Następujące życzenia składa Wesoła Drużyna Pierścienia
1. Szczęścia w hazardzie i pieniędzy w
portfelu
Kyuu znowu zniszczył salon.
Nie trzeba było mówić, że Darka
absolutnie była nie rozbawiona.
Wcale.
Także wysłała Kyuu do kuchni
lepić pierogi za karę razem z Artemisem i Shikim.
Hao, Wena i Yoh przyglądali się
całemu zdarzeniu po cichu, ale jak tylko Darka i Kyuu wyszli...
— Stawiam na to, że nie
wytrzyma lepienia nawet przez dziesięć minut — powiedział Hao.
— Ile stawiasz?
— Dwie dychy.
Wena się przez chwilę
zastanowiła, po czym rzekła:
— Stawiam pięć dych, że
wytrzyma pół godziny.
Para spojrzała się na Yoh,
który zastanawiał się, co ma zrobić. Jeżeli cokolwiek postawi, to Anna zrobi mu
piekło, ponieważ nie cierpiała hazardu. Z drugiej strony jeżeli wygra, to
będzie mógł ją przebłagać kolacją w restauracji, żeby go nie zabiła.
Wolal nie myśleć, co się
stanie, gdy przegra.
— Trzy dychy na to, że wytrzyma
nieco ponad godzinę.
— Jak zawsze optymistą jesteś,
Yoh. Kiedyś to cię do grobu zaprowadzi. — powiedziała Wena, uśmiechając się drapieżnie.
— Nie ma szans, żebyś wygrał!
Godzinę i pięć minut
później...
— Mam dość! Nie wytrzymam już
dłużej w tym przeklętym przez Boga miejscu! — wykrzyknął Kurama wychodząc
z kuchni, cały biały od mąki.
Hao i Wienie opadły szczęki.
Yoh tylko się uśmiechnął spokojnie, po czym wyciągnął dłonie w kierunku tej
dwójki.
— Skąd wiedziałeś, że Kyuubi
tak długo wytrzyma? — wymamrotał ponuro Hao, dając bratu pieniądze.
— Zapominajcie ciągle, że
Kurama nie jest nastolatkiem. Ten facet wytrzymał lata nic nie robienia w
kolejnych jinchuurikich, więc to jest jasne, że ma trochę cierpliwości. Poza
tym w kuchni byli Shiki i Arty, a nie Ren, Sasuke i Naruto. Wtedy Kyuu nie
wytrzymałby nawet minuty.
Yoh spokojnie przyjął pieniądze
od brata i przyjaciółki, a po ich przeliczeniu schował je do kieszeni.
— Przyjemnie się robi z wami
biznes.
Teraz tylko żeby Anna się nie
dowiedziała o jego małej... Inwestycji.
2. Choinki zielonej, pięknej i
wielkiej
Artemis nie był w najmniejszym
stopniu szczęśliwy tego dnia.
Zaczęło się to wszystko całkiem
niewinnie. Przygotowania do świąt trwały, dom był sprzątany na błysk, jedzenia
było tyle, że równie dobrze na tych zapasach mogliby przetrwać zimę nuklearną a
panie w tym domostwie były nadzwyczaj zadowolone z życia.
Z kolei panowie zostali wysłani
po choinkę do lasu.
Artemisowi to nie przeszkadzało
wcale. Ba, nawet fajna była ta wycieczka w męskim gronie. A przynajmniej do
czasu, aż nie został porwany przez jakiś debili.
Po dwóch godzinach, podczas
których Ci porywacze wiali ile sił w nogach, by zgubić trop Artemis był
absolutnie przemarznięty do szpiku kości, głodny i nieszczęśliwy.
Bycie porwanym to bardzo
męczący biznes, wiecie?
Kiedy już miał paść na twarz z
pragnieniem umrzenia w spokoju, Kurogitsune zauważył nagle blask ognia, a potem
zrobiło się bardzo gorąco. Okazało się, że Kurama miał już dość zabawy w kotka
i myszkę i postanowił ruszyć na ratunek sam.
Kyuubi był bardziej podobny do
swojego jinchuuriki, niż miał ochotę się do tego przyznać.
Kurama uformował pieczęcie,
wziął głęboki oddech...
— Kurama, ty idioto, nie!
... I zionął ogniem w stronę
porywaczy i tym samym w stronę Artemisa i reszty załogi. I również choinki,
którą cały czas za sobą ciągnęli.
Co prawda Arty zdołał się
schować za bandą porywaczy, jednak choinka nie miała takiego luksusu.
— Kyuubi, coś ty narobił?!
Teraz musimy iść po nowe drzewo! — krzyknął Naruto, waląc w głowę Lisa.
3. Prezentów bez liku
Darka była absolutnie
przerażona, kiedy przyjechał listonosz z zamówionymi prezentami dla całej
Wesołej Drużyny Pierścienia.
Jak ona to wszystko pod choinkę
zmieści, cholibka?! Przecież to nawet salonu braknie na to wszystko!
... A było brać większą
chałupę, pomyślała dziewczyna ponuro, bynajmniej by problemu teraz nie było.
Darka podpisała papierek dla
kuriera, który zostawił wszystkie paczki pod domem i odjechał swoją
ciężarówką w dal.
Już nieważne, że się nie
zmieszczą, pomyślała Darka, przy tym blednąc, trzeba pomyśleć, jak to wszystko
wnieść do środka, kiedy nie ma nikogo poza nią w domu.
A było jechać w Bieszczady,
przynajmniej święty spokój by miała.
4. I Weny nieskończonej dla
pisarzy!
— Nie!
— No ale Wenuś...
— Nie możesz mnie zapakować i
wysłać do Will, nie jestem prezentem, do diabła!
Także ten... Wesołych świąt i szczęśliwego Nowego roku życzą:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia!