AVE!
WDP:
AVE!
Tak
jest, nareszcie wróciłam z kolejnym one-shotem! Wiem, że tęskniliście XD.
Naru:
A teraz tak na serio. Przepraszamy, że dawno nic się nie pojawiło z opowiadań.
Niestety, zabrakło Weny do dokończenia mojej przygody.
Mam
nadzieję, że nie jesteś zły?
Naru:
Wyluzuj, źle nie jest. Kiedyś to skończysz^^
Moje
ty kochanie~! *przytula się do Naru*
Shiki:
A teraz…
Arty:
…Zapraszamy do czytania!
------------------------------------------------------------------
Okres II Rundy Turnieju…
Niebo
Dobie nagle przesłoniły czarne chmury. Szamani, widząc to niecodzienne zjawisko
pogodowe uznali, że warto zbierać się do zajmowanych domów. Większość z nich
przechodziła przez pewną ulicę, której nazwy narrator nie umiał zapamiętać, w
tym również Hao i jego uczniowie. Szli oni spokojnie w stronę obozu, a Hao
zastanawiał się, czy podczas poprzedniego Turnieju też padał deszcz, lecz jego
przemyślenia przerwała Opacho:
-Czy
tam nie stoi Yoh?
I
faktycznie, na środku ulicy stał wspomniany szaman. Wokół niego zebrał się mały
tłum osób, który systematycznie rósł, a w samym środku zdarzenia stała ekipa
młodego szamana.
-Masz
rację. Podejdźmy bliżej, może się czegoś dowiemy. – powiedział Hao. Tak to
jest, kiedy nie lubi się niewiedzy.
Grupa
przecisnęła się do połowy tłumu, kiedy usłyszeli krzyk:
-Yoh,
proszę, nie rób tego! - krzyknęła Anna.
,,Ocho,
skoro ona kogoś o coś prosi, to sprawa musi być poważna"-pomyślał ognisty
szaman i w końcu przepchnął się na sam początek, a obraz tego, co zobaczył, łagodnie
mówiąc, zaskoczył go.
Otóż
faktycznie, stał tam Yoh, ale trzymał on przy swojej skroni pistolet. Oczy miał
zakryte przez włosy.
-Staary,
nie wygłupiaj się, Prima Aprilis było w miecha w tył! – krzyknął Trey.
-Skoro
jesteśmy przy pierwszym kwietnia, to czy znacie ten żart o…
-NIE!
– krzyknęli Ren i Trey jednocześnie, po czym wspólnie dokopali komikowi. Ach,
nie ma to jak wspólny cel, który jednoczy ludzi…
-Braciszku,
co to ma znaczyć? - zapytał zwyczajowym głosem Hao, po czym dostał legendarnym
prawym sierpowym Anny, jednak udało mu się utrzymać w pozycji stojącej. Ledwo
bo ledwo, ale jednak. Mimo wszystko to siniak na policzku będzie.
-Ślepy
jesteś? - zapytała ironicznie Anna. - Yoh próbuje popełnić samobójstwo!
Hao
spojrzał na swojego bliźniaka zdziwiony, który również w tym samym momencie
spojrzał na niego i poruszył ustami, tworząc bezdźwięczne słowa:
-Niech
żyje Król Szamanów.
Po
jego policzkach popłynęły wtedy łzy, po czym uśmiechnął się złośliwie. A głośno
już powiedział z ironią w głosie:
-Ta,
jasne!
I
strzelił. Krew znalazła się na ubraniach Anny, Hao i...Keiko, która nie wiadomo kiedy pojawiła się w tłumie.
Zatrzymała
się tuż przed synem. Serce biło jej niemiłosiernie mocno, aż wydawało jej się,
że wszyscy je słyszą. Nic nie mówiła, uklękła przed martwym ciałem syna.
-Yoh…
- i zaczęła płakać.
Anna
położyła głowę narzeczonego na kolanach. Po jej policzkach płynęły łzy.
Męska
część grupy, oprócz Ryu, dzielnie wstrzymywała łzy i emocje na wodzy. Jednak
widać było przygnębienie Rena czy drżące dłonie zaciśnięte w pięści Trey’a.
W
tej chwili deszcz zaczął padać i woda zaczęła się mieszać z cieknącą krwią
młodego Asakury.
------------------------------------------------------------------
Chwilę po śmierci Yoh…
Na
dachu jednego z budynków stał pewien mężczyzna. Narzucony na głowę kaptur nie
pozwalał zobaczyć twarzy tego człowieka, widać było jedynie uśmiech. Uśmiechał
się lekko na to całe zdarzenie na dole, które obserwował mniej więcej od
śmierci młodzieńca. Przyglądał się głównie długowłosemu szamanowi. Widział na
jego twarzy przez krótką chwilę szok i zdziwienie, po czym przybrał znów swój
zwyczajny uśmiech i niemal natychmiastowo odszedł wraz z uczniami. Prychnął z
rozbawieniem. Doskonale wiedział, że uważał on Yoh za świetnego szamana, który
dopiero co się postrzelił, co, według Ognistego Szamana, nigdy nie powinno się
stać.
-Nadal
myślisz, że to dobry pomysł? – zapytał Duch Stróż mężczyzny.
-Dobrze
wiesz, przyjacielu, że to musiało w końcu nastąpić. – odpowiedział mu
spokojnie.
-Tak,
wiem, ale…
-Tak
musiało się stać. Taka wola Jego Jogurtowatej mości…Nic na nią nie poradzę, mój
drogi. Nawet jeśli bym tego chciał najmocniej na świecie. – rozmówca skrzywił
się lekko, wspominając o Królu Duchów.
Stróż mężczyzny zaśmiał się cicho, po czym razem zniknęli wraz z lekkim podmuchem
wiatru.
------------------------------------------------------------------
Dwie godziny później…
-Pani
Keiko, zatrzyma się pani u nas na kilka dni? – zapytała się już uspokojona
Anna.
-Dziękuję
Anno, ale nie mogę. Muszę powiadomić rodzinę. Ale chwilę z wami pobędę. –
odpowiedziała brązowowłosa i starła ostatnią łzę z policzka.
-Rozumiem.
Ren
wziął ciało przyjaciela na ręce i zaniósł do domu, a za nim szła cała ich
ekipa. Tłum samoistnie schodził z drogi temu ponuremu konduktowi, sami będąc
cicho i przeżywając żałobę. Mimo
wszystko, każdy wierzył, że to Yoh zostanie Królem Szamanów. Zawsze
uśmiechnięty chłopak, uczciwy, spokojny, wyluzowany, zawsze miał dobrą radę w
zanadrzu. Na zawsze pozostanie w ich sercach wspaniałym szamanem i dobrym
człowiekiem.
Ekipa
Yoh doszła już do domu i weszła. Zabarykadowali drzwi, a Ren położył ciało
szamana na stole. I po chwili…Cała ekipa poprzybijała sobie piątki. Keiko
zaśmiała się na widok radości u reszty.
-Pierwsza
część planu zrealizowana. Drugą zaczniemy zaraz po wybraniu Króla Szamanów. –
powiedziała Anna.
-Ciekaw
jestem, jak zareaguje przyszły Król Szamanów na całą tę hecę. – śmiał się Ryu,
poprawiając swoje włosy, po czym poszedł do kuchni ugotować obiad.
-Cóż,
palpitacja serca raczej gwarantowana.
-Ewentualnie
upadek światopoglądu. Chyba jednak palpitacja lepsza…-zastanawiała się Pilika.
-Hej,
a słyszeliście ten żart o…- zaczął Choco.
-NIE!
– I nie dane było mu skończyć.
------------------------------------------------------------------
Ten sam dzień, wieczór…
Hao
siedział na skale i rozmyślał.
Zawsze
uważał Yoh za silnego człowieka, który ot tak po prostu nigdy nikogo nie
zabije, a tu proszę, popełnił samobójstwo. To też rodzaj zabójstwa. Doskonale
wiedział, że on nie jest dobrym materiałem na osobę zabijającą nic nie wartych
ludzi, no ale…Jakoś zawsze dotąd myślał, że jego młodszy brat zginie z jego
ręki, kiedy połączy obie części swojej duszy.
I właśnie
coś przyszło długowłosemu do głowy.
A
może zrobił to właśnie po to, żeby nie oddać mu tego kawałka duszy?
Nie,
to niemożliwe. Raczej.
W
końcu nie wyjaśnił mu tejże tajemnicy. Tak w zasadzie to nikomu nie powiedział.
A
tak właściwie to jakie są różnice między nimi?
Ideologiczne,
przede wszystkim. Yoh potrafiłby wybaczyć swoim oprawcom, kiedy Hao akurat w
tym samym czasie zacząłby planować okrutną zemstę. A później ją wypełnił. W
końcu zemsta najlepiej smakuje na zimno.
Ale
tak to…?
Oboje
byli wyluzowani, mało co potrafiło wytrącić ich z równowagi, jednak kiedy już
się to zrobiło, to delikwent był na sto dwa.
Sto kilometrów
od domu i dwa pod ziemią.
Obaj
byli potężni. Co prawda Yoh był słabszy od Hao, ale z pewnością nie wolno było
go lekceważyć jako przeciwnika. Jego taktyka walki była całkiem oryginalna i
bardzo często improwizował, przez co trudno było wyczuć jego następny krok.
No i
obaj potrafili przyciągać tłumy. Obaj byli urodzonymi przywódcami. Sam nie
wiedział, na jakiej zasadzie to działa, ale tak właśnie jest. Obaj posiadali
duże grupy silnych szamanów, z którymi należy się liczyć. Co prawda oprócz nich
jest jeszcze X-Laws, ale kto by się przejmował jakimiś niedorobionymi
psychopatami?
No i
wygląd. W końcu są bliźniakami. Hao parsknął z rozbawieniem. Taak…
Raczej
byli bliźniakami.
-Mistrzu?
-Witaj
Opacho. – uśmiechnął się Hao.
-Mistrzu…Czy
nie wydaje ci się dziwna, ta cała afera?
-Tak,
ale nie ma co podważać dowodom. Nie da się powrócić z martwych.
-I
kto to mówi…
-Dobrze,
nie da się powrócić z martwych, jeżeli nie opanowało się wszystkich punktów
Gwiazdy Jedności. Wracajmy do obozu, muszę się w końcu wyspać.
-Tak
jest, Mistrzu!
------------------------------------------------------------------
Dwa miesiące później…
-Zwycięzcą
Turnieju Szamanów jest Hao Asakura. – ogłosiła Goldva zmęczonym głosem.
Szamani
się nie bali. Oni byli dosłownie przerażeni! X-Laws do tej pory się zastanawia,
jakim cudem jeszcze nie zniszczyli Hao. Wszystkie te błyskotliwe plany, pułapki
na Asakurę, bezpośrednie konfrontacje…A teraz przepadło! Chyba że…Marco wpadł
na kolejny iście szatański plan, którym podzielił się szybko z Jeanne. Żelazna
Dama kiwnęła głową, popierając jego pomysł i wycofali się z Areny.
Grupą,
która się wcale nie bała ani nie była przerażona, była grupą Yoh. Patrzyli na
całość z lekkimi uśmiechami i ledwo hamowanym śmiechem.
-Zastanawiam
się – zachichotał Lyserg. – Jaka będzie jego mina, kiedy dowie się wszystkiego.
-To
będzie interesujące.
-Interesujące?
– powiedział Trey – Tamara, to będzie piękne! Chyba nawet kamerę wezmę, żeby to nakręcić.
-Sorry, tam nie działają takie urządzenia. - ucięła Anna, kładąc wyrok na pomyśle Trey'a - A
teraz chodźmy, czas wyruszyć do Gwiezdnego Sanktuarium. – powiedziała na koniec i
również ta grupa odeszła od nowego Króla Szamanów.
Uczniowie
Hao patrzyli z uwielbieniem na swojego Mistrza. W końcu uda się spełnić jego
marzenie i stworzy Królestwo Szamanów. Tylko Opacho patrzyła na Asakurę
zwyczajnym spojrzeniem. Nie było w nim uwielbienia czy miłości do Mistrza. Po
prostu patrzyła. Bo ona wie doskonale, że to wszystko nadaremno. Wie, że nie
uda mu się spełnić swojego marzenia, które z resztą nie było do końca
prawdziwe.
------------------------------------------------------------------
Dwa dni później…
Hao
siedział na tronie, a przed nim była grupa Yoh. Jak oni się dostali do tego
miejsca, nie wiedział. Wiedział jedynie, że nie może czytać w ich myślach, co
wydawało mu się co najmniej dziwne.
Wokół
tronu stała Rada Szamańska z Goldvą na czele. Patrzyli oni spokojnie na
rozgrywające się przed nimi wydarzenia, jak to zawsze było. Zasada braku
jakichkolwiek interwencji. Silva od zawsze twierdził, ze jest ona beznadziejna
i bez sensu, bo jak reszta reguł ma być egzekwowana, skoro ta zasada
uniemożliwiała to? Zastanawiali się z Kalimem, po jaką cholerę były wymyślane w
takim razie wszelkie reguły. Jednak zwalali to na barki głupoty Króla Duchów i
zawsze wracali do swoich zajęć. Jednak teraz zasada ta była szczególnie
uciążliwa.
-Po
co tu przyszliście? – zapytał się Król. – Bo chyba nie po to, żeby mnie strącić
z tronu i uratować ludzi, prawda? – zaśmiał się cicho i oparł głowę o dłoń.
-Tak
właściwie to…-zaczął Trey, jednak nie dane było mu skończyć z pewnej przyczyny.
Otóż
nagle zza tronu w wybuchu i dymie wyszła postać w białym ubraniu, rozmawiająca,
a raczej krzycząca na rozmówcę przez telefon, wymachując pięścią nad głową.
Kaptur narzucony na głowę nie pozwalał na ujrzenie twarzy, jednak głos był
identyczny jak ten, należący do pewnego szamana:
-Słuchaj
no, nie obchodzi mnie to, że dostanie się na Atlantydę nawet przy dzisiejszej
technologii jest niemal niemożliwe, masz to zrobić. Jesteś szamanem, do diabła!
Zawsze była ona dla nas dostępna, więc się nie wymigasz! Masz trzy dni i ani
godziny więcej!
Zdjął
kaptur i zakończył połączenie z wściekłym westchnieniem. Przeczesał dłonią
ciemne włosy z roztargnieniem.
-O,
cześć! – krzyknął ucieszony Yoh do pozostałych z typowym dla siebie wyszczerzem,
zauważając grupę przyjaciół, machając przy tym wesoło.
------------------------------------------------------------------
Tak,
wiem, że ta część jest krótka, ale jest to w pewnym sensie prolog przyszłych
wydarzeń.
Kyuu:
W następnej części dowiecie się trochę więcej, nie martwcie się!
Dokładnie.
Szczerze to już nie mogę się doczekać, aż ją tu wstawię, bo wtedy się większość
zagadek wyjaśni, jak nie wszystkie. I po wstępnych przymiarkach i po
przeanalizowaniu tych ochłapów, które napisałam, mogę spokojnie stwierdzić, że
się spodoba ludziom, które nie lubią KD^^.
WPD:
Do sądu z nim!
KD:
No ale za co?
WDP:
Za to, że jesteś w tym miejscu i za wymyślanie głupich reguł!
Co
TY tutaj robisz?! Paszoł won mi z chałupy, twoja kolej będzie później!
*Wykopuje KD na zbity pysk przez otwarte okno*. Nie będzie mi delikwent
powietrza zatruwał…
Pozdrawiamy!
Wszystkich opisujesz świetnie, ale... Ech... Ten Yoh taki niekanoniczny ^^"" Rozumiem, że lubisz przerabiać jego charakter po swojemu, ale jednak wolę tego z oryginału :)
OdpowiedzUsuńPomijając fakt, że ogarniam mniej więcej tyle, co Hao to mi się podobało. Dobrze, że to dopiero początek, chętnie poczytam sobie część dalszą ^^
W ogóle, ciekawi mnie ten kolejny genialny plan X-laws. Tak zaczęłaś ten wątek i urwałaś, a to naprawdę interesujące może być, no! :(
O X-Laws będzie najprawdopodobniej w trzeciej części, ale nie jestem pewna, jeszcze nie skończyłam pisać drugiej^^" Polubisz, Yoh jedzie po KD XD
UsuńHao: A to, że nie ogarniasz, to nic takiego, o to chyba temu szarlatanowi chodziło -.-"
A żebyś wiedział ^^
Tak właściwie to nie za bardzo zmieniłam jego charakter...Poza tym mało go tu trochę było, zacznijmy od tego ^^" A co do rozmowy przez komórkę...Yoh się wkurzył, bo zamówił paczkę w Atlantydzie i jeden gościu miał mu ją dostarczyć. Czeka na nią już od pół roku, więc nie dziw się, że nieco był wybity z równowagi.
Yoh: I uwierz mi, genialny plan X-Laws taki genialny nie jest. Nie dla mnie ;-;
Hao: Dla mnie też nie, ale to ci...
Chaj! Cichaj Hao, nie zdradzaj fabuły, chyba że chcesz, żebym cię do KD wysłała >.>
Hao: NIe! Wszystko tylko nie to, możesz mnie nawet żywcem spalić!
.
..
...
Hao: Dobra, to było głupie.
WDP: Wiemy T.T
Emm, to może zakończmy, zanim zdradzimy całą fabułę...
WDP: Okay...
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia