wtorek, 17 maja 2016

Shaman King, cz.4 – Jedziemy na wycieczkę!

                Ja was przepraszam za tak długie nie dawanie rozdziału, ale dosłownie kilka dni wcześniej się wzięłam ruszyłam i napisałam kilka stron rozdziału po nagłym ataku Weny XD
                Wena: To moja specjalność.
                Dostajecie praktycznie świeżynkę, bo chwilę przed publikacją kończyłam pisać XD No cóż, bywa XD
                Dobra, koniec mojego ględzenia, Enjoy ;D


                Shadow siedział jak wmurowany, jednak po chwili się rozluźnił. Uznał, że dopóki nie usłyszy całej historii, to nie będzie go osądzać. W końcu Hao to taki spokojny, fajny kolega — ze świecą normalnie takiego szukać!
                Kira opowiedział mu wszystko, co tylko wiedział o Hao i jego poplecznikach, plotki, jakie panują wśród szamanów i zaniepokojenie faktem, że Hao nagle zniknął.
                Jak to się mówi, przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Lepiej było, jak Hao był na widoku, a nie zaszyty gdziekolwiek nie dający żadnych oznak życia, co można odczytać niczym znaki na niebie i ziemi, że coś planuje i to wcale nie będzie miłe dla kogokolwiek innego poza Hao i jego drużyną.
                Jednak Shadow skupiał się na innej kwestii, którą jest zastanowienie się, co z tymi informacjami zrobić i wpadł na jeden realny, przynajmniej według niego, pomysł:
                — Trzeba mu o tym powiedzieć!
                — I co mu powiesz ,,Hej, nazywasz się Hao Asakura i hobbystycznie zajmujesz się mordowaniem Bogu ducha winnych ludzi, zostawiając tylko wybranych!”? Chyba cię do końca pogrzało, jak mnie tu nie było – odwarknął Kira, krzyżując ramiona na torsie. – Świetny plan, geniuszu.
                — Ale nie mogę też zachowywać jego tożsamości w tajemnicy – westchnął Shadow. – Więc co według ciebie mam zrobić?
                — Imię i nazwisko można mu na spokojnie powiedzieć, ale na pewno nie profesji. Ani tego, że jest szamanem. Tak na wszelki wypadek. A jeżeli odzyska pamięć… Coś się wymyśli. Na razie skupmy się na tym, co jest teraz.
                — Wiesz, że nie lubię zatajać prawdy.
                — Wiem. Ale czasami cel uświęca środki. — Kira odparł twardo.
                Yoh pokręcił głową, ale nic nie powiedział. Akurat na tę chwilę nie miał zbyt dużego wpływu na ową decyzję, z którą po części się zgadzał, poniekąd. Było to dosyć logiczne. Hao bez pamięci jest spokojnym chłopakiem, pomocnym i cichym. Nie było miło usłyszeć, że zanim dostał amnezję był seryjnym mordercą niewinnych. To tak bardzo nie pasowało do jego obecnego zachowania.
                — Tak swoją drogą, skoro wiedziałeś, że Hao jest… No wiesz, to dlaczego go nie zaatakowałeś? Z tego, co powiedziałeś praktycznie wszyscy go nienawidzą.
                — Zauważyłem, że coś jest nie tak, to po pierwsze, a po drugie przecież ci mieszkania bałaganić nie będę. Krew strasznie ciężko zmyć z dywanu, wiesz?
                — Ciekawe podejście, nie powiem. Z pewnością innych szamanów by to nie obchodziło i po prostu zarżnęliby Fire’a na miejscu.
                — Ja nie jestem wszystkimi.
                — Wiem.
                Shadow ziewnął rozdzierająco, przeciągając się niczym kot.
                — Idę spać, mam już dość tego dnia. Jakie to szczęście, że mam jutro wolne!
                — Yoh — Shadow spojrzał na Mephisto. — Nie zaatakowałem go, bo on jest po prostu pogubiony. Ma dobry cel, ale wykorzystuje do niego złe środki. Grillowanie wszystkiego, co się rusza i nie jest szamanem to nie jest rozwiązanie. Poza tym nie poznał mnie, a widzieliśmy się kilka razy w Patch.
                Angel wpadł do mieszkania Yoh już o siódmej rano i zaczął wrzeszczeć na całe gardło:
                — Nie śpimy, zwiedzamy! Wstawać, lenie parszywe, przebrzydłe!
                — Musisz tak wrzeszczeć od samego rana? — Hao wyjrzał z kuchni.
                — Wiesz, inaczej Shadowa się nie obudzi. Na niego to potrzebne są drastyczne środki. Nie wiedziałem, że jesteś rannym ptaszkiem.
                — Nie lubię spać do późna, potem wszyscy wyglądają jak zombie, a ja nie chcę tak wyglądać.
                — I dobrze. To ja lecę dobudzać kierownika.
                — Kierownika nie ma, nie było i nie będzie! — Yoh odkrzyknął ze swojego pokoju, jednak ani myślał wstać i się przywitać z Shikim.
                Zasnął późno w nocy, a myśl przeleżenia całego dnia w łóżku pod ciepłą kołderką bardzo mu się podobała, zwłaszcza, że ma dzisiaj wolne. Całodzienne lenistwo całkowicie mu odpowiada.
                Shiki jednak miał co do tego inne plany.
                Wszedł do jego pokoju, odgarnął zasłony z okna (Yoh nagle odczuł przykre skutki nabytego wampiryzmu), otworzył je, wpuszczając świeże powietrze do środka (względnie świeże – mieszkają w końcu na obrzeżach Tokio), po czym ukradł Yoh pościel.
                Shadow zaczął jęczeć i wyklinać Shiki’ego na wszelkie możliwe sposoby we wszystkich językach, jakie znał. Czyli japoński, angielski i łacina podwórkowa.
                — Wstawaj Yoh! Idziemy dzisiaj na wycieczkę i za godzinę mamy być na peronie, bo inaczej marny nasz los!
                — Ale ja nie chcę.
                — Ale mnie to nie obchodzi. Idziesz z nami, czy tego chcesz czy nie. Rusz swoje leniwe cztery litery!
                Przynajmniej wybijanie Shiki’emu z głowy przekleństw nie spełzło na niczym w porównaniu do dzisiejszych planów Shadowa.
                Z ledwością wstał i z męką wypisaną na twarzy podszedł do szafy, biorąc pierwsze lepsze ubrania, które nawinęły mu się pod rękę, po czym skierował swe kroki do łazienki. Umył zęby, ubrał się i rozczesał włosy, wiążąc je w wysoką kitkę. Chwilę później usiadł, opierając się o wannę i znowu zasnął.
                Nie dane było mu jednak odpoczywać za długo, ponieważ Shiki, do cna niecierpliwy człowiek zaczął walić w drzwi łazienki.
                — Shadow, nie mamy całego dnia!
                Pojękując wstał ze swojego miejsca i wyszedł z łazienki. Przeszedł do kuchni, gdzie Hao podał mu kanapki i mocną kawę.
                — Dzięki stary.
                — Drobiazg — odparł Hao.
                Jak ten gościu mógł kiedykolwiek zabijać? Toż to oaza spokoju i dobrych chęci, myślał Yoh siadając przy stole i odkładając jedzenie, po czym znowu usnął.
                Hao westchnął, przysiadając się koło niego ze swoim śniadaniem, po czym szturchnął go lekko w ramię.
                — Nie śpię! — Yoh powiedział głośno i wziął się za picie kawy, solennie sobie obiecując, że już nie będzie nigdy chodził tak późno spać, kiedy Shiki też ma wolne, bo to samobójstwo jest. Nigdy więcej.
                Fire uśmiechnął się pod nosem, jedząc swoją kanapkę.
                — Swoją drogą, Firestorm, dowiedzieliśmy się, jak się nazywasz.
                Uwaga chłopaka została natychmiast przyciągnięta i zaczął spoglądać na Yoh z ciekawością i niejakim ponagleniem.
                — Jesteś Hao Asakura. Twoja rodzina od dawna nie żyje, niestety.
                — Skąd wiesz?
                — Kira jest specem od zdobywania informacji. On potrafi znaleźć wszystko i rozgłaszać fałszywe informacje, w które wszyscy wierzą. No i potrafi zapaść się jak kamień w wodę na pół roku i nagle wrócić, jak to zrobił niedawno. Zobaczysz, on jest potworną plotkarą.
                Hao kiwnął głową, popijając swoją herbatę.
                Między prawdą a Bogiem to był przygotowany na fakt, że prawdopodobnie nie ma rodziny. Ba, sam to przeczuwał! Ale i tak pozostaje to dziwne rozczarowanie, ten zawód w duszy, że tak naprawdę nie ma się nikogo na tym świecie. Hao uznał, że nie jest to ani trochę przyjemne uczucie.
                Kiedy tylko skończyli śniadanie, Shiki szybko ich zgarnął do wyjścia.
                — Zrobimy sobie piknik ludzie, znam fajne miejsce na obrzeżach Tokio — powiedział Angel, niemal wyrywając im ramiona. — I odwiedzimy kilka fajnych miejsc.
                Yoh i Hao kiwnęli tylko głowami, Yoh jeszcze zbyt zaspany, żeby kontaktować, Hao profilaktycznie, żeby nie oberwać od Shiki’ego. Co jak co, ale ten chłopak miał siłę.
                Niedługo potem dołączyli do nich Hime i Mephisto, również zaspani i zmęczeni tak wczesną pobudką. Zwłaszcza Kira, który strzelał piorunami w stronę Angela, jednak ten nic sobie z tego nie robił i pchał wszystkich na peron.
                Po godzinie podróży, plotkowaniu Kiry z Hime i czternastu prób zaśnięcia Yoh później Shiki w końcu zarządził koniec podróży. Hao był całkiem z tego zadowolony, w końcu mógł rozruszać trochę kości. Poza tym jako że Yoh siedział koło niego to po każdym zaśnięciu opadał na jego ramię, przez co Angel, kiedy budził Shadowa szturchnięciem, to dostawało się przy okazji Hao.
                Musiał przyznać, że wysiedli w naprawdę ładnej okolicy. Byli nad Zatoką Tokijską, w Parku Kasai Rinkai. Hao już stąd widział Diabelski Młyn1.
                — Dobra, to idziemy najpierw do Morskiego Parku Rozrywki, potem na taras widokowy Crystal View, a na koniec na Diabelski Młyn. Myślę, że się wyrobimy w cały dzień.
                — Widzę, że się przygotowałeś, Shiki.
                — No przecież, inaczej bym was tutaj nie ciągnął od samego rana — wyszczerzył zęby.
                Hao uśmiechnął się pod nosem.
                Zdążył nawet polubić Shiki’ego przez te kilka tygodni. Pomimo nie zbyt dobrego pierwszego wrażenia, to okazało się, że ten chłopak jest całkiem miłym człowiekiem, pomimo braku umiejętności panowania nad gniewem. Ponadto zauważył, że Shiki miał umiejętność szybkiego podejmowania decyzji i spontaniczności.
                Hao wiedział, że te zdolności są często bardzo użyteczne, ale równie często stają się zgubą, dlatego też dobrze, że Angel miał Ran-Mao, która analizowała wszystkie za i przeciw, zanim podejmie decyzję.
                — Yoh, wracaj do nas, nie mamy czasu na twoje odwiedziny w krainie baranków — szturchnął chłopaka i lekko popchnął w stronę pozostałych.
                — Ale ja chcę spać! Hao, nie bądź taki!
                — Do tej pory nie powinieneś już czuć senności, nie tak dawno temu wypiłeś dwie kawy. Coś z twoim układem pokarmowym jest nie tak, czy co, że tak łatwo ignorujesz kofeinę?
                — Nie, za dużo jej piłem, kiedy mieliśmy sprawę zamordowanej dziewczynki. Została brutalnie zgwałcona, a potem zabita w dość… Fantazyjny sposób. Nie chcesz wiedzieć, do teraz śnią mi się koszmary. — Shadow się wzdrygnął.
                Hao kiwnął głową. Prawdopodobnie Yoh miał rację, bo gdyby mu jeszcze ze szczegółami wyleciał…
                — Co mi przypomina. Wszyscy widzicie duchy, co nie? — Yoh kiwnął głową. — Czy to nie oznacza, że wasza praca jest ułatwiona.
                — Chciałbym. Tak naprawdę przez to jest gorzej. Duchy strasznie użalają się nad sobą, jak to one zginęły niesprawiedliwie. Żaden, rozumiesz, żaden nie chciał nam pomóc, dlatego zaczęliśmy je egzorcyzmować, zanim się zajmiemy badaniem miejsca zbrodni. Uwierz mi, strasznie utrudnia skupienie się fakt, ze jakiś duch ględzi non stop, że zginął i czego to nie zdążył zrobić.
                — A w jaki sposób je egzorcyzmujecie?
                — Spełniamy jedno życzenie. Coś prostego, dzięki czemu mogą odejść na drugą stronę. Nie powiem, czasami jest ciężko, ale zawsze się to opłaca, choćby po to, żeby zobaczyć ich uśmiechy, zanim odejdą.
                — Rozumiem.
                Już było widać Morski Park Rozrywki. Hao już nie mógł się doczekać, żeby tam wejść. Był ciekawy, co może tam zobaczyć, choćby z tego powodu, że Shiki był bardzo oszczędny w wyjaśnieniach — nie powiedział im absolutnie nic, oprócz nazwy ośrodka. Także Hao chciał się dowiedzieć jak najszybciej, co mogą tam robić.
                Duch Ognia przyglądał się swojemu szamanowi, nie ujawniając się. Sam przed sobą się przyznawał, że był zdumiony, jak bardzo Hao się zmienił, od kiedy stracił pamięć. Zmienił? A może raczej zaczął w końcu pokazywać swoją prawdziwą osobowość? Stróż nie był tego pewny.
                Z jednej strony część niego buntowała się przeciw decyzji Yoh, Amidamaru i reszty i chciał się pokazać swojemu szamanowi, aby następnie zabrać go do obozu. Ale jak teraz spoglądał na Asakurę… Nie mógł powiedzieć, że decyzja Amidamaru nie była słuszna. Hao, mimo braku pamięci i pewnego gruntu pod nogami wydawał się być… Szczęśliwy, co niezwykle zdumiało Ducha Ognia. Dawno już nie widział, żeby jego szaman tak szczerze się uśmiechał, czy był zainteresowany czymkolwiek innym, co nie byłoby planem stworzenia Królestwa Szamanów.
                Z jednej strony było to ogromnie dezorientujące. A drugiej z kolei chciał paść na kolana przed Yoh i dziękować mu do końca świata, a może jeszcze dłużej.
                Niestety Duch Ognia wiedział również, że ta sielanka nie potrwa wiecznie. Asakura w końcu odzyska swoje wspomnienia, albo jego uczniowie w końcu go znajdą. Stróż nie był pewien, czego się podziewać, kiedy Hao wyleczy się z amnezji. Nie chciał nawet się nad tym nie zastanawiać, żeby czasem jego najgorsze myśli się nie sprawdziły.
                Swoją drogą, ciekawe gdzie się podziali uczniowie Hao? Dawno ich nie widział, musiał przyznać, zdecydowanie za długo. Był ciekawy, czy czasem nie szukają swojego mistrza w złym miejscu, bo wątpił szczerze, żeby porzucili Hao od tak. Może byli bardzo różni i dość często się kłócą, ale byli lojalni, zwłaszcza mała Opacho.
                Duch Ognia, gdyby mógł, to by się uśmiechnął.
                Opacho była uroczą dziewczynką. Podobnie jak Hao, miała reishi, a mimo to nie była zgorzkniała. Podejrzewał, że powodem tego jest, iż dziewczynka ma przy sobie swojego mistrza, który był dla niej jak rodzina, podobnie jak reszta uczniów. Zaś Hao… On nie miał takiego szczęścia.
                W czasie, kiedy Duch Ognia ukazywał swoją filozoficzną stronę, Hao razem z resztą oglądał atrakcje Morskiego Parku Rozrywki. Było to połączenie oceanarium i pingwinarium. Musiał przyznać, że wielkość całego terenu robiła wrażenie, podobnie jak ilość gatunków zgromadzonych przez ludzi. Bardzo spodobało mu się obserwowanie zwierząt przez szybę panoramiczną. Wyglądało to niesamowicie.
                Parę godzin później zrobili sobie krótką przerwę na fast-foody (Yoh jadł zdrowo tylko w domu, a i tak jadł zwykle na mieście, więc nie robiło to większego problemu) i poszli, zgodnie z planem Shiki’ego, na Crystal View. Z tego miejsca mogli bez przeszkód obejrzeć cały park2.
                Na sam koniec poszli na Diabelski Młyn. Hao dowiedział się dodatkowo, że jest to największy diabelski młyn w całej Japonii. A że w pobliżu nie było żadnych wysokich budynków, to widok na okolicę był naprawdę rozległy.
                Kiedy zakończyli cały plan Shiki’ego co do ostatniego guzika, nastała pora by wracać do domu. Robiło się już powoli ciemno, a i pogoda zachęcała do skrycia się w jakimś przytulnym, ciepłym mieszkanku. I właśnie to cała grupa miała zamiar zrobić.
                Wychodzili już z terenu parku, kiedy ktoś nagle za nimi zawołał:
                — Hao-sama?
                Yoh, sam zainteresowany i reszta natychmiast się odwrócili.
                Spojrzeli prosto na grupę Hanagumi z Opacho na czele.
                        1 Uwierzcie mi, ale ciężko jest sprawdzić na Google Maps, czy rzeczywiście mógłby go zobaczyć po wyjściu z pociągu XD Powiedzmy, że to nagięcie na potrzeby opowiadania XDD
                2 Tego faktu tez nie jestem pewna, choćby przez to, że nie mogłam znaleźć czegokolwiek o tym, że dzięki CV można zobaczyć teren całego parku. Uznajmy to za nagięcie prawdy ku chwale rozdziału XD
                Wybaczcie mi takie zakończenie, ale nie mogłam się powstrzymać, to było silniejsze ode mnie XD
                Kyuu: Wiemy, wiemy. Nienawidzisz takich zakończeń, a jednocześnie je kochasz.
                Dokładnie! Mój głos rozsądku jak zawsze ma rację XD
                Kyuu: -.-”
                Nic mi się nie chce… Do wakacji wciąż daleko… Właśnie piosenka na kompie mi się skończyła -.-”
                Hao: Life is brutal.
                Zwłaszcza dla ciebie, Haoś. Przynajmniej ostatnimi czasy, wcześniej Yoh obrywał ^^”
                Yoh: Taa >.>
                Oj tam, już się nie fochaj XD
                I pamiętajcie – nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się u mnie nowy rozdział, tutaj ta sprawa jest bardziej randomowa niż wizje u niejednego jasnowidza XD
                Pozdrawiamy!
                Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

4 komentarze:

  1. Właśnie przeczytałam i moja pierwsza reakcja to cytuję "Jak mogłaś to tak zakończyć?! >.<" A później przeczytałam jeszcze wypowiedzi i uznałam, że pewnie ja też bym nie mogła się powstrzymać i tak skończyła xD Co oczywiście nie znaczy, że, Darka-san, jak mogłaś tak zakończyć? xC Ale nie licząc tego zakończenia i którym już się rozpisałam to ogółem fajny rozdział <3 Szczególnie rozwalił mnie Yoh, który przysypiał wszędzie gdzie się da xD
    Podsumowując - genialne jak zawsze :D

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przepraszam no, ale za bardzo mnie to kusiło! To było po prostu nieuniknione u mnie, poza tym już wcześniej ci wspominałam, jak to wyjdzie - pomysł był, napisać a potem zakończyć w najgorszym momencie XD
      Kyuu: Brzmi jak przepis na życie.
      Hao: Ewentualnie na guza.
      Sasuke: Albo na oba na raz.
      Oj tam, cicho >.<
      I bardzo mi miło, że pomimo końcówki rozdział się podobał XD Co do Yoh to kolejna rzecz, przy której nie mogłam się powstrzymać, podobnie jak przysypianie na ramieniu brata XD
      Naru: Jesteś dziwna.
      Wiem ^^
      A teraz zmywam się oglądać dalej Live'a u Elevena XD
      Pozdrawiamy!
      Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

      Usuń
  2. Kircia, słyszałam, że krew świetnie zmywa się colą, ale pewności nie mam bo nigdy nie testowałam >.>
    Ekchem, przepraszam, że tak późno, ale trzy sezony Generatora Rexa nie obejrzą się same ^^"
    Heh, jak przeczytałam o tych językach to pomyślałam "Wut? skąd Yoh zna łacinę?" A potem doczytałam, że to wersja podwórkowa i było takie "Aaaaa" XD
    Co się stało z Asakurami? Hao wyrżnął ich w pień, jak stracili Yoh? W ogóle to dlaczego Yoh nie zna swojego nazwiska? Ktoś go podmienił w szpitalu?
    Shun: Zadajesz za dużo pytań -,-
    To najlepsza droga do uzyskania odpowiedzi ^^"
    Shiki i brak umiejętności panowania nad gniewem, co? :> Shiki-saaan~, mam dla ciebie fajną grę ---> https://www.youtube.com/watch?v=KA6J1uQH8yo
    Czy Ran-Mao nie była przypadkiem w Kuroshitsuji? O.o Czekaj, aż se sprawdzę >.> *idzie do wujka gogle* Tak! Była w Kuroshu! Darka, czyżby jakaś inspiracja Czarnym Kamerdynerem~? Nie to, że mi to przeszkadza ^^
    A zakończenie? Jakby to mówią wszystkie najbardziej pierdołowate postacie: "Ups...." >.>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, użyłam imienia z Kuroshia, bo uznałam, że jest świetne ^^ Na początku miała być May-Lin, ale zmieniłam zdanie XD
      Oj spokojnie, niedługo powinnam dodać kolejną część, niechaj tylko dopiszę jeszcze...*sprawdza w Wordzie* Z cztery i pół strony, to wtedy jakoś styknie ;D
      Co do gry... Shiki wywaliłby kompa po półgodzinnej sesji pewnie XD Nie wytrzymałby tego XD Nawet jeśli muzyka jest spoko XD
      A o co chodzi z Asakurami to jeszcze się dowiesz, mam pomysł jak uświadomić Yoh i Hao, że są rodzeństwem ^^
      Kyuu: Jakby im wygląd nie powinien wystarczyć, co nie?
      Yoh&Hao: Hej!
      Kyuu: No sorry chłopaki, ale to sama prawda jest.
      Dobra dobra, ale ten sposób chyba ci się spodoba ^^ A przynajmniej mam taką nadzieję XD
      NO już przepraszam za to zakończenie, ale nie mogłam się powstrzymać XD
      Hmm, chyba odpowiedziałam na wszystko ^^ I spokojnie, nie gniewam się, że tak późno, ważne, że skomentowałaś ^^
      Pozdrawiamy!
      Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

      Usuń