Asakura Hao-książę Krainy Gwiazdy(org.Żółta Kraina,księżniczka).
Asakura Yoh-sługa,młodszy brat Hao.
Kyoyama Anna-Panienka z sąsiedniego królestwa Korali(brak pomysłu na nazwę).
Iron Madien Jeanne-Córka Bieli,przyjaciółka Anny.
Tao Ren-książę Krainy Yin-Yang,przyjaciel Anny(org.Niebieska Kraina).
Tamao Tamara-różowa wojowniczka(w org.czerwona).
Yohmei,Kino,Goldva,Kalim-Źli dorośli(sorry...musiałam^^).
Jun-opiekunka Yoh(tego nie było w orginale).
Te postacie u mnie wystąpią.Piszę je od razu,bo potem zapomnę^^".
Przed przeczytaniem:posłuchać Story of Evil po polsku lub po kolei:Daughter of Evil(perspektywa ludu,śpiewa księżniczka),Servant of Evil(perspektywa sługi) i Daughter of White(perspektywa osoby spoza królestwa) -wykonactwa Alexis + Re-birthday(pokuta za grzechy brata księżniczki).
--***--
Dawno,dawno temu,za górą i za lasem,nikt już nie wie już gdzie,była sobie królowa .Keiko,bo tak było jej na imię,urodziła bliźnięta,Hao i Yoh.Niestety zaledwie parę dni po porodzie,zmarła.Mikihisa,mąż królowej Krainy Gwiazdy,popełnił samobójstwo,za bardzo kochał żonę,aby zostać dłużej na tym świecie.Po trzech latach Kino,Yohmei,Kalim i Goldva postanowili,że Yoh zniknie z życia Hao,najlepiej na zawsze.Starszy z braci miał przejąć tron,a Yoh został wywieziony do innego miasta;nie mogli go zabić,to mogłoby wzbudzić podejrzenia.Ale dorośli nie wiedzieli o jednej sprawie:otóż Keiko wiedziała,że coś takiego się stanie jeżeli nie przeżyje po narodzinach,a to było dla niej pewne,postanowiła wysłać list do swojej znajomej,aby zajęła się Yoh,a w wieku 12 lat miał się dowiedzieć o przeszłości,to kim naprawdę jest.Do listu dodała jeszcze jedną kartkę,zaadresowaną do Yoh...Cztery lata później...
-Książę,poczekaj!
-Nie!
Hao nie dawał się złapać,ciągle gdzieś biegał i uciekał przed Kalimem.W końcu mały książę zniknął z pola widzenia Kalima.Kto jak kto,ale Hao potrafił szybko biegać i dobrze się ukryć.Nie przestawał biegać,dopóki dorosły się nie podda i przestanie go gonić.Ale tym razem coś,a raczej ktoś go zatrzymał...
-Ałaaaa...
Okazało się,że książę był tak zajęty patrzeniem w tył,że wpadł na osobnika imieniem...
-Przepraszam.Uciekałem przed opiekunem.Mam na imię Hao,a ty?
-Jestem Yoh,miło mi.Masz szczęście,że to na mnie wpadłeś,kręci się tu kilka nieprzyjemnych typów.O nie...Dwóch z nich idzie w tę stronę.Szybko,właź na drzewo.
-Ale...
-JUŻ!-zawołał Yoh,tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Chociaż Hao nie był przyzwyczajony do przyjmowania rozkazów,a raczej ich wydawania,jednak to polecenie spełnił od razu.Było jakieś zacięcie przywódcze w tym czteroletnim krótkowłosym chłopaku,nie można mu po prostu odmówić.Ledwo mały książę wszedł na drzewo,jakichś dwóch typów spod ciemnej gwiazdy podeszło do Yoh.
-Znowu się widzimy,mały.
-Zapłacisz nam za to wcześniej.
-Hahaha,najpierw musicie mnie dopaść,prawda?Potem pewnie mnie do drzewa przywiążecie,i co?Będziecie się znęcać nad czterolatkiem?Śmieszne,doprawdy.
W słowach Yoh było coś złowrogiego.Jego ton głosu aż ociekał sarkazmem,a mówił z takim zimnem,że Hao dreszcze przeszły.
W tym czasie krótkowłosy ironizował dalej,denerwując dwóch osiłków.W końcu jeden z nich nie wytrzymał psychicznie i zaatakował.Yoh się tylko uśmiechnął,nie ruszając się z miejsca.Chyba tylko na to czekał-pomyślał Hao,patrzący na całe zdarzenie z góry.Kiedy gościu dobiegł do Yoh,krótkowłosy tylko się odsunął,złapał za koszulę typa i przerzucił go nad głową w stronę drzewa.Drugi,nie mając wyjścia,wyjął nóż i rzucił nim w Yoh.Hao już miał krzyknąć:Uważaj!Za tobą! ,kiedy Yoh nagle obrócił się w miejscu i złapał nóż.
-Dzięki za nową zabawkę.Ale ciocia mówiła mi,żebym nie brał rzeczy od obcych i nie nastawionych przyjaźnie do mnie ludzi,więc ci go oddam!
Yoh odrzucił narzędzie do krojenia różnych rzeczy w stronę właściciela.Nóż wbił cię w drzewo obok,a za nim podążył posiadacz owego narzędzia,ponieważ nóż zahaczył o jego ubranie i siłą odrzutu przygwoździło go do biednego drzewa.Złoczyńca zemdlał ze zdziwienia i strachu.No cóż,nic dziwnego,kto by się nie przestraszył?
-Już możesz zejść Hao,ale musimy stąd zwiewać,jeżeli nie chcemy kłopotów.
-Ja już i tak mam kłopoty...
-Eeee tam,ty tylko zwiałeś opiekunowi,ja muszę uważać na jego kumpli...nie ważne.To co,idziemy?
-Zgoda.
I tak szli przez las,rozmawiali o wszystkim i o niczym.Dogadywali się,jakby zawsze się znali.Hao po raz pierwszy się komuś otworzył w takim stopniu.
...Całe życie zawieszani
Na sznurkach cieniutkich.
Czyimś ruchem poruszani
Dla uciech malutkich.
Lalki z drewna więc drewniane życie
Taka jest już niedola twa
Lecz piosenka,którą tu słyszycie
Na dnie duszy marionetki łka!...
-Jak ładnie śpiewasz!Podoba mi się ta piosenka,nauczysz mnie?-Jeżeli się spotkamy drugi raz i będziemy mieć więcej czasu,to tak,czemu nie?
Niestety,miłe chwile szybko się kończą.Hao już naprawdę musiał wracać do Kalima,który pewnie już zawału dostał,a Yoh musi wracać do swojej cioci.Zanim się pożegnali,Hao dał krótkowłosemu prezent,żeby o nim nie zapomniał.Był to pozłacany łańcuszek z małym medalikiem.
Yoh niestety,nie mógł niczego dać w zamian czegoś wartościowego,więc zaplótł mu wianek z kwiatów i zboża.Hao bardzo się ucieszył,bo zawsze dostawał tylko zabawki i inne rzeczy nie dawane z głębi serca.
To był najlepszy dzień w ich życiu,które miało jeszcze dla nich wiele niespodzianek...bo nie bez powodu los splótł ich drogi tak wcześnie.
Osiem lat później...
Jest dziś 12 maja...Minęło dwanaście lat,odkąd Yoh dołączył do naszej rodziny.Znam go,ale widzę,że wyczuwa,że coś jest nie tak,jakby mu kogoś brakuje.Dziś są jego...nie,ich urodziny.Czas wypełnić obietnicę.
-Yoh!Chodź tu!
-Już idę!
,,Mam nadzieję,że Yoh nie będzie zły,całe szczęście,że jest taki opanowany..."
-Jestem.Czy coś się stało,ciociu?
-Czas,bym ci coś powiedziała Yoh. Na temat twojej rodziny.Nie mogłam ci tego wcześniej powiedzieć.Obiecałam to twojej matce.
-Mojej mamie...?
-Tak,twoją mamą była Keiko ...Hao jest twoim starszym bratem bliźniakiem,ale on nie wie,że ma rodzeństwo...weź tę kartkę,jest od Keiko dla ciebie.
Yoh wziął list.Drżały mu przy tym ręce.W końcu dowiedział się,kim tak naprawdę jest.Szatyn wziął list i zaczął czytać:
Drogi Yoh.
Wiem,że to jest dla Ciebie szok,o tym,czego się dowiedziałeś od Jun.Musiałam wymusić na niej tę obietnicę,bo inaczej bylibyście w niebezpieczeństwie.Wiedziałam,że umrę,to było od dawna planowane przez NICH.Dowiesz się kim ONI są,jeżeli pójdziesz do kościoła,w którym kiedyś służyłam,Jun Ci powie,który.Zajrzyj wtedy pod ołtarz,jest tam słabo widoczna klapa,tam schowałam wszystkie wiadomości,co się stało na ICH spotkaniu.Nie martw się,dopilnowałam,abyś tylko Ty ją znalazł.Ale wracając,wiedziałam że umrę kilka dni po porodzie.ONI już znają sposoby na wywołanie śmiertelnych chorób.Przepraszam Cię,że nie ma mnie przy Tobie i Hao.Proszę,chroń Swojego brata,on na pewno będzie Ciebie potrzebować.Zaopiekuj się nim,zamiast mnie.Proszę Cię,broń Go,jestem pewna,że ONI chcą zrobić mu krzywdę.
Keiko.
-Nie martw się mamo,ochronę go,choćby nie wiem co,obiecuję.-szepnął Yoh.-Nawet jeśli on będzie o mnie nie pamiętał.Już po tygodniu,po spakowaniu niezbędnych rzeczy i pożegnaniach z Jun,wyruszył do kościoła,o którym Keiko napisała w liście.Dotarł tam dopiero po roku włóczęgi.Przez ten czas nauczył się gotować,nie miał w tym sobie równych,często pomagał w gospodach i trochę zarabiał,dzięki temu miał pieniądze na podróże.
Yoh,w środku nocy,kiedy był pewien,że nikt go nie zobaczy,wszedł do kościoła.Postąpił według instrukcji swojej matki.Mimo pewnych trudności,udało mu się otworzyć klapę,przy czym narobił sporo hałasu.To,czego dowiedział się z dokumentów ze skrytki,przeszło jego najśmielsze oczekiwania...
~...~
Znowu mam to dziwne uczucie...Jakby mi...czegoś brakowało...ale to nie są rzeczy materialne,których mam przecież wiele...w końcu jestem księciem Krainy Gwiazdy...nie,to nie rzeczy mi brakuje..raczej kogoś,ale,jak na złość,nie wiem kogo!...To takie irytujące...I choć nie wiem,jakbym się nie starał dowiedzieć,to mi to nie wychodzi!Na początku,kiedy miałem może 6 lat,pytałem się,co to może znaczyć,ale zbywano mnie,że przecież nie może mi niczego brakować,bo przecież mam wszystko!Chyba sobie odpuszczę poszukiwania odpowiedzi,bo to nie ma sensu...Miesiąc później...
Jednego słonecznego dnia,do zamku księcia przybył pewien młodzieniec.Pewnym było,że będzie się ubiegał o pracę.Prawdopodobnie Hao go nie przyjmie,w końcu nie lubił obcych w zamku...chyba,że są to goście z poważanych rodów ect. ect. Biedny chłopak,wygląda na poważnego i miłego młodzieńca,ma ciemne,krótkie włosy,czarne oczy,przyjemny wyraz twarzy,chyba trudno go zdenerwować;jest wysoki i szczupły,a był ubrany w czarne spodnie i żółty płaszcz podróżny. Przechodnie się nad nim zastanawiali i współczuli,Yoh(bo to był on)do pałacu.Obrał sobie za cel odnalezienie ochmistrza,ale po drodze spotkał Hao...Yoh pokłonił mu się z należytym szacunkiem,uśmiechając się przy tym,a Hao wciąż wpatrywał się w niego niewidzącymi oczami.
Ten uśmiech...mam wrażenie...że kiedyś już go widziałem...dziwne.
Kiedy młodszy chłopak miał już iść dalej,nagle usłyszał głos Hao:
-Po co tu jesteś?
-Idę do ochmistrza ubiegać się o pracę,panie.
-Co potrafisz robić?
-Gotować,sprzątać,czytać,pisać...
-Wystarczy.Nie musisz iść do Kalima. Zostajesz przyjęty.Będziesz moim służącym.Jak się nazywasz?
Yoh nie mógł uwierzyć.Mimo wszystko wiedział o tym,że Hao nie przyjmuje byle kogo i bał się,że nie będzie mógł pilnować brata,tak jak to obiecał,nie tyle Keiko,co sobie.
-Jestem Arukasa Yoh,panie.-Przecież nie mógł podać prawdziwego nazwiska,nie ważne,jak bardzo by tego chciał.
-Dobrze Yoh, zapraszam za mną.
A więc naprawdę mnie nie pamięta...ale może to i lepiej.Dzięki temu nie muszę się tłumaczyć,co tu robię...Łatwiej będzie mi go pilnować i obserwować ICH.
I tak upłynęło pół roku. Yoh był najwiernejszym sługą Hao,sam książę nawet to zauwarzył.W tym czasie pan zamku szukał Yoh. Pomimo tego,że dopiero 5 min temu sługa wyszedł z komnaty,Hao nie mógł go znaleść.
Jak o to robi?Orientuje się w tym zamku lepiej niż ja.O,idzie Goldva, jej się spytam.
-Gdzie Yoh?
-Pewnie jest w swojej komnacie,książę.
Hao zaraz poszedł w stronę pokoju służącego.Gdy już doszedł,zauwarzył dziwną rzecz...otóż służba,która miała wolne,przykładała uszy do drzwi szatyna.
-Co wy tu robicie?!(oznaka raczej zirytowania niż krzyku).
-K-książę?My tylko słuchamy,jak pan Yoh śpiewa.
Hao,zainteresowany tym,że aż tyle osób stoi przy drzwiach,sam podszedł do nich i zaczął słuchać:
Całe życie zawieszani,
Na sznurkach cieniutkich.
Czyimś ruchem poruszani
Dla uciech malutkich.
Tak tańczymy i śpiewamy
Jak zagrają inni
I choć dzieci dobrze znamy,
Nie jesteśmy już dziecinni!
Hao trochę się zdziwił. Yoh tak pięknie śpiewa i nawet o tym nie wiedział.Poruszyła go ta piosenka.Spodobała mu się.Zaczął słuchać dalej:
Ludzie mówią,że nie mamy duszy,
Ludzie mówią,że nie znamy łez!
Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy!
Czy to prawdą jest?
Czy rację mają?!
Całe życie zawieszani
Na sznurkach cieniutkich.
Czyimś ruchem poruszani
Dla uciech malutkich.
Lalki z drewna więc drewniane życie
Taka jest już niedola twa
Lecz piosenka,którą tu słyszycie
Na dnie duszy marionetki łka!
Czuję się,jakbym znał tę piosenkę,ale to niemożliwe!Przecież pierwszy raz ją słyszę!Jestem tego absolutnie pewny!!!
Ludzie mówią,że nie mamy duszy,
Ludzie mówią,że nie znamy łez!
Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy!
Czy to prawdą jest?
Czy rację mają?!
Ludzie mówią,nie znają czułości,
Ludzie mówią:Lalki nie kochają!
Są drewniane,nie znają miłości!
Ludzie mówią tak,czy rację mają?!
(Piosenka drewnianych lalek)
Cała gromada leżąca,siedząca lub stojąca słuchała z zapartym tchem do ostatniej nuty,kiedy nagle...-Co wy tu robicie?Coś zrobiłem nie tak?-zapytał Yoh z przerażeniem i szeroko otwartymi oczami.Ekipa spod drzwi stali jak sparaliżowani.Pierwszy otrząsnął się Hao:
-Yoh, szukałem cię,musisz mi pomóc,bądź za 20 minut w bibliotece.
I po tych słowach książę wyszedł.
-A wy...?
-My...no...słyszeliśmy jak cicho śpiewałeś...
-Ach,rozumiem,ale więcej tego nie róbcie,bo nie umiem przecież śpiewać...
-O czym ty mówisz?!Śpiewasz lepiej niż niejeden bard!
-Jak tam chcecie...no cóż,ja idę do biblioteki,narazie!
Po tych słowach Yoh skierował swe kroki w stronę pomieszczenia z wieloma książkami.Był 5 minut przed czasem,na szczęście.Hao nie lubił,jak ktoś się spóźniał...
-Yoh, jak ty to robisz?Prędzej wyszedłem,a jednak jesteś tu pierwszy.To irytujące!Mam wrażenie,że znasz ten zamek lepiej ode mnie.
-To nie jest prawdą,panie,w końcu jestem tu od niedawna...
-Wiesz,słyszałem jak śpiewasz...
-To już się nie powtórzy,panie.
-Nie,nie o to mi chodzi...Mógłbyś mi czasem śpiewać?Spodobało mi się.
-O-oczywiście.
Hao uśmiechnął się zadowolony.Nie myślał,że tak łatwo mu pójdzie,mimo wszystko wie,że jego sługa jak się uprze,to nie odpuści.
Jednak Yoh po prostu pamiętał o danej obietnicy osiem lat temu.
Następnie wzięli się za politykę,czyli coś,czego tygryski nie lubią najbardziej.I tak minął im rok,aż do dnia ich urodzin...
12 maja...
Yoh nie miał łatwego życia:ciągłe obowiązki,tj.gotowanie,sprzątanie,pomoc dla Hao w sprawach politycznych;jest ponadto znany jako najwierniejszy sługa księcia,buntownicy już nie raz starali się go porwać,obezwładnić lub przynajmniej połamać mu kości.Ale każda próba nigdy nie zakończyła się sukcesem,bo Jun już dopilnowała,aby Yoh umiał się obronić nawet przed 50-osobową grupą,a uczył go niejaki samuraj Amidamaru...Broń dostał od Mosuke na koniec szkolenia,a wiadomo przecież wszędzie,że przyjaciel Amidamaru jest najlepszym kowalem w całym królestwie.Mimo tych paru osób atakujących Yoh,większość mieszkańców go lubiła,ale za jego plecami zastanawiali się,co łączy jego i Hao,są zbyt do siebie podobni.Hao już wielokrotnie tłumaczył,że to nie możliwe,ze względu na to,że nigdy nie miał brata.Gdyby tylko wiedział,jak bardzo się mylił.Źli dorośli też zaczęli coś podejrzewać,a po długich spekulacjach postanowili jakoś pozbyć się Yoh,za wszelką cenę.Lecz ich problem niedługo sam się rozwiąże,choć sami o tym nie wiedzieli.
Młodszy brat Hao wziął się właśnie za jedzenie swojej kolacji,gdy nagle przybył posłaniec z wieścią,że ma za pół godziny stawić się u księcia,podobno ma dotyczyć wyjazdu do Kraju Korali.Wtedy Yoh coś się przypomniało,mianowicie to,że ma dziś urodziny.On i Hao.Sługa zauważył,że pan i władca bardzo lubi ptaki,więc Yoh postanowił złapać mu rudzika i przez pół roku go oswajał.zawiązał ptaszkowi na szyi czerwoną kokardkę w złote gwiazdy.Włożył rudzika pod płaszcz do kieszeni,gdzie rudzik lubił siedzieć,i zaczął kierować swoje kroki do sali konferencyjnej.
Hao już na niego czekał.Na szczęście Yoh się nie spóźnił,bo książę jest trochę zdenerwowany...Po omówieniu całej sprawy sługa na odchodnym nagle się odezwał:
-Z tego co wiem,masz dziś urodziny panie...
-I co z tego?Dzień jak każdy inny,jak dla mnie...
-Mam coś dla ciebie,mam nadzieję,że prezent ci się spodoba.No już,wychodź.
Kiedy to mówił,z płaszcza Yoh wyleciał rudzik i podleciał do Hao.Długowłosy patrzył na ptaszka jak zaczarowany:
-I jak,podoba ci się prezent,panie?
-Tak...ale skąd wiedziałeś,że chciałbym mieć rudzika?
-Przebywam z tobą wystarczająco czasu,aby wiedzieć takie rzeczy.-mówiąc to Yoh się uśmiechnął.
-Tyle że nie ma tych ptaków na żadnym targu,więc jak go zdobyłeś?
-Złapałem go i oswoiłem,książę.Cieszę się,że ci się podoba.
Młodszy z braci ukłonił się i wyszedł.,,Wiesz mi,Hao,ja wiem więcej rzeczy,niż ci się wydaje.Na przykład,że zasypiasz w połowie podpisywania dokumentów i włącza ci się automat.To dlatego jest tak wiele kar śmierci...''
W tym samym czasie,Kraj Korali...
Narracja 1.osobowa
,,Za to,że tu żyję wybaczcie mi,
Szybko to się stało dewizą mą,
Przez te wszystkie lata,przez wszystkie dni,
Ubolewałam na swą dolę złą.
W mojej wiosce każdy piękne włosy miał
Granatowe i żółte włosy spowijały głowy ich
Tylko ja jedna,ze wszystkich dam,
Której włosy są jak biały śnieg...''
-Kyaaa!Co się stało?Pewnie znowu kogoś przestraszyłam.W końcu mam białe włosy i czerwone oczy...Straszne połączenie.
-Hej,nic ci nie jest?Potrzebujesz pomocy?-Mówiąc to wyciągnęłam do niej rękę,którą,ku memu zdziwieniu,złapała.
-Nie,jest w porządku,dzięki.Jestem Anna,a ty?
-Jeanne...Czy ty się mnie nie boisz?
-Nie...a powinnam?
I tak zaczęła się nasza przyjaźń.Anna była pierwszą osobą,która mnie nie odrzuciła.Z całej wioski,ze wszystkich pań miała najpiękniejsze blond włosy.Po miesiącu znalazłyśmy pracę u Madame Tolkien,projektantki sukni,nie mogło być dla nas lepszej pracy.Często nas odwiedzał przyjaciel Anny,książę Ren.Ma granatowe włosy,ponadto wygląda na osobę wysportowaną i na taką,która nie da sobie w kaszę dmuchać.Jest kolejną osobą,która mnie nie odrzuciła.Nie trzyma mnie na dystans,jak inni.Moje nowe życie.Nawet jeśli cały świat,każdy człowiek,każdy kraj mnie potępiał i wyśmiewał ze mnie się,to jeśli tylko kogoś mam,kto u mego boku będzie stał,to wystarczy,życie będzie cieszyć mnie.
Około miesiąc później,Jeanne,,Ren i Yoh się spotykają po raz pierwszy,Anna zna sługę...
Narracja 3.osobowa
-Yoh!
Nagle Anna wystrzeliła jak z procy w kierunku sługi i rzuciła mu się na szyję.
-Anna!Stęskniłem się za tobą,nie widziałem cię od 3 miesięcy!
W tym czasie Jeanne i Ren podchodzą,by się dowiedzieć na kogo się Anna rzuciła.Bali się,że coś biedakowi mogło się stać...chyba wszyscy w wiosce i w okolicy znali przyłożenie Anny.Gdy ta dwójka podeszła wreszcie do nich doszła,mogli odetchnąć z ulgą,że nic się nie stało nieznajomemu...
-Koteczku,to jest Jeanne, pracuje ze mną u Madame Tolkien, a to Ren,jest księciem,moi drodzy to jest Yoh Asakura,mój narzeczony,pracuje u Hao...
-Anno,prosiłem,żebyś nie mówiła innym mojego prawdziwego nazwiska,ale skoro już tak się stało,porozmawiajmy w innym miejscu,gdzie nas nikt nie usłyszy...
~~#~~
Ha!Będę wredna i tu skończę!
Kyuu:Ale dlaczego?!Robiło sięciekawie...
Od kiedy ty lubisz to,co ja piszę?Chyba muszę wezwać Fausta,coś mi się zdaje,że chorujesz...
Nie ważne.Mam nadzieję,że osobom,które to doczytały...
Naru:Cudem chyba...
Do.*wali Naruto*Końca*uśmiecha się do widowni*
Widownia:*Uśmiecha się do Darki*
Się podobało^^
Yoh:Weź nie rób z nas takiej tajemnicy...
Hao:Właśnie!To rani moje uczucia.
Oj,wiem Hao,ale musicie zaczekać na ciąg dalszy.A więc pożegnać się teraz ładnie!
Wszyscy:Do zobaczenia!I blogerom oraz blogerkom weny życzymy.
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia