiar się przebrać, legnąć na łóżku i opatulić się porządnie kołdrą, po czym jak najszybciej zasnąć.
                Ale zanim to zrobi to najpierw wypije herbatę. Plan idealny.
                Który nie miał szansy powodzenia, bo Kirami znowu postanowiła odwiedzić rodzeństwo.
                Piętnastoletnia już dziewczyna siedziała na kolanach Hao, przytulając się do niego ze szczęściem wypisanym na twarzy. Hao zaś miał wypisane na twarzy bezgraniczne znudzenie.
                — Yoh-nii-chan!
                Zeszła z kolan brata, który ledwo to zauważył. I już miała rzucać się na szyję Yoh, jednak nagle zauważyła, że Cień jest cały przemoczony i dosyć mocno drży, szczękając przy tym zębami.
                — Yoh-nii-chan, co się stało?
                — Burza się stała i Atlantyda też. — Yoh udało się coś powiedzieć, nie przegryzając przy tym sobie języka. Co było prawdziwym wyczynem, trzeba przyznać. — Nie zawsze mam tyle szczęścia i czasem wpadam na jedną burzę lub dwie. Najgorzej, jak wpadnę na burzę tropikalną, wtedy dopiero jazda jest. Wtedy nie dość, że jestem przemoczony, to jeszcze obolały.
                — Yoh, won do łóżka. Kiedy chorujesz jesteś marudny — powiedział Hao, czytając w międzyczasie jakąś gazetę.
                — Nie jestem marudny.
                — Tylko bardziej skłonny do miewania zmiennych humorów, jasne. Idź, albo zaciągnę cię tam siłą. I posadzę Kirami, żeby cię pilnowała.
                Yoh niemalże natychmiast rzucił się w stronę drzwi. Już miał doświadczenie, jeżeli chodzi o Kirami. Kiedy jego siostra dowiaduje się, że któryś jest chory, nie ma żadnej siły, żeby ją odciągnąć od zrobienia wszystkiego, żeby kochany braciszek wrócił jak najszybciej do zdrowia.
                Mniejsza z tym, że po takiej sesji chory był wycieńczony bardziej niż po przerobieniu trzech treningów Anny na raz. W ciągu pół godziny. Bez żadnego jedzenia.
                Dlatego Yoh wolał się upewnić, że nie będzie chory akurat w terminie przebywania Kirami w Sanktuarium, ponieważ jest to zwyczajne samobójstwo.


                Kirami powiedziała, że ma chłopaka.
                Kiedy Hao o tym usłyszał, to niemal padł na zawał. Yoh tylko roześmiał się z takiej reakcji starszego brata. On, w porównaniu do swojego Króla, nie miał z tym większych problemów, bo zawsze w razie co może po prostu skopać tyłek nieodpowiedniemu delikwentowi i… Sprawić, żeby zniknął w tajemniczych okolicznościach.
                Ależ nie, on nie był okrutny i nadopiekuńczy wobec siostry. Wcale. Po prostu bardzo kochał swoją małą siostrzyczkę i nie chciał, żeby przebywała w towarzystwie kogoś nieodpowiedniego.
                Dlatego słuchał z uśmiechem na ustach przesłuchanie Hao.
                — Jesteś pewna, że go lubisz?
                — Jestem.
                — A tego, że na pewno nie chce cię oszukać? Bo i tacy się zdarzają.
                — Oczywiście, że nie chce.
                — No nie jestem taki pewien.
                — Hao-nii-chan, on jest szamanem z jednej z szanowanych rodzin. Ktoś taki nie oszukuje.
                — No nie wiem…
                — Jego rodzicami są Tao Ren i Anna.
                Hao zamilkł i zaprzestał zadawania pytań. Oparł się o oparcie tronu i pokiwał głową. Skoro to syn Anny to nie będzie przecież marudził, co nie? Znał w końcu Annę i Rena, i…
                O Królu Duchów. Syn Anny i Rena.
                Kiedy Yoh spojrzał na mimikę twarzy brata, to aż spadł ze swojego ulubionego miejsca na tronie, chichocząc w najlepsze i tracąc oddech. Co jak co, ale to było całkiem zabawne.
                — I czego się śmiejesz? — Hao spytał Cienia z ponurą miną.
                — Gdybyś widział swoją minę, też byś się śmiał!
                Dobre dziesięć minut zajęło Yoh, żeby się w końcu uspokoić.


                Yoh wciąż ledwo mógł uwierzyć, że jego siostra niedługo wychodzi za mąż.
                Jego już wcale nie taka mała siostra miała już dwadzieścia dwa lata i już za trzy miesiące będzie brała ślub z Aenem Tao. Wciąż to dziwnie dla niego brzmiało.
                Wiedział, że jego siostra była z nim szczęśliwa. Aen też, choć zachowywał się jak typowy Ren, unosząc się często dumą. Yoh musiał przyznać, że dziecko Anny i Rena było ciekawym połączeniem charakterów ich obojga. Duma Rena i zapał do treningu połączone z bezwzględnością i umiejętnością przerażania innych Anny dało dość oryginalny wynik.
                Aż się dziwił, że Kirami, która była spokojną kobietą o ciepłym sercu dała radę oswoić takiego Aena, który był jak dzika bestia, z braku innego porównania. Chociaż z drugiej strony sam Yoh też czasem dawał radę uspokajać Annę i nie doprowadzić do jednej czy też dwóch Apokalips raz na kilka tygodni, a przecież był najbardziej wyluzowanym człowiekiem, jakiego świat widział, a przynajmniej tak mówił mu Trey…
                Oczywiście on i Hao mają zamiar pojawić się na ślubie, nie ma innej opcji. Nikt ich przed tym nie powstrzyma, nawet sama Mugen.
                A jako, że wszyscy na ślubie będą wyłącznie szamanami, mogą na spokojnie pójść na uroczystość w duchowych formach.
                Yoh doskonale wiedział również, że musiał pójść w oficjalnym stroju Cieni – czarny garnitur z fioletowym krawatem. Za to Hao miał się pojawić tam w kwiecistym kimonie. Wciąż nie rozumiał, dlaczego Hao wybrał akurat taki strój do poruszania się po Ziemi, ale nie będzie wnikał w gusta brata. Nie on nosi, nie jego sprawa.
                Miał jedynie taką małą, cichą nadzieję, że nikt nie zdenerwuje Hao. Wypełnianie papierów odnośnie pokazywania nowego znaczenia grilla przez Króla Szamanów jest dość kłopotliwą sprawą.
                Mugen i Hikaru też mają przyjść. I, o zgrozo, Król Duchów. Yoh już widział przed sobą, jak ego rozpiera tego małego blondyna… I te wielkie kłótnie między nim a Mugen. Miał cichą nadzieję, że nie będą wszczynać awantur, mimo wszystko jest okazja do świętowania i nikt nie chciałby takiego nieprzyjemnego akcentu na ślubie.
                Hm. Chyba będzie musiał pogadać o tym z tą dwójką. Nie ma wyboru. Nie pozwoli, żeby ślub jego kochanej, małej Kirami został zbezczeszczony przez kłótnie i awantury. Wszystko ma być idealnie, a on już o to zadba.

                Keiko pomogła się ubrać córce we wszystkie kimona i umalować jej twarz na biało. Jej włosy spięła, na głowę założyła tsuno kakushi1.
                Spojrzała na Kirami i musiała przyznać, że wyglądała przepięknie w rodowych kimonach ślubnych. Aż przypomniał jej się jej własny ślub z Mikihisą.
                — Mamuś, za gorąco mi w tym!
                — Kirami, tradycja to tradycja, musisz je mieć założone aż do wesela, potem będziesz się mogła przebrać.
                — Wiem, ale i tak mi gorąco. Mamy w końcu maj! Aen to przynajmniej ma tylko jedno kimono, a nie tyle co ja! — Kirami jęczała w sposób, który absolutnie nie przystoi młodej damie, co dość boleśnie przypomniała jej babcia Kino.
                — Babciu! To bolało!
                — Miało boleć. Przestań marudzić, jak my cię wychowaliśmy?
                — Hai…
                — Aen ma przyjąć twoje nazwisko, prawda?2 — Spytała Kino.
                — Tak.
                Babcia odetchnęła z ulgą.
                — To dobrze.
                — Też lubię moje nazwisko, poza tym Aen ma jeszcze młodszego brata, który będzie kontynuował nazwisko Tao. Pamiętasz babciu? Ta mała burza energii.
                — Jakbym mogła zapomnieć. Zniszczył nam ogród podczas swojego szamańskiego treningu.
                Keiko zachichotała, przypominając sobie, jak Anna goniła swojego niesfornego syna, krzycząc na niego w niebogłosy za zniszczenie im ogrodu. Potem otrzymał oczywiście karę. Co jak co, ale Anna ma całkiem niezłą wprawę w gonieniu szamanów, którzy jakkolwiek się jej narazili. Nawet Ren uznał, że nie będzie wchodzić jej w drogę, bo mogłoby to się źle dla niego skończyć.
                — No! Jesteś już gotowa. Na żywioły, moja córeczka wychodzi za mąż!
                — Mamuś, nie płacz, bo zaraz ja się popłaczę i jak my na ślub wtedy pójdziemy? — Kirami przytuliła się do mamy.
                — Ja wiem, ja zaraz przestanę — Keiko wytarła nos chusteczką. — Po prostu to dla mnie coś nowego.
                — No jakoś ani Yoh-nii-chan ani Hao-nii-chan nie mieli okazji znaleźć sobie żon… — Kirami dostała w tej chwili po głowie od Kino. — Babciu! Za co tym razem?!
                — Yoh i Hao nie mogą mieć żon. Prawnie zakazane od góry. Nie myśl sobie, że bycie Królem Szamanów i Cieniem jest prostą sprawą, młoda panno. Nawet nie wiesz, ile musieli poświęcić, żeby się nimi stać, a zwłaszcza Yoh. Musiał zostawić wszystkich, których kochał, wszystko, co do tej pory znał i odebrać sobie życie. To nie jest takie proste, jak ci się wydaje. Hao co prawda planował zostanie Królem Szamanów, ale nie spodziewał się, że nie będzie mógł dopiąć do końca swojego planu. A mimo to został na stanowisku, co więcej, nawet ocalił nas wszystkich przed Apokalipsą.
                — Tak, wiem babciu…
                — Wiesz, a nadal zachowujesz się tak, jakbyś tego nie wiedziała. Trochę szacunku do starszych braci.
                — Którzy właśnie stoją za tobą.
                Panie momentalnie odwróciły się w stronę dobiegającego głosu. Zobaczyli Hao i Yoh podpierających ścianę przy drzwiach.
                Keiko ze smutkiem pomyślała, że nic się nie zmienili. Dalej wyglądali, jakby mieli po piętnaście lat. Ich ciała się nie zmieniły, ale oczy… Do wyrazu oczu Hao Keiko już przywykła, w końcu miał już ponad tysiąc lat. Oczy Yoh zaczęły wyglądać podobnie jak do Hao. Za stare jak na wiek ciała. Zbyt smutne, zbyt doświadczone.
                A jednak wciąż widziała te radosne iskierki, co pozwalało jej w jakimś stopniu odetchnąć z ulgą.
                Kirami podeszła do braci i przytuliła ich mocno do siebie.
                — Wyglądasz ślicznie, Kirami.
                — Dziękuję.
                — A więc, gdzież to jest mój przyszły szwagier? — Hao spytał się z najzłośliwszym uśmiechem, jaki do tej pory Kirami widziała na jego twarzy.
                — Hao, zachowuj się — jednak na jego nieszczęście zauważył to Yoh i dostał za to po głowie. — Nie powinieneś na samo wejście grozić narzeczonemu Kirami, kiedy nawet go tu nie ma. Więc jak, idziemy? Nie ukrywam, że zostawianie Mugen-sensei i Króla Duchów samopas na zbyt długo mi nie odpowiada.
                — Oczywiście.


                Aen był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną o krótkich włosach koloru granatowego, które odziedziczył po ojcu i czarnych oczach, odziedziczone po matce. Jego rodzice stali niedaleko, Ren ubrany w gustowny garnitur, za to jego matka miała założoną prostą zieloną suknię, która podkreślała jej talię. Sam Aen miał założone czarne kimono z herbami Asakurów i Tao na plecach.
                Mimo, że nie dawał po sobie tego poznać, denerwował się przeogromnie. W końcu nie na co dzień żenisz się z osobą, która za starszych braci ma Króla Szamanów i jego doradcę od wszystkiego. Gdyby jakimś cudem kiedykolwiek zranił Kirami (nie zamierzał bynajmniej tego robić, nigdy), to miałby nieźle przechlastane, łagodnie mówiąc.
                Już zaczynał zastanawiać się nad sposobami śmierci, jakimi mógłby zginąć, kiedy Kirami razem z matką, babcią i braćmi przybyła na miejsce. Yohmei i Mikihisa byli już na miejscu.
                Aenowi udało się cudem utrzymać szczękę na swoim miejscu.
                Wziął jej rękę delikatnie w swoją dłoń i poprowadził ją do kapłana.
                Zaraz mieli zostać małżeństwem.


                Hao zdziwił się niezmiernie, kiedy okazało się, że Kirami wybrała go na chrzestnego swojego pierwszego dziecka.
                A zasadniczo to jednego z nich. Yoh miał być chrzestnym tego młodszego.
                Kirami miała urodzić bliźniaczki.
                Starsza miała mieć na imię Anna po swojej babci, młodsza miała mieć na imię Haomi, po starszym bracie.
                Kirami myślała nad tym, żeby jej dzieci miały imiona po jej dwóch starszych braciach, ale przypomniała sobie, że brat jej męża miał imię po Yoh. Anna tak zarządziła, a Ren nie miał w tym nic do gadania. Nie żeby ten jakoś mocno się opierał…
                Dlatego też starsza miała imię po Annie. Kirami wierzyła, że jej córka zostanie wspaniałą medium.
                Nic dziwnego, że tak myśli, skoro szamani nadal boją się jej babci na samo choćby maleńkie wspomnienie. Kirami wiedziała, że córka przejmie pałeczkę babci w terroryzowaniu nowego pokolenia szamanów, z czego już teraz była niesamowicie dumna.
                Aen zaczął świrować, kiedy tylko dowiedział się, że będzie ojcem. Jest na każde choćby najmniejsze skinienie Kirami, podaje jej wszystko pod nos i rozpieszcza ile może. Warczy na każdego, kto śmie choćby spojrzeć na jego żonę. A raczej warczy na prawie każdego, jej braci zostawia w spokoju. Co jak co, ale Aen samobójcą nie jest.
                — Czyli za niedługo znowu będziemy mieli tutaj dzieciaka na wychowanie, co?
                — Tyle że tym razem dwójkę. — Yoh odparł wesoło, pijąc herbatę.
                Hao uśmiechnął się pod nosem.
                Chyba jednak te pięćset lat rządów nie będą takie nudne, jak mu się na początku zdawało.


                1 Tsuno kakushi – tradycyjny ozdobny czepiec ślubny. Wygląda on całkiem ciekawie, muszę przyznać.
                2 W Japonii posiadanie podwójnego nazwiska jest prawnie zakazane, co postawiło mnie w niemałym kłopocie… Ale udało mi się to rozwiązać XD
                No, w końcu skończyłam pisać ten dodatek XD Ma on ponad 2800 słów, więc wyszedł całkiem długi. A powinnam pisać rozdział... Trudno XD.
                Powiem szczerze, stęskniłam się za SK – Cień Króla Szamanów, więc kiedy wywęszyłam szansę napisania dodatku do niego, zrobiłam to z radością. Mam nadzieję, że nie znudziliście się w połowie XD
                Muszę w końcu zabrać się do pisania rozdziału do najnowszej serii, bo choć mam początek to za cholerę nie mam Weny do pisania ciągu dalszego, co mnie martwi. Ła tam, jakoś dam radę i skończę tamtą serię, zobaczycie!
                Hmm, to chyba tyle z dzisiejszych ogłoszeń. Ludu, do zobaczenia!
                Pozdrawiamy!

                Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia.

9 komentarzy:

  1. Ja: Cudowne >.<
    Vic: Taaa... A czy ty przypadkiem nie miałaś pisać rozdziału?
    *Emma chwyta się za głowę*
    Shei: Nie załamuj mnie...
    Ja: Wenyyy... Bo Vic nas doprowadzi do białej gorączki i będziemy musieli zamknąć ją na strychu
    Vic: Co ja ci znowu zrobiłam?
    Emma: Byleby następny rozdział był jak najwcześniej...
    *Vic wariuje*
    Shei: Yuuka, weź coś jej zrób.
    *Vic zostaje wepchnięta do piwnicy*

    Moja bezsensowna wypowiedź...
    Wenyyy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że notka się podobała ^^
      Kyuu: Oj tak, i Wena faktycznie się przyda.
      Tak, dzięki!
      Pozdrawiamy!
      Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

      Usuń
  2. Jeszcze raz dziękuję za dedykację :)
    To było piękne. Nie raz też się uśmiałam.
    Co do serii SK - Cień Króla Szamanów, to też się za tym trochę stęskniłam. W sumie to lubię sobie wracać od czasu do czasu do twoich opowiadań i czytać je na nowo :D
    I jeszcze tak wtrącę, że ja nigdy bym się nie znudziła, jeśli Ty coś piszesz :*
    Życzę złapania Weny(może poszła do piekła, sprawdzałaś tam?)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie że ci się spodobało ;D
      Aż mi się cieplutko na serduszku...
      Sasuke: ...Z kamienia...
      Zrobiło, kiedy powiedziałas, że lubisz wrcać do moich prac *Wali Saska po łbie*
      Sasuke:*Masuje głowę ale się nie odzywa, żeby czasem znowu nie oberwać*
      No, chociaż jeden się uczy na błędach. A Wena to nawet niedawno wróciła, tyle że podaje pomysły nie tam, gdzie trzeba XD
      Wena: Taki mój urok.
      Ano wiem. Ale spokojnie, coś w końcu ruszyło w tamtej notce XD Nawet już wiem co w niej zrobię, koncept jest, trzeba go tylko zrealizować i uciąć w najważniejszym momencie XD
      WDP: Wredna jesteś.
      Wiem XD
      Pozdrawiamy!
      Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie tak, że nie akceptuje krytyki, ale mam wrażenie, że ktoś nie czytał regulaminu.
    Raz!
    Spam ma specjalną dla siebie zakładkę i tam tylko powinno się go umieszczać. Powyższe komentarze o owcach wywalam z posta.
    Dwa!
    Komentarz ujarzmicowce.com.pl nie dość, że jest spamem, to jeszcze mnie oszukuje, ponieważ żaden blog nie porusza sprawy pisania. Są albo o zabawkach, albo o owcach. Do tego mam razem, że rozdział został nieprzeczytanych, ponieważ nie było napisane co jest nie tak, jak być powinno. Rozumiem, nie podoba ci się mój styl pisania, ale to nie znaczy, że możesz reklamować swojego bloga, który jest o kompletnie innej tematyce (czyli na pewno nie jest o pisaniu).
    Jest mi smutno z powodu takiego zaniedbania z waszej strony. Ale musicie wiedzieć, że takie coś nie będzie tolerowane na moim blogu.
    Pozdrawiam:
    Darka3363

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale po co te nerwy od razu? Spokojnie :)

    OdpowiedzUsuń