Ave
ludu!
WDP:
Siema!
Dawno
mnie tu nie było, o ja!
Kyuu: A
czemu?
Bo mnie
specyficzny rodzaj lenia złapał -.-” Przepraszam. I przepraszam, że to wciąż
nie rozdział. Ale!
Zgodnie
z obietnicą, tę notkę dedykuję Arii Adler, która odgadła kto był na rysunku w
Zgaduj Zgaduli. Jeszcze raz gratuluję!
Dla
tych, którzy nie wiedzą, a nie spojrzeli na komentarze: byli to Hikaru i Mugen,
Pierwszy Król Szamanów i Pierwsza Cień Króla Szamanów. To było tak gwoli
ścisłości XD
Kyuu:
Wystarczy już tego gadania. Zapraszamy do czytania!
Hao siedział
znudzony na tronie, czekając na spóźniającego się Yoh. Wszelkie książki, jakie
przyniósł mu. brat się skończyły (nie zniósł łatwo śmierci Syriusza Blacka),
gazety swoją drogą też, Król Duchów gdzieś się zmył, a Mugen pilnowała, żeby
Hikaru nie pił czasem jakiejś kawy. Miał absolutny odwyk, gdyż zdecydowanie
przedawkował ten napój podczas wojny z X-Laws, a jego siostra ciągnąć go po
lekarzach zamiaru nie ma, jeżeli istniała tylko możliwość ominięcia tego mało
przyjemnego zajęcia.
Kiedy zaczął się zastanawiać, czy drzemka nie będzie czasem odpowiednim
rozwiązaniem, nagle do Sanktuarium wpadł jego Cień z paniką wypisaną na twarzy.
Yoh podbiegł do tronu i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, do środka weszła
Keiko z jakimś zawiniątkiem w ramionach.
Jak się okazało, była to ich mała, zaledwie trzymiesięczna siostra o imieniu
Kirami.
Yoh, widząc matkę z siostrzyczką wydał zduszony okrzyk i zaraz schował się za
tronem, doprowadzając Keiko do śmiechu.
— Zobaczysz, kochanie, jeszcze Kirami będzie twoim oczkiem w głowie!
— Polemizowałbym! — Odkrzyknął, dalej chowając się za tronem i nie mając
zamiaru się stamtąd ruszyć, jedynie tylko widać było czubek jego głowy i oczy
ponad oparciem tronu.
Hao zamrugał kilkukrotnie i miał ochotę dołączyć do bliźniaka w chowaniu się,
jednak z drugiej strony nie chciał wyjść na tchórza, więc siedział sobie
spokojnie dalej na tronie.
Chwilę później przypomniał jednak sobie, że wychowywał już dzieci, nie tylko
swoje, czego Opacho była doskonałym dowodem. Ale z drugiej strony Kirami była
jego siostrą, a nie córką czy kimś obcym z więzów krwi. A tego jeszcze nie
było.
Keiko podeszła do tronu, kręcąc z politowaniem głową na zachowanie Yoh i ze
zniewalającym uśmiechem spytała się starszego syna:
— Chcesz ją potrzymać?
W tej chwili właśnie z Hao wyparowała cała odwaga, którą jeszcze chwilę temu
miał i odezwały się pierwotne instynkty, mówiące wyraźnie: nie rób tego, jeżeli
ci życie miłe.
— Nie. Jeszcze ją upuszczę przypadkiem. Albo zwalę z siebie, kiedy Król Duchów
mnie zawoła. Nie, lepiej nie.
Kobieta zaśmiała się z tej próby wymigania się i odpowiedziała Hao:
— Siedzisz na tronie, więc jej nie upuścisz. Poza tym Król Duchów na pewno
zrozumie, jeżeli nie pójdziesz do niego natychmiast po zawołaniu. Już ja się o
to postaram.
I mimo tego, że Keiko mówiła to z uśmiechem na twarzy, to Hao poczuł dreszcze
przebiegające mu przez plecy. Przypomniała mu się w tym momencie Asanoha, nie
wiedząc czemu, ale postanowił dać sobie spokój z rozwiązaniem tej zagadki. Nie
miał teraz na to czasu.
Ponieważ
Hao właśnie się zorientował, że skończyły my się jakiekolwiek argumenty,
których mógłby użyć, byleby nie trzymać siostry w ramionach. Yoh przynajmniej
zdołał się ukryć, a Hao nie i to go właśnie zgubiło.
Keiko
przekazała Kirami w ręce syna, a ten patrzył na swoją siostrę. Kirami leżała
spokojnie, patrząc się na niego swoimi wielkimi, błyszczącymi, brązowymi
oczami.
W tej
chwili Hao miał tylko nadzieję, że Kirami nigdy nie będzie nocowała w
Sanktuarium, bo inaczej może być krucho z porządnie przespanymi nocami.
—
Hao-nii-chan, Yoh-nii-chan!
Siedmioletnia
Kirami wbiegła do Sanktuarium zastając śpiącego Hao i czytającego mangę Yoh.
Dziewczynka wskoczyła na kolana tego śpiącego bliźniaka,
niezbyt przyjemnie przy tym go budząc.
—
Kirami, prosiłem cię, żebyś po mnie nie skakała — wyjęczał.
Mała Asakura
tylko wyszczerzyła zęby.
Była
bardzo podobna do bliźniaków, że gdyby nie różnica wieku, to ludzie
pomyśleliby, że Keiko jest dumną matką trojaczków.
Kirami
miała błyszczące się czarne oczy, brązowe włosy sięgały jej za pas, jednak
charakterystyczna grzywka Asakurów sięgała jej tylko do ramion. Na twarzy miała
też mnóstwo piegów.
Ubrana
była w dżinsową sukienkę-ogrodniczkę do kolan z białym kwiatem na kieszonce,
białą koszulę z mankietami, a na nogach miała czarne balerinki z pomponami.
—
Nii-chan, nie złość się — Kirami postanowiła użyć swojej tajnej broni.
Smutnej
mordki. Dziewczynka doskonale wiedziała, że to zadziała na jej brata. Może nie
w takim stopniu, w jakim by chciała, ale wciąż szansę na to, że przestanie się
złościć są spore.
I tym razem
się Kirami nie zawiodła. Hao natychmiast zapomniał o złości i wydał tylko pełne
cierpienia westchnienie.
—
Kirami, jesteś już za duża, żeby tak skakać na Hao. On też ma swoje prawa jako
Król Szamanów, wiesz?
— No wiem...
—
Kirami, jesteś już duża. A skoro jesteś duża to robisz się też ciężka. Nie
chciałabyś, żeby ktoś tobie skakał po kolanach kiedy śpisz, co nie?
—
Emmm...
— Tak
jak myślałem. — Yoh poklepał Kirami po głowie. — Nie rób drugiemu co tobie
niemiłe.
— Okej.
Hao-nii-chan, przepraszam.
Król
tylko mruknął coś pod nosem, ale pokiwał głową na znak zgody.
— A tak
w ogóle to gdzie mama?
—
Powiedziała że zaraz będzie.
Już z
dala słychać było kolejną kłótnię Króla Duchów i Mugen.
Hao
pokręcił głową. Te kłótnie są już normą, a tydzień bez ich głośnej wymiany zdań
to tydzień stracony, jak to sarkastycznie ujmował. Uznawał jednak, że Król
Duchów powinien przynajmniej informować Mugen o wizycie Kirami, ponieważ
dziewczynka nie powinna wysłuchiwać pewnych niecenzuralnych słów, które często
wychodzą z ust Cienia, kiedy ma podniesione ciśnienie.
Tak, to
dobry pomysł, pomyślał Hao, nie ma mowy, żeby Kirami zaczęła przeklinać zanim
skończy osiemnaście lat i nie zakuje na blachę każdej definicji przekleństwa
razem i z osobna. Ze wszystkich dostępnych słowników w Japonii. I to nawet w
każdej wersji językowej.
Podczas
tych przemyśleń do pomieszczenia wszedł Król Duchów. Kirami zapiszczała ze
szczęścia i rzuciła się blondynowi na szyję.
—
Cześć, Królu Duchów!
Yoh
zasłonił twarz dłońmi i spytał się płaczliwym głosem brata:
— Hao,
gdzie ja, do diabła, popełniłem błąd?
Yoh
właśnie wrócił z podróży do Atlantydy, po raz kolejny przemoczony do suchej
nitki. Kiedy wracał z jakiejś racji nagle zaczęło padać niemiłosiernie, a
nigdzie nie było żadnego schronienia, nawet jednego drzewa, żeby się pod nim
schować. Żyć nie umierać normalnie. Znowu będzie przez tydzień wyłączony ze
służby przez głupie przeziębienie.
Wszedł
do Sali tronowej, przez którą było dojście do jego pokoju. Miał zamiar się
przebrać, legnąć na łóżku i opatulić się porządnie kołdrą, po czym jak
najszybciej zasnąć.
Ale
zanim to zrobi to najpierw wypije herbatę. Plan idealny.
Który
nie miał szansy powodzenia, bo Kirami znowu postanowiła odwiedzić rodzeństwo.
Piętnastoletnia
już dziewczyna siedziała na kolanach Hao, przytulając się do niego ze
szczęściem wypisanym na twarzy. Hao zaś miał wypisane na twarzy
bezgraniczne znudzenie.
—
Yoh-nii-chan!
Zeszła
z kolan brata, który ledwo to zauważył. I już miała rzucać się na szyję Yoh,
jednak nagle zauważyła, że Cień jest cały przemoczony i dosyć mocno drży,
szczękając przy tym zębami.
—
Yoh-nii-chan, co się stało?
— Burza
się stała i Atlantyda też. — Yoh udało się coś powiedzieć, nie przegryzając
przy tym sobie języka. Co było prawdziwym wyczynem, trzeba przyznać. — Nie
zawsze mam tyle szczęścia i czasem wpadam na jedną burzę lub dwie. Najgorzej,
jak wpadnę na burzę tropikalną, wtedy dopiero jazda jest. Wtedy nie dość, że
jestem przemoczony, to jeszcze obolały.
— Yoh,
won do łóżka. Kiedy chorujesz jesteś marudny — powiedział Hao, czytając w
międzyczasie jakąś gazetę.
— Nie
jestem marudny.
— Tylko
bardziej skłonny do miewania zmiennych humorów, jasne. Idź, albo zaciągnę cię
tam siłą. I posadzę Kirami, żeby cię pilnowała.
Yoh
niemalże natychmiast rzucił się w stronę drzwi. Już miał doświadczenie, jeżeli
chodzi o Kirami. Kiedy jego siostra dowiaduje się, że któryś jest chory, nie ma
żadnej siły, żeby ją odciągnąć od zrobienia wszystkiego, żeby kochany braciszek
wrócił jak najszybciej do zdrowia.
Mniejsza
z tym, że po takiej sesji chory był wycieńczony bardziej niż po przerobieniu
trzech treningów Anny na raz. W ciągu pół godziny. Bez żadnego jedzenia.
Dlatego
Yoh wolał się upewnić, że nie będzie chory akurat w terminie przebywania Kirami
w Sanktuarium, ponieważ jest to zwyczajne samobójstwo.
Kirami
powiedziała, że ma chłopaka.
Kiedy
Hao o tym usłyszał, to niemal padł na zawał. Yoh tylko roześmiał się z takiej
reakcji starszego brata. On, w porównaniu do swojego Króla, nie miał z tym
większych problemów, bo zawsze w razie co może po prostu skopać tyłek
nieodpowiedniemu delikwentowi i… Sprawić, żeby zniknął w tajemniczych
okolicznościach.
Ależ
nie, on nie był okrutny i nadopiekuńczy wobec siostry. Wcale. Po prostu bardzo
kochał swoją małą siostrzyczkę i nie chciał, żeby przebywała w towarzystwie
kogoś nieodpowiedniego.
Dlatego
słuchał z uśmiechem na ustach przesłuchanie Hao.
—
Jesteś pewna, że go lubisz?
—
Jestem.
— A
tego, że na pewno nie chce cię oszukać? Bo i tacy się zdarzają.
—
Oczywiście, że nie chce.
— No
nie jestem taki pewien.
—
Hao-nii-chan, on jest szamanem z jednej z szanowanych rodzin. Ktoś taki nie
oszukuje.
— No
nie wiem…
— Jego
rodzicami są Tao Ren i Anna.
Hao
zamilkł i zaprzestał zadawania pytań. Oparł się o oparcie tronu i pokiwał
głową. Skoro to syn Anny to nie będzie przecież marudził, co nie? Znał w końcu
Annę i Rena, i…
O Królu
Duchów. Syn Anny i Rena.
Kiedy
Yoh spojrzał na mimikę twarzy brata, to aż spadł ze swojego ulubionego miejsca
na tronie, chichocząc w najlepsze i tracąc oddech. Co jak co, ale to było
całkiem zabawne.
— I
czego się śmiejesz? — Hao spytał Cienia z ponurą miną.
—
Gdybyś widział swoją minę, też byś się śmiał!
Dobre
dziesięć minut zajęło Yoh, żeby się w końcu uspokoić.
Yoh
wciąż ledwo mógł uwierzyć, że jego siostra niedługo wychodzi za mąż.
Jego
już wcale nie taka mała siostra miała już dwadzieścia dwa lata i już za trzy
miesiące będzie brała ślub z Aenem Tao. Wciąż to dziwnie dla niego brzmiało.
Wiedział,
że jego siostra była z nim szczęśliwa. Aen też, choć zachowywał się jak
typowy Ren, unosząc się często dumą. Yoh musiał przyznać, że dziecko Anny i
Rena było ciekawym połączeniem charakterów ich obojga. Duma Rena i zapał do
treningu połączone z bezwzględnością i umiejętnością przerażania innych Anny
dało dość oryginalny wynik.
Aż się
dziwił, że Kirami, która była spokojną kobietą o ciepłym sercu dała radę oswoić
takiego Aena, który był jak dzika bestia, z braku innego porównania. Chociaż z
drugiej strony sam Yoh też czasem dawał radę uspokajać Annę i nie doprowadzić
do jednej czy też dwóch Apokalips raz na kilka tygodni, a przecież był
najbardziej wyluzowanym człowiekiem, jakiego świat widział, a przynajmniej tak
mówił mu Trey…
Oczywiście
on i Hao mają zamiar pojawić się na ślubie, nie ma innej opcji. Nikt ich przed
tym nie powstrzyma, nawet sama Mugen.
A jako,
że wszyscy na ślubie będą wyłącznie szamanami, mogą na spokojnie pójść na
uroczystość w duchowych formach.
Yoh
doskonale wiedział również, że musiał pójść w oficjalnym stroju Cieni – czarny
garnitur z fioletowym krawatem. Za to Hao miał się pojawić tam w kwiecistym
kimonie. Wciąż nie rozumiał, dlaczego Hao wybrał akurat taki strój do
poruszania się po Ziemi, ale nie będzie wnikał w gusta brata. Nie on nosi, nie
jego sprawa.
Miał
jedynie taką małą, cichą nadzieję, że nikt nie zdenerwuje Hao. Wypełnianie
papierów odnośnie pokazywania nowego znaczenia grilla przez Króla Szamanów jest
dość kłopotliwą sprawą.
Mugen i
Hikaru też mają przyjść. I, o zgrozo, Król Duchów. Yoh już widział przed sobą,
jak ego rozpiera tego małego blondyna… I te wielkie kłótnie między nim a Mugen.
Miał cichą nadzieję, że nie będą wszczynać awantur, mimo wszystko jest okazja
do świętowania i nikt nie chciałby takiego nieprzyjemnego akcentu na ślubie.
Hm.
Chyba będzie musiał pogadać o tym z tą dwójką. Nie ma wyboru. Nie pozwoli, żeby
ślub jego kochanej, małej Kirami został zbezczeszczony przez kłótnie i
awantury. Wszystko ma być idealnie, a on już o to zadba.
Keiko
pomogła się ubrać córce we wszystkie kimona i umalować jej twarz na biało. Jej
włosy spięła, na głowę założyła tsuno
kakushi1.
Spojrzała
na Kirami i musiała przyznać, że wyglądała przepięknie w rodowych kimonach
ślubnych. Aż przypomniał jej się jej własny ślub z Mikihisą.
—
Mamuś, za gorąco mi w tym!
—
Kirami, tradycja to tradycja, musisz je mieć założone aż do wesela, potem
będziesz się mogła przebrać.
— Wiem,
ale i tak mi gorąco. Mamy w końcu maj! Aen to przynajmniej ma tylko jedno
kimono, a nie tyle co ja! — Kirami jęczała w sposób, który absolutnie nie
przystoi młodej damie, co dość boleśnie przypomniała jej babcia Kino.
—
Babciu! To bolało!
— Miało
boleć. Przestań marudzić, jak my cię wychowaliśmy?
— Hai…
— Aen
ma przyjąć twoje nazwisko, prawda?2 — Spytała Kino.
— Tak.
Babcia
odetchnęła z ulgą.
— To
dobrze.
— Też
lubię moje nazwisko, poza tym Aen ma jeszcze młodszego brata, który będzie
kontynuował nazwisko Tao. Pamiętasz babciu? Ta mała burza energii.
—
Jakbym mogła zapomnieć. Zniszczył nam ogród podczas swojego szamańskiego
treningu.
Keiko
zachichotała, przypominając sobie, jak Anna goniła swojego niesfornego syna,
krzycząc na niego w niebogłosy za zniszczenie im ogrodu. Potem otrzymał
oczywiście karę. Co jak co, ale Anna ma całkiem niezłą wprawę w gonieniu
szamanów, którzy jakkolwiek się jej narazili. Nawet Ren uznał, że nie będzie
wchodzić jej w drogę, bo mogłoby to się źle dla niego skończyć.
— No!
Jesteś już gotowa. Na żywioły, moja córeczka wychodzi za mąż!
—
Mamuś, nie płacz, bo zaraz ja się popłaczę i jak my na ślub wtedy pójdziemy? —
Kirami przytuliła się do mamy.
— Ja
wiem, ja zaraz przestanę — Keiko wytarła nos chusteczką. — Po prostu to dla
mnie coś nowego.
— No
jakoś ani Yoh-nii-chan ani Hao-nii-chan nie mieli okazji znaleźć sobie żon… —
Kirami dostała w tej chwili po głowie od Kino. — Babciu! Za co tym razem?!
— Yoh i
Hao nie mogą mieć żon. Prawnie zakazane od góry. Nie myśl sobie, że bycie
Królem Szamanów i Cieniem jest prostą sprawą, młoda panno. Nawet nie wiesz, ile
musieli poświęcić, żeby się nimi stać, a zwłaszcza Yoh. Musiał zostawić
wszystkich, których kochał, wszystko, co do tej pory znał i odebrać sobie
życie. To nie jest takie proste, jak ci się wydaje. Hao co prawda planował zostanie
Królem Szamanów, ale nie spodziewał się, że nie będzie mógł dopiąć do końca
swojego planu. A mimo to został na stanowisku, co więcej, nawet ocalił nas
wszystkich przed Apokalipsą.
— Tak,
wiem babciu…
—
Wiesz, a nadal zachowujesz się tak, jakbyś tego nie wiedziała. Trochę szacunku
do starszych braci.
—
Którzy właśnie stoją za tobą.
Panie
momentalnie odwróciły się w stronę dobiegającego głosu. Zobaczyli Hao i Yoh
podpierających ścianę przy drzwiach.
Keiko
ze smutkiem pomyślała, że nic się nie zmienili. Dalej wyglądali, jakby mieli po
piętnaście lat. Ich ciała się nie zmieniły, ale oczy… Do wyrazu oczu Hao Keiko
już przywykła, w końcu miał już ponad tysiąc lat. Oczy Yoh zaczęły wyglądać
podobnie jak do Hao. Za stare jak na wiek ciała. Zbyt smutne, zbyt
doświadczone.
A
jednak wciąż widziała te radosne iskierki, co pozwalało jej w jakimś stopniu
odetchnąć z ulgą.
Kirami
podeszła do braci i przytuliła ich mocno do siebie.
—
Wyglądasz ślicznie, Kirami.
—
Dziękuję.
— A
więc, gdzież to jest mój przyszły szwagier? — Hao spytał się z najzłośliwszym
uśmiechem, jaki do tej pory Kirami widziała na jego twarzy.
— Hao,
zachowuj się — jednak na jego nieszczęście zauważył to Yoh i dostał za to po
głowie. — Nie powinieneś na samo wejście grozić narzeczonemu Kirami, kiedy
nawet go tu nie ma. Więc jak, idziemy? Nie ukrywam, że zostawianie Mugen-sensei
i Króla Duchów samopas na zbyt długo mi nie odpowiada.
—
Oczywiście.
Aen był
wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną o krótkich włosach koloru granatowego,
które odziedziczył po ojcu i czarnych oczach, odziedziczone po matce. Jego
rodzice stali niedaleko, Ren ubrany w gustowny garnitur, za to jego matka miała
założoną prostą zieloną suknię, która podkreślała jej talię. Sam Aen miał
założone czarne kimono z herbami Asakurów i Tao na plecach.
Mimo,
że nie dawał po sobie tego poznać, denerwował się przeogromnie. W końcu nie na
co dzień żenisz się z osobą, która za starszych braci ma Króla Szamanów i jego
doradcę od wszystkiego. Gdyby jakimś cudem kiedykolwiek zranił Kirami (nie
zamierzał bynajmniej tego robić, nigdy), to miałby nieźle przechlastane,
łagodnie mówiąc.
Już
zaczynał zastanawiać się nad sposobami śmierci, jakimi mógłby zginąć, kiedy
Kirami razem z matką, babcią i braćmi przybyła na miejsce. Yohmei i Mikihisa
byli już na miejscu.
Aenowi
udało się cudem utrzymać szczękę na swoim miejscu.
Wziął
jej rękę delikatnie w swoją dłoń i poprowadził ją do kapłana.
Zaraz
mieli zostać małżeństwem.
Hao
zdziwił się niezmiernie, kiedy okazało się, że Kirami wybrała go na chrzestnego
swojego pierwszego dziecka.
A
zasadniczo to jednego z nich. Yoh miał być chrzestnym tego młodszego.
Kirami
miała urodzić bliźniaczki.
Starsza
miała mieć na imię Anna po swojej babci, młodsza miała mieć na imię Haomi, po
starszym bracie.
Kirami
myślała nad tym, żeby jej dzieci miały imiona po jej dwóch starszych braciach,
ale przypomniała sobie, że brat jej męża miał imię po Yoh. Anna tak zarządziła,
a Ren nie miał w tym nic do gadania. Nie żeby ten jakoś mocno się opierał…
Dlatego
też starsza miała imię po Annie. Kirami wierzyła, że jej córka zostanie
wspaniałą medium.
Nic
dziwnego, że tak myśli, skoro szamani nadal boją się jej babci na samo choćby maleńkie
wspomnienie. Kirami wiedziała, że córka przejmie pałeczkę babci w
terroryzowaniu nowego pokolenia szamanów, z czego już teraz była niesamowicie
dumna.
Aen
zaczął świrować, kiedy tylko dowiedział się, że będzie ojcem. Jest na każde
choćby najmniejsze skinienie Kirami, podaje jej wszystko pod nos i rozpieszcza
ile może. Warczy na każdego, kto śmie choćby spojrzeć na jego żonę. A raczej
warczy na prawie każdego, jej braci zostawia w spokoju. Co jak co, ale Aen
samobójcą nie jest.
— Czyli
za niedługo znowu będziemy mieli tutaj dzieciaka na wychowanie, co?
— Tyle
że tym razem dwójkę. — Yoh odparł wesoło, pijąc herbatę.
Hao
uśmiechnął się pod nosem.
Chyba
jednak te pięćset lat rządów nie będą takie nudne, jak mu się na początku
zdawało.
1
Tsuno kakushi – tradycyjny ozdobny czepiec ślubny. Wygląda on całkiem ciekawie,
muszę przyznać.
2
W Japonii posiadanie podwójnego nazwiska jest prawnie zakazane, co postawiło
mnie w niemałym kłopocie… Ale udało mi się to rozwiązać XD
No, w
końcu skończyłam pisać ten dodatek XD Ma on ponad 2800 słów, więc wyszedł
całkiem długi. A powinnam pisać rozdział... Trudno XD.
Powiem
szczerze, stęskniłam się za SK – Cień Króla Szamanów, więc kiedy wywęszyłam
szansę napisania dodatku do niego, zrobiłam to z radością. Mam nadzieję, że nie
znudziliście się w połowie XD
Muszę w
końcu zabrać się do pisania rozdziału do najnowszej serii, bo choć mam początek
to za cholerę nie mam Weny do pisania ciągu dalszego, co mnie martwi. Ła tam,
jakoś dam radę i skończę tamtą serię, zobaczycie!
Hmm, to
chyba tyle z dzisiejszych ogłoszeń. Ludu, do zobaczenia!
Pozdrawiamy!
Darka3363
i Wesoła Drużyna Pierścienia.
Ja: Cudowne >.<
OdpowiedzUsuńVic: Taaa... A czy ty przypadkiem nie miałaś pisać rozdziału?
*Emma chwyta się za głowę*
Shei: Nie załamuj mnie...
Ja: Wenyyy... Bo Vic nas doprowadzi do białej gorączki i będziemy musieli zamknąć ją na strychu
Vic: Co ja ci znowu zrobiłam?
Emma: Byleby następny rozdział był jak najwcześniej...
*Vic wariuje*
Shei: Yuuka, weź coś jej zrób.
*Vic zostaje wepchnięta do piwnicy*
Moja bezsensowna wypowiedź...
Wenyyy!!!
Cieszę się, że notka się podobała ^^
UsuńKyuu: Oj tak, i Wena faktycznie się przyda.
Tak, dzięki!
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
Jeszcze raz dziękuję za dedykację :)
OdpowiedzUsuńTo było piękne. Nie raz też się uśmiałam.
Co do serii SK - Cień Króla Szamanów, to też się za tym trochę stęskniłam. W sumie to lubię sobie wracać od czasu do czasu do twoich opowiadań i czytać je na nowo :D
I jeszcze tak wtrącę, że ja nigdy bym się nie znudziła, jeśli Ty coś piszesz :*
Życzę złapania Weny(może poszła do piekła, sprawdzałaś tam?)
Pozdrawiam!
Fajnie że ci się spodobało ;D
UsuńAż mi się cieplutko na serduszku...
Sasuke: ...Z kamienia...
Zrobiło, kiedy powiedziałas, że lubisz wrcać do moich prac *Wali Saska po łbie*
Sasuke:*Masuje głowę ale się nie odzywa, żeby czasem znowu nie oberwać*
No, chociaż jeden się uczy na błędach. A Wena to nawet niedawno wróciła, tyle że podaje pomysły nie tam, gdzie trzeba XD
Wena: Taki mój urok.
Ano wiem. Ale spokojnie, coś w końcu ruszyło w tamtej notce XD Nawet już wiem co w niej zrobię, koncept jest, trzeba go tylko zrealizować i uciąć w najważniejszym momencie XD
WDP: Wredna jesteś.
Wiem XD
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTo nie tak, że nie akceptuje krytyki, ale mam wrażenie, że ktoś nie czytał regulaminu.
OdpowiedzUsuńRaz!
Spam ma specjalną dla siebie zakładkę i tam tylko powinno się go umieszczać. Powyższe komentarze o owcach wywalam z posta.
Dwa!
Komentarz ujarzmicowce.com.pl nie dość, że jest spamem, to jeszcze mnie oszukuje, ponieważ żaden blog nie porusza sprawy pisania. Są albo o zabawkach, albo o owcach. Do tego mam razem, że rozdział został nieprzeczytanych, ponieważ nie było napisane co jest nie tak, jak być powinno. Rozumiem, nie podoba ci się mój styl pisania, ale to nie znaczy, że możesz reklamować swojego bloga, który jest o kompletnie innej tematyce (czyli na pewno nie jest o pisaniu).
Jest mi smutno z powodu takiego zaniedbania z waszej strony. Ale musicie wiedzieć, że takie coś nie będzie tolerowane na moim blogu.
Pozdrawiam:
Darka3363
Ale po co te nerwy od razu? Spokojnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis
OdpowiedzUsuń