Kiedy
Minato użył Hiraishin mając w
ramionach Kushinę od razu wiedział, że coś poszło nie tak, jak powinno.
Kiedy
transportował się z Uzumaki wcześniej (czy z kimkolwiek innym, jeżeli miał być
szczery), to nigdy nie odczuwał takiego ostrego szarpnięcia w okolicach
brzucha, poza tym czuł, że poruszali się aż za
szybko, o ile to było w ogóle możliwe.
Czyżby
popełnił jakiś minimalny błąd w rysowaniu pieczęci? A może zostali nagle
zaatakowani, kiedy miał użyć techniki?
Nie,
ostatnie jest wykluczone. Hiraishin
jest zwyczajnie zbyt szybki, żeby mógł tak po prostu oberwać w brzuch, nie
mówiąc o tym, że ani on, ani Kushina nie wyczuwali żadnego zagrożenia.
Sprawdzali całą okolicę dwa razy, wiedziały, gdyby było coś nie tak.
Niestety,
Minato nie mógł się teraz zatrzymać dopóki technika nie przeniesie ich do
drugiej pieczęci., bo inczej, gdyby się zatrzymał w środku drogi to mogłoby ich
rozerwać na malutkie kawałeczki. Pewnie można by było ich zmieścić w pudełku po
kunai , gdyby w ogóle coś z nich zostało i nie zostało wywiane przez wiatr.
Naprawdę
powinien popracować nad tym małym detalem, bo inaczej może się zrobić w pewnym
momencie nieciekawie. Kushina nieźle by go zjechała, gdyby przez niego miała
umrzeć w kwiecie wieku.
Kiedy
już osiągnęli kolejny punkt zaczepny pieczęci w biurze Hokage, Minato nie mógł
nie odetchnąć z ulgą. Ani jemu, ani Kushinie nic się nie stało i nie wylądowali
w jakimś obcym miejscu.
—
Dobra Minato, co się stało. Kręci mi się w głowie od tego poboru chakry, a wiem, że nie powinno coś takiego się
dziać. Tłumacz się. — Kushina brzmiała, jakby była na skraju wybuchu, jednak
udawało się jej jeszcze nad sobą panować.
— Nie
mam pojęcia, szczerze mówiąc. Może…
Nagle
otoczyli ich ANBU, przykładając kunai i
tanto do szyi Minato i Kushiny.
— Co
jest?! — krzyknęła Uzumaki.
ANBU
nie odpowiedzieli, tylko zaczęli wypuszczać zabójczą intencję w powietrze.
—
Niedźwiedź. Lecisz po Hokage-sama, przekaż mu wieści o intruzach.
— Hai.
Zanim mógł się jednak
ruszyć, drzwi do biura zostały otwarte i stał w nich mężczyzna o blond włosach,
niebieskich oczach i po trzema bliznami na każdym policzku. Miał około
trzydziestu lat i był ubrany w czarne spodnie, pomarańczową bluzę i
biało-czerwony płaszcz z motywem płomieni.
Był również, co zauważył
Minato, bardzo podobny z twarzy do Kushiny, podczas gdy miał jego własne
kolory.
Trzymał on w jednej dłoni
kubek kawy z napisem: Cuda załatwiam z
miejsca, na niemożliwe trzeba poczekać kilka minut, a w drugiej kilka zwojów.
— Hm? ANBU, co się dzieje?
Czy ja tu widzę… Niee, pewnie halucynacje czy coś. A było nie pić z Sasuke tyle
zeszłej nocy…
Przeszedł obok Minato,
Kushiny i ANBU, mamrocząc pod nosem coś o złych wyborach życiowych orz
beznadziejnych przyjaciołach i zasiadł za biurkiem, odkładając zwoje i kubek.
Ziewnął mocno, rozciągając się na fotelu, jednak po chwili spoważniał.
— Dobra, chcę wiedzieć, co w
moim biurze robią osoby, które były uznawane za zmarłe od ponad trzydziestu
lat. ANBU, zabezpieczyć drzwi i powiedzcie tam na zewnątrz, że nie mam czasu na
spotkania.
— Hai.
Mężczyzna wyjął jakieś
dziwne, czarne pudełko i wcisnął jakiś guzik.
— Raport.
— Hokage-sama, ci obcy
ludzie pojawili się w twoim biurze w ułamku sekundy, nie było przy tym żadnych
naruszeń barier wokół budynku oraz wokół wioski.
Nagle Kushina krzyknęła.
— Jacy niby obcy ludzie,
co?! Mieszkam tu od ponad dziesięciu lat, do cholery! A może już zapomnieliście
o mnie, co?! Niefajnie! Poza tym, jaki Hokage-sama?! Aktualnie Hokage jest
Sandaime-jiji!
— Spokojnie, zaraz do tego
dojdziemy. Poza tym — w tym momencie mężczyzna podwinął lewy rękaw ubrania i
ukazał im tatuaż Hokage[1] na przedramieniu. Kushina w tym momencie
momentalnie zamknęła usta, które już otwierała na kolejną porcję krzyków.
— Myślę, że po tym małym
pokazie wiem już, co powinienem. ANBU, puścić ich i przyprowadźcie mi tu
Kakashi’ego, powiedzcie mu, że chcę go mieć tu na wczoraj i jeżeli się spóźni
to niech mu Kami dopomoże…
Nie musiał dodawać więcej w
tym momencie. ANBU szybko się rozproszyli, wykonując rozkazy.
— A więc — zaczął mężczyzna,
uśmiechając się szeroko. — Witamy w Konohagakure no Sato w okresie
Zjednoczonych Sił Shinobi, dattebayo!
— Hę?
Kiedy Kushina się
wypowiadała, Minato intensywnie myślał. Hokage? Zjednoczone Siły Shinobi? ANBU,
którzy ich nie rozpoznawali? We własnych słowach Kushiny: Hę?
— Spójrzcie na górę Hokage,
jeżeli mi nie wierzycie — wstał ze swojego fotela i odsłonił okno.
Nie było trzech twarzy na
górze. Było ich siedem.
I chwila, czy Minato dobrze
widzi twarz Tsunade n piątym miejscu? Tuż
obok swojej twarzy, która była na czwartym?
— Minato… Co się dzieje? Nie
rozumiem z tego nic… — Kushina wyglądała na
równie zagubioną na jaką brzmiała, kiedy
chwyciła lekko za przedramię Minato.
— Maa, Naruto-kun, wiesz że
nie musisz mnie grozić, żebym przyszedł, nie jestem przecież… Sasuke…? Minato-sensei? Kushina-nee?!
Mężczyzna o imieniu Naruto
uśmiechnął się pod nosem po lisiemu na widok zszokowanego Kakashi’ego.
— Kakashi-kun?! A kiedy ty
tak urosłeś?! I zestarzałeś się jakby. Czy ja widzę… Czy ty masz zmarszczki pod
oczami?! — wykrzyczała Kushina, przyglądając się uważnie Kakashi’emu ze
wszystkich stron.
Kakashi westchnął.
— Wiedziałem, że ten cały
hałas znowu się kiedyś zacznie, po prostu wiedziałem… Tylko myślałem, że to
będzie przez Boruto, a nie przez ciebie, Kushina-nee.
— Coś ty powiedział?!
— Dobra, dosyć tego dobrego!
— krzyknął Naruto. — Muszę zadzwonić po Hinatę, żeby wzięła Boruto i Himawari
do nas, chętnie by was poznali w końcu… Dajcie mi chwilę.
Naruto wyciągnął kolejne
czarne pudełko. Z niego słychać było przez chwilę dziwną melodyjkę a potem
głos:
— Naruto-kun?
— Cześć Hinata, mogłabyć przyprowadzić dzieciaki do biura?
Chcę wam kogoś przedstawić.
— Jasne, za niedługo będziemy. Akurat jesteśmy niedaleko wieży.
— Słodko, do zobaczenia!
I się rozłączył.
Nagle poczuł przy szyi chłodny
metal kunai.
— Wyjaśnij. O co chodzi w
tym wszystkim? Czy to jest jakieś wysokopoziomowe genjutsu? A może to jakaś
inna sztuczka? — zapytał chłodno Minato.
Naruto tylko prychnął i z
powrotem usiadł na fotelu, kompletnie ignorując zabójcze spojrzenia Namikaze i
kunai przy jego szyi. Chwycił za kubek i wypił trochę kawy, rzucając absolutnie
nie rozbawione i nie zaimponowane spojrzenia Minato.
Przez chwilę potem popatrzył
pochmurnie na stertę papierów na biurku, jednak zanim Minato zdążył stracić
cierpliwość, Naruto ponownie się odezwał:
— To nie sztuczka, co może
potwierdzić Kyuubi.
Kushina nagle rozszerzyła
oczy, a Minato mocniej przycisnął kunai do szyi, na tyle, by skóra pękła i
zaczęła cieknąć krew. Jednak już po kilku sekundach rana zaczęła się
zasklepiać, a Minato widział coś takiego tylko u jednej osoby…
Naruto ułożył pieczęć i
nagle obok niego pojawił się klon, który po chwili miał czerwone oczy z pionową,
cienką źrenicą i jego blizny wyraźnie się pogrubiły. Kiedy się odezwał, to jego
głos był głębszy i złośliwszy:
— Hehehe, kopę lat,
Yondaime, bachorze. Dawno się z wami nie widziałem.
— Kyuubi… — wyszeptała
przerażona Kushina. Nie było mowy o pomyłce. Chakra Biju jest zbyt
niepowtarzalna, żeby w jakikolwiek sposób móc ją zimitować.
— Dokładnie, śmiertelniczko,
powinnaś się obawiać, albowiem znów jestem wolny…
W tym momencie Naruto
przywalił własnemu klonowi w głowę, jednakże efekt był odczuwalny przez Kyuubi’ego.
— Naruto! Za co?!
— A jak myślisz, dattebayo?!
Znowu lecisz ze starą śpiewką jaki to nie jesteś potężny i bla bla bla! Do
porzygania z tym, ja to miałem szczęście, że musiałem słuchać tego tylko przez
cztery lata, ale nie mam zamiaru ci pozwolić do powrotu do starego nawyku!
Już mieli kontynuować swoją
kłótnię, kiedy drzwi do gabinetu gwałtownie się otworzyły.
— Boruto! Ile razy mam
mówić, żebyś nie otwierał tak drzwi, czy ty chcesz je zniszczyć?
Chłopak niewiarygodnie
podobny do Nanadaime lekko się zwinął na głos swojej, zdaje się, matki, jednak
po chwili się zawiesił, kiedy spojrzał na to, kto jest w biurze.
— Yondaime i Krwawa
Habanero? Staruszku, co jest, do cholery?!
— Uwierz mi, sam bym chętnie
się dowiedział — stwierdził z westchnieniem Naruto. — Ale po Czwartej Wojnie
już naprawdę niewiele mnie zaskakuje, szczerze mówiąc. Dobra, tak więc,
wolałbym żebyśmy się nie atakowali nawzajem (w końcu mamy czas pokoju) i
zamiast tego zaczęli od nowa. Tak więc, jestem Uzumaki Naruto, Nanadaime Hokage
Konohagakure no Sato, a to moja rodzina. Moja żona Uzumaki Hinata, syn Uzumaki
Boruto i córka Uzumaki Himawari. W sumie to wiemy, kim jesteście, więc nie
musicie się przedstawiać.
— Uzumaki? — wyszeptała
Kushina, podekscytowana. — To jest nas więcej, dattebane?! Cudownie!
— Kushina…
— Oj daj spokój, Minato!
Chakry Kyuubi’ego nie da się jakkolwiek podrobić, poza tym futrzak, który jest
we mnie dziwnie się zachowuje, co tylko potwierdza, że ten Kyuubi Naruto jest
prawdziwy, wszystkie dowody przemawiają na to że tak, wylądowaliśmy w
przyszłości i wiem, że z jakiejś racji jest to twoja wina. Ale wybaczę ci tym
razem, bo spotkałam właśnie rodzinę!
Minato tylko westchnął na
zachowanie się jego żony, ale tylko przytaknął głową, przyzwyczajony do tego.
— Naprawdę dajesz sobą
pomiatać, co? — zapytał Boruto retorycznie. Chwilę później jednak przeprosił,
kiedy zobaczył Straszny Uśmiech Mamy nr 4.
— A wiec?! A więc?! Jesteśmy
kuzynami czy jak?!
— W zasadzie bardziej jesteś
moją matką niż kuzynką — zaśmiał się lekko Naruto.
Kushinę na chwilę
zamurowało, jednakże szybko się otrząsnęła z tego stanu.
— Jesteśmy w przyszłości,
więc podejrzewam, że to możliwe. A ojcem oczywiście jest Minato! — krzyknęła z
przekonaniem.
— C-co?
— Minato, widzisz, a jednak
nie. Nie widzisz go? — podeszła do Naruto i chwyciła go za twarz. — Twarz ma
moją, ale włosy ma zdecydowanie po tobie, dattebane! Co oznacza, że Hinata jest
naszą synową i te dwa urocze bachorki…
— Oi!
— …To nasze wnuki! To
absolutnie niesamowite! — Uzumaki była wyraźnie podekscytowana.
I tak też zaczął się ich
pobyt w przyszłości.
------------------------------------------------
[1]
Uznałam, że skoro ANBU mają swój znak rozpoznawczy, to czemu Hokage miałby tego
też nie mieć?
Goddamnit, to miał być tylko
one-shot, a nie kilkuczęściowa opowieść XD Może uda mi się jeszcze to zmieścić
w dwóch częściach… Oh well XD
W każdym razie, zaczęłam na
boku jeszcze pracować nad opowiadaniem (!) z Ao no Exrcist, ale zacznę je publikować dopiero wtedy, kiedy będę
miała absolutnie całe napisane. Co może trochę zająć. Trochę dużo (bardzo,
BARDZO dużo) czasu. Będzie fajnie, jeżeli uda mi się zmieścić w dwudziestu
pięciu rozdziałach średniej długości, wtedy będę naprawdę zadowolona.
No, w sumie to już nie mam
nic do powiedzenia, więc na razie!
Kyuu: Powinnaś niedługo
napisać coś z nami wszystkimi.
Feliks: Dokładnie! Dawno nas
tu nie było!
Narutoi: OI! Teraz ja mam
swoje pięć minut, wynocha!
Idę ich ogarnąć, zanim coś
zniszczą -.-lll
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna
Pierścienia