Witam was,drodzy czytelnicy!Teraz zaczynamy serię rodem z Inazuma Eleven.
Tsuna:*mamrocze*To ,,niedługo''szybko nadeszło...
Kyuu:Lecz za dużo z Inazumą wspólnego to nie ma.
Tiaa...Dla dobra mojego opowiadania dorzuciłam dodatkowe rzeczy...aczkolwiek firmowe hissatsu poszczególnych postaci pozostaną,oczywiście.A i jeszcze jedno:niektórzy bohaterowie mają swoje oryginalne japońskie imiona,np.David=Sakuma.
Sasuke:Ale już nie przedłużajmy i miłego czytania!
----------------------------
Byron Love,były napastnik Zeusa,Raimona i Fire Dragona uznał,że to były jego najdziwniejsze urodziny,jakie kiedykolwiek miał.A wszystko się zaczęło raczej niepozornie,acz zaskakująco w jego mieszkaniu...
Aphrodi,jako że kazano mu wziąć przymusowy dzień wolny,aktualnie leżał na kanapie w salonie.Zamknięte oczy i równomierny,spokojny oddech pozwalają sądzić,że śpi.Tego dnia chyba mu się przypomniało,że garnitur nie jest częścią jego ciała i założył jasno-szary,o kilka numerów za duży sweter,spod którego widać było ramiączko czarnej podkoszulki,czarne zwykłe spodnie i białe skarpetki.Kucyk leżał sobie na prawym ramieniu,jak zwykle związany wstążką.Na szyi miał zawieszony naszyjnik z piórkiem i nieśmiertelnikiem.By sobie tak dalej spał,gdyby ktoś nie postanowił go w bardzo okrutny sposób obudzić...
-APHRODI!Wstawaj,spóźniłeś się na trening i Mark cię zabije!!!
Byron momentalnie otworzył oczy,zaczął krzyczeć,po czym próbował wstać,łapiąc się po drodze przeróżnych rzeczy,jednak był zbyt przerażony i spadł na podłogę.Kiedy trzymając się za brzuch,lekko uniósł głowę,jęcząc przy tym i zobaczył zadowoloną twarz Axela i stojących za nim trzech chłopców,którzy byli jego podopiecznymi.Ognisty napastnik ubrany był w białą koszulkę na krótki rękaw z niebieskim napisem:Hero!,czarne spodnie ze zwężanymi nogawkami i widać było z perspektywy Love'a jego czarne skarpety.W tej chwili szczerzył się głupio do leżącego na ziemi gospodarza.Chłopcy wyglądali na zakłopotanych całą sytuacją.
-Ałaaa...Axel,z łaski swojej,powiedz mi,co na bogów ja ci zrobiłem,że teraz obudziłeś mnie w tak brutalny sposób?-wychrypiał Love.
-Jaki jest dziś dzień?-zapytał go,olewając totalnie jego pytanie.
-Wtorek...czy tylko po to mnie obudziłeś? I jak tu wszedłeś?
-Drzwiami.-odparł,jakby to było oczywiste(Sasuke:Bo było -.- Ja:Ciiii...).-Następnym razem je zamykaj,jeżeli chcesz sobie pospać i przy okazji cię nie okradli.A data?
-Siódmy lipca.
-Ja nie wierzę,nie pamiętasz?-Axel zrobił face palma.
-Nie bardzo...
-Aphrodi,zrozumiałbym,gdybyś zapomniał o innych,ale żeby zapomnieć o WŁASNYCH urodzinach?!
-Co...?To już dzisiaj?-widocznie długowłosy był nadal zaspany.
-Z kim mi kiedyś przyszło pracować...?-wymruczał cicho-Ty jeszcze śpisz,co nie?Praca tak ci się na głowę zwaliła,że aż nie pamiętasz o niczym,oprócz dat następnych meczów?
-Całkiem prawdopodobne.-odpowiedział blondyn.
Aphrodi postanowił wstać wreszcie z podłogi i poszedł do kuchni zrobić wszystkim herbatę.Wrócił po chwili z pięcioma parującymi kubkami.
-Wiem,że okrutnie cię potraktowałem,ale zrozum,wołami bym cię nie obudził,więc trzeba było wyciągnąć ciężką artylerię.-powiedział Axel,który wygodnie rozsiadł się na kanapie.Aphrodi usiadł koło niego i pokazał pozostałym,aby też usiedli.Podał wszystkim kubki z herbatą i zaczęli ją powoli sączyć.
-Ale nie musiałeś od razu mnie straszyć Markiem,wiesz dobrze,że jak jest wkurzony,to potrafi być straszny...Już raz się o tym przekonałem w szpitalu.-na to wspomnienie Aphrodi aż się wzdrygnął.
-Wiem,przecież też wtedy byłem.Byłem nawet w stanie go w tym wspierać.Właśnie,jak po operacji?
-Chodzi ci o tą,którą miałem miesiąc temu?-Axel kiwnął głową-Całkiem nieźle,jakbym miał nowe kostki.
-To dobrze.Wiesz,że wtedy bardzo się z drużyną martwiliśmy o ciebie.
-Wiem...
Zapadła ciężka atmosfera,a Sai,Hei i Huno zastanawiali się,o co ogóle tu chodzi.Po chwili jednak Axel się uśmiechnął i podał małą paczkę Byronowi.
-Trzymaj,Aphrodi,to od całej drużyny.
Długowłosy wziął paczkę od Axela i zaczął wyjmować coś prostokątnego.Okazała się być to książka o tytule:Co zrobić ze swoimi włosami?
-Axel...-wysyczał cicho Byron.
-To podpucha,jełopie,otwórz.-zachęcił go kolega z drużyny,śmiejąc się przy tym lekko.
Love poszedł za radą przyjaciela i otworzył książkę,w której znajdowała się kolejna.Była niebiesko-żółta.Tytuł został napisany czarnymi literami:Album.Aphrodi otworzył na pierwszej stronie i zaniósł się śmiechem.Wszyscy obecni w pokoju zapuścili żurawia nad jego ramionami.Na pierwszym zdjęciu widać było Marka,Fubuki'ego i Tsunami'ego robiący głupie i śmieszne miny.Przewrócił na następną stronę.W pokoju Marka było wielkie pobojowisko,a wszyscy leżeli w dziwnych miejscach i pozycjach.Nathan tulił się do krzesła,Tsunami wisiał do góry nogami,utrzymując niebywałą równowagę,na firankach,które się jeszcze trzymały.Axel spał na kanapie,a Fubuki leżał,a właściwie zwisał z fotela.Rika tuliła się do Erika,który siedział oparty na drzwiach.Oboje drzemali.Jude leżał na parapecie,z nogami wystającymi poza domem.Sakuma leżał pod stołem tak,że widać było tylko jego głowę.Jack siedział i spał oparty o ścianę.Hiroto jako jedyny był rozbudzony i patrzył z politowaniem na pozostałych ludzi ze skrzyżowanymi rękoma.A z kolei Aphrodi...
-Teraz już wiem,skąd wtedy spadłem,że mnie później tak bok bolał,kiedy Mark postanowił nauczyć się grać na trąbce.
...On leżał na sporawym żyrandolu,wystarczająco,aby skulony mógł spokojnie spać.Z jakiejś racji jako jedyny był przykryty kocem,a za poduszkę robiły mu jego ręce.
-A gdzie Mark?-zapytał Love.-I jak ja się tam dostałem?
-Nie domyślasz się?To on zrobił zdjęcie.A co do drugiego pytania...Miałeś już wtedy nieźle podpite,kiedy uznałeś,że chcesz zostać ptakiem i zacząłeś latać na tych skrzydłach,które zwykle były od Boskiej Wiedzy.Tak długo latałeś,aż wleciałeś na żyrandol i od razu zasnąłeś.Rzuciliśmy ci wtedy koc,żebyś nie zmarzł.
-Nic mi już nie mów...-powiedział mu,zażenowany tym,co właśnie usłyszał.
Byron przewrócił następną stronę i zobaczył siebie z obciętymi do ramion i przefarbowanymi niemal całkowicie włosami,a w tle stał Tsunami,który trzymał sporą siekierę nad głową i próbował się wyrwać z uścisku Marka i Jude'a,skutecznie powstrzymującymi go przed popełnieniem morderstwa prawdopodobnie planowanego na blondynie.Tsunami wyglądał na wściekłego.
-O,o tym to ja nie wiedziałem.
-Hah,nic dziwnego.Tsunami najpierw wziął siekierę i próbował cię zaatakować,bo myślał,że ty to nie ty,a reszta z tobą rozmawiała spokojnie o taktyce.Kiedy od Jude'a dowiedział się,że to jesteś ty,to jeszcze bardziej chciał cię zaatakować.Chłopaki ledwo go powstrzymali przed zamiarem skrócenia cię o głowę.Mark postanowił mu to wyjaśnić łopatologicznie.I mówię tu dosłownie.Lepiej mów Tsunami'emu o takich rzeczach wcześniej,bo inaczej przez przypadek kiedyś w końcu cię zabije.To dlatego później nie odzywał się do ciebie przez resztę treningu.
-I wszystko jasne.-westchnął.-A ja się zastanawiałem,co znowu mu zrobiłem,że miał takiego focha -.-
Wtedy,ni stąd ni zowąd wpadł do mieszkania sam różowowłosy w okularach przeciwsłonecznych we własnej osobie.Ubrany był,jakby miał jechać na wakacje na Hawaje,czyli:niebieska koszula w czerwone kwiaty,białe spodenki i niebieskie japonki.Do tego jeszcze na nosie miał okulary przeciwsłoneczne,a na szyi drewniany naszyjnik.
-Aphrodi!Chodź tu,mój solenizancie,niech ja cię wyściskam!-powiedział,rozkładając szeroko ramiona,przywołując na twarz ,,banana''.
-Lepiej idź,nie wiadomo,co się stanie,jak mu odmówisz,a jak się obrazi?Surferzy są bardzo uparci,a ty doskonale o tym wiesz.-podpowiedział konspiracyjnym szeptem Axel do blondyna.
Ten,aby nie narażać się różowowłosemu,wstał i z uśmiechem podszedł do niego.Tsunami nagle złapał go w pasie i przerzucił Byrona przez ramię i zaczął kierować się w stronę wyjścia z mieszkania.
-No,to idziemy,księżniczko^^.
-Gdzie idziemy?Puść mnie!I nie nazywaj mnie księżniczką!
-Trzy razy nie,księżniczko.Do widzenia!-wykrzyczał wesoło na odchodnym.
-Axel,jak będziesz wychodził,to weź mi jakieś buty i zamknij mieszkanie,nie chcę,żeby mi je okradli!
-Spoko wodza!Zajmę się tym!-zawołał białowłosy.
Kiedy Tsunami niosący Aphrodi'ego już wyszedł,Axel wyjął kartkę i podał ją Sai'owi.
-Spotkamy się tam później,myślę,że uda nam się namówić Aphrodi'ego do gry.Weźcie ze sobą całą drużynę.A teraz,chyba już warto wyjść,nie nadużywajmy gościnności waszego trenera.
Chłopcy zostawili małą paczkę z prezentem na stole i wyszli z mieszkania.Axel wziął pierwsze lepsze wiązane buty Byrona,wziął klucze i zamknął dom na cztery spusty.Teraz czekał na niego kolejny cel:dom Marka.
------------------------------------
Aphrodi i Tsunami byli już w połowie drogi do celu.Przechodnie oglądali się za nimi,bo różowowłosy nadal niósł blondyna na ramieniu.Byron,chcąc nie chcąc,musiał mu na to pozwolić,bo inaczej by zabrudził sobie skarpety piachem,który był na chodniku.Pozwolił się nieść Tsunami'emu i oparł łokieć o jego plecy,a dłonią podpierał brodę(przywołajcie obraz Fiony i Shreka,kiedy ten ją niósł,mniej więcej tak to wyglądało).
-Nadal nie chcesz mi powiedzieć,gdzie mnie niesiesz?-zapytał po dłuższej chwili milczenia.
-Nie,ale jeżeli cię to zadowoli,to powiem,że jesteśmy w połowie drogi,księżniczko ^.^
-Przestań mnie tak nazywać >.<
-Nie,księżniczko ^o^
-Z kim ja się zadaję...?
-Ze mną :D-mówiąc to dumnie wskazał kciukiem na siebie i pokazał ząbki,których Aphrodi i tak nie zobaczył.
Wtem Aphrodi zmarszczył brwi,przymrużył oczy i dłonią zasłonił sobie oczy tak,aby słońce mu nie przeszkadzało w obserwacji.Z daleka zobaczył biegnących w ich stronę Sakumę i Jude'a.Ubrani byli w normalne ciuchy,czyli nie garnitury.Jude miał założoną czerwoną koszulkę na długi rękaw,na którą założył białą koszulę z krótkim rękawem.Niebieskie jeansy dopełniały całości.Sakuma z kolei miał na sobie czarną koszulę w zieloną i szarą kratkę i,tak jak Jude,miał niebieskie jeansy.
-Tsunami!Aphrodi!
Tsunami odwrócił się w stronę głosów,o mało nie zwalając przy tym Byrona.
-O,więcej przyjaciół!Yo Jude,Sakuma!
-Hej,Tsunami,dlaczego ty niesiesz Aphrodi'ego?I czemu nie ma butów?-zapytał Sakuma.
-Bo mnie porwał z własnego domu,czaisz?!Zostać porwanym z WŁASNEGO domu i to przy śwadkach,którzy nic sobie z tego nie robili!I nawet nie wiem,gdzie idziemy!-zawołał blondyn-Axel ma mi jakieś buty wziąć i mieszkanie zamknąć.Chociaż tyle.A miałem dziś zostać cały dzień w domu...
-Z nami i Tsunamim na czele zdecydowanie nie dałbyś rady.Zawsze się staramy dowiadywać takie rzeczy,żeby móc później się spotkać,jak ktoś ma wolne,więc,tak czy inaczej,i tak byś w domu nie został.-powiedział Jude.
-Ech...A czy chociaż wy wiecie,gdzie on-tu wskazał na Tsunami'ego-idzie?
-Wiemy...-zaczął Jude.
-...Ale ci nie powiemy.-zakończył Sakuma.
-Czy wszyscy się dziś sprzysiężyli przeciwko mnie?-Aphrodi wzniósł oczy ku niebu,na co pozostali się zaśmiali.
-----------------------------------
W tym czasie u Axela...
Dom Marka.
-Hej,udało się wam go wyrwać?
-Jasne,Mark,z Tsunamim już idą.Okrężną drogą,ma się rozumieć.
-Szkoda,że nie widziałem jego reakcji,to musiało być piękne.-westchnął Mark.
-Bo było.Jego podopieczni coś nieco sztywno przyjęli mój pomysł pobudki.Nie bardzo przypadł im do gustu ta część planu.Tak czy inaczej:Tsunami czaił się z boku,przed drzwiami,a ja i chłopcy w tym czasie weszliśmy do mieszkania,choć oni tego nie chcieli za bardzo,jednak ich do tego przekonałem.
-Tak,później ostra pobudka,która była częścią planu.Później,kiedy mówiliście o zapałach mordowniczych(nie,takie słowo nie istnieje w słowniku...tak mi się wydaje) Tsunami'ego,wcisnąłeś guzik,który przesłał sygnał do niego i porwał na ręce Aphrodi'ego,tak,aby nawet nie miał szansy wziąć butów.
-Owszem,a potem już tylko wystarczyło przesłać numer buta do dziewczyn.Kiedy chłopcy się oddalili,ponownie wszedłeś do domu Aphrodi'ego i sprawdziłeś rozmiar,jaki nosi.
-Już się cieszę na myśl,co się stanie,kiedy już wszystko będzie gotowe.Mam nadzieję,że się mu spodoba i nie będzie miał nam za to za złe.
-Nie będzie.Chyba...
-E tam,nie powiemy mu,chłopaki-zawołała Rika,materializując się nie wiadomo skąd.-Ja już mam dobre wytłumaczenie,nie martwcie się tym!
Mark,Rika i Axel postanowili pójść na tyły domu,aby zakończyć przygotowania do przyjęcia.
-----------------------------------
Wracamy do Tsunami'ego...
Ulica,na której się znajduje dom Marka.
-No,już prawie jesteśmy,księżniczko.
Sakuma i Jude spojrzeli na siebie z rozbawieniem,ale się nie roześmiali.
-,,Księżniczko"?-zapytali.
-Nie wiem,skąd on to wziął,ale mi się nie podoba to,że mnie tak nazywa >.<''
Dawni członkowie Królewskich już nie mogli się powstrzymać i roześmiali się głośno.Aphrodi,znając powód ich rozbawienia,obraził się na nich i chyba długo nie wybaczy im tego czynu...Tsunami'emu zresztą też.
-No,wreszcie jesteśmy!
Tsunami wszedł na podwórko,a Aphrodi stara się określić,gdzie są,ale że nie widział domu,to nie mógł tego stwierdzić.Zresztą,jak przechodzili na tyły,Sakuma i Jude skutecznie uniemożliwili mu obserwację otoczenia.Kiedy Tsunami stanął i zdjął z siebie Aphrodi'ego,ten odwrócił się i zobaczył wszystkich z Raimona,którzy wykrzyknęli:
-NIESPODZIANKA!
Byrona dosłownie zamurowało.Wiedział już,że znajdował się w ogrodzie Marka,tyle że teraz na trawniku rozstawione były krzesła i duży stół,gdzie wszyscy się mogli pomieścić,na którym stały napoje,szklanki,sztućce i talerze.Niedaleko stał duży grill,gdzie już piekły się wykałaczki i inne tego typu jedzenie.Nad drzwiami wejściowymi do domu powieszone było duże płótno z napisem:Wszystkiego najlepszego! ,przypięte razem z mnóstwem balonów.Niedaleko drzwi stała mała wieża,do której już podchodził Mark i włączył muzykę.
-Hej,Aphrodi,mam twoje buty.
-Axel?Przyszedłeś wcześniej niż my,chociaż wcześniej,,wyszliśmy"?
-Szedłem skrótami.Masz tu buty,żebyś po trawie na boso chodzić nie musiał.
Białowłosy podał solenizantowi parę zwykłych czerwonych trampek z biało-czarnymi sznurówkami.
-Oi,dziękuję.
-Spoko.
-Dobra,chodźmy jeść,bo zgłodniałem od noszenia Aphrodi'ego.
Mówiąc to,Tsunami podszedł do jednego krańca stołu i tam usiadł,wśród śmiechu pozostałych.Chwilę później wszyscy się dosiedli,po jakimś czasie był tort i inne takie.Jednak w końcu Mark zadał pytanie:
-Aphrodi,jak po operacji?Kostki w porządku?Możesz normalnie biegać?-zapytał niby z uśmiechem.
Byron,widząc dziwne zachowanie kolegi,kiwnął niepewnie,odsuwając się delikatnie.
-A więc...Zasuwaj na boisko,zaraz gramy mecz z przyjaciółmi z całego świata!!!-wykrzyczał Mark tak głośno,że Love aż podskoczył w miejscu.
Wtedy weszły dziewczyny,które wcześniej wyszły,które niosły wszystkim stroje,będące większą wersją kompletu z gimnazjum Raimona. Dodatkowo Aphrodi miał jeszcze korki.
-Z jakimi przyjaciółmi?I skąd znacie mój rozmiar,dziewczyny?
-Tajemnice kobiet,mój drogi,których faceci nie zrozumieją.-powiedziała Rika uśmiechając się słodko,nie odwracając wzroku od Byrona.
-Niech wam będzie,ale to trochę podejrzane...
-A mówiąc o przyjaciołach...Grają z nami Edgar z Rycerzy Królowej z Anglii,Fidio z Orfeusza z Włoch,Sein od legendy z Wyspy Piłki Nożnej,Romenjo(czy jakoś tak)z Królestwa z Brazylii,Teres z Argentyny,Dylan i Marc(żeby jakoś rozróżnić,daję mu k przez c) z Jednorożca z Ameryki, no i my oczywiście.Czyli...Ja,ty,Axel,Tsunami,Jack,Hiroto,Kevin,Sakuma,Jude,Fubuki,Bobby,Erik,Tachimukai, nawet Fudou przyjdzie,Midorikawa(z Gemini Storm),Tobitaka,Nathan,Kogure, i Toramaru.-wyliczał Mark.
-Czyli 26 osób...Po 13 w składzie...po dwóch na zmianę.
-Tak,i składy są takie:Skład pierwszy: Aphrodi,Jude,Mark,Dylan,Booby,Teres,Edgar,Sein,Jack,Hiroto,Fubuki,Midorikawa i Nathan.Z kolei skład drugiej drużyny to: Fidio,Romenjo,Fudou,Axel,Kogure,Toramaru,Sakuma,Tachimukai,Tobitaka,Kevin,Erik, Tsunami i Marc.
-Czyli wszystko ustalone.Idziemy!
-TAK!
-----------------------------------
Stadion Gimnazjum Raimona-18.00
Na stadionie są wszystkie podopieczne drużyny chłopaków z Raimona.
-Zaczynają się spóźniać.
-Nie martw się tak,przecież wiesz,że najpierw muszą namówić trenera Love'a,żeby w ogóle zagrał.
-Patrzcie,idą!
Wszyscy spojrzeli w stronę wejścia.Spora część ludzi była ubrana w żółto-niebieskie koszulki Raimona,a reszta odpowiednio do swojej dawnej drużyny ze świata.Z tym,że grupa,którą prowadził Mark,miała jeszcze białe szarfy,przewiązane na ramionach.Jednak kiedy weszli,Aphrodi'ego i Jude'a dorwały dziewczyny.
-Nie ma mowy,nie rozpuszczę włosów!-buntował się Aphrodi.
-Oj zdejmiesz,kiedyś grałeś w rozpuszczonych,mając dłuższe włosy,to teraz też tak będzie.Zobacz,Jude już wiąże swoje włosy w jedną kitkę.
Byron spojrzał na Jude'a,który dawał nieme znaki,aby Love zrobił,co dziewczyny każą,bo to może się źle dla niego skończyć,niemal jak spóźnienie się na trening u Marka bez żadnego dobrego usprawiedliwienia.Długowłosy westchnął i zrobił,co dziewczyny chciały,ku ich ogromnej uciesze.Wtem spojrzał na trybuny i zamarł.Były całe zapełnione przez dzieciaków,które były podopiecznymi odpowiednich osób.
-Mark,nie mówiłeś już,że będzie widownia,i to jeszcze z moimi podopiecznymi!
-Bo to była niespodzianka.Nawet zrobiliśmy z tego grę:Kto zaprosi więcej drużyn.Ja wygrałem.-odpowiedział Mark-Nagrodą była satysfakcja.
-Tak,ale nigdzie nie mogliśmy złapać twojej drużyny,chyba niezły wycisk im dajesz,że zobaczyć ich normalnie nie można.Udało mi się dać jednemu kartkę z informacją,kiedy Tsunami porywał cię z domu.
-Jak miło -.-
-Aha :D
Kiedy już weszli na środek boiska,stało się...no cóż,błysk,bum i nasi bohaterowie ,,odmłodnieli''.Dość sporo.
-Hej...czemu te ciuchy są na mnie za duże?Chwila,wyglądacie,jakbyście się cofnęli do gimnazjum!-zawołał Tsunami.
Reszta spojrzała po sobie i zauważyli,że różowowłosy ma rację.Aphrodi znów miał długie włosy bez farbowania,Jude jakby stracił swoje proste włosy,a okulary spadały mu z nosa;Sakuma znów miał krótsze włosy,a przepaska stała się za duża itd.itp.Koszulki były za duże,a spodenki się zsuwały.
-Co,do cholery?!
-Hej,chłopaki...Wiecie,wzięłyśmy wasze dawne stroje z Raimona,wiecie,żebyście poruwnali sobie...A tu się okazuje,że będziecie ich potrzebować.
-He,a dlaczego tylko my się zmieniliśmy,a Fidio i reszta nie?Przecież też byli z nami na boisku.
Nastała cisza.Bo rzeczywiście,ci,którzy nie byli w składzie Raimona kiedykolwiek,ten się nie przemienił.
-Ech,później nad tym pogłówkujemy,teraz nam to nie potrzebne.Chodźmy się lepiej przebrać.
Kiedy Raimon poszedł się przebrać,aby jakoś wyglądać i nie podciągać spodenek co chwilę.Wyszli ponownie na boisko,aby się zastanowić,co dalej.Mark zauważył,że zbierają się chmury burzowe.
,,Chwila,burzowe?Cholera jasna!"
Piorun trzasnął i chwilę potem rozległ się grzmot.Wszyscy usłyszeli,jak ktoś pada na kolana.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
--------------------------
Ha,wiem,że będziecie źli za takie zakończenie,ale właśnie o to chodzi.W następnej części się dowiecie,kto krzyczał i co miał na myśli Mark,klnąc w myślach.
Kyuu:Nee~Darka-san,mam złe wiadomości i zostałem oddelegowany,aby ci przypomnieć*przełyka ślinę,chowając się za ścianą*.
Co przypomnieć?
Kyuu:Że niedługo zacznie się rok szkolny...
Ech,wiem...Ale to takie smutne,znów wstawanie o siódmej,prace domowe,chodzenie w koszuli i mundurku,ja nie chcę!!!TToTT
WDP:*na łodziach i w płaszczach przeciwdeszczowych*A my nie chcemy,żebyś nas zalała!
Oj,sorki...Ale ja naprawdę nie chcę,dobrze mi w domu Y.Y
Hao:Ona się nie ogarnie...Chodź Yoh,zabierzmy ją stąd,dla dobra nas wszystkich.
Yoh:Cóż,ktoś musi to zrobić...
Yoh&Hao:*biorą zrozpaczoną Autorkę i przenoszą ją nad staw,aby uzupełnić braki wody*
Naru:A my,cóż,żegnam się!I pamiętajmy,żeby Darką-san wpisać na początek,bo tym razem specjalnie przez przypadek znowu zamknie kogoś w piwnicy.
WDP:*Kiwają głowami i suszą pomieszczenie*.
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
PS:Jest nowa playlista(bo szablon chyba zauważyliście,prawda^^),koniecznie musicie obejrzeć teledysk do ostatniej.Jak zobaczycie,to zrozumiecie,o co mi chodzi :)
wtorek, 26 sierpnia 2014
Liebster Award cz.2 + informacje.
Witam was w tym jakże cudnym dniu!Po raz drugi zostałam nominowana do Liebster Award,tym razem przez YourFavouriteStar z bloga:http://three-asakura-demons.blogspot.com/,której bardzo dziękuję za nominację!Ale,trzeba przypomnieć zasady,nieprawdaż^^?
A teraz,czas odpowiedzieć na pytania:
1. Jeśli miałabyś możliwość uczestniczenia w jakimś filmie/serialu jaki byłby twój wybór i dlaczego?
To ja poproszę o rolę w Harrym Potterze jako Bellatriks albo Hermiona,albo Narcyza,albo inna postać żeńska.Dlaczego?Toż to jeden z najbardziej kultowych serii jest!Oglądałam co najmniej cztery razy wszystkie części,a ile razy przeczytałam,tego już zliczyć nie mogę ^o^
2. Masz jakieś uzależnienia?
Tak,od muzyki,anime i mangi.I od Zagadek Wszechświata z Morganem Freemanem ;)
3. Co skłoniło cię do pisania bloga?
Hmmm,sama nie wiem.Tak mnie wzięło,żeby coś napisać takiego swojego,ale one-shoty,gdyż na to można sobie stale pozwolić,np.jakby mi się znudziło Naruto i miałabym przejść na coś innego,to mogę to zrobić,bez zawieszania bloga.
4. Kto jest twoim idolem?
Linkin Park,chciałabym być na chociaż jednym ich koncercie *q*
5. Jaki jest twój ulubiony aktor i aktorka i/lub piosenkarz i piosenkarka?
Nie posiadam,gdyż tego drugiego jest sporo,a co do aktorów bądź aktorek...za rzadko oglądam telewizję,żeby mieć kogoś takiego.
6. Ulubiony przedmiot (w szkole) ?
Informatyka,lubię w-f ,historię,fizykę,matematykę i dorzucę jeszcze biologię,a przynajmniej z niej niektóre lekcje(w liceum będzie o klonowaniu,co mnie na maksa zaciekawiło).
7. Masz zwierzaka?
No ba!Mojego kota,na którego wołamy Rudy,bo jest rudy w rude paski i rude kropki!I jeszcze ma biały brzuszek i brodę ^^
8. Ile masz lat?
Autorek,starszych osób i kobiet się o wiek nie pyta!
9. Wymień swoje trzy talenty.
Myślę,że to mogą być:
Granie na gitarze i po części na innych instrumentach
Lubię śpiewać i chyba nieźle mi idzie
Umiejętność wymyślania na żywca,co mam pisać dalej,bez przemyślenia
10. Gdyby powstała twoja (auto)biografia jaki nadałbyś/nadałabyś jej tytuł?
Darka-Zło wcielone czy raczej psychopatka z manią?
11. Czy jesteś dumna ze swojego kraju i dlaczego?
Jestem po części dumna z historii,bo niewiele krajów dałoby radę po 123 latach niewoli odzyskać niepodległość,ale polityka u nas leży -.-
Dobra,teraz nominacje:
1.http://hetalia-poland-love.blogspot.com/
2.http://moje-opowiadanie-sk-i-nie-tylko.blog.onet.pl/
3.http://story-by-narya-anima.blogspot.com/
4.http://zmien-swoje-przeznaczenie-asakura.blogspot.com/
5.http://mercy-and-rocky.blogspot.com/
Więcej mi się nie chce.
Czas na pytania!
1.Co uważasz o blogu o tematyce totalnie one-shotowej,gdzie można spotkać przeróżne jednostrzałówki z anime,które posiadają kilka części(no,taki np.mój^^)?
2.Gdybyś miała do wyboru pisanie dla czytelników na blogu czy możliwość wydania książki,co byś wybrał/a?
3.Jako,że to ja,to mószę zadać chociaż jedno rozbudowane pytanie:gdybyś miał/a możliwość wejścia i spotkania w anime/książce/mandze ukochaną ponad wszystko postać(bliźniaki liczą się jako jeden),to co byś zrobił/a:wziął/wzięła tę postać ze sobą do domu czy została w mandze/książce/anime?
4.Czy rysujesz czasem z nudów jakąś postać,której nie ma nigdzie,nadajesz jej imię i zastanawiasz się,co by było,gdybyś wrzucił/a tę postać do opowiadania?
5.Linkin Park czy raczej Limp Bizkit?
6.Twój największy strach,o którym wolałbyś/wolałabyś nigdy nie wspominać,podpalić,poćwiartować i zakopać w ogródku pod jabłonią?
7.Będąc na wakacjach i popijając mleczko kokosowe,okazuje się,że wytypowano ci nagrodę główną pieniężną,choć los wrzuciłeś/aś tylko dla zabawy,bo to kosztowało tylko złotówkę.Wygrana to jakieś 300.000 zł.Co byś kupił/a za tę sumę jako pierwsze?
8.Czy boisz się,kiedy burza jest w nocy?
9.Czy kiedykolwiek zastanawiałeś/zastanawiałaś się nad sensem życia i inne filozoficzne rzeczy,kiedy jesteś sam/a i się nudzisz?
10.Czy umiesz grać na jakimkolwiek instrumencie(niech będzie,szkolne obowiązkowe też się mogą liczyć)?Wypisz wszystkie.
11.Czy jest jakaś cecha,jakaś rzecz,którą byś chciał/a w życiu zmienić?
No dobra,to już wszystkie,mam nadzieję,żeosoby nominowane odpowiedzą na me zacne pytania^^.
Kyuu:Dobra,zaczynamy część drugą,czyli informacje.
Tak,a więc,moi drodzy czytelnicy,obrazicie się,jeżeli wymyślę dla podopiecznych Aphrodi'ego własne imiona(ze względu na to,iż i tak nie będą odgrywać jakiejś znaczącej roli) i wymyślę Byronowi pierwszą lepszą datę urodzin?
Naru:Przepraszamy,że to jeszcze nie jest nowy one-shot,ale możecie być pewni,że niedługo się pojawi część pierwsza.
Tsuna:Tak więc,czekajcie,a niedługo będzie!
Do zobaczenia!
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
Nominacja do Libster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ”dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
1. Jeśli miałabyś możliwość uczestniczenia w jakimś filmie/serialu jaki byłby twój wybór i dlaczego?
To ja poproszę o rolę w Harrym Potterze jako Bellatriks albo Hermiona,albo Narcyza,albo inna postać żeńska.Dlaczego?Toż to jeden z najbardziej kultowych serii jest!Oglądałam co najmniej cztery razy wszystkie części,a ile razy przeczytałam,tego już zliczyć nie mogę ^o^
2. Masz jakieś uzależnienia?
Tak,od muzyki,anime i mangi.I od Zagadek Wszechświata z Morganem Freemanem ;)
3. Co skłoniło cię do pisania bloga?
Hmmm,sama nie wiem.Tak mnie wzięło,żeby coś napisać takiego swojego,ale one-shoty,gdyż na to można sobie stale pozwolić,np.jakby mi się znudziło Naruto i miałabym przejść na coś innego,to mogę to zrobić,bez zawieszania bloga.
4. Kto jest twoim idolem?
Linkin Park,chciałabym być na chociaż jednym ich koncercie *q*
5. Jaki jest twój ulubiony aktor i aktorka i/lub piosenkarz i piosenkarka?
Nie posiadam,gdyż tego drugiego jest sporo,a co do aktorów bądź aktorek...za rzadko oglądam telewizję,żeby mieć kogoś takiego.
6. Ulubiony przedmiot (w szkole) ?
Informatyka,lubię w-f ,historię,fizykę,matematykę i dorzucę jeszcze biologię,a przynajmniej z niej niektóre lekcje(w liceum będzie o klonowaniu,co mnie na maksa zaciekawiło).
7. Masz zwierzaka?
No ba!Mojego kota,na którego wołamy Rudy,bo jest rudy w rude paski i rude kropki!I jeszcze ma biały brzuszek i brodę ^^
8. Ile masz lat?
Autorek,starszych osób i kobiet się o wiek nie pyta!
9. Wymień swoje trzy talenty.
Myślę,że to mogą być:
Granie na gitarze i po części na innych instrumentach
Lubię śpiewać i chyba nieźle mi idzie
Umiejętność wymyślania na żywca,co mam pisać dalej,bez przemyślenia
10. Gdyby powstała twoja (auto)biografia jaki nadałbyś/nadałabyś jej tytuł?
Darka-Zło wcielone czy raczej psychopatka z manią?
11. Czy jesteś dumna ze swojego kraju i dlaczego?
Jestem po części dumna z historii,bo niewiele krajów dałoby radę po 123 latach niewoli odzyskać niepodległość,ale polityka u nas leży -.-
Dobra,teraz nominacje:
1.http://hetalia-poland-love.blogspot.com/
2.http://moje-opowiadanie-sk-i-nie-tylko.blog.onet.pl/
3.http://story-by-narya-anima.blogspot.com/
4.http://zmien-swoje-przeznaczenie-asakura.blogspot.com/
5.http://mercy-and-rocky.blogspot.com/
Więcej mi się nie chce.
Czas na pytania!
1.Co uważasz o blogu o tematyce totalnie one-shotowej,gdzie można spotkać przeróżne jednostrzałówki z anime,które posiadają kilka części(no,taki np.mój^^)?
2.Gdybyś miała do wyboru pisanie dla czytelników na blogu czy możliwość wydania książki,co byś wybrał/a?
3.Jako,że to ja,to mószę zadać chociaż jedno rozbudowane pytanie:gdybyś miał/a możliwość wejścia i spotkania w anime/książce/mandze ukochaną ponad wszystko postać(bliźniaki liczą się jako jeden),to co byś zrobił/a:wziął/wzięła tę postać ze sobą do domu czy została w mandze/książce/anime?
4.Czy rysujesz czasem z nudów jakąś postać,której nie ma nigdzie,nadajesz jej imię i zastanawiasz się,co by było,gdybyś wrzucił/a tę postać do opowiadania?
5.Linkin Park czy raczej Limp Bizkit?
6.Twój największy strach,o którym wolałbyś/wolałabyś nigdy nie wspominać,podpalić,poćwiartować i zakopać w ogródku pod jabłonią?
7.Będąc na wakacjach i popijając mleczko kokosowe,okazuje się,że wytypowano ci nagrodę główną pieniężną,choć los wrzuciłeś/aś tylko dla zabawy,bo to kosztowało tylko złotówkę.Wygrana to jakieś 300.000 zł.Co byś kupił/a za tę sumę jako pierwsze?
8.Czy boisz się,kiedy burza jest w nocy?
9.Czy kiedykolwiek zastanawiałeś/zastanawiałaś się nad sensem życia i inne filozoficzne rzeczy,kiedy jesteś sam/a i się nudzisz?
10.Czy umiesz grać na jakimkolwiek instrumencie(niech będzie,szkolne obowiązkowe też się mogą liczyć)?Wypisz wszystkie.
11.Czy jest jakaś cecha,jakaś rzecz,którą byś chciał/a w życiu zmienić?
No dobra,to już wszystkie,mam nadzieję,żeosoby nominowane odpowiedzą na me zacne pytania^^.
Kyuu:Dobra,zaczynamy część drugą,czyli informacje.
Tak,a więc,moi drodzy czytelnicy,obrazicie się,jeżeli wymyślę dla podopiecznych Aphrodi'ego własne imiona(ze względu na to,iż i tak nie będą odgrywać jakiejś znaczącej roli) i wymyślę Byronowi pierwszą lepszą datę urodzin?
Naru:Przepraszamy,że to jeszcze nie jest nowy one-shot,ale możecie być pewni,że niedługo się pojawi część pierwsza.
Tsuna:Tak więc,czekajcie,a niedługo będzie!
Do zobaczenia!
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Już mam pomysł!
Siemaneczko w tym jakże deszczowym dniu!
WDP:Yo!
Tak więc,postanowiłam już,co będzie następne:One-shot o Inazuma Eleven!
Kyuu:Tylko potrzebujemy paru informacji,może ktoś nam je udzieli?
1.Kiedy Aphrodi ma urodziny?
2.Jak się nazywają jego podopieczni,kiedy w Inazuma Eleven GO! został trenerem?
To chyba wszystko...jeżeli jednak nie wiadomo,kiedy Aphrodi ma urodziny,to nie szukajcie na chama,sama sobie wymyślę pierwszą lepszą datę^^.
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesołą Drużyna Pierścienia
WDP:Yo!
Tak więc,postanowiłam już,co będzie następne:One-shot o Inazuma Eleven!
Kyuu:Tylko potrzebujemy paru informacji,może ktoś nam je udzieli?
1.Kiedy Aphrodi ma urodziny?
2.Jak się nazywają jego podopieczni,kiedy w Inazuma Eleven GO! został trenerem?
To chyba wszystko...jeżeli jednak nie wiadomo,kiedy Aphrodi ma urodziny,to nie szukajcie na chama,sama sobie wymyślę pierwszą lepszą datę^^.
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesołą Drużyna Pierścienia
piątek, 15 sierpnia 2014
Shaman King,cz.4-Najgorsza prawda boli,ale nadal jest lepsza od najpiękniejszego kłamstwa,czyli przepis Hao na poprawę humoru.
Ave!Jak miło wreszcie powrócić z kolejną częścią Shaman Kinga!
Kyuu:Jak wyszło i o co chodzi z poprawą humoru po bolącej prawdzie?Tego się dowiecie z rozdziału,który,mamy nadzieję,że się spodoba.
Sakura:Mnie się osobiście spodobał.Choć nie skończyło się to dobrze dla kilku osób...
Feliks:I to totalnie.
Toż to Feliks nas raczył odwiedzić!Ale,ale,nie przedłużając,zapraszamy do czytania.
------------------------------------
-Jak to co?Dlaczego postanowiłeś nagle się zmienić i dołączyć do Hao Asakury?-zapytała Jeanne swoim melodyjnym głosem.
-Ja się nie zmieniłem.Właściwie,to teraz dopiero jestem sobą.-odpowiedział spokojnie.
-Co masz na myśli,Yoh?-zapytał HoroHoro.
-O,śnieżynka zadała inteligentne pytanie,czyżby się zbliżał armagedon?-zapytał ironicznie Ren.
-Odszczekaj to,krótkomajtku!!!
-CISZA!Dajcie mu zacząć.-powiedziała Anna.
-Tak jest,pani Anno...
Krótkowłosy szaman ponownie zaczerpnął powietrza i zaczął mówić:
-Co miałem na myśli?To,że przez lata byłem więziony we własnym umyśle.To,że dziadek stworzył mi fałszywą osobowość,która daje się łatwo manipulować rodzinie,prócz Hao,oczywiście.To,że nie miałem przy sobie mojego prawdziwego Ducha Stróża,która zawsze mnie wspierała w trudnych chwilach,zamiast rodziny.To,że zawsze ukrywano przede mną prawdę o tym,że posiadam starszego brata.To,że nigdy nie mogłem mieć wolnej woli czy świadomości działania.Ale to się zmieniło,już nie jestem marionetką i wybrałem stronę,która mi odpowiada.Bo wiem,że tutaj przynajmniej nikt mnie nie okłamie czy oszuka.
-Yoh,nie rozumiesz,dołączyłeś do kogoś,kto...-zaczął Lyserg,a zawołany się wkurzył.
-To TY nie rozumiesz.-zaczął spokojnie-Rozumiem,że jesteś wściekły i rozżalony,bo to widać,choć starasz się to ukryć.Ale jesteś zaślepiony chęcią zemsty przez co nie widzisz co dobre,a co złe.Ale nawet nie wiesz,co się stało wtedy rzeczywiście,bo nigdy nie spytałeś się Hao,jaka jest jego wersja tamtego dnia.-zaczął mówić podwyższonym tonem do Lyserga-Bo chcesz widzieć i myśleć to,co chcesz,a nie prawdę.Wyobraziłeś sobie,co się działo na zewnątrz,ale nigdy nie chciałeś się dowiedzieć,jak to wyglądało w perspektywie kogoś innego.Lyserg,ja chcę być po stronie,gdzie nikt mnie nie traktuje jako narzędzie,ale jako człowieka.Zdziwieni?Hao jest bardziej ludzi niż myślicie,że jest.Może i prawda w oczy kole,ale nadal to jest prawda.Tylko w tym jednym się nie zmieniłem:Zawsze będę mówił prawdę,niezależnie od tego,kim będę.-ostatnie zdanie praktycznie wykrzyczał,a oczy błyszczały hamowanym gniewem.
Odwrócił się na pięcie z rozmachem,płaszcz i warkocz na chwilę zatrzepotały(nie wiem,jak to wyrazić),po czym poszedł w kierunku wyjścia ze stadionu.Z daleka było widać,jak blask słońca odbija się od łańcuszków na spodniach i pierścieni na palcach.Po chwili dołączyli do niego obozowicze z Hao na czele.Wyglądali niemal jak Liga Sprawiedliwych odchodzących w stronę zachodzącego słońca w starym westernie(wybaczcie mi...nie mogłam się powstrzymać!).Na arenie zostali tylko X-Laws i dawna drużyna Yoh.Przez chwilę gapili się na wejście na arenę,po czym zaczęli się rozchodzić w swoje strony w milczeniu z mieszanymi myślami i uczuciami.
A co w tym czasie u Yoh i reszty...
-No,jak się czujesz po tej tyradzie?-zapytał brata Hao.
Młodszy Asakura leżał na trawie z rękoma pod głową w roli poduszki,nogi założył jedną na drugą i patrzył w niebo.Hao siedział obok niego pod drzewem,patrząc na brata.
-Tak jakby mi...lżej,w sensie psychicznym,ma się rozumieć.Jakby ostatnie łańcuchy ze mnie spadły,a oni dowiedzieli się,co zrobił Yohmei.Że nie jest taki,jaki się na początku wydaje.Dopiero teraz czuję się taki...wolny.Tak,myślę,że to dobre określenie.-spojrzał na Hao.
-Ale nadal wyglądasz tak,jakby przydałaby ci się ,,mała'' dawka poprawy humoru,braciszku drogi.
-Może...-odpowiedział,widząc niebezpieczny błysk w oku bliźniaka.
-I sądzę,że reszta chętnie nam w tym pomoże...
-W czym?-zapytał Yoh,zaintrygowany.
-To,że mam tysiąc lat,nie oznacza,że czasem nie mogę się zabawić,a tylko i wyłącznie zajmować się sprawami świata.Chodź.-machnął zachęcająco ręką.
Bliźniacy wstali i podeszli do obozu,który chyba już wcześniej został poinformowany o tym,że ich mistrz postanowił się trochę,,zabawić''...Kosztem kogoś innego,rzecz jasna.Hao wprowadził w to swego brata i zaczęli się przygotowywać.Wiadomo było,kto będzie ich ofiarą,gdyż był to ulubieniec chyba wszystkich osób w Dobie...
Środek nocy,kryjówka X-Laws.
Yoh i Hao podeszli pod coś,co wyglądało jak wielopiętrowy dom towarowy,z balkonami i dużymi oknami.Hana-gumi zabezpieczały tyły domów,a Luchist i Zang-Ching pilnowali tyły bliźniaków,żeby nikt niepowołany ich nie zobaczył.Wkradli się do środka.Na przód Hao wysłał małego duszka ognia,żeby oświetlał im drogę i szukał pułapek.Yoh przywołał duszki wiatru,aby tworzyły iluzję,by nikt ich nie wykrył tak łatwo.Weszli po cichu do pomieszczenia,gdzie znajdował się pokój Marco.Sam okularnik dość dostadnie dał im do zrozumienia,iż twardo śpi.Jak?Głośnym i donośnym chrapaniem,że aż się zdziwili,że nie słychać go było na dole.Bliźniacy pochowali się tam,gdzie mogli pozostać niezauważeni,a Hao użył Reishi,żeby przesłać myśl Marco,aby przekonać go,iż właśnie podczas snu wpadł na genialny pomysł pozbycia się Ognistego Szamana,tak,aby się nie połapał,że jest to jeden z jego pierwszych pomysłów.Tak jak podejrzewali,Marco natychmiast wstał i wyleciał z sypialni jak poparzony.Bracia nie tracili czasu i wzięli się do roboty.Wzięli wszystkie mundury Marco i ubrania,jakie tylko znaleźli w szafie,po czym wywalili je przez okno,gdzie czekała już Mari razem z resztą Hana-gumi z wielkim kotłem pełnym gorącej wody.Wrzuciły tam ubrania,po czym wlały dość sporą ilość czerwonej farby,aby ubrania zafarbowały się na różowo.Bliźniacy nie musieli się martwić,że ktoś ich wykryje:przed drzwiami stał były przywódca X-Laws i pozbawił go przytomności.Przeniósł go na łóżko,gdzie bliźniaki już coś na niego szykowali...
Zang-Ching w tym czasie montował kamerki w jadalni.Hana-gumi oddały z powrotem ubrania Marco,a Luchist bez ceregieli wrzucił je luzem do szafy,po czym zamontował małą kamerkę w lustrze i w kącie pokoju.Yoh zrobił jeszcze komiczne zdjęcie Wyrzutka,po czym wyszli z budynku.Rano mieli się dowiedzieć,czy plan poszedł po ich myśli.Jednak jedna osoba postanowiła dodać coś od siebie i została na chwilkę dłużej.Była to Mari,która z iście szatańskim uśmiechem zaczęła coś robić z twarzą Marco...
Nazajutrz nad ranem wszystkich szamanów w Patch obudził wrzask Marco.Większość pomyślała,że znowu mu się nie udało ,,unicestwić Hao'',więc położyli się z powrotem do łóżek.Ale nie wszyscy...W tym czasie obóz cały padał na łby ze śmiechu.Właśnie obejrzeli nagranie,gdyż kamerka wysyła film na bierząco.Zobaczyli,jak Marco wstaje z różowymi włosami,pomalowany na twarzy przez Mari(czerwone,oczodajne usta,czarne cienie z dodatkiem srebra,do tego jeszcze brokat i eyeliner i maskara).Dodajmy to,że ten makijaż jest praktycznie nie do zmycia,bo Mari dołożyła troszkę Furyoku,aby makijaż wytrzymał co najmniej cały dzień,nieważne,słońce,śnieg,grad czy burza,nic totalnie nie zadziała,nawet woda z popiołem.Kiedy Marco,załamany swym aktualnym wyglądem,zajrzał do szafy,na jego stopy wyleciały,teraz różowe,wszystkie mundury.Przez Dobie przeszedł kolejny wrzask,a obóz zatrząsł się ze śmiechu.Kiedy zszedł do jadalni,pozostali próbowali(bezskutecznie)powstrzymać się przed wybuchem śmiechu,a Lyserg spadł z krzesła.Jak przyszła Jeanne,ta tylko się zapytała:,,Marco,a dlaczego przefarbowałeś się na różowo?".No cóż,wtedy wypowiedź Iron Maiden była tą kroplą przepełniającą czarkę,i X-Laws zaśmiało się tak bardzo,że najbliższe sąsiedztwo,oddalone o 500 metrów zastanawiało się,co się tam dzieje.A Marco miał dwie opcje:Nie będzie dziś wychodził z domu(co jest niemożliwe,gdyż ma dziś walkę),albo zniesie to z godnością i wiedzą,iż jest już skończony w świecie internetu.No cóż,pozostaje opcja nr 2.^^.
Kiedy obóz Hao szedł na arenę,nie ukrywała swego ogromnego zadowolenia i dobrego humoru.Nie na codzień bowiem wiadomo przed wszystkimi,że czeka taka wielka niespodzianka dla widowni,a doskonale wiedzieli,iż Marco,aby nie zhańbić imienia X-Laws,postanowi zhańbić siebie,ale przyjdzie dopiero na walkę i nie wyjdzie wcześniej z domu,to też wiedzieli.Wszyscy już siedzieli na swoich stałych miejscach na trybunach,HoroHoro czekał na swego partnera(jak to zabrzmiało,bożżż...Marco dobrym kompanem O.O).Drużyna przeciwna zaczęła się niecierpliwić,ale nasz drogi sędzia oznajmił,że jeszcze mają pół minuty do godziny rozpoczynającej pojedynek.Kiedy już Wyrzutek się pojawił,szamani byli osłupieni nagłą zmianą jego image'u.Makijaż,różowe ubrania,do tego farbowane włosy na oczodajny róż(Hao powstrzymał Yoh,żeby ten nie przesadził i nie pofarbował jego końcówek na kolor włosów Hao,bo jak to ujął,,To będzie hańba dla tego szlachetnego koloru'').Cały stadion,na początku osłupiały,po chwili zatrząsł się śmiechem,roznosząc hałas po całym Patch.Wiele osób robiło zdjęcia,a Silva,gdyż on właśnie sędziował w tej walce,który ledwo się powstrzymywał przed wybuchem śmiechu(w końcu jest przedstawicielem Króla Duchów,nie może się wygłupić przed całym Dobie),zarządził rozpoczęcie walki.Marco,chcąc to szybko zakończyć i dalej starać się przywrócić swój dawny wygląd,szybko zaatakował nieświadomych przeciwników.Ci nawet przez śmiech nie mieli sił się obronić,a ich kontrole ducha zostały złamane.Wyrzutek szybko się zmył z areny po werdykcie Silvy,ale stadion nie przejął się tym wcale.
-Wiecie co?Może zacznijmy sprzedawać filmik z pobudki okularnika,zarobimy trochę,a kasa może się kiedyś przydać.-zaproponował Zang-Ching.
-Jestem za.-rzekł Hao i po powrocie do obozu wszyscy się wzięli do roboty,aby przygotować setki kopii ich nagrania.
Następnego dnia już pojawili się pierwsi chętni do kupna rzeczonego nagrania,gdyż plotka o tym rozniosła się błyskawicznie.A dwa dolce za płytę to nie wiele,żeby się świetnie zabawić na imprezie z jakiejkolwiek okazji,aby rozśmieszyć swych gości,bądź goście gospodarza.Po południu interes już kwitł,a nawet parę osób przyszło z dawnej drużyny Yoh,aby zakupić kilka płyt.I tak biznes się rozkręcał...
Jakiś miesiąc później...
Tak się okazało,że zostały jeszcze trzy ostatnie duety,które będą się po kolei ze sobą mierzyć:Drużyna Rena,Kuro no Shiro i Drużyna Gwiazdy(chyba się domyślacie,kto,prawda?).Na pierwszy ostrzał poszły Dryżyny Rena i Kuro no Shiro,ze zwycięstwem tej drugiej drużyny.Pokonali Rena i Jeanne,gdyż to właśnie ona była z nim w duecie,kiedy Yoh użył Przeszywającej strzały,a Luchist w tym czasie spowodował wybuch po stronie przywódczyni X-Laws.Jeszcze nikt nigdy nie słyszał takiego krzyku najwierniejszego z X-Laws,czyli ulubionego blondyna całego Dobie.Lecz,żeby było ciekawiej podczas turnieju,Król Duchów postanowił,iż z dwóch ostatnich drużyn każdy jej członek będzie się pojedynkował z partnerem.Opacho,która była z Hao,poddała się z radością,ale już z drugiej drużyny nie było tak łatwo...
Luchist,jako,iż posiada swą dumę i honor,do tego jest silnym szamanem,postanowił się pojedynkować z Yoh.Chciał sprawdzić jego umiejętności z silniejszymi przeciwnikami niż X-Laws czy reszta osób z Patch...Tak czy inaczej:Luchist jest żądny wrażeń i nie zważał na to,że może pokiereszować brata jego mistrza.Wyjął pistolet i wezwał Lucifera.
-Lucifer,do pistoletu!
,,No,to ja już wiem,dlaczego Wyrzutki używają tylko broni palnej..."
-Myślę,że najlepiej będzie na początek użyć toporu,Yoh-san.
-Faktycznie,na broń palną lepiej użyć krótkodystansowej...Lulien,do toporu!
Tak jak w przypadku łuku,broń zaświeciła się na czerwono.Silva(no bo,w końcu któż by inny?^.^),ogłosił rozpoczęcie pojedynku.Pierwszy zaczął Luchist,wystrzelając ognisty pocisk(no bo jakiż by inny,skoro Lucifer to jego duch stróż?),jednak Yoh zasłonił się toporem,wokół którego unosiła się (?) ziemia,która zatrzymała kulkę gnającą w Yoh.Krótkowłosy szaman,nie tracąc ani chwili,wbił topór w ziemię i zawołał:
-Topornik Siły:Wybuchający Tsuchi!
Wzdłuż toporu zaczęła tworzyć się szczelina,która pędziła w stronę Luchista,jednak ten w ostatniej chwili odskoczył dwa metry w bok i wysłał serię z pistoletu,krzycząc:
-Ognista seria!
Yoh szybko padł na ziemię i zasłonił się toporem i lewitującą ziemią.Po chwili wstał i chcąc się odegrać,zaatakował w dziwny dla przeciwnika sposób:
-Topornik:Szarża!
Jak strzała poleciał do Luchista i starał się go pociąć na kawałeczki.Co się jednak nie udało,gdyż ten zdołał na czas robić uniki.Jednak dalej machał toporem tuż przed twarzą byłego Wyrzutka.Luchist czuł,że ma w tym jakiś zamysł,więc postanowił powstrzymać szarżę na swoje życie i zablokował cios swym niezniszczalnym pistoletem.Jednak powstało wgniecenie na broni palnej.Krótkowłosy,nie spodziewając się tego,zranił się przez przypadek w ramię i poleciało trochę krwi.Yoh uśmiechnął się słodko do Luchista i odskoczył na bezpieczną(a raczej taką miał nadzieję)odległość.Luchist po chwili uśmiechnął się ironicznie,a na czole pokazała się mała,ostrzegawczo świecąca żyłka.Oj,nikt mu nie będzie tak bezczelnie broni wypaczać!Były X-Laws postanowił zmienić broń na karabin maszynowy.Szybko przeniósł ducha,a wtedy dać było słychać krzyk Hao:
-Tylko brata mi nie zabij!Nie mam drugiego!
-Spoko...Ale i tak go pokiereszuję...
-Ja jednak wolałbym nie.Topornik Ochrony:Tarcza!
Przed Yoh pojawiła się dosyć masywna tarcza,podobna do tych,które mają policjanci,czyli osłaniała go od stóp do głów.Zaczął powoli się wycofywać pod ścianę,gdzie powinien być bezpieczny.Zebrał trochę Furyoku,podczas gdy Luchist rozpoczął ,,salwę honorową'',strzelając w Yoh.Jednak miał wystarczająco grubą tarczę i był w takiej odległości,że pociski nie przebiły ziemi.Krótkowłosy zebrał już wystarczającą ilość Furyoku,i mógł przejść do ataku.Rzucił toporem o ziemię,krzycząc:
-Topornik Ziemi:Trzęsienie ziemi!
Jeszcze się nie zdarzyło,żeby w Dobie było jakiekolwiek trzęsienie ziemi,a tu ma aż 4 stopnie w skali Richtera.Mocno zatrzęsło stadionem,tylko latający ludzie i Yoh się trzymali.A dlaczego Yoh się trzymał?Ponieważ był tak blisko epicentrum,że praktycznie nie odczuwał trzęsień(wiem,że tak do końca nie jest,ale to na potrzeby opowiadania).Pod Luchistem powstało pęknięcie,w które wpadł,gubiąc broń,a sam się zaklinował.Kontrola ducha się wypaliła,trzęsienie ziemi się zakończyło,a Silva,który już odzyskał równowagę,ogłosił zwycięstwo Yoh.Dwonki Wyroczni bliźniaków po chwili zadzwoniły,ogłaszając,że ich walka finałowa odbędzie się za tydzień.Kiedykrótkowłosy to przeczytał,otrzepał się z kurzu,wyjął ze swojej magicznej kieszeni bandaż i gazę i zaczął owijać wokół ramienia.
-Dobra robota,Yoh...A teraz pomóż mi stąd wyjść!-zawołał Luchist.
Yoh,z miną cierpiętnika,podszedł do szczeliy i złapał byłego Wyrzutka za ramię.Próbował go wyciągnąć.Raz,drugi.Trzeci.I nic,nie chciał wyjść!
-Hej,pomóżcie mi,bo go sam nie wyjmę!
Podszedł do niego Zang-Ching i Hana-gumi.Podzielili się rękoma Luchista(wiem,jak to brzmi...)i zaczęli ciągnąć.Udało im się za pierwszym razem,aż Luchist wyleciał z szczeliny i upadł na Yoh i Zang-Chinga.
-Dzięki^^.
-Nie...ma..za co...ale mógłbyś już zejść...nie mogę oddychać...-wychrypiał Yoh,z powodu braku tlenu.
-Oj,sorki,już schodzę.
Kiedy czarnowłosy zszedł z chłopaków,ci z niemałą ulgą wytchnęli.Co jak co,ale na płucach im leżał.
-Wracajmy do obozu,Yoh,musisz się poddać i dać mi przypalić ranę,żeby szybciej się zagoiła do naszej walki.
-Nie...Lepiej pójdę do Fausta...Chyba mi pomoże...
-Ależ oczywiście,że pomogę...Lepiej nie palić rany,bo może wejść zakarzenie-powiedział nekromata,który nie wiadomo kiedy się pojawił tuż obok Zang-Chinga,a ten doznał nowej rzeczy w swoim życiu:a mianwicie zawału.
Faust szybko zajął się ręką Yoh,wcierając w nią jakieś podejrzanie wyglądające zioła i doleczając Furyoku.
-Powinno być dobrze.Ale lepiej,jakbyś smarował do końca tygodnia ranę tą maścią.Wystarczy raz dziennie.
Mówiąc to,Faust podał Yoh małe pudełeczko,które miało dziwny zapach.No cóż,leki mają działać,a nie ładnie pachnieć.
-Dzięki.-odpowiedział Yoh,a lekarz wrócił do swojego ulubionego zajęcia:wpatrywania się w Elizę.
I wszyscy z grupki Hao wrócili do obozu,aby przyżądzić coś do jedzenia.
---------------------------------
Tydzień później...
Po pamiętnym meczu Yoh i Luchista,przyszedł czas na pojedynek bliźniaków.Jeszcze na żadnym meczu w Patch nie było tyle osób,jak na walce finałowej.Yoh miał ze sobą tylko katanę,a Hao,jak zwykle,nie posiadał żadnej broni.Kiedy Kalim(taaa...Silvy się spodziewaliście,prawda?*wredny uśmiech*)rozpoczął walkę,Hao utworzył z Ducha Ognia miecz,aby choć raz trochę się pomęczyć przy pojedynku.Yoh już utworzył Kontrolę Ducha z Lulien.Katana,jak w pozostałych przypadkach,zajażyła się na czerwono,ale tym razem widać było co jakiś czas pojawiający się złoty odcień.Hao przyjrzał się temu z zaciekawieniem,ale postanowił już zaatakować.Podbiegł do Yoh i wyskoczył,atakując z góry.Ku jego zdziwieniu,jego młodszy brat miał zamknięte oczy.Przez chwilę się zastanawiał,czy czasem nie zabije przez przypadek Yoh,ale uznał,iż krótkowłosy ma w tym jakiś zamysł.I nie mylił się.
Yoh w odpowiedniej chwili wyciągnął katanę w górę,blokując uderzenie Hao.W tym czasie przez miecz przeszedł prąd elektryczny,a przynajmniej coś podobnego.Hao poczuł lekkie łaskotki w palcach i natychmiast odskoczył od brata.Spojrzał na niego,a Yoh otworzył oczy.Wokół jego źrenic pojawiło się złote kółko,które się jażyło nienaturalnym światłem.
-To,że wiem,że i tak wygrasz,Hao-nii,nie oznacza,że nie dam z siebie wszystkiego.Szermierz Piorunów:Złote wyładowanie!
Z katany wyleciał pojedynczy piorun,który w szybkim tępie leciał do długowłosego,który nie zastanawiając się,odskoczył i zrobił unik.Hao przeciął mieczem powietrze,wysyłając wiązkę ognia w Yoh.Jednak złote kółko w oczach zmieniło się na czarno-niebieskie.
-Szermierz Mroku :Czarna powłoka.
Wokół Yoh powstała dziura w przestrzeni,która wchłonęła ogień Hao.Kółko w oczach znów zieniło kolor,tym razem na zielone:
-Szermierz Wyładowania:Prąd elektryczny!
I wtedy stało się coś,czego się nie spodziewano:a mianowicie w tym momencie wybuchła bomba,która w samą porę wylądowała na środku areny.Hao poleciał w kierunku ściany i walnął w nią z dużym impentem.Wybuch został spotęgowany tym,że w tym samym momencie leciała wiązka prądu,przez co moc wybuchu była większa,niż powinna.Hao wyczuł,że lekko poturbowany Yoh podchodzi do niego,a w osobnej grupie jego uczniowie,którzy zerwali się z trybun.Wtem usłyszał głośne kliknięcie.Strzał.Hao odwrócił się w stronę,gdzie on padł i na chwilę zamarł z przerażenia.Yoh stał przed nim z rozciągniętymi rękoma,a przed nim stał Marco z pistoletem w dłoni i dymem uciekającym z lufy.Oczy Hao momentalnie się rozszerzyły,a po chwili łapał swojego upadającego bliźniaka.Spojrzał w oczy Yoh-były już martwe,a z ciała wypływało mnóstwo krwi,prosto z serca.Obwódka zniknęła z jego oczu.Ognisty szaman poczuł najpierw niedowierzanie,potem rozpacz i wzrastający gniew.Jego Furyoku zaczynało z niego ulatywać,tym samym sprawiając,że powietrze momentalnie zgęstniało.Jego uczniowie szybko się wycofali z pola manewrowego ich mistrza,gdyż wiedzą,że to może się dla nich źle skończyć.Starszy Asakura położył delikatnie ciało Yoh na ziemi,po czym wstał i podszedł do Ducha Ognia.Wskoczył na jego dłoń i odwrócił się w stronę Marco.Włosy przesłaniały jego oczy,więc nic nie można było z nich wyczytać.Szaman wyciągnął rękę przed siebie i skierował nią w okularnika.Ognie momentalnie strawiły ciało Wyrzutka.A z dłoni Hao powoli kapała krew jego brata.Powoli podniósł twarz,a oczy wyrażały czystą furię.
.
..
...
JEB!
Nagle poczuł silne uderzenie z tyłu głowy,które powaliło go na kolana,zmarszczył brwi i rozszerzył oczy.Spojrzał za ramię,a tam stał...Yoh we własnej osobie,ale już bez dziury po kulce i intensywnego krwawienia.Uśmiechnął się wesoło do Hao:
-Cześć,kochany braciszku.Wróciłem,żeby ci do głowy nie wpadły jakieś postrzelone pomysły.Na przykład wybicie wszystkich w promieniu kilometra,a z tego,co widzę,właśnie masz na to ochotę.
Słuchawkowy szaman w ręku trzymał pięćdziesięcio-stronicową gazetę zwiniętą w rulon,którą uderzył w potylicę swojego brata.Hao zamrugał kilka razy,po czym nadal siedział na kolanach,gapiąc się na młodszego sobowtóra z niedowierzaniem.Yoh westchnął i pomachał mu ręką przed oczami:
-Halooooo,jest tam kto?!Otrząśnij się,bo ci zrobię ten sam numer,co tamtej nocy po zwinięciu słuchawek.
Ognisty szaman natychmiast się ogarnął,wiedząc,że Yoh ma na myśli pamiętnego duszka wody i pewnego blondwłosego Wyrzutka w rolach głównych.Wstał na nogi i spojrzał Yoh w oczy.Nie zwrócił uwagi na resztę szamanów,którzy siedzieli na ławkach zdumieni obrotem sprawy.
-Po co wróciłeś?
-Już mówiłem,ale chyba przeżyłeś dość duży szok,żeby mnie słuchać...Wróciłem,żeby powstrzymać cię od wprowadzania w życie swoich postrzelonych planów.Poza tym...Za bardzo byś tęsknił.-uśmiechnął się słodko.-I powinieneś pamiętać,że nie wszyscy X-Laws są psychopatami,na przykład Meene,więc...powstrzymaj troszkę swoje popędy mordownicze.Nie jesteśmy w Mordorze.A teraz sio mi stąd,Król Duchów nie będzie na ciebie czekał przez pięćset lat!
Po tym zdaniu Yoh ponownie trzepnął Hao w głowę i się zniknął.Ognisty Szaman,chcąc nie chcąc,przyznał bratu rację i poleciał z SoF'em do Króla Duchów,masując bolące miejsce na głowie,a podczas lotu przypominał sobie pewną rozmowę poprowadzoną z Yoh jakiś czas temu...
***************************
-Hao-nii,jesteś pewny,że wybicie całej ludzkości to jedyne rozwiązanie?
Bliźniacy siedzieli w namiocie z powodu gorączki na dworze,która niemiłosiernie przypiekała szamanów biorących udział w Turnieju.Jakimś sposobem w namiocie było przyjemnie chłodno.Yoh leżał i bawił się kulką,co rusz ją podrzucając i łapiąc,a Hao siedział na krześle i czytał kolejną pozycję z biblioteczki bliźniaka.
-Tak sądzę.Ludzie w końcu nigdy się nie zmienią.
-No właśnie...Nie zmienią.Zastanawiałeś się może kiedyś,dlaczego Turniej jest wznawiany co pięćset lat?
-To przez Gwiazdę Zniszczenia...
-W Tajnej Bibliotece przeczytałem raz,że to niekoniecznie jest nadrzędny tego cel.Owszem,to jeden z powodów.Chodzi głównie o to,że Król Szamanów podczas tych pięciuset lat wciążżyje,w ciele,dla którego czas został zatrzymany.Potem obraca się w proch,owszem,ale to jest cena tak długiego życia.W tym czasie Król może osiągnąć swój cel,tyle że na długiej przestrzeni czasu.I nie masz racji:Ludzie się zmieniają.Gdyby tak nie było,nie powstałyby choćby epoki w sztuce,literaturze czy innych rzeczach.Po prostu ludzie długo przyswajają zdobytą wiedzę.Tak więc jest szansa na ocalenie planety,ale trzeba troszkę zmienić podejście ludzi,tak jak to robili inni Królowie na przestrzeni wieków.
-Uznajmy,że masz rację.Że jest jakakolwiek szansa,że ludzie zrozumieją,iż Ziemia jest bardzo ważna,ale to i tak nie rozwiązuje problemu.
-Jak to nie?Ludzie już teraz szukają sposobów,aby chronić naturę,zauważają swój błąd,zaczynają powoli przekonywać innych.Ty tylko popchniesz to na właściwe tory i volia:po pięciuset latach masz ochronę natury godną szefa mafii.Zresztą,nawet jakby ci się udało stworzyć Królestwo Szamanów,to i tak znaleźli by się tacy,którzy by szukali sposobu,aby ułatwić sobie życie i wszystko zaczęło by się od nowa.Tyle że tym razem mogłoby to mieć katastrofalne skutki.Więc...To nie jest takie proste,jak nam się na początku wydaje.
-Więc sugerujesz,że powinno się naprowadzić ludzi,a resztę zostawić w ich rękach?Jakoś nie bardzo mnie to przekonuje,i ty dobrze o tym wiesz.Bo nie ma,a nawet jeśli jest to naprawdę niewiele rzeczy,które ludzie zrobili dobrze,bez niszczenia natury.
-Tyle że ludzie robią to,aby było prosto,szybko i wygodnie.I to też jest w stosunku do ciebie:prościej jest wymordować całą populację oprócz ,,tych wybranych'' i później sobie odpuścić.Mimo wszystko,szaman też człowiek.-zakończył swój wywód krótkowłosy.Przez chwilę nic nie mówił,a Hao wrócił do czytania książki.
,,Taa...I coś czuję,że wkrótce mogę kopnąć w kalendarz...''
-Hmm?Mówiłeś coś,Yoh?
-NIe,nic takiego.Zastanawiałem się,czy Anna torturuje dzisiaj resztę ekipy.
-Chyba nawet ona nie jest tak okrutna,aby zadawać im cokolwiek do robienia na zewnątrz,ze 40 stopni jest.
-No nie jestem tego pewien.W końcu to Anna.
***********************
Hao uśmiechnął się lekko.
,,No,braciszku,jeżeli to nie zadziała po 490 latach,to wtedy wybiję ludzkość."
-No,przynajmniej dasz im szansę.-powiedział Yoh,który nagle się zmaterializował i leżał na brzuchu,machając nogami(sorry...nie mogę sobie wyobrazić Yoh bez nóg,w dodatku jako duch),a rękoma podpierał brodę.
Gdyby nie to,że Hao jest przyzwyczajony do nagłego zjawiania się kogokolwiek,to w tej chwili dostałby ataku serca i przeżył dwa zawały.Ale że był przyzwyczajony do tego,siedział dalej spokojnie i patrzył przed siebie.I tak lecieli sobie do Króla Duchw,ale w pewnym momencie Yoh sobie się odpierwiastkował,żeby nie było żadnych komplikacji...
491 lat później...
-A nie mówiłem,że i tak da radę?
-Nie wypominaj mi...Chcę sobie pożyć w spokoju przez pozostałe 9 lat.
-Nie,będę ci teraz wypominać twoje bezpodstawne ataki szału przez ostatnie pół milenium.-uśmiechnął się złośliwie Yoh.
-No to mogę się pożegnać ze spokojem...-westchnął Hao.-Ale kiedy umrę,dasz mi parę lat spokoju,bo muszę odpocząć...
-Ode mnie?
-Nie,od świata.Ty możesz być sobie,ale nie wypominaj mi wtedy niczego.Ja też chcę mieć czasem wakacje,a nie miałem ich już...przez 515 lat.
Yoh wyglądał jak zwykle,czyli ubrany cały na czarno,a Hao...No cóż,ma czerwone kimono w kwiatki i japonki ^o^.
-No niech ci już będzie,ale nawet roku byś beze mnie nie wytrzymał.
-Chcesz się założyć?
-Nie,bo wiem,że i tak wygram.Zawsze wygrywam z tobą.
-Bogowie,za co mnie pokaraliście,że posiadam takiego brata...?-Hao wzniósł oczy ku niebu.
-No wiesz,chciałeś zniszczyć ludzkość,pozabijałeś parę setek szamanów i ludzi...-wyliczał na palcach krótkowłosy.
Hao wyciągnął ku niemu rękę,pokazując,,stop''i powiedział:
-Nic.Już.Nie mów.
Yoh roześmiał się radośnie,że nawet Ognisty szaman się uśmiechnął.
-Hao-nii,żałujesz?
-Czego?-spojrzał na niego niezrozumiale.
-Że postanowiłeś mnie posłuchać i dać im szansę?
-Wiesz,że nie?Myślę,że nawet to lepiej,że nie powybijałem ludzi.Po prostu...Czułem,że musiałem to zrobić,a teraz?Teraz jestem zadowolony,że nic takiego się nie wydarzyło.Myślę,że przez wszystkie swoje życia kierowałem się raczej osobistą zemstą,za to,co się stało z moją matką.Projekt:,,Wybij ludzi,stwórz Królestwo Szamanów''było raczej przykrywką.Ale zemsta nie daje aż takiego spokoju,jak by się mogło wydawać.Pewnie nie czułbym się dobrze,mając na sumieniu miliony,zamiast setek ludzi.I tak jak mówiłeś:Postęp to postęp,nie powstrzymałbym tego.
-No,i to ja rozumiem.Postęp,mój drogi,postęp.To klucz do wszystkiego.
-A,idź mi z tym cholerstwem.
Yoh dzisiaj rozgadany jak nigdy,co nie?^.^
Hao:I to jeszcze jak...Ale dalej mnie potylica boli przez niego =.=''
Yoh:Wybacz,Hao,ale tak było w scenariuszu.
Kyuu:Chyba raczej na skale przed domem,ozdobionym literami.
Naru:Darka-san,dlaczego właściwie dłubałaś w skale,żeby coś napisać?
Jak to dlaczego?Muszę mieć dobrą wymówkę na długi czas oczekiwania ostatniej części,co nie?Ale tak naprawdę to potrzebowałam wiedzieć,jaką bronią posługuje się Luchist,a dowiedziałam się tego dzięki pomocy Will!
*Fanfary,Sasuke w sukience daje Will kwiaty*
Sasuke:Dlaczego kazałaś mi tak w ogóle założyć to...COŚ?
Żeby Will miała radochę ^.^ I ja przy okazji też XD.
Sasuke: =.=...Z kim ja się zadaję...?
Oj,cichaj tam!Nie mam pojęcia,co napiszę następne,ale mam już pewien zamysł...Ale muszę poszukać jeszcze kilka informacji,to jest obejrzeć jeszcze paręset odcinków Inazumy Eleven.Bo mam na to pomysła,ale potrzebuję więcej informacji,a odcinków przede mną jeszcze sporo.Chyba że ktoś w skrócie mi wyjaśni to,czego potrzebuję.A teraz,panie i panowie,do widzenia i do następnego one-shota!*macha jak głupia do monitoru*
WDP: =.=...
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
FEEEELIKSS!Gdzieś się podział?!
Feli:Stoję przed domem i podziwiam tę wielką skałę,która ma na sobie coś,co się chyba literami nazywa...
Zamiast tam stać,to może wejdziesz do środka i napijesz się herbaty?Zaraz Will będzie cię szukała z Byronem i Shunem(no jak Aphrodi mógł zciąć i przefarbować włosy,no jak?!Niewybaczalne!To tak,jakby Hao obciął włosy!).
Feli:Też chciałbym mieć czasem wakacje...
Oj,wesz,że to już od Will zależy,a nie ode mnie.Zresztą,nie przyjeżdżaj tu lepiej na wakacje,mam tu taki harmider jak nigdzie.Mam tu wybuchową mieszankę,gorzej chyba niż u Saurona.A teraz chodź,Sasuke nadal w sukience chodzi.
Feli:Już lecę~!I to totalnie.
Kyuu:Jak wyszło i o co chodzi z poprawą humoru po bolącej prawdzie?Tego się dowiecie z rozdziału,który,mamy nadzieję,że się spodoba.
Sakura:Mnie się osobiście spodobał.Choć nie skończyło się to dobrze dla kilku osób...
Feliks:I to totalnie.
Toż to Feliks nas raczył odwiedzić!Ale,ale,nie przedłużając,zapraszamy do czytania.
------------------------------------
-Jak to co?Dlaczego postanowiłeś nagle się zmienić i dołączyć do Hao Asakury?-zapytała Jeanne swoim melodyjnym głosem.
-Ja się nie zmieniłem.Właściwie,to teraz dopiero jestem sobą.-odpowiedział spokojnie.
-Co masz na myśli,Yoh?-zapytał HoroHoro.
-O,śnieżynka zadała inteligentne pytanie,czyżby się zbliżał armagedon?-zapytał ironicznie Ren.
-Odszczekaj to,krótkomajtku!!!
-CISZA!Dajcie mu zacząć.-powiedziała Anna.
-Tak jest,pani Anno...
Krótkowłosy szaman ponownie zaczerpnął powietrza i zaczął mówić:
-Co miałem na myśli?To,że przez lata byłem więziony we własnym umyśle.To,że dziadek stworzył mi fałszywą osobowość,która daje się łatwo manipulować rodzinie,prócz Hao,oczywiście.To,że nie miałem przy sobie mojego prawdziwego Ducha Stróża,która zawsze mnie wspierała w trudnych chwilach,zamiast rodziny.To,że zawsze ukrywano przede mną prawdę o tym,że posiadam starszego brata.To,że nigdy nie mogłem mieć wolnej woli czy świadomości działania.Ale to się zmieniło,już nie jestem marionetką i wybrałem stronę,która mi odpowiada.Bo wiem,że tutaj przynajmniej nikt mnie nie okłamie czy oszuka.
-Yoh,nie rozumiesz,dołączyłeś do kogoś,kto...-zaczął Lyserg,a zawołany się wkurzył.
-To TY nie rozumiesz.-zaczął spokojnie-Rozumiem,że jesteś wściekły i rozżalony,bo to widać,choć starasz się to ukryć.Ale jesteś zaślepiony chęcią zemsty przez co nie widzisz co dobre,a co złe.Ale nawet nie wiesz,co się stało wtedy rzeczywiście,bo nigdy nie spytałeś się Hao,jaka jest jego wersja tamtego dnia.-zaczął mówić podwyższonym tonem do Lyserga-Bo chcesz widzieć i myśleć to,co chcesz,a nie prawdę.Wyobraziłeś sobie,co się działo na zewnątrz,ale nigdy nie chciałeś się dowiedzieć,jak to wyglądało w perspektywie kogoś innego.Lyserg,ja chcę być po stronie,gdzie nikt mnie nie traktuje jako narzędzie,ale jako człowieka.Zdziwieni?Hao jest bardziej ludzi niż myślicie,że jest.Może i prawda w oczy kole,ale nadal to jest prawda.Tylko w tym jednym się nie zmieniłem:Zawsze będę mówił prawdę,niezależnie od tego,kim będę.-ostatnie zdanie praktycznie wykrzyczał,a oczy błyszczały hamowanym gniewem.
Odwrócił się na pięcie z rozmachem,płaszcz i warkocz na chwilę zatrzepotały(nie wiem,jak to wyrazić),po czym poszedł w kierunku wyjścia ze stadionu.Z daleka było widać,jak blask słońca odbija się od łańcuszków na spodniach i pierścieni na palcach.Po chwili dołączyli do niego obozowicze z Hao na czele.Wyglądali niemal jak Liga Sprawiedliwych odchodzących w stronę zachodzącego słońca w starym westernie(wybaczcie mi...nie mogłam się powstrzymać!).Na arenie zostali tylko X-Laws i dawna drużyna Yoh.Przez chwilę gapili się na wejście na arenę,po czym zaczęli się rozchodzić w swoje strony w milczeniu z mieszanymi myślami i uczuciami.
A co w tym czasie u Yoh i reszty...
-No,jak się czujesz po tej tyradzie?-zapytał brata Hao.
Młodszy Asakura leżał na trawie z rękoma pod głową w roli poduszki,nogi założył jedną na drugą i patrzył w niebo.Hao siedział obok niego pod drzewem,patrząc na brata.
-Tak jakby mi...lżej,w sensie psychicznym,ma się rozumieć.Jakby ostatnie łańcuchy ze mnie spadły,a oni dowiedzieli się,co zrobił Yohmei.Że nie jest taki,jaki się na początku wydaje.Dopiero teraz czuję się taki...wolny.Tak,myślę,że to dobre określenie.-spojrzał na Hao.
-Ale nadal wyglądasz tak,jakby przydałaby ci się ,,mała'' dawka poprawy humoru,braciszku drogi.
-Może...-odpowiedział,widząc niebezpieczny błysk w oku bliźniaka.
-I sądzę,że reszta chętnie nam w tym pomoże...
-W czym?-zapytał Yoh,zaintrygowany.
-To,że mam tysiąc lat,nie oznacza,że czasem nie mogę się zabawić,a tylko i wyłącznie zajmować się sprawami świata.Chodź.-machnął zachęcająco ręką.
Bliźniacy wstali i podeszli do obozu,który chyba już wcześniej został poinformowany o tym,że ich mistrz postanowił się trochę,,zabawić''...Kosztem kogoś innego,rzecz jasna.Hao wprowadził w to swego brata i zaczęli się przygotowywać.Wiadomo było,kto będzie ich ofiarą,gdyż był to ulubieniec chyba wszystkich osób w Dobie...
Środek nocy,kryjówka X-Laws.
Yoh i Hao podeszli pod coś,co wyglądało jak wielopiętrowy dom towarowy,z balkonami i dużymi oknami.Hana-gumi zabezpieczały tyły domów,a Luchist i Zang-Ching pilnowali tyły bliźniaków,żeby nikt niepowołany ich nie zobaczył.Wkradli się do środka.Na przód Hao wysłał małego duszka ognia,żeby oświetlał im drogę i szukał pułapek.Yoh przywołał duszki wiatru,aby tworzyły iluzję,by nikt ich nie wykrył tak łatwo.Weszli po cichu do pomieszczenia,gdzie znajdował się pokój Marco.Sam okularnik dość dostadnie dał im do zrozumienia,iż twardo śpi.Jak?Głośnym i donośnym chrapaniem,że aż się zdziwili,że nie słychać go było na dole.Bliźniacy pochowali się tam,gdzie mogli pozostać niezauważeni,a Hao użył Reishi,żeby przesłać myśl Marco,aby przekonać go,iż właśnie podczas snu wpadł na genialny pomysł pozbycia się Ognistego Szamana,tak,aby się nie połapał,że jest to jeden z jego pierwszych pomysłów.Tak jak podejrzewali,Marco natychmiast wstał i wyleciał z sypialni jak poparzony.Bracia nie tracili czasu i wzięli się do roboty.Wzięli wszystkie mundury Marco i ubrania,jakie tylko znaleźli w szafie,po czym wywalili je przez okno,gdzie czekała już Mari razem z resztą Hana-gumi z wielkim kotłem pełnym gorącej wody.Wrzuciły tam ubrania,po czym wlały dość sporą ilość czerwonej farby,aby ubrania zafarbowały się na różowo.Bliźniacy nie musieli się martwić,że ktoś ich wykryje:przed drzwiami stał były przywódca X-Laws i pozbawił go przytomności.Przeniósł go na łóżko,gdzie bliźniaki już coś na niego szykowali...
Zang-Ching w tym czasie montował kamerki w jadalni.Hana-gumi oddały z powrotem ubrania Marco,a Luchist bez ceregieli wrzucił je luzem do szafy,po czym zamontował małą kamerkę w lustrze i w kącie pokoju.Yoh zrobił jeszcze komiczne zdjęcie Wyrzutka,po czym wyszli z budynku.Rano mieli się dowiedzieć,czy plan poszedł po ich myśli.Jednak jedna osoba postanowiła dodać coś od siebie i została na chwilkę dłużej.Była to Mari,która z iście szatańskim uśmiechem zaczęła coś robić z twarzą Marco...
Nazajutrz nad ranem wszystkich szamanów w Patch obudził wrzask Marco.Większość pomyślała,że znowu mu się nie udało ,,unicestwić Hao'',więc położyli się z powrotem do łóżek.Ale nie wszyscy...W tym czasie obóz cały padał na łby ze śmiechu.Właśnie obejrzeli nagranie,gdyż kamerka wysyła film na bierząco.Zobaczyli,jak Marco wstaje z różowymi włosami,pomalowany na twarzy przez Mari(czerwone,oczodajne usta,czarne cienie z dodatkiem srebra,do tego jeszcze brokat i eyeliner i maskara).Dodajmy to,że ten makijaż jest praktycznie nie do zmycia,bo Mari dołożyła troszkę Furyoku,aby makijaż wytrzymał co najmniej cały dzień,nieważne,słońce,śnieg,grad czy burza,nic totalnie nie zadziała,nawet woda z popiołem.Kiedy Marco,załamany swym aktualnym wyglądem,zajrzał do szafy,na jego stopy wyleciały,teraz różowe,wszystkie mundury.Przez Dobie przeszedł kolejny wrzask,a obóz zatrząsł się ze śmiechu.Kiedy zszedł do jadalni,pozostali próbowali(bezskutecznie)powstrzymać się przed wybuchem śmiechu,a Lyserg spadł z krzesła.Jak przyszła Jeanne,ta tylko się zapytała:,,Marco,a dlaczego przefarbowałeś się na różowo?".No cóż,wtedy wypowiedź Iron Maiden była tą kroplą przepełniającą czarkę,i X-Laws zaśmiało się tak bardzo,że najbliższe sąsiedztwo,oddalone o 500 metrów zastanawiało się,co się tam dzieje.A Marco miał dwie opcje:Nie będzie dziś wychodził z domu(co jest niemożliwe,gdyż ma dziś walkę),albo zniesie to z godnością i wiedzą,iż jest już skończony w świecie internetu.No cóż,pozostaje opcja nr 2.^^.
Kiedy obóz Hao szedł na arenę,nie ukrywała swego ogromnego zadowolenia i dobrego humoru.Nie na codzień bowiem wiadomo przed wszystkimi,że czeka taka wielka niespodzianka dla widowni,a doskonale wiedzieli,iż Marco,aby nie zhańbić imienia X-Laws,postanowi zhańbić siebie,ale przyjdzie dopiero na walkę i nie wyjdzie wcześniej z domu,to też wiedzieli.Wszyscy już siedzieli na swoich stałych miejscach na trybunach,HoroHoro czekał na swego partnera(jak to zabrzmiało,bożżż...Marco dobrym kompanem O.O).Drużyna przeciwna zaczęła się niecierpliwić,ale nasz drogi sędzia oznajmił,że jeszcze mają pół minuty do godziny rozpoczynającej pojedynek.Kiedy już Wyrzutek się pojawił,szamani byli osłupieni nagłą zmianą jego image'u.Makijaż,różowe ubrania,do tego farbowane włosy na oczodajny róż(Hao powstrzymał Yoh,żeby ten nie przesadził i nie pofarbował jego końcówek na kolor włosów Hao,bo jak to ujął,,To będzie hańba dla tego szlachetnego koloru'').Cały stadion,na początku osłupiały,po chwili zatrząsł się śmiechem,roznosząc hałas po całym Patch.Wiele osób robiło zdjęcia,a Silva,gdyż on właśnie sędziował w tej walce,który ledwo się powstrzymywał przed wybuchem śmiechu(w końcu jest przedstawicielem Króla Duchów,nie może się wygłupić przed całym Dobie),zarządził rozpoczęcie walki.Marco,chcąc to szybko zakończyć i dalej starać się przywrócić swój dawny wygląd,szybko zaatakował nieświadomych przeciwników.Ci nawet przez śmiech nie mieli sił się obronić,a ich kontrole ducha zostały złamane.Wyrzutek szybko się zmył z areny po werdykcie Silvy,ale stadion nie przejął się tym wcale.
-Wiecie co?Może zacznijmy sprzedawać filmik z pobudki okularnika,zarobimy trochę,a kasa może się kiedyś przydać.-zaproponował Zang-Ching.
-Jestem za.-rzekł Hao i po powrocie do obozu wszyscy się wzięli do roboty,aby przygotować setki kopii ich nagrania.
Następnego dnia już pojawili się pierwsi chętni do kupna rzeczonego nagrania,gdyż plotka o tym rozniosła się błyskawicznie.A dwa dolce za płytę to nie wiele,żeby się świetnie zabawić na imprezie z jakiejkolwiek okazji,aby rozśmieszyć swych gości,bądź goście gospodarza.Po południu interes już kwitł,a nawet parę osób przyszło z dawnej drużyny Yoh,aby zakupić kilka płyt.I tak biznes się rozkręcał...
Jakiś miesiąc później...
Tak się okazało,że zostały jeszcze trzy ostatnie duety,które będą się po kolei ze sobą mierzyć:Drużyna Rena,Kuro no Shiro i Drużyna Gwiazdy(chyba się domyślacie,kto,prawda?).Na pierwszy ostrzał poszły Dryżyny Rena i Kuro no Shiro,ze zwycięstwem tej drugiej drużyny.Pokonali Rena i Jeanne,gdyż to właśnie ona była z nim w duecie,kiedy Yoh użył Przeszywającej strzały,a Luchist w tym czasie spowodował wybuch po stronie przywódczyni X-Laws.Jeszcze nikt nigdy nie słyszał takiego krzyku najwierniejszego z X-Laws,czyli ulubionego blondyna całego Dobie.Lecz,żeby było ciekawiej podczas turnieju,Król Duchów postanowił,iż z dwóch ostatnich drużyn każdy jej członek będzie się pojedynkował z partnerem.Opacho,która była z Hao,poddała się z radością,ale już z drugiej drużyny nie było tak łatwo...
Luchist,jako,iż posiada swą dumę i honor,do tego jest silnym szamanem,postanowił się pojedynkować z Yoh.Chciał sprawdzić jego umiejętności z silniejszymi przeciwnikami niż X-Laws czy reszta osób z Patch...Tak czy inaczej:Luchist jest żądny wrażeń i nie zważał na to,że może pokiereszować brata jego mistrza.Wyjął pistolet i wezwał Lucifera.
-Lucifer,do pistoletu!
,,No,to ja już wiem,dlaczego Wyrzutki używają tylko broni palnej..."
-Myślę,że najlepiej będzie na początek użyć toporu,Yoh-san.
-Faktycznie,na broń palną lepiej użyć krótkodystansowej...Lulien,do toporu!
Tak jak w przypadku łuku,broń zaświeciła się na czerwono.Silva(no bo,w końcu któż by inny?^.^),ogłosił rozpoczęcie pojedynku.Pierwszy zaczął Luchist,wystrzelając ognisty pocisk(no bo jakiż by inny,skoro Lucifer to jego duch stróż?),jednak Yoh zasłonił się toporem,wokół którego unosiła się (?) ziemia,która zatrzymała kulkę gnającą w Yoh.Krótkowłosy szaman,nie tracąc ani chwili,wbił topór w ziemię i zawołał:
-Topornik Siły:Wybuchający Tsuchi!
Wzdłuż toporu zaczęła tworzyć się szczelina,która pędziła w stronę Luchista,jednak ten w ostatniej chwili odskoczył dwa metry w bok i wysłał serię z pistoletu,krzycząc:
-Ognista seria!
Yoh szybko padł na ziemię i zasłonił się toporem i lewitującą ziemią.Po chwili wstał i chcąc się odegrać,zaatakował w dziwny dla przeciwnika sposób:
-Topornik:Szarża!
Jak strzała poleciał do Luchista i starał się go pociąć na kawałeczki.Co się jednak nie udało,gdyż ten zdołał na czas robić uniki.Jednak dalej machał toporem tuż przed twarzą byłego Wyrzutka.Luchist czuł,że ma w tym jakiś zamysł,więc postanowił powstrzymać szarżę na swoje życie i zablokował cios swym niezniszczalnym pistoletem.Jednak powstało wgniecenie na broni palnej.Krótkowłosy,nie spodziewając się tego,zranił się przez przypadek w ramię i poleciało trochę krwi.Yoh uśmiechnął się słodko do Luchista i odskoczył na bezpieczną(a raczej taką miał nadzieję)odległość.Luchist po chwili uśmiechnął się ironicznie,a na czole pokazała się mała,ostrzegawczo świecąca żyłka.Oj,nikt mu nie będzie tak bezczelnie broni wypaczać!Były X-Laws postanowił zmienić broń na karabin maszynowy.Szybko przeniósł ducha,a wtedy dać było słychać krzyk Hao:
-Tylko brata mi nie zabij!Nie mam drugiego!
-Spoko...Ale i tak go pokiereszuję...
-Ja jednak wolałbym nie.Topornik Ochrony:Tarcza!
Przed Yoh pojawiła się dosyć masywna tarcza,podobna do tych,które mają policjanci,czyli osłaniała go od stóp do głów.Zaczął powoli się wycofywać pod ścianę,gdzie powinien być bezpieczny.Zebrał trochę Furyoku,podczas gdy Luchist rozpoczął ,,salwę honorową'',strzelając w Yoh.Jednak miał wystarczająco grubą tarczę i był w takiej odległości,że pociski nie przebiły ziemi.Krótkowłosy zebrał już wystarczającą ilość Furyoku,i mógł przejść do ataku.Rzucił toporem o ziemię,krzycząc:
-Topornik Ziemi:Trzęsienie ziemi!
Jeszcze się nie zdarzyło,żeby w Dobie było jakiekolwiek trzęsienie ziemi,a tu ma aż 4 stopnie w skali Richtera.Mocno zatrzęsło stadionem,tylko latający ludzie i Yoh się trzymali.A dlaczego Yoh się trzymał?Ponieważ był tak blisko epicentrum,że praktycznie nie odczuwał trzęsień(wiem,że tak do końca nie jest,ale to na potrzeby opowiadania).Pod Luchistem powstało pęknięcie,w które wpadł,gubiąc broń,a sam się zaklinował.Kontrola ducha się wypaliła,trzęsienie ziemi się zakończyło,a Silva,który już odzyskał równowagę,ogłosił zwycięstwo Yoh.Dwonki Wyroczni bliźniaków po chwili zadzwoniły,ogłaszając,że ich walka finałowa odbędzie się za tydzień.Kiedykrótkowłosy to przeczytał,otrzepał się z kurzu,wyjął ze swojej magicznej kieszeni bandaż i gazę i zaczął owijać wokół ramienia.
-Dobra robota,Yoh...A teraz pomóż mi stąd wyjść!-zawołał Luchist.
Yoh,z miną cierpiętnika,podszedł do szczeliy i złapał byłego Wyrzutka za ramię.Próbował go wyciągnąć.Raz,drugi.Trzeci.I nic,nie chciał wyjść!
-Hej,pomóżcie mi,bo go sam nie wyjmę!
Podszedł do niego Zang-Ching i Hana-gumi.Podzielili się rękoma Luchista(wiem,jak to brzmi...)i zaczęli ciągnąć.Udało im się za pierwszym razem,aż Luchist wyleciał z szczeliny i upadł na Yoh i Zang-Chinga.
-Dzięki^^.
-Nie...ma..za co...ale mógłbyś już zejść...nie mogę oddychać...-wychrypiał Yoh,z powodu braku tlenu.
-Oj,sorki,już schodzę.
Kiedy czarnowłosy zszedł z chłopaków,ci z niemałą ulgą wytchnęli.Co jak co,ale na płucach im leżał.
-Wracajmy do obozu,Yoh,musisz się poddać i dać mi przypalić ranę,żeby szybciej się zagoiła do naszej walki.
-Nie...Lepiej pójdę do Fausta...Chyba mi pomoże...
-Ależ oczywiście,że pomogę...Lepiej nie palić rany,bo może wejść zakarzenie-powiedział nekromata,który nie wiadomo kiedy się pojawił tuż obok Zang-Chinga,a ten doznał nowej rzeczy w swoim życiu:a mianwicie zawału.
Faust szybko zajął się ręką Yoh,wcierając w nią jakieś podejrzanie wyglądające zioła i doleczając Furyoku.
-Powinno być dobrze.Ale lepiej,jakbyś smarował do końca tygodnia ranę tą maścią.Wystarczy raz dziennie.
Mówiąc to,Faust podał Yoh małe pudełeczko,które miało dziwny zapach.No cóż,leki mają działać,a nie ładnie pachnieć.
-Dzięki.-odpowiedział Yoh,a lekarz wrócił do swojego ulubionego zajęcia:wpatrywania się w Elizę.
I wszyscy z grupki Hao wrócili do obozu,aby przyżądzić coś do jedzenia.
---------------------------------
Tydzień później...
Po pamiętnym meczu Yoh i Luchista,przyszedł czas na pojedynek bliźniaków.Jeszcze na żadnym meczu w Patch nie było tyle osób,jak na walce finałowej.Yoh miał ze sobą tylko katanę,a Hao,jak zwykle,nie posiadał żadnej broni.Kiedy Kalim(taaa...Silvy się spodziewaliście,prawda?*wredny uśmiech*)rozpoczął walkę,Hao utworzył z Ducha Ognia miecz,aby choć raz trochę się pomęczyć przy pojedynku.Yoh już utworzył Kontrolę Ducha z Lulien.Katana,jak w pozostałych przypadkach,zajażyła się na czerwono,ale tym razem widać było co jakiś czas pojawiający się złoty odcień.Hao przyjrzał się temu z zaciekawieniem,ale postanowił już zaatakować.Podbiegł do Yoh i wyskoczył,atakując z góry.Ku jego zdziwieniu,jego młodszy brat miał zamknięte oczy.Przez chwilę się zastanawiał,czy czasem nie zabije przez przypadek Yoh,ale uznał,iż krótkowłosy ma w tym jakiś zamysł.I nie mylił się.
Yoh w odpowiedniej chwili wyciągnął katanę w górę,blokując uderzenie Hao.W tym czasie przez miecz przeszedł prąd elektryczny,a przynajmniej coś podobnego.Hao poczuł lekkie łaskotki w palcach i natychmiast odskoczył od brata.Spojrzał na niego,a Yoh otworzył oczy.Wokół jego źrenic pojawiło się złote kółko,które się jażyło nienaturalnym światłem.
-To,że wiem,że i tak wygrasz,Hao-nii,nie oznacza,że nie dam z siebie wszystkiego.Szermierz Piorunów:Złote wyładowanie!
Z katany wyleciał pojedynczy piorun,który w szybkim tępie leciał do długowłosego,który nie zastanawiając się,odskoczył i zrobił unik.Hao przeciął mieczem powietrze,wysyłając wiązkę ognia w Yoh.Jednak złote kółko w oczach zmieniło się na czarno-niebieskie.
-Szermierz Mroku :Czarna powłoka.
Wokół Yoh powstała dziura w przestrzeni,która wchłonęła ogień Hao.Kółko w oczach znów zieniło kolor,tym razem na zielone:
-Szermierz Wyładowania:Prąd elektryczny!
I wtedy stało się coś,czego się nie spodziewano:a mianowicie w tym momencie wybuchła bomba,która w samą porę wylądowała na środku areny.Hao poleciał w kierunku ściany i walnął w nią z dużym impentem.Wybuch został spotęgowany tym,że w tym samym momencie leciała wiązka prądu,przez co moc wybuchu była większa,niż powinna.Hao wyczuł,że lekko poturbowany Yoh podchodzi do niego,a w osobnej grupie jego uczniowie,którzy zerwali się z trybun.Wtem usłyszał głośne kliknięcie.Strzał.Hao odwrócił się w stronę,gdzie on padł i na chwilę zamarł z przerażenia.Yoh stał przed nim z rozciągniętymi rękoma,a przed nim stał Marco z pistoletem w dłoni i dymem uciekającym z lufy.Oczy Hao momentalnie się rozszerzyły,a po chwili łapał swojego upadającego bliźniaka.Spojrzał w oczy Yoh-były już martwe,a z ciała wypływało mnóstwo krwi,prosto z serca.Obwódka zniknęła z jego oczu.Ognisty szaman poczuł najpierw niedowierzanie,potem rozpacz i wzrastający gniew.Jego Furyoku zaczynało z niego ulatywać,tym samym sprawiając,że powietrze momentalnie zgęstniało.Jego uczniowie szybko się wycofali z pola manewrowego ich mistrza,gdyż wiedzą,że to może się dla nich źle skończyć.Starszy Asakura położył delikatnie ciało Yoh na ziemi,po czym wstał i podszedł do Ducha Ognia.Wskoczył na jego dłoń i odwrócił się w stronę Marco.Włosy przesłaniały jego oczy,więc nic nie można było z nich wyczytać.Szaman wyciągnął rękę przed siebie i skierował nią w okularnika.Ognie momentalnie strawiły ciało Wyrzutka.A z dłoni Hao powoli kapała krew jego brata.Powoli podniósł twarz,a oczy wyrażały czystą furię.
.
..
...
JEB!
Nagle poczuł silne uderzenie z tyłu głowy,które powaliło go na kolana,zmarszczył brwi i rozszerzył oczy.Spojrzał za ramię,a tam stał...Yoh we własnej osobie,ale już bez dziury po kulce i intensywnego krwawienia.Uśmiechnął się wesoło do Hao:
-Cześć,kochany braciszku.Wróciłem,żeby ci do głowy nie wpadły jakieś postrzelone pomysły.Na przykład wybicie wszystkich w promieniu kilometra,a z tego,co widzę,właśnie masz na to ochotę.
Słuchawkowy szaman w ręku trzymał pięćdziesięcio-stronicową gazetę zwiniętą w rulon,którą uderzył w potylicę swojego brata.Hao zamrugał kilka razy,po czym nadal siedział na kolanach,gapiąc się na młodszego sobowtóra z niedowierzaniem.Yoh westchnął i pomachał mu ręką przed oczami:
-Halooooo,jest tam kto?!Otrząśnij się,bo ci zrobię ten sam numer,co tamtej nocy po zwinięciu słuchawek.
Ognisty szaman natychmiast się ogarnął,wiedząc,że Yoh ma na myśli pamiętnego duszka wody i pewnego blondwłosego Wyrzutka w rolach głównych.Wstał na nogi i spojrzał Yoh w oczy.Nie zwrócił uwagi na resztę szamanów,którzy siedzieli na ławkach zdumieni obrotem sprawy.
-Po co wróciłeś?
-Już mówiłem,ale chyba przeżyłeś dość duży szok,żeby mnie słuchać...Wróciłem,żeby powstrzymać cię od wprowadzania w życie swoich postrzelonych planów.Poza tym...Za bardzo byś tęsknił.-uśmiechnął się słodko.-I powinieneś pamiętać,że nie wszyscy X-Laws są psychopatami,na przykład Meene,więc...powstrzymaj troszkę swoje popędy mordownicze.Nie jesteśmy w Mordorze.A teraz sio mi stąd,Król Duchów nie będzie na ciebie czekał przez pięćset lat!
Po tym zdaniu Yoh ponownie trzepnął Hao w głowę i się zniknął.Ognisty Szaman,chcąc nie chcąc,przyznał bratu rację i poleciał z SoF'em do Króla Duchów,masując bolące miejsce na głowie,a podczas lotu przypominał sobie pewną rozmowę poprowadzoną z Yoh jakiś czas temu...
***************************
-Hao-nii,jesteś pewny,że wybicie całej ludzkości to jedyne rozwiązanie?
Bliźniacy siedzieli w namiocie z powodu gorączki na dworze,która niemiłosiernie przypiekała szamanów biorących udział w Turnieju.Jakimś sposobem w namiocie było przyjemnie chłodno.Yoh leżał i bawił się kulką,co rusz ją podrzucając i łapiąc,a Hao siedział na krześle i czytał kolejną pozycję z biblioteczki bliźniaka.
-Tak sądzę.Ludzie w końcu nigdy się nie zmienią.
-No właśnie...Nie zmienią.Zastanawiałeś się może kiedyś,dlaczego Turniej jest wznawiany co pięćset lat?
-To przez Gwiazdę Zniszczenia...
-W Tajnej Bibliotece przeczytałem raz,że to niekoniecznie jest nadrzędny tego cel.Owszem,to jeden z powodów.Chodzi głównie o to,że Król Szamanów podczas tych pięciuset lat wciążżyje,w ciele,dla którego czas został zatrzymany.Potem obraca się w proch,owszem,ale to jest cena tak długiego życia.W tym czasie Król może osiągnąć swój cel,tyle że na długiej przestrzeni czasu.I nie masz racji:Ludzie się zmieniają.Gdyby tak nie było,nie powstałyby choćby epoki w sztuce,literaturze czy innych rzeczach.Po prostu ludzie długo przyswajają zdobytą wiedzę.Tak więc jest szansa na ocalenie planety,ale trzeba troszkę zmienić podejście ludzi,tak jak to robili inni Królowie na przestrzeni wieków.
-Uznajmy,że masz rację.Że jest jakakolwiek szansa,że ludzie zrozumieją,iż Ziemia jest bardzo ważna,ale to i tak nie rozwiązuje problemu.
-Jak to nie?Ludzie już teraz szukają sposobów,aby chronić naturę,zauważają swój błąd,zaczynają powoli przekonywać innych.Ty tylko popchniesz to na właściwe tory i volia:po pięciuset latach masz ochronę natury godną szefa mafii.Zresztą,nawet jakby ci się udało stworzyć Królestwo Szamanów,to i tak znaleźli by się tacy,którzy by szukali sposobu,aby ułatwić sobie życie i wszystko zaczęło by się od nowa.Tyle że tym razem mogłoby to mieć katastrofalne skutki.Więc...To nie jest takie proste,jak nam się na początku wydaje.
-Więc sugerujesz,że powinno się naprowadzić ludzi,a resztę zostawić w ich rękach?Jakoś nie bardzo mnie to przekonuje,i ty dobrze o tym wiesz.Bo nie ma,a nawet jeśli jest to naprawdę niewiele rzeczy,które ludzie zrobili dobrze,bez niszczenia natury.
-Tyle że ludzie robią to,aby było prosto,szybko i wygodnie.I to też jest w stosunku do ciebie:prościej jest wymordować całą populację oprócz ,,tych wybranych'' i później sobie odpuścić.Mimo wszystko,szaman też człowiek.-zakończył swój wywód krótkowłosy.Przez chwilę nic nie mówił,a Hao wrócił do czytania książki.
,,Taa...I coś czuję,że wkrótce mogę kopnąć w kalendarz...''
-Hmm?Mówiłeś coś,Yoh?
-NIe,nic takiego.Zastanawiałem się,czy Anna torturuje dzisiaj resztę ekipy.
-Chyba nawet ona nie jest tak okrutna,aby zadawać im cokolwiek do robienia na zewnątrz,ze 40 stopni jest.
-No nie jestem tego pewien.W końcu to Anna.
***********************
Hao uśmiechnął się lekko.
,,No,braciszku,jeżeli to nie zadziała po 490 latach,to wtedy wybiję ludzkość."
-No,przynajmniej dasz im szansę.-powiedział Yoh,który nagle się zmaterializował i leżał na brzuchu,machając nogami(sorry...nie mogę sobie wyobrazić Yoh bez nóg,w dodatku jako duch),a rękoma podpierał brodę.
Gdyby nie to,że Hao jest przyzwyczajony do nagłego zjawiania się kogokolwiek,to w tej chwili dostałby ataku serca i przeżył dwa zawały.Ale że był przyzwyczajony do tego,siedział dalej spokojnie i patrzył przed siebie.I tak lecieli sobie do Króla Duchw,ale w pewnym momencie Yoh sobie się odpierwiastkował,żeby nie było żadnych komplikacji...
491 lat później...
-A nie mówiłem,że i tak da radę?
-Nie wypominaj mi...Chcę sobie pożyć w spokoju przez pozostałe 9 lat.
-Nie,będę ci teraz wypominać twoje bezpodstawne ataki szału przez ostatnie pół milenium.-uśmiechnął się złośliwie Yoh.
-No to mogę się pożegnać ze spokojem...-westchnął Hao.-Ale kiedy umrę,dasz mi parę lat spokoju,bo muszę odpocząć...
-Ode mnie?
-Nie,od świata.Ty możesz być sobie,ale nie wypominaj mi wtedy niczego.Ja też chcę mieć czasem wakacje,a nie miałem ich już...przez 515 lat.
Yoh wyglądał jak zwykle,czyli ubrany cały na czarno,a Hao...No cóż,ma czerwone kimono w kwiatki i japonki ^o^.
-No niech ci już będzie,ale nawet roku byś beze mnie nie wytrzymał.
-Chcesz się założyć?
-Nie,bo wiem,że i tak wygram.Zawsze wygrywam z tobą.
-Bogowie,za co mnie pokaraliście,że posiadam takiego brata...?-Hao wzniósł oczy ku niebu.
-No wiesz,chciałeś zniszczyć ludzkość,pozabijałeś parę setek szamanów i ludzi...-wyliczał na palcach krótkowłosy.
Hao wyciągnął ku niemu rękę,pokazując,,stop''i powiedział:
-Nic.Już.Nie mów.
Yoh roześmiał się radośnie,że nawet Ognisty szaman się uśmiechnął.
-Hao-nii,żałujesz?
-Czego?-spojrzał na niego niezrozumiale.
-Że postanowiłeś mnie posłuchać i dać im szansę?
-Wiesz,że nie?Myślę,że nawet to lepiej,że nie powybijałem ludzi.Po prostu...Czułem,że musiałem to zrobić,a teraz?Teraz jestem zadowolony,że nic takiego się nie wydarzyło.Myślę,że przez wszystkie swoje życia kierowałem się raczej osobistą zemstą,za to,co się stało z moją matką.Projekt:,,Wybij ludzi,stwórz Królestwo Szamanów''było raczej przykrywką.Ale zemsta nie daje aż takiego spokoju,jak by się mogło wydawać.Pewnie nie czułbym się dobrze,mając na sumieniu miliony,zamiast setek ludzi.I tak jak mówiłeś:Postęp to postęp,nie powstrzymałbym tego.
-No,i to ja rozumiem.Postęp,mój drogi,postęp.To klucz do wszystkiego.
-A,idź mi z tym cholerstwem.
KONIEC
------------------------------------Yoh dzisiaj rozgadany jak nigdy,co nie?^.^
Hao:I to jeszcze jak...Ale dalej mnie potylica boli przez niego =.=''
Yoh:Wybacz,Hao,ale tak było w scenariuszu.
Kyuu:Chyba raczej na skale przed domem,ozdobionym literami.
Naru:Darka-san,dlaczego właściwie dłubałaś w skale,żeby coś napisać?
Jak to dlaczego?Muszę mieć dobrą wymówkę na długi czas oczekiwania ostatniej części,co nie?Ale tak naprawdę to potrzebowałam wiedzieć,jaką bronią posługuje się Luchist,a dowiedziałam się tego dzięki pomocy Will!
*Fanfary,Sasuke w sukience daje Will kwiaty*
Sasuke:Dlaczego kazałaś mi tak w ogóle założyć to...COŚ?
Żeby Will miała radochę ^.^ I ja przy okazji też XD.
Sasuke: =.=...Z kim ja się zadaję...?
Oj,cichaj tam!Nie mam pojęcia,co napiszę następne,ale mam już pewien zamysł...Ale muszę poszukać jeszcze kilka informacji,to jest obejrzeć jeszcze paręset odcinków Inazumy Eleven.Bo mam na to pomysła,ale potrzebuję więcej informacji,a odcinków przede mną jeszcze sporo.Chyba że ktoś w skrócie mi wyjaśni to,czego potrzebuję.A teraz,panie i panowie,do widzenia i do następnego one-shota!*macha jak głupia do monitoru*
WDP: =.=...
Pozdrawiamy:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
FEEEELIKSS!Gdzieś się podział?!
Feli:Stoję przed domem i podziwiam tę wielką skałę,która ma na sobie coś,co się chyba literami nazywa...
Zamiast tam stać,to może wejdziesz do środka i napijesz się herbaty?Zaraz Will będzie cię szukała z Byronem i Shunem(no jak Aphrodi mógł zciąć i przefarbować włosy,no jak?!Niewybaczalne!To tak,jakby Hao obciął włosy!).
Feli:Też chciałbym mieć czasem wakacje...
Oj,wesz,że to już od Will zależy,a nie ode mnie.Zresztą,nie przyjeżdżaj tu lepiej na wakacje,mam tu taki harmider jak nigdzie.Mam tu wybuchową mieszankę,gorzej chyba niż u Saurona.A teraz chodź,Sasuke nadal w sukience chodzi.
Feli:Już lecę~!I to totalnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)