Hejka!
WDP: Siemanko ^^
A więc cóż, ludki, nowy rok szkolny się zaczął, a więc z tej okazji postanowiłam się ogarnąć i wrzucić kolejną notkę z Kyuubim ^^
A więc nie przedłużając, enjoy XD
----------------------------------------------------
Wszedł
do jakiegoś laboratorium w Hotland.
Tutaj
prawie na pewno nie znajdzie żadnego egzorcysty, ale zapytać się zawsze warto.
Ci stalkerzy powoli wyczerpują jego dzienny limit cierpliwości. Zwłaszcza ta
gadzina w zielonym sweterku, była najgłośniejsza, reszta to przynajmniej
starała się być cicho.
Padła na niego wiązka światła, a
wszędzie indziej było ciemno. Kyuu jednak nie przejął się tym za bardzo i szedł
dalej przez laboratorium. Spotkał kolejną rybę, tyle że tym razem w kitlu
lekarskim. Zapaliła światło.
Zauważyła
go.
— O mój Boże. Nie spodziewałam się ciebie tak
szybko! Nie wzięłam prysznica, jestem ledwo ubrana, wszędzie bałagan i…
Nie
żeby bałagan Kuramie przeszkadzał. Zasadniczo to przywykł nawet do niego ze
względu na ciągłe remonty w domu. Ciągle ktoś w końcu przelatuje przez ściany
lub okna… Albo jedno i drugie czasem.
Gdyby
tak tylko Tsunade mogła się opanować i przestać rzucać ludzi na ścianę…
—
Umm… Siema! Jestem doktor Alphys. Jestem królewskim naukowcem Asgore’a! A-a-ale
ach, nie jestem jednym z tych ,,złych gości”. Zasadniczo odkąd wyszedłeś z Ruin
to ja umm… Obserwowałam twoją podróż przez moją konsolę.
Kyuu
uniósł brwi. Chyba będzie musiał podać ten pomysł Darce, bo pokój monitoringowy
zajmuje dużo miejsca, a taka jedna niewielka konsola najwyżej róg pokoju. A tam
można by było zrobić… Szklarnię? Albo spiżarnię? Pomyśli jeszcze nad tym.
—
Twoje walki, twoje przyjaźnie… Wszystko!
Jak
bardzo teraz Kyuu się cieszył, że nie chodził do łazienki w tym czasie za
potrzebą, to tego nikt nie wie.
Chociaż
to, że zawierał przyjaźnie to trudno o tym powiedzieć… Nazwałby to raczej tymczasowym
sojuszem. Przyjacielem to jest Naruto. I Wena. I szefowa oczywiście. Bliźniacy
też. No i cała reszta Wesołej Drużyny Pierścienia, a przy tym nie wolno
zapomnieć o Luciferze oczywiście.
—
Oryginalnie powinnam była cię zatrzymać, ale… Oglądanie kogoś na monitorze jest
naprawdę fascynujące. W-więc teraz chcę, ach, pomóc ci! Używając mojej wiedzy
mogę z łatwością zaprowadzić cię przez Hotland! Znam drogę prosto do zamku
Asgore’a. Umm, tylko jest pewna kwestia. Jest tutaj robot, którego zbudowałam,
nazywa się Mettaton. Oryginalnie zbudowałam go, aby zabawiał innych. Uch,
wiesz, jako robotyczna gwiazda TV czy coś takiego… Tak czy inaczej uznałam, że
trzeba zrobić go bardziej pożytecznym. Wiesz, tylko małe dostosowanie. Jak,
ummm… Cechy do zwalczania ludzi? O-o-oczywiście kiedy tu przyszedłeś,
zdecydowałam, że muszę uregulować te cechy… Niestety popełniłam głupi błąd i ummm… Teraz jest niepowstrzymaną
zabijającą maszyną z pragnieniem ludzkiej krwi?
Kyuu,
podczas mowy Alphys, dziwował się coraz bardziej i brwi były już tak wysoko, że
cudem jest, że jeszcze nie były na czubku głowy.
—
Ehehehehe… He… Ummm… Może będziemy mieli szczęście i na niego nie wpadniemy.
—
Spoko Alphys. Ja jestem Kyuubi no Kitsune i musze spytać: nie masz gdzieś tutaj
jakiegoś egzorcysty w zanadrzu? Gadzina w zielonym sweterku i pęknięta czaszka
ciągle za mną latają, a ten twój robot mógłby ubić słonecznika.
Nagle
usłyszeli nakiś łomot. I znowu.
—
Słyszałeś coś?
Kyuu
miał ochotę się roześmiać, ale właśnie wtedy rozległ się kolejny łomot. I coraz
więcej.
—
O nie.
—
O tak! Witajcie, beauties… W
dzisiejszym quiz show!
Kyuu
spojrzał na robota, który wybił dziurę w ścianie. Jak nic by się Tsunade
spodobał, bo oboje lubili ściany, jeden nimi wchodzić, a druga wyrzucać przez
nie innych.
—
O rany! Już teraz mogę powiedzieć, że będzie to rewelacyjne show! Wszyscy
wnieśli swój wkład w naszego zawodnika! Nigdy u nas nie grałeś, wspaniały? Nie
ma sprawy, to proste! Jest tylko jedna zasada: odpowiedz właściwie… Albo
zginiesz!
Kyuubi
westchnął i spojrzał na godzinę. Piętnaście po jedenastej. Miał niespełna dwie
godziny i czterdzieści pięć minut.
Mettaton
zaczął zadawać na początku beznadziejnie proste pytania… Kyuubi, dla świętego
spokoju, odpowiadał na nie, wciąż mając oko na Alphys. Coś mu się nie podobało
w jej zachowaniu, dlatego wolał jej się baczniej przyglądać.
Jedno
pytanie nawet dotyczyło matematyki… Gdyby nie to, że Darka ma wszędzie
porozrzucane zbiory zadań z tego przedmiotu i gdyby nie fakt, że Kyuubi czasem
z nudów rozwiązywał kilka zadań, to z całą pewnością odpowiedziałby źle.
A
potem zaczynało się hardcore’owo… A przynajmniej byłoby tak, gdyby nie to, że
Alphys dawała mu podpowiedzi. Spoko jest mieć taką miłą koleżankę, co nie? Kyuu
niewiarygodnie się z tego cieszył, byle Mettaton tego nie zauważył.
Zauważył
i potem specjalnie dał takie pytanie, że doktor się zawstydziła.
Kurama
miał ochotę go w tym momencie uderzyć, ale powstrzymał się… Bo Chara zaraz
zaczęła mu wykrzykiwać nad uchem feministyczne hasła propagandowe.
Notka
mentalna, najpierw pozbyć się gadziny, a potem strzelić w pysk Mettatona. Bo
mógł, ot co. W końcu jest demonem, a demony nie mają sumienia. Sekretów kobiet
zwyczajnie się nie rozpowiada, bo jeżeli przekroczysz pewną granicę, to możesz
obudzić prawdziwego potwora… Po przyjacielsku wyjaśni Mettatonowi tę sprawę.
Ech.
Jak on nienawidził tej zielonej gadziny. Musi w końcu znaleźć tego egzorcystę,
albo inaczej dosłownie i w przenośni on oszaleje!
Ale
po tym pytaniu Mettaton poleciał sobie hen.
—
Szczerze? W ostatnim pytaniu strzelałem. Spokojnie Alphys, nie powiem Undyne,
zwłaszcza, że jeszcze przez dłuższy czas nie będzie… Dyspozycyjna. — Ach,
ognista klatka, jedna z jego ulubionych technik.
—
Emm… Jasne. Mettaton, on… Miał n-nie zadawać ostatniego pytania, umm… Swoją
drogą, mówiłeś, że nazywasz się Kyuubi no Kitsune, tak? — Kurama potwierdził. —
To zabawne, bo z japońskiego na nasz oznacza to Dziewięcioogoniasty… Czyżbym
się pomyliła…? Jesteś demonem, a nie człowiekiem?
—
No w końcu! W końcu ktoś to zrozumiał! Myślałem, że wieki będę na to czekać!
Dziękuję! A teraz, na pewno nie masz tutaj w zanadrzu żadnego egzorcysty? Ta
gadzina dalej wrzeszczy mi do ucha hasła feministyczne, odkąd Mettaton zadał
ostatnie pytanie — Kyuu poklepał się po uchu, żeby pozbyć się chwilowej
głuchoty. Nawet pomogło.
—
N-nie, nie mam przy sobie ż-żadnego…
—
Szkoda. Więc muszę się z nimi dalej użerać — Kyuu otoczyła mroczna aura. —
Naruto, czemu kazałeś mi obiecać, że nie będę krzywdził duchów, no czemu?!
Miałbym wtedy teraz święty spokój! — Mówił bardziej do siebie jak do Alphys.
—
Cz-czekaj! Dam ci m-mój numer telefonu, w razie g-gdybyś potrzebował pomocy…
Chwila, skąd masz ten telefon? Jest prehistoryczny! Nie ma nawet opcji
esemesowania!
—
Taa, wiem, ale pani Koza mi go dała, nie wypadało odmówić, zwłaszcza, że i tak
miałem go oddać.
—
P-poczekaj, proszę, chwilkę…
Zabrała
mu telefon, po czym w błyskawicznym tempie go przerobiła.
—
Trochę go za-upgradeowałam, teraz możesz esemesować, masz listę itemów… Masz
nawet połączenie z Podziemnym Internetem!
—
Wow, dzięki Alphys. Teraz bardziej przypomina mojego smartfona. Być może nawet
tym razem dam radę dodzwonić się do szefowej!
Natychmiast
wykonał numer, ale nic nie wyszło. Niestety.
—
A było brać starą Nokię, tamta to by nawet w czarnej dziurze działała… Nic to,
trudno się mówi.
—
No, to oficjalnie jesteśmy teraz przyjaciółmi, hahaha! Ha… Ha…
Kyuu
przyjrzał się Alphys, nie rozumiejąc nagłej zmiany nastroju.
—
Emm… No to idę się wykąpać.
I
tak szybko jak weszła, tak szybko wyszła.
Kyuu
obejrzał sobie jej laboratorium, posprawdzał nawet książki o ,,Historii
Ludzkości”, jednak nie miała z nią nic wspólnego. Były to komiksy. Kyuu
pomyślał, że te potwory są całkiem naiwne, skoro sądzą, że to historia
ludzkości. Gdyby chociaż jedna osoba mogła trzymać miecze większe od ludzi
siedmiokrotnie to byłby już cud.
A
nie, przecież Yoh w swoim podwójnym medium ma pewnie z siedem razy większy
miecz od siebie. Fail tak trochę.
I
wyglądało na to, że Alphys była fanką mangi i anime. Jak nic dogadałaby się z
Yoh, który wolał czytać mangę niż trenować do Turnieju Szamanów, chociaż Anna
dość restryktywnie go trzymała na smyczy, musiał przyznać. Nikt nie potrafi tak
zmotywować szamanów jak Anna. Ona miała prawdziwy i niesamowity dar przekonywania.
Ledwo
wyszedł z laboratorium, a Alphys zdążyła trzy razy zmienić status. Lecz potem
była cisza. Uznał, że to może być całkiem zabawne, ale widział ostatnimi czasy
Darkę, jak wyklinała powiadomienia z Facebooka, kiedy tylko zaczęła się
bardziej udzielać na grupach… Więc po prostu postanowił zostawić podziemną sieć
w spokoju.
Znowu
była walka, Kyuu po prostu zamknął delikwenta w klatce i szybko poszedł dalej.
Zostało mu półtorej godziny do obiadu. Może jeszcze zdąży. A Alphys znowu
zupdate’owała status. A z resztą, czym on się przejmuje. Szedł dalej, znów
pomijając savepoint. I tak te potwory nie potrafią go zabić porządnie.
Zaczął
skakać po tych śmiesznych, przynajmniej według niego, urządzeniach. A w Hotland
czuł się wspaniale – było ciepło i przyjemnie. Normalnie jakby był w domu
Lucifera. Tam też jest tak fajnie ciepło i przyjemnie.
Tak,
Alphys jest nerdem. Znowu update. I znowu. Uprzedziła go przez to, że zadzwoni,
Słodko.
Odebrał
raz, ale ta zaraz się rozłączyła. Z jednej strony było to irytujące, ale z
drugiej rozumiał, że doktor jest bardzo nieśmiałą osobą. Zadzwoniła znowu, ale
tym razem się nie rozłączyła.
—
Um, cz-cześć! Niebieskie lasery… Znaczy, tutaj Alphys. Emm, niebieskie lasery nie
zranią cię, kiedy się nie ruszasz! Po-pomarańczowe z kolei, umm… Musisz się
poruszać cały czas, żeby cię nie zraniły. Uch, umm… Baj!
Kyuu
nie miał nawet szansy powiedzieć halo. Nie zdążył się przywitać. Nic, po prostu
nic. Wzruszył tylko więc ramionami i poszedł dalej.
Po
chwili znowu zaczęła się sesja update’owania statusu przez Alphys. Stawało się
to irytujące. Już się nie dziwił Darce, że tak wyklinała powiadomienia z
Facebooka. To potrafiło porządnie wytrącić z równowagi, mimo wszystko.
Znowu
ktoś dzwoni. Kyuu uznał, że nie byłoby zbyt miło nie odebrać, nawet jeśli nie
miał na to najmniejszej ochoty. Przez chwilę bił się z myślami, po czym westchnął
i odebrał.
—
Moshi moshi, Kyuubi desu.
—Umm, hej! A-a-a-a-a-alphys z tej strony! Um, północne drzwi
będą zamknięte, dopóki nie rozwiążesz zagadek na lewej ścieżce i tej po prawej.
Kyuu
miał ochotę zajęczeć, ale powstrzymał się. Miał swoją godność, mimo wszystko.
—
Umm, sądzę że powinieneś iść najpierw do prawej zagadki! — Alphys się
rozłączyła.
Kyuu
jednak na przekór postanowił pójść na lewą stronę. Darka i Wena byłyby z niego
dumne.
Ring ring!
No żesz jasna cholera! — pomyślał Kyuu. Odebrał.
—
Hej, tu Alphys! Ten niebieski laser jest akurat nie do przejścia, ale przecież
jestem Królewskim Naukowcem i m-mam parę sztuczek w rękawach! Z-zhackuję
centrum laserów w Hotland i wyłączę ten
laser!
I
faktycznie, chwilę później laser znikł.
Kyuu
zignorował dwójkę potworów stojących po drugiej stronie i wszedł do… Jaskini?
Chyba tak to mógł nazwać.
Zagadka
po lewej stronie była łatwa. Kyuu szybko zawrócił i poszedł na prawą stronę, po
raz kolejny ignorując potwory tam się znajdujące.
Po
prawej stronie zagadka też była banalna. Nie mógł uwierzyć, ze te potwory nie
potrafiły jej rozwiązać. Chyba mieli tutaj kiepski poziom nauczania… Lepiej
żeby się Wena nie dowiedziała o tym, bo by zgotowała prawdziwe piekło w
Podziemiu zmianą programu nauczania.
Wrócił
z powrotem i podszedł pod drzwi, które akurat się przed nim rozsunęły. Bosko.
Sprawdził
godzinę.
Została
mu godzina do obiadu, Cholera, mało czasu.
Riiing!
No nie!
— Halo?
— Zapytał Kyuu znudzonym głosem, wiedząc już, że to Alphys dzwoni.
— Hej!
Co do tych zagadek po lewej i prawej… Były całkiem trudne, co nie?
—
Ekstremalnie łatwe raczej. Zmieńcie system nauczania, ludzki przedszkolak
mógłby to rozwiązać.
— Och,
umm… To wspaniale!
I się
rozłączyła. Kyuu przewrócił tylko oczami i poszedł dalej. Mimo tego, że w
Hotland było przyjemnie, to miał już go dość, Kyuu chce już się znaleźć po
prostu w domu.
----------------------------------------------------
No cóż, szczerze mówiąc to tę część zaczęłam pisać dawno temu. A zasadniczo rzecz biorąc to pisałam poprzednie notki ciągiem, a potem zaczęłam dzielić na rozdziały. Ten trzeci skończyłam pisać akurat dziś, bo mi się zachciało XD
Hao: Czy też raczej przypomniałaś sobie, że ten blog istnieje >.>
No wiesz ty co >.< Nawet ja nie mam całych tygodni na pisanie!
Yoh: Wiesz, tłumaczenie tylko potwierdza twoje lenistwo.
Wiem ;-; Jesteście wredni TT_TT
Yoh&Hao: Taa, znamy to.
Anna! Oni są dla mnie niemili!
Anna: Nudzi się wam, chłopaki?
Yoh&Hao: NIE! Absolutnie nie! *Wymiatają z pokoju*
No, Kyuubi miał rację. Ty to masz dar przekonywania XD
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia