środa, 25 lutego 2015

Naruto, cz.3 – Itachi masochistą!

Siemaneczko, kochani!
WDP: Hejo!
Nareszcie nadchodzi trzecia część przygód Naruto. Nie powiem, nieźle się namęczyłam, zwłaszcza, że mam pomysł na kolejny one-shot -.-
Kyuu: Nie ma to jak kapryśna Wena.
Wena: Właśnie…hej!*Trzepie Kyuu po głowie*
Hiroto: *Zanim wybucha kłótnia*Enjoy!
                -----------------------------------------
Dwa miesiące później, Akademia Ninja.
                Naruto właśnie przechodził istne męczarnie. Zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Najchętniej to by z krzykiem uciekł z Akademii, lecz niestety, nie może. Wtedy by Kazeshini go poszatkował. A później wskrzesił, by zabić go ponownie za olanie misji.
                -Naruto, przestań się obijać!
                Tak, Naruto spał. Tak mu się nudziło, że nie mógł wytrzymać. A co gorsza, Lis także zasnął, więc wcześniej nie mógł pograć z nim w shogi.
                ,,Przeklęty egoistyczny Lis. Zrobił to, cholera, specjalnie.” – pomyślał blondyn i podniósł głowę z blatu.
                -Ale Iruka-sensei…Wczoraj do późna byłem u staruszka Hokage i nie mogłem się wyspać… - żeby to potwierdzić Naruto głośno ziewnął, zakrywając twarz. Oczywiście był wyspany, ale Iruka tak strasznie zanudzał…Że nie mógł…Się powstrzymać.
                -To już nie moja sprawa. Wychodź na środek i pokaż technikę klonowania.
                ,,Ten facet ma chorą satysfakcję z dręczenia mnie. Nie powiem, w miarę uzasadnione, ale powinien wiedzieć, że jinchuuriki to nie demon.”
                -Młody, ty wiesz, że ja nie chciałem atakować Konohy!
                -O, szanowny pan się obudził? Tak wiem, lecz oni nie i tu pies pogrzebany.
                Naruto wyszedł na środek, zawiązał pieczęcie i powiedział:
                -Bunshin no jutsu!
                ,,Czy on nie zczaił do tej pory, że mam za dużo chakry? Przecież nawet on powinien wyczuć, ile jej mam!”
                Obok blondyna pojawiła się jakaś dziwna materialna masa, która docelowo powinna być nim.
                -Nadal nie potrafisz najprostszej techniki? Jesteś beznadziejny, Uzumaki, siadaj.
                -Sensei powinien wspierać wychowanków, a nie zniechęcać i dręczyć. Nauczyciel od siedmiu boleści. – wymruczał Naruto, wracając do ławki. Na szczęście Iruka już go nie usłyszał.
                Na przerwach wcale nie było lepiej. Naruto najczęściej wychodził i siadał na huśtawce powieszonej na drzewie naprzeciw Akademii. Patrzył się, jak inne dzieciaki się bawią na jego oczach.
                -Ja chcę już wrócić do Organizacji. – żalił się Lisowi.
                -Niestety dzieciaku, ale misja jeszcze się nie skończyła. Ciesz się, niedługo będzie egzamin na gennina.
                -Gorzej, że pewnie go nie zdam.
                -Chyba że pokarzesz technikę wyższego kalibru. Nie, nie technik Anioła, samobójcą jeszcze nie jestem. Chodzi o Kage Bunshin.
                -Ty…To jest myśl!
                -Któryś z nas musi mieć przecież głowę na karku i myśleć, nie?
                -Jas…Hej!!!Czy ty sugerujesz, że jestem kretynem?!
                Lis tylko się zaśmiał, a blondyn się fochnął. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
                Otóż od jakiegoś czasu pewien członek rodu Uchiha postanowił się trochę po pastwić nad blondynem, gdyż uważał go za gorszego od siebie, tylko dlatego, że nie wychodzi mu Bunshin no jutsu, będący podstawą. Tyle że Naruto wykorzystuje techniki o wyższym wykorzystaniu chakry.
                -Hah, i co Uzumaki? Jak zwykle nie potrafisz wykonać prostych technik. I ty chcesz zostać ninja?
                -Kyuu, proszę, jeden strzał i nie będzie tak gadać. Pliis!*Oczy Puszka ze Shreka made on*
                -Nie możesz, bo Itachi cię ubije.
                -Cholerna Łasica -.-
                Naruto nie odpowiedział na zaczepkę, tylko spojrzał zimno na Uchihę, aż ten się wzdrygnął.
                ,,Nie ma to jak wypracowane spojrzenia.” – pomyślał zadowolony z efektu blondyn.
                -Zobaczysz, Uchiha, jeszcze ci pokażę. – powiedział, uznając, że kretyn by tak się odezwał.
                -Ta, jasne. – Sasuke odzyskał rezon. – Nie jesteś dobry w ninjutsu, a nawet w taijutsu, o genjutsu już nie wspominając.
                ,,Ależ oczywiście, że jestem dobry, ale dla dobra misji nie mogę ich pokazać. Poza tym nie wymieniłeś kenjutsu i fuinjutsu, ani medicjutsu.” – pomyślał i już się więcej nie odezwał.
                Sasuke uśmiechnął się szyderczo i odszedł od blondyna.
                ------------------------------------------
                Trzy godziny później…
                Kończył się dzień w Akademii ninja. Dla Naruto było to zbawieniem, gdyż miał już serdecznie dosyć tych ludzi. Wrócił do domu i wszedł do sypialni.
                Na łóżku leżała zapieczętowana koperta. Jej pieczęć miała wygląd rozłożonych czarnych skrzydeł i leżącego białego miecza.
                ,,Pewnie od Kazeshini.” – pomyślał i rozciął sobie kciuk, po czym kropnął krwią na pieczęć.
                Koperta się otworzyła, a blondyn zaczął czytać jej zawartość:

Cześć Naruto!
Mam nadzieję, że się dobrze bawisz w Konoha^^. Ale do rzeczy.
Shadow się dowiedział, że niedaleko od wioski przebywa Itachi.
Powinieneś się z nim spotkać, gdyż ma dla Ciebie istotne informacje.
K.
PS. Kaszalot będzie Twoim opiekunem, więc nie pękaj.

                -Jak wrócę, to go zabiję.
                -Nie możesz, to twój pracodawca, poza tym przysięga…
                -Tsa…Dobra, szykować się czas.
                Naruto podszedł do szafy i wyjął czarne spodnie i czarną dopasowaną bluzkę podobną do ANBU, czarne rękawiczki i czerwoną perukę.
                Przebrał się i założył perukę, po czym podszedł do szafki nocnej i założył soczewki, dzięki którym oczy stały się soczyście zielone. Na policzkach Naruto narysował sztuczne tatuaże, aby nie widać było jego ,,lisich wąsów’’. Utworzył jeszcze klona, który był, już tradycyjnie od dwóch miesięcy, ubrany w dres.
                -Wyjdź gdzieś, poszwendaj się trochę, zajdź do oji-san, cokolwiek, byleby cię w domu nie było, bo inaczej zaczną coś podejrzewać.
                -Jasne. – odpowiedział klon.
                Oryginał zawiązał pieczęcie i bez wymawiania nazwy techniki przeteleportował się na obrzeża wioski, po czym pobiegł w stronę, gdzie wyczuwał Łasicę.
                ---------------------------------------
                Organizacja KuroTenshi.
                -No weź daj mi tam pojechać!
                -Dobrze wiesz, że nie możemy przeszkadzać chłopakowi przy pracy. Poza tym to będzie trochę podejrzane, jeżeli nagle chłopakiem się ktoś zajmie. Nie martw się, zaraz zostanie genninem i dosłownie chwilę później już będzie uczestniczył w teście na chunnina.
                -A niby skąd to wiesz?
                -Oj, zapewniam cię o tym, Hikari. – powiedział Kazeshini, uśmiechając się przy tym szeroko. – Chłopak trafi pod skrzydła Kakashi’ego.
                -Nie gadaj… - szepnęła zaskoczona kobieta.
                -Acham^^. Serio mówię. Być może Kaszalot nie ma tyle chakry, co przeciętny członek, jednak liczba jutsu, jakimi się posługuje, jest imponująca, na tyle, żeby zasilił nasze szeregi jako członek ochotniczy.
                -Oby to wypaliło, Kaze. – powiedziała Hikari i wyszła z gabinetu.
                -------------------------------------------
                Las, spotkanie Naruto i Itachi’ego.
                -Haaaloo, Łasica, gdzie się podziewasz, ty konfidencie? – krzyknął Naruto, aby wywołać pożądaną osobę.
                Po chwili poczuł ostrze na szyi, jednak za pomocą Anielskiego klona rzucił przeciwnikiem na drzewo.
                -Ech, Naruto, przez ciebie kiedyś moje plecy się połamią… - powiedział Uchiha.
                -To przestań tak mnie zaskakiwać od tyłu, bo inaczej jeszcze więcej razy będziesz wlatywał na drzewa. – odpowiedział blondyn i podał pomocną dłoń do Itachi’ ego.
                Łasica przeciągnął się jak kot, przy czym towarzyszyły mu odgłosy ,,chrupania” kości.
                -Nie.
                -Nie wiedziałem, że jesteś masochistą, I~ta~chi~!
                -Bo nie jestem. – naburmuszył się dla żartu. – Po prostu jak ciebie w ogóle zaskoczę, to już ze wszystkimi się uda.
                -Dobrze, że chociaż ty masz poczucie humoru, bo twój braciszek to strasznie nadęty bufon.
                -A co tam u niego? – Itachi nagle stał się bardzo zainteresowany.
                -Cały czas gada, że nie potrzebuje nikogo, zabije cię przy pierwszej lepszej okazji i odbuduje klan. Oczywiście nie wypowiadał się na forum, jednak za głośno mruczy pod nosem. Ale chyba nie spotkaliśmy się na miłą pogawędkę, nie?
                -Niestety…Dowiedziałem się, że Orochimaru planuje atak na Konohę.
                -Kiedy?
                -Podczas testu na chunnina. Ma się ponoć pojawić już na początku, ale prawdziwe bum ma być podczas finałów. Chyba wiadomo, dlaczego.
                -Czy ten cholernik zawsze musi być w centrum uwagi? – wymruczał blondyn na tyle głośno, żeby Itachi usłyszał.
                -A co ja ci poradzę, że on jest jednym z ostatnich Uchihów, Namikaze?
                -A co ja ci mówiłem o używaniu mojego nazwiska? Czy ty chcesz, żeby mnie ludzie z wioski Kamienia zabili? Albo żeby Raikage się tu pofatygował?
                -A pff, bo to pierwszy raz.
                -No też racja. Ech, czas się zwijać, bo ktoś w końcu ogarnie, że nie ma mnie w wiosce.
                -Taa…Opiekuj się Sasuke, dobrze?
                -O ile sam go nie zabiję. Strasznie mnie denerwuje, to że niby taki wszechwiedzący. Stracił rodzinę i już niby zna całe cierpienie. Nie miałby lekko, gdyby był jinchuurikim.
                -Oj, już nie marudź, Naru. Zbieram się, bo Kisame zacznie coś podejrzewać.
                -Jasne, to na razie!
                -Do zobaczenia! I przestań w końcu mnie tak witać!
                -Haha, nie!
                Po ostatnim zdaniu Łasica się ulotnił. Dosłownie, użył jutsu, dzięki któremu ciało zamieniał w kruki i odlatywały w jedynie sobie znaną stronę. Naruto westchnął i zniknął w Czarnych piórach.
                ---------------------------------------------

                Ten sam dzień, noc.
                Naruto uznał, że czas najwyższy przestać się lenić i w końcu wejść do Biura Hokage i zobaczyć, cóż interesującego chowa władca wioski w czeluściach budynku.

                ---------------------------------------------
                Retrospekcja pierwsza
                Naruto czekał na Kazeshini’ego w Sali treningowej. Leżał właśnie na macie i czytał zwój, który traktuje o pieczętowaniu. Nagle do Sali wszedł Shadow.
                -Cześć Naru. Dzisiaj ja cię czegoś nauczę, bo tamten stary pajac ma właśnie kac silny jak ZSRR w rozkwicie.
                -Jaki tym razem powód?
                -Imieniny jego byłej dziewczyny.
                -Erzy?
                -Właśnie nie, bo tym razem to była Mary.
                -To ile miał tych dziewczyn?! – Naruto zerwał się z miejsca.
                Shadow popukał się w brodę w geście zamyślenia.
                -Nie wiem…Z dziesięć będzie. Ale ja nie przyszedłem tu na plotki! – wykrzyknął. – Myślę, że tej techniki zwłaszcza będziesz chciał się nauczyć. Ona czyni cię niewidzialnym na jakieś…Pół godziny. Albo na tyle najczęściej starcza chakra. Technika się nazywa: Tenshi no jutsu – Płaszcz nocy.
                Shadow już miał wychodzić, kiedy przypomniał sobie o najważniejszej rzeczy.
                -Zapomniałem ci powiedzieć, jak to trzeba zrobić! To tak, jak przy Czarnym Płaszczu, tylko że chakra musi ,,pływać’’ kilkoma strumieniami dookoła, a nie tylko być i jeszcze zasłaniać twarz i ręce.
                -Dzięki Shadow.
                -Nie ma sprawy, Naruto-kun, a teraz zabieraj się do ćwiczeń.
                -Hai!
                -----------------------------------------

                -Tenshi no jutsu – Płaszcz Nocy. – Wyszeptał Naruto i po chwili znikła cała jego sylwetka.
                I już po chwili Naruto zagłębił się do przeszukiwania siedziby.

                -----------------------------------------
                Zszedł do niższych pomieszczeń i uśpił szybko ANBU, którzy pilnowali pomieszczenia, które interesuje blondyna. Wszedł szybko i zaczął przeszukiwać  półki. Po dziesięciu minutach trafił na akta Akatsuki.
                -Jedna z najniebezpieczniejszych organizacji, blablabla, a może coś ciekawego? – zaczął mruczeń Naruto. – O, jest coś. Akatsuki…Planują przejęcie jinchuuriki’ego Kyuubi’ego no Kitsune, Uzumaki’ego Naruto, w trakcie najbliższego testu na chunnina, razem z jinchuurikim Ichibi no Shukaku, Sabaku no Gaarą. Najpierw Orochimaru, teraz jeszcze Akasie, full zestaw, co nie, Kyuu?
                -Nom, lepiej przekaż to Kaze, będzie chciał pewnie o tym się dowiedzieć.
                -Jasne, ale jeszcze się popatrzę, co tam mają. – odparł Naruto i zaczął przeszukiwać półki dalej.
                Znalazł teczki swoich rodziców, z których wyjął zawartość, wkładając do teczek puste kartki. To samo zrobił ze swoją teczką oraz teczkami braci Uchiha. Trzeba się dowiedzieć, o co biega z tą całą masakrą. I kto ją zlecił.
                ,,Szkoda, że Itaś nam nie powiedział. Byłoby dużo łatwiej.” – pomyślał blondyn i szperał dalej w teczkach.
                Jednak po chwili ktoś zapalił światło. Był to sam Hokage. Naru szybko schował teczki i udał, że jest zainteresowany jednym ze zwojów pełnych technik.
                -Naruto! Co ty tu robisz?!
                Blondyn odwrócił się, udając zaskoczenie i pomyślał: ,,W życiu nie sądziłem, że TA technika kiedykolwiek mi się przyda!”
                -Życie lubi zaskakiwać, dzieciaku.
                -Taa…Chyba będzie jednak kupić Kazeshini’emu sake-.-.
                Złożył pieczęci i krzyknął:
                -Henge no jutsu!!!
                ------------------------------------------------
                Retrospekcja druga.
                -Chyba sobie żartujesz!
                Naruto stał w Sali treningowej przed nauczycielem.
                -Serio mówię, Naru! Nieważne, jak potężnym się jest, to i tak się polegnie! Henge no jutsu jest niemalże bez wad!
                -Tylko dlatego, że dzięki temu możesz wreszcie pocałować jakąś laskę, która ci nie zwieje po pierwszej randce. – skomentował złośliwie Naruto, uśmiechając się po lisiemu.
                -Nie, dlatego, że jeżeli opanuje się obie jego strony, to można załatwić każdego ninja przez zaskoczenie. I dziewczyny nie uciekają ode mnie po pierwszej randce!
                -Kaze ma rację. – do pomieszczenia wszedł Shadow. – Wieją po drugiej ^o^.
                -Czy wszyscy są dziś przeciwko mnie T.T
                -Tak! – odpowiedzieli razem blondyn i niebieskowłosy, śmiejąc się do rozpuku.
                -Ranicie mnie! Foch for ever!
                -Mówi się forever, Kaze. – poprawił kolegę złotooki.
                -Spadaj! Nie lubię już was! – Shi fochnął się całkiem porządnie.
                -Kupię ci sake~! – powiedział Shadow.
                -Przyjacielu mój! – krzyknął Kazeshini, po czym stworzył klona, który miał zostać z blondynem, a sam zarzucił ramię na Shadowa. – No to idziemy pić!
                I wyszli, a Shadow krzyknął jakieś pożegnanie do blondyna.
                -No, to cię TEJ techniki w końcu nauczę!
                -Nie!
                ------------------------------------------
                Hiruzen trysnął krwią z nosa po spotkaniu pierwszego stopnia z techniką Naruto. Sam blondyn ulotnił się ze zwojem jak najszybciej z pomieszczenia i wbiegł do lasu. Nie wiedział jednak, że ktoś tam już był.
                -No nareszcie jesteś! – krzyknął Mizuki.
                ,,Coś mi się wydaje, że klon nie przekazał mi pewnych wspomnień…” – pomyślał Naru, po czym nagle wspomnienia pojawiły się w jego głowie. Powiem w skrócie – klon, uznając, że skoro i tak ma udawać idiotę, to się zgodził przynieść Mizuki’emu zakazany zwój, aby zostać od razu chuuninem.
                -To teraz możesz dać mi zwój, a wtedy natychmiast zostaniesz chuuninem. – powiedział nauczyciel.
                -Naruto, nie rób tego! – nagle doszedł do nich głos Iruki.
                -Iruka-sensei…Czy ty uważasz mnie za debila? – zapytał Naru, zaskakując przy tym wszystkich obecnych i uchylił się przed pędzącym w jego stronę ogromnym shirukenem. Skoczył w górę i krzyknął:
                -Kage Bunshin no jutsu!
                I stworzył trzydzieści klonów, zaskakując przy tym dorosłych.
                ,,Naruto…Ile ty masz w sobie mocy?” – zastanawiał się Iruka.
                Klony i oryginał natarły na Mizuki’ego i bardzo szybko obezwładniły. A stało się tak dlatego, że nauczyciel Akademii Ninja nie docenił wychowanka i jego siły.
                -Co z tego, że mnie złapałeś, Kyuubi?! Przeklęty demonie!
                -Lis serdecznie dziękuje za te komplementy, jednak możesz je sobie darować, gdyż to i tak nic ci nie da. – powiedział blondyn.
                Jednak w międzyczasie Mizuki’emu udało mu się coś osiągnąć – ogromny shiruken w końcu musiał gdzieś dolecieć i się zatrzymać, a stało się to w ramieniu Umino.
                -Iruka-sensei! – zawołał blondyn, kiedy broń uderzyła w nauczyciela.
                -Spokojnie…Nic mi nie będzie.
                Naruto szybko pozbawił przytomności Mizuki’ego, związał go i podbiegł do Umino.
                -Przepraszam, Naruto.
                -Za co? – dwunastolatek zmarszczył brwi.
                -Nie byłem dla ciebie żadnym wsparciem, a powinienem być. I tak, słyszałem twoje mamrotanie na ostatniej lekcji. Rzeczywiście zachowywałem się jak nauczyciel od siedmiu boleści, tylko dlatego, że pomyliłem ciebie i demona. Przepraszam.
                -Nie ma sprawy.
                Umino zrobił duże oczy, na co Naruto się zaśmiał.
                -Nie mam powodu cię za to winić. Od pewnej osoby wiem, co się WTEDY stało. – powiedział ze spokojem i uśmiechnął się szeroko.
                -Przypominasz mi pewną osobę…Którą znałem dawno temu…Weź moją opaskę. – powiedział. – Zasłużyłeś na nią.
                -Iruka-sensei…Dziękuję.
                -Nie, to ja dziękuję. I nie musisz przychodzić na jutrzejsze zaliczenie, ale pojutrze jest dobór drużyn, musisz przyjść na dziesiątą rano do klasy, w której zwykle mam zajęcia z waszą klasą.
                -Spoko. A teraz…Dobra, ty lecisz do szpitala powiedzieć, że mamy poważnie rannego, co tam, że nie uwierzą. Należy im się mała nauczka. Ty idziesz do domu po jakiś materiał, łatwiej się przeniesie Irukę-sensei. – pokazał na poszczególne klony, a te szybko pobiegły do wioski.
                -A nasza czwórka – wskazał na siebie i trzy inne klony. – My będziemy nieść Irukę-sensei.
                Wysłane klony szybko się uwinęły, a oryginał wraz z pozostałymi położył Umino na prześcieradło i tymże barwnym orszakiem poszli do Szpitala Konohy.
                ------------------------------------------
Mam nadzieję, niewielką, ale zawsze, że się wam podobało ^.^
Shiki: Hej…A gdzie się podział Icchy?
Emuje w pokoju po ostatnich wydarzeniach w mandze ^o^.
Shiki: Whatever -.- Czego to się tam nie działo…
Też racja. Czy ktoś z osób czytających u mnie ma jeszcze ferie? Bo ja tak!
Hao: Ale Naru i reszta tych ferii nie ma.
Wy też nie ^.^
Hao: Ja wiem o tym -.-
Dobra, lecę w LoLa grać, pa~!
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia

1 komentarz:

  1. łooooooo! *robi wielkie oczy*
    Naru: Darka-san ona tak przez cały rozdział. Paczy i paczy i się napaczeć nie może!
    rozdział był jhsgdbcaysfguiay GENIALNY :3 Polać jej! xD
    Darka, masz u mnie sake za taki rozdział ^^ jeju.. tylko, żeby następny się szybko pojawił bo ume=rę z ciekawości
    Naru: Ale się napaliła..
    Czy ty kur*a coś chciałeś dodać?
    Naru: Nie, skąd że.. .>.>
    No! I prawidłowo :D
    Czekam na kontynuację! Życzę weny i pozdraviam gorąco <3

    OdpowiedzUsuń