czwartek, 25 czerwca 2015

Shaman King, cz.2 – Yoh rozwala system.

                Cześć i czołem~! I’m back once more!
                WDP: Witamy, witamy.
                Oto kolejna część SK. Cieszycie się, prawda^^? Wiem, że tak XD
                Hao: Jeżeli możecie, to przeczytajcie posłowie na samym dole, jest tam kilka ogłoszeń.
                Yoh: A teraz, zapraszamy do czytania!
                ------------------------------------------------

                Hao patrzył się na Yoh, jakby właśnie zobaczył stojących obok siebie Mike’ego Shinodę z Linkin Park i Andy’ego z Black Veil Brides w pełnym blasku ich chwały, a Trey w tym czasie skakał wokół niego i cykał fotki. Okazało się bowiem, że kamera faktycznie nie działa, ale aparat już owszem. Pewnie chodzi o stopień zaawansowania tej technologii czy coś takiego.
                Hao przetarł oczy, by się przekonać czy na pewno nie śpi. Bo z tego co wiedział, to nikt niczego nie próbował mu dzisiaj dosypać do jedzenia, przynajmniej ostatnio…Wstał z tronu i podszedł do Yoh, obejrzał go dookoła jak ciekawy obiekt badawczy, poklepał go po ramieniu, tak dla pewności, czy jest on rzeczywiście materialny. Okazało się, że jest.
                -Co ty, do cholery, tutaj robisz? – zapytał, kiedy zakończył badania i splótł ręce na torsie.
                -A czemu ty wyglądasz tak, jakby właśnie odwołali wspólny koncert Soul Boba i Hollywood Undead? – odpowiedział na pytanie pytaniem. Przyjrzał się strojowi starszego bliźniaka. – Odstroiłeś się jak szczur na otwarcie kanału. Naprawdę nie masz niczego innego?
                -Ty serio sądziłeś, że zasuwaliśmy tutaj całą drogę, żeby cię pokonać? – ni z gruchy ni z pietruchy zapytał retorycznie Ren. – Daj spokój! Nie jesteśmy idiotami, z pewnymi wyjątkami…- mówiąc to, spojrzał sugestywnie na Trey’a, zawieszając ręce na klatce piersiowej.
                -Coś ty powiedział, krótkomajtku?!
                -Znowu zaczynasz, śnieżynko?!
                -Coo?!
                Jednak przed rozwaleniem Gwiezdnego Sanktuarium powstrzymała ich Anna, uderzając Rena i Trey’a po łbach.
                -Zachowujcie się, kretyni. – powiedziała.
                -Dobra, dobra, ale co TY tu robisz, Yoh? – zapytał zbity nieco z tropu i wyraźnie zniecierpliwiony Hao, skutecznie ignorując resztę. – Powinieneś być martwy!
                -Ja? Królu, to moja robota przez następne 500 lat – jestem twoim Cieniem. Uwierz mi, mam tu sporo roboty, jednak wszystko wyjaśnię i uświadomię. Otóż Król Duchów uznał, iż Król Szamanów nie podoła sam tej katorżniczej roboty, jaką jest kontrolowanie, co się dzieje na całym tym świecie, więc ustanowił posadę Cienia Króla Szamanów, aby trochę go odciążyć. Właściwie wpadł na niego przez przypadek, gdyż zobaczył bliźniaki i widząc, jak dobrze dzielą się zadaniami i tak dalej, uznał, że to będą Król Szamanów i pierwsza Cień Króla, czyli Hikaru i Mugen. Gdyby nie to, to by w życiu na to nie wpadł. – powiedział sarkastycznie Yoh.
                -Boże, co ja ci zrobiłem, że pokarałeś mnie tym ciągłym brakiem szacunku od Cieni? – zapytał Król Duchów, który nagle się pojawił niedaleko bliźniaka nowego Króla.
                Wbrew wszelkim pozorom, Król Duchów nie był wielką galaretowatą masą, jaką zwykle się widzi w Dobie (co jednak nie przeszkadza reszcie wyzywać go od jogurtowych mas), a wygląda jak dziecko. Blond loki sięgające do ramion i wielkie niebieskie jak czyste niebo oczy, delikatnie rysy twarzy, szczupły i trochę wyższy od Manty – typowy aniołek dla zwykłych bogatych ludzi, wydających miliony na każdą zachciankę dzieciaka.
                -Jesteś. To wystarczy. – odpowiedział młodszy Asakura z ironią w głosie. – Ale nieważnie, dalej…Król Szamanów faktycznie odbywa kadencję pięćsetletnią, jednak jest on wybierany drogą głosowania, tak samo Cień. Turniej to tylko przykrywka, ażeby gawiedź za bardzo nie szumiała o byle co i nie ostrzyła wideł i paliła pochodni. Kapiszi?
                -Taak…
                -No to świetnie. Dobrze, że to ja tłumaczyłem ci, o co chodzi, a nie serek homogenizowany, bo w jego wydaniu wyszłoby pół sensu bez sensu.
                -Yoh, to się wyklucza. – zwrócił uwagę Manta.
                -Wiem. Bytowanie Króla Duchów też samo w sobie się wyklucza, a jednak tu jest i lampi się na mnie spode łba. – wyszczerzył ząbki wspomniany szaman. – Oj daj spokój, Jogurcie, złość piękności szkodzi. – zaśmiał się szaman, mrugając przy tym jak nastolatka w stronę blondyna – Ale chciałeś wiedzieć, czemu żyję…W zasadzie to nie żyję. Ty też, tak gwoli ścisłości. Tak się okazuje, że Cienie muszą popełnić samobójstwo, żeby móc służyć Królowi, wiesz, coś w stylu dowodu lojalności…Kiedy mama zobaczyła, że próbowałem się postrzelić jak miałem pięć lat, to nieźle się przeraziła.
                -Dziwisz mi się?
                -Mama! – krzyknął krótkowłosy szaman i rzucił się Keiko na szyję. – A co ty tu robisz?
                -Chyba nie sądziłeś, że nie skorzystam z okazji, żeby odwiedzić mojego synka, prawda?
                -No cóż, hehehe… - zaśmiał się nerwowo, drapiąc się w potylicę, a Keiko z rozbawieniem pokręciła głową.
                -No już dobrze. Nie dziwię ci się, nie byłam dobrą matką…
                -Nie mów tak! Po prostu miałaś dużo zajęć, zawsze byłaś, kiedy tego najbardziej potrzebowałem. – zaprotestował ostro Yoh.
                I tak się przekomarzali, a Hao w tym czasie poczuł ogromną melancholię. Normalnie zobaczył w załączonym wyżej obrazku siebie i Asano-ha. Westchnął i usiadł z powrotem na tronie.
                -A skoro jesteśmy przy koligacjach rodzinnych…- zagaiła Keiko. Kiedy oni zdążyli zmienić temat?! – To ty i Hao będziecie mieli siostrzyczkę. – uśmiechnęła się promiennie.
                Bliźniacy spojrzeli na nią z nieukrywanym szokiem, a Yoh dodatkowo przytrzymał się najbliżej stojącego Rena. Hao miał ułatwione zadanie, bo siedział na tronie, więc nic go z nóg raczej nie zwali.
                No właśnie. Raczej. W końcu niezbadane są wyroki losu, prawda?
                -Wasza reakcja jest lepsza niż Mikihisy, on najpierw zaczął krzyczeć, a potem zemdlał. – stwierdziła Keiko, przykładając palec do ust, zastanawiając się, czemu to takie straszne jest, że będzie miała trzecie dziecko.
                -O Boże, Dżizasie, wszyscy święci, wszelkie bóstwa mandarynek i czekolad, panienko Jeanne i Królu Duchów, będę mieć siostrę! – przeraził się nie na żarty Yoh łapiąc się za głowę.
                -Jest chyba nieco zagubiony w sytuacji. – stwierdził Ryu.
                -To ,,nieco” to chyba znaczy bardzo dużo, skoro zaczął wzywać Króla Duchów. No i Jeanne. – powiedział Lyserg, a reinkarnacja Elvisa zaczęła ubóstwiać mądrość swojego protegowanego.
                -Masz Yoh, napij się melisy. – Anna podała chłopakowi kubek z termosu z herbatą. – Trzymaj, Hao. Chyba tobie też się przyda. – blondynka podeszła do ognistego szamana i podała mu drugi kubek.
                -Dzięki Anno. Skąd wiedziałaś, że melisa się przyda? – zapytał Yoh, upijając łyk herbaty. – Mhmm, dobra.
                -Uznałam, że Hao się przyda na uspokojenie nerwów, żeby czasem nas nie spalił. – odpowiedziała spokojnie. – Ale nie spodziewałam się, że tobie też się przyda.
                Bliźniacy kiwnęli głowami i powoli sączyli napój.
                -Ale wracając. Właściwie to jestem takim twoim osobistym Sebastianem, z tym zastrzeżeniem, że nie umiem gotować ani grać na instrumentach. - uśmiechnął się szeroko. – Ewentualnie coś tam umiem na gitarze, ale żadne ciekawe rytmy to to nie są. Wirtuozem nie jestem, tego można być pewnym.
                Nagle oddał kubek po herbacie Annie, sięgnął ręką w przestrzeń i jakimś cudem rozwinął tablicę, po czym założył okulary i wyjął wskaźnik, uderzając nim o tablicę.
                -Czas na przejście do ważniejszych rzeczy. Tutaj są rozpisane podstawowe ograniczenia nałożone na Króla Szamanów. - powiedział Yoh.
                Pozostałych z lekka zamurowało.
                -A co wy myśleliście, że Król nie ma swoich praw i obowiązków?
                -Eeee…
                Yoh zaliczył właśnie bliskie spotkanie z ziemią, po chwili jednak się ogarnął, przetrzepał ubranie i ponownie zaczął mówić:
                -Punkt 5. raczej nie bardzo się liczy, gdyż nigdy nie wszedł w praktykę od pierwszego Króla Szamanów, a więc...
                -Jak ja nie cierpię Cieni - powiedział Król Duchów. – Co mnie podkusiło, żeby stworzyć taki zawód…?
                Jednak Yoh go sobie kulturalnie olał i zaczął czytać:
                1. Nie wolno doprowadzić do zabicia wszystkich normalnych ludzi.
                2. Nie ma mowy o interakcji z normalnymi ludźmi.
                3. Król Szamanów może schodzić na Ziemię, jednak musi zachować ostrożność i nie     pokazywać się zwykłym ludziom.
                4. Król Szamanów może swobodnie rozmawiać z każdym napotkanym szamanem pod warunkiem, że nie ma nigdzie w pobliżu normalnego człowieka.
                5. Król Szamanów odpowiada za każdego szamana przed Królem Duchów.
                6. Król Szamanów jest zobligowany do pisania co stuletnich raportów z działalności.
                7. Król Szamanów może swobodnie przyjmować gości w Gwiezdnym Sanktuarium oraz w Dobie Village.
                8. Król Szamanów musi się stawiać na spotkaniach Nieba i Piekła jako Mediator, by nie doprowadzić do Wielkiej Wojny, która mogłaby doprowadzić do zniszczenia Wszechświata.
                9. Król Szamanów może sobie pozwolić na tydzień wolnego raz na sto lat.
                10. Król Szamanów może się wykłócać z Królem Dusz o wypowiedzenie wszystkich powyższych reguł oprócz reguły nr 1. i 8.
                -Hej! To ostatnie to to ty dopisałeś! – zaczął się skarżyć Król Duchów.
                -Nieprawda!
                -Nie kłam!
                -Ale to naprawdę nie byłem ja! Jak się tego uczyłem to 10-ta już była. – bronił się Yoh, brzmiąc całkowicie szczerze.
                ,,Ja ją wymyśliłem, ale napisała ją już Mugen-sensei” – pomyślał wiedząc, że nikt nie może czytać mu w myślach, nieważne, jaka była jego ranga czy rola w tej całej farsie. I całe szczęście, inaczej nie robiłoby się tych pięknych kawałów z mentorką krótkowłosego. Król Duchów nigdy nie wychodził z nich taki, jaki był jeszcze pół godziny temu.
                -A to, co ci wymieniłem – podjął ponownie młodszy Asakura – To najważniejsze zasady. Reszta jest w tej książce. – mówiąc to, wyjął opasły tom i zrzucił go na kolana Hao.
                -Dobrze, że to nie ja muszę to czytać…-powiedział Horo.
                -A co, nie umiesz wystarczająco dobrze czytać ze zrozumieniem, aby cokolwiek ogarnąć? – wtrącił Ren.
                -Zamknij się, krótkomajtku z kompleksem mniejszości!
                -Coś ty powiedział? Nie słyszę karaluchów. – Ren teatralnie przyłożył rękę do ucha tak, aby cokolwiek usłyszeć.
                -Argh…- i Trey rzucił się z deską snowboardową na Rena, który już miał przygotowane Guan-Dao.
                Yoh nie przejął się tym wcale, tłumacząc Hao, że to nie jest wcale tak dużo, jak się wydaje, ze względu na obszerne spis treści i notkę od autora:
                -Luzik, pięćset stron wywalasz bo spis treści i nota, potem kolejne sto, bo tytuły są pisane sporymi literami. Nie masz się co przejmować. Ponadto przed każdym rozdziałem jest notka od autora, to wywalasz kolejne dwieście, więc zostaje ci zaledwie trzydzieści stron zasad, zapisane czcionką szesnastką, więc tego mało jest. To ważne, nie lubię czytać opasłych tomów, manga jest fajniejsza. Ej, chłopaki, tylko nie rozwalcie całego Sanktuarium, wolę żeby było całe, żebym nie musiał mieć dodatkowej roboty na zaś. – krzyknął Yoh do pojedynkujących się szamanów.
                -Nie ma sprawy! – krzyknęli razem i wrócili do przerwanej czynności.
                Jednak przed rozwaleniem tego miejsca na kawałki powstrzymała ich tym razem Pilika.
                -Dajcie sobie spokój, jasne?! Pobijecie się później! – nakrzyczała na nich.
                -Dobrze…
                Yoh westchnął tylko na tę scenę. Usiadł na podporze tronu, mimo pełnego świętego oburzenia Hao.
                -Nie uważacie, że coś cicho ostatnio jest? – zapytała Tamao.
                -Co masz na myśli? – zapytał Yoh, a różowowłosa natychmiast pokryła się rumieńcem.
                -B-bo X-Laws jakoś tak cicho są…
                -Masz rację, Tamara. – powiedziała blondynka. – To podejrzane. Znając życie, pewnie coś kombinują.
                -A pff. Nie wejdą tutaj. Musieliby użyć krwi Hao, skoro nie są tutaj mile widziani, a, jak się zapewnie domyślamy, raczej jej nie mają.
                Wszyscy pokiwali zgodnie głową, oprócz Hao. Znał ich trochę dłużej niż grupa Yoh i wiedział, że z nimi sprawa jest cięższa, niż się to na początku wydaje. Wcale by się nie zdziwił, gdyby kiedyś pobrali mu nielegalnie krew niesterylną strzykawką, pewnie mając nadzieję, że zakażenie go zabije.
                Inna sprawa, że nic by to nie dało przez naturę jego furyoku…
                Całą sprawę jednak zakończył Król Duchów, mówiąc:
                -Dobra, dobra, my tu gadu-gadu, a czas odwiedzin się skończył! Mamy tu mnóstwo rzeczy do załatwienia, rozejść się!
                Nie bez ociągania grupa Yoh pożegnała się ze wspomnianym szamanem. Dziewczyny pocałowały go w policzki, chłopaki zadowolili się zwykłym uściskiem dłoni. Oprócz Ryu i Keiko. Przez tę dwójkę mało brakowało, a zostałby uduszony.
                I utopiony.
                Nie wspominając, że stracił słuch na kolejne dziesięć lat.
                -A to tak na pożegnanie od nas. – powiedziała Anna, podchodząc całą grupą do Hao, po czym zwalili go z nóg.
                A właściwie to zwalili go z tronu, ale kto by się tym przejmował?
                -Wybacz stary, musieliśmy to zrobić chociaż raz. Wiesz, jako rewanż za wszystko inne. To na razie! – i zanim Hao zdążył pomyśleć o okrutnej zemście, grupy już nie było.
                -A teraz chodźmy, czas zaprezentować Hao. – powiedział Król Duchów.
                Nowy Król spojrzał na blondyna z charakterystycznym wuteefem na twarzy.
                -Ech, chodzi o to, że dawni Królowie chcą się z tobą spotkać. Wiesz, to trochę jak spotkanie z teściową – nie dość, że niezapowiedziane przez nią to jeszcze musi wypaść idealnie, bo inaczej…- w tym miejscu Yoh przesunął palcem po szyi, ukazując wszystkim znany znak śmierci przez poderżnięcie gardła.
                Hao nie okazywał zestresowania całą sytuacją. Już miał rozmowy z teściowymi. Dwie nawet. I jakoś do tej pory jeszcze żyje, więc nie powinno to być takie złe…prawda?
                ---------------------------------------------


                Koo~niec~! Na teraz, ma się rozumieć^^
                Chciałam raz napisać ,,Kród Luchów’’, zamiast Król Duchów, przez czysty przypadek XD Nie mam pojęcia dlaczego XD.
                Kyuu: Mamy nadzieję, że rozdział i męczenie KD wam się spodobał^^.
                Męczenie KD zawsze w modzie, powinni zrobić z tego konkurencję w olimpiadzie. Ej, to w sumie niezły pomysł! Chyba zrobię z tego konkurs!
                Hao: A nagrody?
                …Nie pomyślałam o tym. Nie było tematu.
                Ach, jeszcze tylko jutro i wakacje~! Znowu są wakacje~! Na pewno mam rację~! Wakacje znowu są!
                Hao: My też się cieszymy^^
                Yoh: Być może będzie więcej czasu na pisanie.
                A może jeszcze mniej…Przez pierwszy tydzień wakacji mama jest w domu i cóż, może być różnie^^”
                Kiedyś tam przeglądałam swoje pierwsze posty. Raany, jak mogłam wtedy tyle pisać o.O?
                Wena: Chodzi o długość tekstu. No ale zauważ, od tamtej pory jak twoje pióro się rozwinęło, teraz twoje opisy są dokładniejsze i jaśniejsze, niż wtedy. I bardzo ładnie to wygląda, trochę jak w książce ^^
                No też racja, ale co ja tam będę się rozczulać^^?
                A teraz robimy reklamę. Wywiady ostatnio zastanawiały się nad zrobieniem konkursu dziennikarskiego. Jeszcze nic nie jest pewne, ale już zawczasu mówię, w razie gdyby ktoś chciałby wziąć udział. Konkretne informacje będą niebawem.
                Co tu dalej…A, tak! Kira ostatnio marudziła, że ludzie z AN odchodzą, więc jeżeli czytacie moje posłowie i chcecie spróbować sił w pisaniu na bloga grupowego, to zapraszamy^^ Nawet dam wam link o <<TUTAJ>>, ażebyście nie musieli lecieć do zakładek i szukać. Akademia Niezwykłości czeka~! Opis bloga znajduje się na Katalogowo (i przyznam nieskromnie, że to ja pisałam i nawet nieźle mi wyszło XD). Kliknijcie link, a od razu odeśle was na konkretny post. Nie przegapicie opisu, jest pierwszy XD.
                Hmm, coś jeszcze…? A tak! Zastanawiałam się nad zrobieniem posta specjalnego. Z każdej serii one-shotów wybrałabym śmieszne momenty i moglibyście sobie poczytać i poprzypominać sobie ich treść, co wam się podobało, a co nie. Podoba się wam ten pomysł?
                Dobra, to chyba na tyle ogłoszeń parafialnych…Życzę wam udanych wakacji~!
                Pozdrawiamy:
                Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia!

EDIT: Dopiero teraz zauważyłam, że nie dałam ,,Wizji Tamary" XD Przepraszam, zapomniałam!

niedziela, 14 czerwca 2015

Shaman King, cz.1 – Nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy dopadnie nas Śmierć…

AVE!
                WDP: AVE!
                Tak jest, nareszcie wróciłam z kolejnym one-shotem! Wiem, że tęskniliście XD.
                Naru: A teraz tak na serio. Przepraszamy, że dawno nic się nie pojawiło z opowiadań. Niestety, zabrakło Weny do dokończenia mojej przygody.
                Mam nadzieję, że nie jesteś zły?
                Naru: Wyluzuj, źle nie jest. Kiedyś to skończysz^^
                Moje ty kochanie~! *przytula się do Naru*
                Shiki: A teraz…
                Arty: …Zapraszamy do czytania!
------------------------------------------------------------------
                Okres II Rundy Turnieju…

                Niebo Dobie nagle przesłoniły czarne chmury. Szamani, widząc to niecodzienne zjawisko pogodowe uznali, że warto zbierać się do zajmowanych domów. Większość z nich przechodziła przez pewną ulicę, której nazwy narrator nie umiał zapamiętać, w tym również Hao i jego uczniowie. Szli oni spokojnie w stronę obozu, a Hao zastanawiał się, czy podczas poprzedniego Turnieju też padał deszcz, lecz jego przemyślenia przerwała Opacho:
                -Czy tam nie stoi Yoh?
                I faktycznie, na środku ulicy stał wspomniany szaman. Wokół niego zebrał się mały tłum osób, który systematycznie rósł, a w samym środku zdarzenia stała ekipa młodego szamana.
                -Masz rację. Podejdźmy bliżej, może się czegoś dowiemy. – powiedział Hao. Tak to jest, kiedy nie lubi się niewiedzy.
                Grupa przecisnęła się do połowy tłumu, kiedy usłyszeli krzyk:
                -Yoh, proszę, nie rób tego! - krzyknęła Anna.
                ,,Ocho, skoro ona kogoś o coś prosi, to sprawa musi być poważna"-pomyślał ognisty szaman i w końcu przepchnął się na sam początek, a obraz tego, co zobaczył, łagodnie mówiąc, zaskoczył go.
                Otóż faktycznie, stał tam Yoh, ale trzymał on przy swojej skroni pistolet. Oczy miał zakryte przez włosy.
                -Staary, nie wygłupiaj się, Prima Aprilis było w miecha w tył! – krzyknął Trey.
                -Skoro jesteśmy przy pierwszym kwietnia, to czy znacie ten żart o…
                -NIE! – krzyknęli Ren i Trey jednocześnie, po czym wspólnie dokopali komikowi. Ach, nie ma to jak wspólny cel, który jednoczy ludzi…
                -Braciszku, co to ma znaczyć? - zapytał zwyczajowym głosem Hao, po czym dostał legendarnym prawym sierpowym Anny, jednak udało mu się utrzymać w pozycji stojącej. Ledwo bo ledwo, ale jednak. Mimo wszystko to siniak na policzku będzie.
                -Ślepy jesteś? - zapytała ironicznie Anna. - Yoh próbuje popełnić samobójstwo!
                Hao spojrzał na swojego bliźniaka zdziwiony, który również w tym samym momencie spojrzał na niego i poruszył ustami, tworząc bezdźwięczne słowa:
                -Niech żyje Król Szamanów.
                Po jego policzkach popłynęły wtedy łzy, po czym uśmiechnął się złośliwie. A głośno już powiedział z ironią w głosie:
                -Ta, jasne!
                I strzelił. Krew znalazła się na ubraniach Anny, Hao i...Keiko, która nie wiadomo kiedy pojawiła się w tłumie. 
                Zatrzymała się tuż przed synem. Serce biło jej niemiłosiernie mocno, aż wydawało jej się, że wszyscy je słyszą. Nic nie mówiła, uklękła przed martwym ciałem syna.
                -Yoh… - i zaczęła płakać.
                Anna położyła głowę narzeczonego na kolanach. Po jej policzkach płynęły łzy.
                Męska część grupy, oprócz Ryu, dzielnie wstrzymywała łzy i emocje na wodzy. Jednak widać było przygnębienie Rena czy drżące dłonie zaciśnięte w pięści Trey’a.
                W tej chwili deszcz zaczął padać i woda zaczęła się mieszać z cieknącą krwią młodego Asakury.
------------------------------------------------------------------
                Chwilę po śmierci Yoh…
                Na dachu jednego z budynków stał pewien mężczyzna. Narzucony na głowę kaptur nie pozwalał zobaczyć twarzy tego człowieka, widać było jedynie uśmiech. Uśmiechał się lekko na to całe zdarzenie na dole, które obserwował mniej więcej od śmierci młodzieńca. Przyglądał się głównie długowłosemu szamanowi. Widział na jego twarzy przez krótką chwilę szok i zdziwienie, po czym przybrał znów swój zwyczajny uśmiech i niemal natychmiastowo odszedł wraz z uczniami. Prychnął z rozbawieniem. Doskonale wiedział, że uważał on Yoh za świetnego szamana, który dopiero co się postrzelił, co, według Ognistego Szamana, nigdy nie powinno się stać.
                -Nadal myślisz, że to dobry pomysł? – zapytał Duch Stróż mężczyzny.
                -Dobrze wiesz, przyjacielu, że to musiało w końcu nastąpić. – odpowiedział mu spokojnie.
                -Tak, wiem, ale…
                -Tak musiało się stać. Taka wola Jego Jogurtowatej mości…Nic na nią nie poradzę, mój drogi. Nawet jeśli bym tego chciał najmocniej na świecie. – rozmówca skrzywił się lekko, wspominając o Królu Duchów.
                Stróż mężczyzny zaśmiał się cicho, po czym razem zniknęli wraz z lekkim podmuchem wiatru.
------------------------------------------------------------------
                Dwie godziny później…

                -Pani Keiko, zatrzyma się pani u nas na kilka dni? – zapytała się już uspokojona Anna.
                -Dziękuję Anno, ale nie mogę. Muszę powiadomić rodzinę. Ale chwilę z wami pobędę. – odpowiedziała brązowowłosa i starła ostatnią łzę z policzka.
                -Rozumiem.
                Ren wziął ciało przyjaciela na ręce i zaniósł do domu, a za nim szła cała ich ekipa. Tłum samoistnie schodził z drogi temu ponuremu konduktowi, sami będąc cicho i przeżywając żałobę.      Mimo wszystko, każdy wierzył, że to Yoh zostanie Królem Szamanów. Zawsze uśmiechnięty chłopak, uczciwy, spokojny, wyluzowany, zawsze miał dobrą radę w zanadrzu. Na zawsze pozostanie w ich sercach wspaniałym szamanem i dobrym człowiekiem.
                Ekipa Yoh doszła już do domu i weszła. Zabarykadowali drzwi, a Ren położył ciało szamana na stole. I po chwili…Cała ekipa poprzybijała sobie piątki. Keiko zaśmiała się na widok radości u reszty.
                -Pierwsza część planu zrealizowana. Drugą zaczniemy zaraz po wybraniu Króla Szamanów. – powiedziała Anna.
                -Ciekaw jestem, jak zareaguje przyszły Król Szamanów na całą tę hecę. – śmiał się Ryu, poprawiając swoje włosy, po czym poszedł do kuchni ugotować obiad.
                -Cóż, palpitacja serca raczej gwarantowana.
                -Ewentualnie upadek światopoglądu. Chyba jednak palpitacja lepsza…-zastanawiała się Pilika.
                -Hej, a słyszeliście ten żart o…- zaczął Choco.
                -NIE! – I nie dane było mu skończyć.

------------------------------------------------------------------
                Ten sam dzień, wieczór…

                Hao siedział na skale i rozmyślał.
                Zawsze uważał Yoh za silnego człowieka, który ot tak po prostu nigdy nikogo nie zabije, a tu proszę, popełnił samobójstwo. To też rodzaj zabójstwa. Doskonale wiedział, że on nie jest dobrym materiałem na osobę zabijającą nic nie wartych ludzi, no ale…Jakoś zawsze dotąd myślał, że jego młodszy brat zginie z jego ręki, kiedy połączy obie części swojej duszy.
                I właśnie coś przyszło długowłosemu do głowy.
                A może zrobił to właśnie po to, żeby nie oddać mu tego kawałka duszy?
                Nie, to niemożliwe. Raczej.
                W końcu nie wyjaśnił mu tejże tajemnicy. Tak w zasadzie to nikomu nie powiedział.
                A tak właściwie to jakie są różnice między nimi?
                Ideologiczne, przede wszystkim. Yoh potrafiłby wybaczyć swoim oprawcom, kiedy Hao akurat w tym samym czasie zacząłby planować okrutną zemstę. A później ją wypełnił. W końcu zemsta najlepiej smakuje na zimno.
                Ale tak to…?
                Oboje byli wyluzowani, mało co potrafiło wytrącić ich z równowagi, jednak kiedy już się to zrobiło, to delikwent był na sto dwa.
                Sto kilometrów od domu i dwa pod ziemią.
                Obaj byli potężni. Co prawda Yoh był słabszy od Hao, ale z pewnością nie wolno było go lekceważyć jako przeciwnika. Jego taktyka walki była całkiem oryginalna i bardzo często improwizował, przez co trudno było wyczuć jego następny krok.
                No i obaj potrafili przyciągać tłumy. Obaj byli urodzonymi przywódcami. Sam nie wiedział, na jakiej zasadzie to działa, ale tak właśnie jest. Obaj posiadali duże grupy silnych szamanów, z którymi należy się liczyć. Co prawda oprócz nich jest jeszcze X-Laws, ale kto by się przejmował jakimiś niedorobionymi psychopatami?
                No i wygląd. W końcu są bliźniakami. Hao parsknął z rozbawieniem. Taak…
                Raczej byli bliźniakami.
                -Mistrzu?
                -Witaj Opacho. – uśmiechnął się Hao.
                -Mistrzu…Czy nie wydaje ci się dziwna, ta cała afera?
                -Tak, ale nie ma co podważać dowodom. Nie da się powrócić z martwych.
                -I kto to mówi…
                -Dobrze, nie da się powrócić z martwych, jeżeli nie opanowało się wszystkich punktów Gwiazdy Jedności. Wracajmy do obozu, muszę się w końcu wyspać.
                -Tak jest, Mistrzu!
------------------------------------------------------------------
                Dwa miesiące później…
               
                -Zwycięzcą Turnieju Szamanów jest Hao Asakura. – ogłosiła Goldva zmęczonym głosem.
                Szamani się nie bali. Oni byli dosłownie przerażeni! X-Laws do tej pory się zastanawia, jakim cudem jeszcze nie zniszczyli Hao. Wszystkie te błyskotliwe plany, pułapki na Asakurę, bezpośrednie konfrontacje…A teraz przepadło! Chyba że…Marco wpadł na kolejny iście szatański plan, którym podzielił się szybko z Jeanne. Żelazna Dama kiwnęła głową, popierając jego pomysł i wycofali się z Areny.
                Grupą, która się wcale nie bała ani nie była przerażona, była grupą Yoh. Patrzyli na całość z lekkimi uśmiechami i ledwo hamowanym śmiechem.
                -Zastanawiam się – zachichotał Lyserg. – Jaka będzie jego mina, kiedy dowie się wszystkiego.
                -To będzie interesujące.
                -Interesujące? – powiedział Trey – Tamara, to będzie piękne! Chyba nawet kamerę wezmę, żeby to nakręcić.
                -Sorry, tam nie działają takie urządzenia. - ucięła Anna, kładąc wyrok na pomyśle Trey'a - A teraz chodźmy, czas wyruszyć do Gwiezdnego Sanktuarium. – powiedziała na koniec i również ta grupa odeszła od nowego Króla Szamanów.
                Uczniowie Hao patrzyli z uwielbieniem na swojego Mistrza. W końcu uda się spełnić jego marzenie i stworzy Królestwo Szamanów. Tylko Opacho patrzyła na Asakurę zwyczajnym spojrzeniem. Nie było w nim uwielbienia czy miłości do Mistrza. Po prostu patrzyła. Bo ona wie doskonale, że to wszystko nadaremno. Wie, że nie uda mu się spełnić swojego marzenia, które z resztą nie było do końca prawdziwe.
------------------------------------------------------------------

                Dwa dni później…          

                Hao siedział na tronie, a przed nim była grupa Yoh. Jak oni się dostali do tego miejsca, nie wiedział. Wiedział jedynie, że nie może czytać w ich myślach, co wydawało mu się co najmniej dziwne.
                Wokół tronu stała Rada Szamańska z Goldvą na czele. Patrzyli oni spokojnie na rozgrywające się przed nimi wydarzenia, jak to zawsze było. Zasada braku jakichkolwiek interwencji. Silva od zawsze twierdził, ze jest ona beznadziejna i bez sensu, bo jak reszta reguł ma być egzekwowana, skoro ta zasada uniemożliwiała to? Zastanawiali się z Kalimem, po jaką cholerę były wymyślane w takim razie wszelkie reguły. Jednak zwalali to na barki głupoty Króla Duchów i zawsze wracali do swoich zajęć. Jednak teraz zasada ta była szczególnie uciążliwa.
                -Po co tu przyszliście? – zapytał się Król. – Bo chyba nie po to, żeby mnie strącić z tronu i uratować ludzi, prawda? – zaśmiał się cicho i oparł głowę o dłoń.
                -Tak właściwie to…-zaczął Trey, jednak nie dane było mu skończyć z pewnej przyczyny.
                Otóż nagle zza tronu w wybuchu i dymie wyszła postać w białym ubraniu, rozmawiająca, a raczej krzycząca na rozmówcę przez telefon, wymachując pięścią nad głową. Kaptur narzucony na głowę nie pozwalał na ujrzenie twarzy, jednak głos był identyczny jak ten, należący do pewnego szamana:
                -Słuchaj no, nie obchodzi mnie to, że dostanie się na Atlantydę nawet przy dzisiejszej technologii jest niemal niemożliwe, masz to zrobić. Jesteś szamanem, do diabła! Zawsze była ona dla nas dostępna, więc się nie wymigasz! Masz trzy dni i ani godziny więcej!
                Zdjął kaptur i zakończył połączenie z wściekłym westchnieniem. Przeczesał dłonią ciemne włosy z roztargnieniem.
                -O, cześć! – krzyknął ucieszony Yoh do pozostałych z typowym dla siebie wyszczerzem, zauważając grupę przyjaciół, machając przy tym wesoło.

------------------------------------------------------------------

                Tak, wiem, że ta część jest krótka, ale jest to w pewnym sensie prolog przyszłych wydarzeń.
                Kyuu: W następnej części dowiecie się trochę więcej, nie martwcie się!
                Dokładnie. Szczerze to już nie mogę się doczekać, aż ją tu wstawię, bo wtedy się większość zagadek wyjaśni, jak nie wszystkie. I po wstępnych przymiarkach i po przeanalizowaniu tych ochłapów, które napisałam, mogę spokojnie stwierdzić, że się spodoba ludziom, które nie lubią KD^^.
                WPD: Do sądu z nim!
                KD: No ale za co?
                WDP: Za to, że jesteś w tym miejscu i za wymyślanie głupich reguł!
                Co TY tutaj robisz?! Paszoł won mi z chałupy, twoja kolej będzie później! *Wykopuje KD na zbity pysk przez otwarte okno*. Nie będzie mi delikwent powietrza zatruwał…
                Pozdrawiamy!

                Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Wywiad!

Ave ludzie!
WDP: Ave wodzu!
Tak, ja wciąż żyję XD
Kyuu: Ta kobieta pragnie poinformować was...
Naru: ...Iż nie w tak dalekiej przeszłości...
Hao: Brała udział w wywiadzie!
Tak jest^^ Już wam podaję linka do niego:
<Wywiad>
Dziękuję Anice, że wytrwała ^^
I mam do was pytanie:
Otóż, jak zauważyliście, jakoś nie mogę się ruszyć z pisaniem Naruciaka, mimo że mam już 4 strony, co powinno zwykle zamienić się w więcej, a tak nie jest. Więc, czy zgadzacie się, żebym zawiesiła tego one-shota i po prostu zaczęła tego z Shaman King? Tamten one-shot mam już rozpoczęty i mam sporo kawałków, więc za kilka dni mogłabym go wstawić...Jaka jest wasza opinia?
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia