Nie
chce mi się pisać przedmowy. Znowu.
A
idźcie już czytać, mordki wy moje XD
----------------------------------------------
—
Hao-sama?
Opacho
przez chwilę nie mogła uwierzyć, że w końcu znalazły jej ukochanego mistrza. Szukali
go przez ostatnie półtorej miesiąca – bez większych sukcesów. Kiedy Hanagumi
zastrajkowały i postanowiły wziąć Opacho na wycieczkę, nagle Hao znikąd się
znalazł.
Hao
odwrócił się w ich stronę, podobnie jak pozostali. Jeden chłopak był szalenie
podobny do ich mistrza – czyżby to był ten Yoh, o którym tak często mówił w
swoich planach? Być może. Razem z nimi była rudowłosa dziewczyna i blondwłosy
chłopak. I…
— Co ty
tu robisz, Kira?
—
Zwiedzam — mruknął Mephisto, jakby było to oczywiste.
Opacho zauważyła,
że coś dziwnego było w Hao. I nie, nie chodzi tu bynajmniej o to, że miał na
sobie zwykłe dżinsy i zieloną koszulkę. Chodziło bardziej o jego wyraz twarzy…
Zazwyczaj była ona kompletnie nieczytelna dla kogokolwiek, a teraz malowało się
na niej nieznaczne zdziwienie i zaciekawienie. A także dziwna niepewność…
Opacho nie była pewna, co o tym myśleć. Nie znała mistrza od tej strony.
Z kolei
Hanagumi były pochłonięte obserwacją Kiry. Był on zdecydowanie dziwnym
szamanem. Nie identyfikował się z żadną grupą – ani z Hao, ani z X-Laws, ani
nawet z tłumem. Samotnik. Był taki denerwująco neutralny. Ponadto śmiał odmówić
Hao-samie wstąpienie do jego grupy! Odpowiedział wtedy enigmatycznie, że już
dla kogoś pracuje i bynajmniej tego człowieka nie ma na Turnieju, chociaż jest
całkiem silnym szamanem, co zaskoczyło większość Drużyny Hao.
Każdy
szaman przecież marzył o zdobyciu korony, a nawet jeśli nie oni sami to
przynajmniej ich faworyci! I nagle pojawia się taki Kira, który nie dość, że
nie chce zostać Królem Szamanów, to jeszcze nikt nie słyszał o tym, żeby faworyzował
kogoś ponad innych, kto ma szanse większe na wygranie Turnieju od innych. Nie
wyjaśnia, co on w ogóle robi w Dobie, oznajmiając jedynie, że pracuje dla kogoś
spoza wioski, kogo nie bardzo interesuje przebieg Turnieju.
Być
może żadna z nich nie powinna być zdziwiona faktem, że spotkały Kirę, jednakże
fakt, że znaleźli go właśnie teraz, w towarzystwie Hao… To było dość
niepokojące. I podejrzane.
Przez
co wpadły na pomysł, z którego pewnie nawet Marco byłby dumny.
Uznały
to za jakiś spisek przeciw ich mistrzowi.
— Co
zrobiliście Hao-samie?!
—
Absolutnie nic. Dlaczego myślisz, że coś mu zrobiliśmy? – Mephisto zdziwił się
uprzejmie.
Hao
spoglądał na tę wymianę zdań w konsternacji. Nie wiedział, kim są te
dziewczyny, które mówiły do niego z takim szacunkiem… Czyżby wiedziały, kim
był, zanim stracił pamięć? Być może. A może po prostu pomyliły go z kimś innym?
Nie, też nie, w końcu mówiły konkretnie do niego. Ciekawy był jednak, skąd
znają Kirę. Czyżby miało to związek z tym jego półrocznym zniknięciem?
Prawdopodobieństwo jest wysokie.
Nie
udzielał się do rozmowy, którą prowadził Kira z dziewczynami. Miał zbyt wiele
niewiadomych i za mało do nich równań rozpisanych, żeby cokolwiek móc wyliczyć,
nie wspominając o braku jakichkolwiek wyników1. A mimo wszystko
wolałby znać wszystkie odpowiedzi bez liczenia i stosowania trików. Słuchając
tej rozmowy miał wrażenie, że coś ważnego mu umyka. Tak, zdecydowanie nie lubił
niewiedzy, ona jest okropna.
— Hmm,
no nie wiem, może dlatego, że zachowuje się jak nie on? — mruknęła Phauna
ironicznie.
Hao
spojrzał na Yoh, który był skoncentrowany na obserwacji dziewczyn. Miał poważną
twarz, spojrzenie wyglądało na zamyślone, brwi były lekko zmarszczone. Niemalże
widział, jak trybiki w jego głowie chodzą.
Zauważył
po chwili, że stoi nieco za Shikim, Yoh i Ran-Mao. Nie wiedział nawet, kiedy to
się stało ani jak. Dziwne, czyżby to był odruch bezwarunkowy? A jak tak, to
czyj, ich czy Hao? Nie wiedział.
Nagle
poczuł czyjąś rękę na ustach, drugą na torsie i ciągnięcie do tyłu. Próbował
się wyrwać, jednak ten ktoś był zbyt
silny. Po chwili nic już nie widział.
-----------------------------------------------
Luchist
kiwnął lekko Hanagumi głową, że ma wszystko pod kontrolą i zniknął cichaczem z
Hao. Nikt z nowych znajomych Hao tego nie zauważył dzięki kłótni z Hanagumi.
Nie
mógł uwierzyć w to, że tak późno go znaleźli, choć mieli go praktycznie pod
samym nosem!
Niosąc
Hao, zastanawiał się, dlaczego znaleźli go w towarzystwie Kiry i nieznanych mu
bliżej osób, jednak nie miał wątpliwości, że byli oni szamanami. Widział, jak
ich wzrok wyszukiwał w pobliżu duchów stróżów Kanny, Mattie i Phauny. Nie było
to zbyt trudne do wywnioskowania, zwłaszcza dla dokładnego obserwatora.
Niedługo
później przekazał Hao Zang-Chingowi. Luchist głupi nie był – lepiej przekazać
jedną osobę do kolejnych kilku osób, żeby bezpiecznie dostał się do obozu, niż
żeby jedna osoba go zaniosła. Jego rozumowanie było proste – skoro kilka
różnych osób było widzianych z osobą niesioną, wtedy dużo trudniej złapać
właściwy trop. Kilkanaście różnych zeznań wcale nie pomaga w poszukiwaniach.
Teraz
wystarczyło tylko wrócić do obozu okrężną głową. Jeżeli będzie widziany w kilku
częściach miasta bez Hao, wtedy jeszcze trudniej będzie zlokalizowanie ich
mistrza przez tamtą grupę.
Są
sposoby na zgubienie jakiegokolwiek pościgu. I Luchist znał ich wiele.
-----------------------------------------------
— Gāisǐ de, jìnǚ! Duìyú suǒyǒu de yuánsù tā mā
de2!
—
Shiki! — Oburzyła się Ran-Mao. — Miałeś przestać przeklinać!
Hanagumi
zniknęły nagle jakiś czas temu, a fakt, że opuścili gardę mając ją cały czas w
pełnej gotowości bojowej tylko pogarszał fakt, że nie zauważyli, kiedy Hao
został porwany. Shiki’ego doprowadzało to do szału.
— Teraz
to daj mi spokój z tym! Hao został porwany i to akurat w czasie, gdy był pod
naszą jurysdykcją!
— Daj
mu spokój, Hime — odezwał się Kira. — Pokrzyczy trochę i przestanie. Znasz go
przecież.
— On
miał się tego oduczyć, a ty jeszcze go zachęcasz!
— Cicho
być, myślę — powiedział do tej pory milczący Yoh.
Od
dziesięciu minut próbował się skupić, a jego przyjaciele przekrzykujący się
nawzajem całej sytuacji mu nie ułatwiali.
Zapadła
cisza, jednak Shadow czuł intensywne spojrzenia pozostałej trójki.
Wdech,
wydech, zignoruj ich, myślał Yoh, i zastanów się, co powinno się w tym wypadku
zrobić? Po chwili miał już plan wstępny.
— Na
razie zrobimy tak. Roześlemy nasze duchy. Amidamaru przeszuka północ, Kami
sprawdzi południe — za Shikim pojawił się duch rudowłosej kobiety o czarnych
oczach — Kim przeszuka zachód — koło Kiry pojawił się duch złotookiego ducha o
charakterystycznych rysach rodziny Tao3. — A Gabriela przeszuka
wschód. — Koło Hime pojawiła się blondynka o szarych oczach. — Macie zachować
dyskrecję.
Wszystkie
duchy kiwnęły głowami, a już po chwili zniknęli. Yoh westchnął.
— Na tę
chwilę to wszystko, co mogliśmy zrobić. Jutro my zajmiemy się jego
poszukiwaniami, teraz nie miałoby to większego sensu. Jesteśmy na to zbyt
zmęczeni i nie myślimy logicznie.
— Ja ci
dam szukanie go od jutra, Kuroshi! Zamierzam iść w tej chwili — Angel już się
zbierał do wyjścia i przekopania całego Tokio wzdłuż i wszerz, byle tylko
odnaleźć Hao. Chciał zmyć z siebie fakt, że pozwolili na jego porwanie akurat
po całej tej wyprawie.
—
Nigdzie nie idziesz, Yoh ma rację — powiedział Kira, łapiąc Shiki’ego za ramię.
— Wściekły nic nie wskórasz, a dobrze wiesz, że wściekły szaman…
— To
martwy szaman, zdaję sobie z tego sprawę — jęknął Angel. — Ale ja nie mogę tego
tak po prostu zostawić!
— Po
coś przecież wysłaliśmy duchy, czyż nie? Czyżbyś nie ufał swojemu Stróżowi?
— Ufam
jej w tym samym stopniu, co Ran-Mao. Własne życie bym jej powierzył.
— W
takim razie się uspokój, znajdą go z pomocą innych duchów, możesz być tego
pewny. Zmarli to straszne plotkary.
—
Dokładnie tak jak ty.
—
Dokła… Ej! Miałeś mnie tak nie nazywać! — Oburzył się Mephisto.
— To za
to, że wybiłeś mi z głowy szukanie Hao teraz, zaraz, natychmiast. — Shiki
uśmiechnął się wrednie.
Yoh pokręcił
głową z zażenowaniem, ale nie przerywał
kłótni. I tak wiedział, że się go nie posłuchają. A przynajmniej nie w tej
chwili.
-----------------------------------------------
Kiedy
Hao się obudził, był w jakimś namiocie. Naprawdę dużym namiocie. Rozejrzał się.
Leżał
na macie, a obok niego była sterta książek, chyba od dawna nieruszanych. Żadna
z nich nie wyglądała na książki czy to przygodowe, czy to fantasy. Kiedy
spojrzał na tytuły zauważył, że miał rację. Dotyczyły one szamaństwa i duchów.
Na środku stał niski stolik z dzbankiem i szklankami. Na podłodze leżało wiele
pledów z kolorowymi wzorami. Niedaleko jego łóżka stała też jakaś torba,
prawdopodobnie z ubraniami. I zasadniczo to było wszystko.
Rozciągnął
się lekko i ziewnął. Pomimo tego, że zemdlał to dalej był zmęczony.
Po
chwili ktoś wszedł do namiotu. Był to chłopak o długich włosach związanych w
warkocz i dwoma pomarańczowymi tatuażami
pod ciemnymi oczami. Miał na sobie tylko białe workowate spodnie oraz żółtą
bandanę, która podtrzymywała przydługą grzywkę.
Chłopak
lekko się uśmiechał. Nie był to wcale miły uśmiech.. Drwiący, złośliwy – to na
pewno. Ale z pewnością nie wzbudzający nawet szczątkowego zaufania.
—
Hao-sama, niedługo zacznie się śniadanie.
— A
może ktoś mi wytłumaczyć, co się tu w ogóle dzieje? I dlaczego wszyscy odnoszą
się do mnie z takim szacunkiem?
Nichrom
westchnął, uznając, że czeka go dzisiaj długi dzień. Co prawda dziewczyny z
Hanagumi i Opacho powiedziały, że Hao kompletnie niczego nie pamięta, to jednak
zobaczenie tego na własne oczy to kompletnie inna sprawa. Można powiedzieć, że
dopóki tego nie zobaczył, to nie uwierzył tak do końca w słowa dziewczyn.
—
Dowiesz się wszystkiego po śniadaniu, nie martw się, Hao-sama. Obiecuję.
Chłopak
patrzył na niego z nieufnością wypisaną na twarzy, jednak po chwili kiwnął
lekko głową. Tak, pomyślał Nichrom, Hao zdecydowanie nie zachowuje się jak on.
Normalnie to nie ukazywał żadnej ekspresji na twarzy, a nawet jeśli, to zawsze
był to rozleniwiony, nieco zadowolony z siebie uśmieszek. Może też nieco
okrutny. Ale nic więcej.
Oj tak,
z Hao było coś zdecydowanie nie tak i Nichrom był zdeterminowany, żeby przywrócić
go do poprzedniego charakteru i przywrócić mu wspomnienia.
W końcu
bez niego nie dadzą rady stworzyć Królestwa Szamanów.
-----------------------------------------------
Nie tylko Shiki chciał znaleźć
Hao tak szybko, jak się to da.
Już nie chodzi tu tylko o to, że
będzie on śmiertelnie niebezpieczny
dla otoczenia, kiedy tylko przejdzie mu amnezja, ale także fakt, że Amidamaru
bardzo polubił tego chłopaka. Podobnie jak Yoh i reszta. Duch Stróż, podobnie
jak Shadow, był zszokowany, kiedy dowiedział się o profesji Firestorma od Kiry.
Jednak wątpić nie mógł — Mephistofeles już dawno temu udowodnił, że jest lojalny
do bólu. Nie miał żadnych powodów, żeby kłamać czy też preparować informacje.
Ponadto te dziewczyny, które nie tak dawno kłóciły się z szamanami tylko ten
fakt potwierdzały…
Rozejrzał się po okolicy. Znowu
nic.
Wysłał oczywiście okoliczne duchy
do przeszukania okolicy. Poprosił, zasadniczo rzecz biorąc. Miejscowe duchy
dość chętnie pomagały w poszukiwaniach, choćby dlatego, że nie miały za bardzo
co robić. Ponadto do jego kompanii doszedł Faust z Elizą przy boku.
Zazwyczaj zmarła żona Fausta się
nie pojawiała, dlatego Amidamaru był nieco zdziwiony. Ale kiedy się dowiedział,
że Eliza także chce pomóc w poszukiwaniach Hao, zrozumiał, że kobieta polubiła
nowego członka grupy Yoh. Zresztą, jakże można go nie lubić?
Niedługo powinienem wracać,
pomyślał Amidamaru, jest już grubo po trzeciej nad ranem, a Yoh i reszta
czekają.
Musiał jednak zaczekać, aż wrócą
duchy, które wysłał na wywiad. Niegrzecznym byłoby opuścić stanowisko, zanim
nie dowiedziałby się wszystkiego.
— Amidamaru-dono!
Duch odwrócił się, żeby zobaczyć
nadlatującego ducha, który został wydelegowany wcześniej do złożenia raportu.
— Słucham? Dowiedzieliście się
czegoś?
— My nie, ale Kim-dono kazał
przekazać, że znalazł zagubionego szamana. Jest w parku na północ od Ikebukuro,
w Otonashi Ryokuchi Park. Kazał też
przekazać, że wszyscy się mają spotkać w miejscu… Jak to było… Gdzie
akcelerator entropii roślinnej nabiera nowego znaczenia. Nie mam pojęcia, o co
chodzi w tej zagadce…
Amidamaru
kiwnął głową, po czym podziękował duchom za włożoną pracę i wrócił do Yoh.
Dobrze wiedział, że teraz wszyscy się zbiorą w jego mieszkaniu, żeby omówić
dalszy plan działania. W końcu każdy doskonale wiedział, że jeżeli chodzi o
bałagan powodowany przez rośliny występuje zasadniczo tylko u Yoh, bo reszta
miała rozsądną liczbę roślin w domu.
Wszystkie duchy były już na
miejscu. Amidamaru przybył jako ostatni.
Hime i Angel siedzieli na kanapie
razem z Kirą, zaś Yoh siedział na fotelu. Miał poważną minę, zmarszczone brwi i
lekko przymknięte oczy.
— No to jak to mamy rozegrać,
Yoh? — spytał się Kira. — Nie możemy go tak po prostu odebrać przecież, nie
pozwolą nam na to.
Yoh westchnął ciężko, po czym
uśmiechnął się lekko.
— Spokojnie, Mephiś. Pamiętasz
może, jak ci goście chcieli tak bardzo wiedzieć, dla kogo pracujesz.
— Jasne. Ale co to ma wspólnego z
Hao? Chyba że…
— Dokładnie, Kira, dokładnie.
Wiedziałem, że od razu się zorientujesz. A reszta? Co wy na to?
Angel uśmiechnął się iście po
diabelsku.
— Wiesz, że my na to jak na lato.
Dywersja zdecydowanie nam się przyda.
Shadow rozciągnął się i wziął
kubek z sokiem, który stał na stoliku. Napił się trochę.
— No, panie i panowie, czas na
uszczegółowienie naszego planu. Zarys nam przecież niczego nie da.
------------------------------------------------
Plan postanowili wprowadzić
nazajutrz wieczorem.
Ran-Mao uznała, że wtedy ta grupa,
która porwała Hao, spuści nieco gardę. Nie będą się spodziewać, że znajdą ich
już nazajutrz, a ponadto nie jest zbyt wcześnie. Jeżeli zrobiliby to rano, to
mogli się spodziewać, że są przygotowani do natychmiastowej ucieczki. Wieczorem
będą zmęczeni wyczekiwaniem oraz dniem ogólnie.
Wezmą tylko to, co najważniejsze:
wodę, krótkofalówki i oczywiście broń. Chociaż Ran-Mao nie spodziewała się,
żeby była im ona potrzebna. Jednakże, jak to ona uznawała, przezorny zawsze
ubezpieczony, także każdy z nich wziął to, z czym zazwyczaj walczą.
Yoh wziął oczywiście katanę
Hasuramę, Shiki wziął skrzypce (do dzisiaj nie potrafiła się nadziwić, że to
akurat Shiki z nich wszystkich gra na tym instrumencie, ale poniekąd on do
niego pasował), Kira za medium miał Guan-Dao, zaś sama Ran-Mao korzystała z
dwóch długich noży. Co prawda tworzyła Kontrolę Ducha jedynie z jednym nożem,
to dla własnej wygody zawsze miała drugi w ręku. Walka przy użyciu tylko
jednego noża jest niepraktyczna.
Westchnęła lekko, a po chwili
poczuła, że ktoś kładzie dłonie na jej ramiona.
Shiki…
— Denerwujesz się? — zapytał,
delikatnie obejmując jej ramiona.
— Nie bardzo. Wolę jednak mieć to
już za sobą.
Angel położył głowę na jej ramię.
— Ja też. Lubię Hao, to w
porządku gość.
— Ty już zdążyłeś go ogłosić
przyjacielem na śmierć i życie, a nawet przyjacielem w życiu pozagrobowym.
— Oczywiście.
Hime lekko się rozluźniła i
przycisnęła głowę do szyi chłopaka. Odetchnęła głęboko i spojrzała na zegar.
— Czas się zbierać, Yoh i Kira
pewnie zaraz będą na miejscu.
— A więc nie dajmy im czekać —
uśmiechnął się Shiki i pocałował Ran-Mao w policzek, po czym ujął ją delikatnie
za rękę i wyprowadził z mieszkania.
Mają przyjaciela do uratowania.
Dwadzieścia minut później byli
już na miejscu. Kira i Yoh ze swoimi Duchami Stróżami już na nich czekali.
— Możemy więc już zaczynać?
Wszyscy kiwnęli głowami.
— No to ruszajmy.
Yoh i Kira weszli w głąb parku.
Shadow znalazł sobie wygodne miejsce na drzewie, zaś Kira stał pod nim,
opierając się o to drzewo. Jeżeli Kira dobrze przewidział ruchy grupy Hao, to
już niedługo Opacho i reszta zauważą ich przybycie. Jednocześnie to odwróci ich
uwagę od Shiki’ego i Ram-Mao, którzy zakradali się inną częścią parku do ich
głównego ośrodka.
Kira ani trochę się nie pomylił.
Niedługo później zobaczył niemalże całą grupę Hao. Brakowało jedynie
Zang-Chinga.
— Co ty tu robisz Kira? — spytał
spokojnie Luchist, jednak trzymając dłoń na swojej broni.
— Przyszedłem pogadać. Co, nie
wolno już mi?
Wszyscy spojrzeli podejrzliwie na
Kirę spode łba. Nie mieli zamiaru mu ani trochę uwierzyć.
— Pamiętacie może, jak bardzo
chcieliście się dowiedzieć, kto jest moim szefem? Właśnie dostajecie odpowiedź
na to pytanie. Siedzi aktualnie nade mną. — Mephisto wskazał palcem nad głowę.
Jak na wezwanie grupa spojrzała w
stronę gałęzi drzewa.
Zobaczyli chłopaka bliźniaczo
podobnego do ich mistrza. Delikatny uśmiech, pół przymknięte oczy — zadrżeli na
ten widok. Przypominał wtedy mistrza Hao. Przede wszystkim czuć było to
tajemnicze przyciąganie, podobne do tego, którego używał Asakura. Czuć było
potęgę i charyzmę tego człowieka.
Hanagumi wcześniej się nie
zastanawiały nad tym, jak potężny może być ten chłopak. A teraz wiedziały, że
prawdopodobnie popełniły poważny błąd, skupiając się wyłącznie na Kirze i nie
zwracając absolutnie żadnej uwagi Yoh. Łatwo było to zignorować. Teraz było już
za późno na docenienie przeciwnika.
Z kolei Yoh przyglądał się
uczniom Hao. Byli potężni, to prawda. Jednakże mógł stwierdzić, że jeżeli
pociągnie się za odpowiednie struny, to łatwo ich będzie wyprowadzić z
równowagi. A przynajmniej większość.
Spodziewał się, że będą problemy
z wkurzeniem Luchista i Opacho. Były przywódca X-Laws roztaczał wokół siebie
aurę świętego spokoju i anielskiej cierpliwości. Z kolei Opacho ze względu na
jej młody wiek będzie twardo stać przy swoich racjach, przez co z pewnością
będą trudności z wyprowadzeniem jej z równowagi.
Ale przecież Shadow nie zamierzał
robić jej krzywdy. Jeszcze nie upadł tak nisko, żeby krzywdzić nieznajome
dzieciaki cięciami katany. Jednakże reszta to inna sprawa.
Zapowiada się ciekawy wieczór,
pomyślał Yoh, zeskakując ze swojego miejsca.
-----------------------------------------------
1 Wybaczcie,
mat-fiz to styl życia.
2
Tłumacz Google został użyty, więc wiecie – tłumaczenie może nie być dokładne XD
3
Wybaczcie, ale musiałam go tutaj dać XD To było silniejsze ode mnie XD
Specjalnie
dłuższe za to, że musieliście tyle czekać. Jeszcze raz bardzo was za to
przepraszam *kłania się jak w typowym anime*
Kyuu:
Przestań już, powiedzieli ci, że przecież się nie gniewają, co nie? Poza tym o
ile dobrze pamiętam to zdarzały ci się dłuższe przerwy, a w międzyczasie
wstawiałaś jakieś krótsze shoty, co nie?
No niby
tak, no ale nadal mi z tym źle no!
WDP:
-.-”
Naru:
Darka-san, może pójdź zjeść jakieś ciastka czy coś…? Nie chcemy tutaj kolejnej
powodzi łez.
Hao:
Ani chowania się po bunkrach.
Yoh:
Ani budowania wałów.
Shiki:
Nie wspominając o zbieraniu zapasów.
A
idźcie mi wy, diabły wcielone *syczy*
WDP:
Już z nią w porządku.
…
Jesteście mendami, wiecie?
WDP: I
za to nas kochasz.
Ależ
oczywiście *uśmiecha się wrednie* Zaraz ja wam tę miłość pokażę…
WDP:
*Przełykają ślinę*
Wybaczcie
mi, idę pokazać mojej Drużynie nowe znaczenie miłości *zaciera ręce*
WDP:
*Wieje*
Pozdrawiamy!
Darka3363
i Wesoła Drużyna Pierścienia